30 cze 2016

Od Daniela - Cd. Moon

Prychnąłem cicho, mogąc porównać odgłos, do tego odpowiadającego kotu. Kątem oka wpatrywałem się w dziewczynę, która tymczasem ręce splotła na piersi, aby owym gestem poprzeć poprzednie słowa.
- Nie śmiem z Tobą dyskutować. - powiedziałem spokojnym tonem. - W takim razie śpimy w sypialni.Razem. Jeszcze ktoś, niespodziewanie wpadnie z wizytą i Bóg wie, co będzie chciał z Tobą zrobić. A w owym przypadku, będziesz przy mnie.
Moon wtuliła się we mnie..trwając tak przez chwilę, staraliśmy również skupić się na filmie, który okazał się dość dobrą komedią. Poczułem nagle, jak główka dziewczyny ląduje na moim ramieniu. Bezwładnie opada. Starając się nie wykonać żadnych zbędnych ruchów..spojrzałem na zamknięte oczy dziewczyny. Zaśmiałem się cicho. Pocałowałem dziewczynę w czoło. - Moon, wiem to był ciężki dzień.. ale wytrzymaj jeszcze chwilę.
<Moon?>

Od Rauga - Cd. Nifenye

Bardzo dobrze znana mi pustka nareszcie mnie opuściła, została zapełniona czymś naprawdę pozytywnym. Oto najdroższa mi osoba zgodziła się na zostanie przy mnie od końca życia. Co czułem? Spełnienie, ale też radość, której rozmiaru nie dało opisać się znanymi słowami. Niby drobnostka, kilka zdań, a miały tak wielką moc. Kto by pomyślał. Z przyjemnością przyjąłem delikatny pocałunek, który podarowała mi Nifenye. Sam, nie mogąc się oprzeć tej drobnej pokusie, jaką była dziewczyna, nieco go pogłębiłem. Może w tamtej chwili stałem się nieco natarczywy, nieznośnie łapczywy, jednak to samo ze mnie wychodziło. Ta czułość, doza nieznanej wcześniej  naszej dwójce namiętności. Sprawnym ruchem przekręciłem się, by górować nad moją przyszłą partnerką. Oparłem się lewą ręką o materac, tuż obok jej głowy, dłonią prawej pieszcząc policzek dziewczyny.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę- oznajmiłem cichutko, jakbym wyjawiał największy ze swoich sekretów.
Tylko czy przed nią miałem prawo cokolwiek ukrywać? Nie, szczerość stała się podstawową wartością. Musnąłem wargi ciemnowłosej, jakoby na potwierdzenie. Raz. Potem następny, by powoli schodzić coraz niżej. Sam nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło. Tak po prostu chciałem sprawić jej przyjemność. 
- Rau...- szepnęła.- Co ty wyprawiasz?
- Cichutko, nic ci nie zrobię- odszepnąłem.- Chyba nie masz nic przeciwko?

[Nifi? Krótkie wyszło ;-;]

