- W takim bądź razie przepraszam - odparłam.
Ten tylko z lekka przewrócił oczami, kierując się w stronę lasu. Nie wiedziałam jednak czy to z mojego powodu, czy może jednak taki już jest. Szanuje każdego, lecz takie zachowanie wydawało się niemiłe? A wręcz można było to nazwać brakiem szacunku dla drugiej osoby.
- Savey! - usłyszałam czyjś głośny krzyk.
A może jednak się przesłyszałam? Nie... Na pewno nie, jeszcze słuch mnie nigdy nie zmylił, tylko kto i skąd?!
- Dowódco! - powtórka.
Teraz jednak wiedziałam skąd wydobywał się pisk. Ustałam wyprostowana, przypominając sobie gdzie miał siedzieć dzisiaj Nir. Zaczęłam kręcić głową we wszystkich kierunkach, chcąc go wyczuć, ale nic z tego. Po paru sekundach przypomniałam jednak sobie, gdzie ustawiłam strażnika.
- Noctis! - krzyknęłam, widząc jak czarny basior znika w gęstwinach.
Ten tylko odwrócił się w moją stronę z pytającym, wyrazem pyska.
- Idziesz ze mną - powiedziałam szybko.
- Ponieważ?
- Rozkaz, koniec kropka.
Rzuciłam się biegiem w stronę granic watahy, w stronę wysokich gór Shinuzu. Dobrze wiedziałam, co musiało zmusić Nir'a do wezwania mnie w tamtą stronę. Nieduża wataha, tylko czekała aż jedno z nas oddali się na więcej niż dwa kilometry.
- Chodź! - zwróciłam się do wojownika, oglądając się za nim.
Pewnie dałabym radę ze skrzydlatym, lecz zawsze lepiej mieć więcej łap do walki, kto wie co mogło się tam, tak na prawdę stać...
< Noctis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!