Od Nifenye - Cd. Rauga

Pytanie Rauga błądziło w mojej głowie, jakby nie znało swojego znaczenia. Było ono jednak, chyba najważniejszą decyzją, jaką miałabym ponieść w życiu. Moje serce przyśpieszyło rytm, oddech stał się szybszy, jakby coś opanowywało mnie od środka. Stres? Radość? Ekscytacja? Najprawdopodobniej wszystko na raz. W tej chwili, byłam najszczęśliwsza na świecie. Ukochana mi osoba, proponowała mi życie razem, życie aż po grób. Przytuliłam chłopaka mocniej, zerkając mu w oczy. Widać było w nich pewność siebie ale i zmartwienie. Najpewniej o moją odmowę. Nie miałam jednak w planach. Nie przepuściłabym okazji, by spędzać z nim każdy swój dzień. Położyłam dłoń na policzku albinosa, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie potrzebuje pierścionka... Potrzebuje właśnie ciebie... - szepnęłam, starając się w tym momencie nie uronić łez, które chciały ukazać się światu.
Emocje wzięły górę, opanowując moje wnętrze. Płacz jest chyba czymś naturalnym w takich momentach. Łzy szczęścia spływały po moich policzkach, a cichy szloch, nie pozwalał mi odpowiedzieć. Mężczyzna pogłaskał mnie po głowie, kładąc ją na swojej piersi. Ścisnęłam w ręce jego bluzkę, gdy nagle udało mi się odezwać:
- Zgadzam się - powiedziałam cicho - zgadzam... Chce spędzić z tobą resztę dni, chce... Chce, nie opuszczać cię na krok, być już zawsze...
Czy to była moja mała przysięga? Może i tak, lecz wiedziałam czego chce, o czym zawsze marzyłam... Pociągnęłam chłopaka tak, że położyliśmy się na łóżku wtuleni w siebie. Objęłam go mocniej, zmniejszając dystans między nami. Uniosłam głowę, by spojrzeć na twarz ukochanego. Panowała na niej radość, jak nigdy wcześniej, przez co wywołał u mnie szeroki uśmiech, który zastąpił łzy. Złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku, przerywając go tylko potwierdzeniem moich słów:
- Zgadzam - szepnęłam wyraźniej.
<Raug? No to mamy ^^>

Od Moon - Cd. Daniela

Odwzajemniłam uśmiech Daniela, szczerząc te swoje nienaturalnie długie kiełki. Ale co do jego propozycji- nie mogłam się tym razem z nim zgodzić. Miałam do tego kilka wymyślnych powodów, argumentów wręcz niezawodnych. Czasami bycie kobietą było niezwykle przydatne i w duchu dziękowałam losowi za to, że należałam do grona dziewczyn. Wtuliłam się w Daniela, spoglądając na niego z dołu. Przyznam, że z tej perspektywy wyglądał niezwykle zabawnie. Zachichotałam cicho, jak mała dziewczynka.
- Wiesz, Danny- zaczęłam słodkim tonem- a jak nie zasnę? Tak, jak ostatnim razem, to co? Wiesz, że naprawdę w nocy górę biorą koszmary...- westchnęłam cicho.
Zapadła cisza, którą można było wręcz kroić nożem.
- A poza tym, to ty jesteś tu właścicielem mieszkania, więc powinieneś spać u siebie. Ja tu tylko w gościach, co nie?- dodałam po chwili.- Więc to ty śpisz na łóżku i nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów.
Dla większego efektu splotłam ręce na piersi. No, Mooni, stałaś się stanowcza.

[Dan?]

Od Kayuna - Cd. Enoki'ego

Przysięgam, że ja mu kiedyś zrobię Mortal Wombat z twarzy! Złapię go za ten niewydarzony pysk i tak ścisnę, gały mu polecą, no kuźwa mać! Rozumiem, przyciągam każdego, lecz takiej reakcji się nie spodziewałem. Enoki mnie przelizał, jakbym był do tego przeznaczony. Mimo tego, zdołałem zobaczyć smutek w jego oczach. Załzawionych i spuchniętych. Przyzwyczaiłem się do łamania serc, ale to wydarzenie mnie ruszyło. Jego ciepłe wargi... Zaraz, Kayun, nie myśl o tym, bo się spocisz. Chociaż miał wprawę... Boże, Kay, o czym ty filozofujesz! Amiszę masz, zamknij więc mordę i skoncentruj się na dojściu do watahy, bo niezbyt wiesz gdzie idziesz. A jakby tak przeprosić po przyjacielsku skrzydlatego? Nie, ty nie przepraszasz, masz w dupie uczucia innych, nie kogoś wacka, za przeproszeniem! Potrząsnąłem głową z obrzydzeniem, próbując odpędzić te brudne myśli. Poprawiłem kołnierz od czarnego płaszcza, po czym włożyłem dłonie do kieszeni tak głęboko jak się dało. Mijałem latarnie, bloki, w których gdzieniegdzie paliły się światła. W oknach było widać smukłe sylwetki. W jednym z nich udało mi się wypatrzeć dwóch mężczyzn (jeśli to nie jest nowa moda i panny zapuszczają brody), podających sobie dłonie.
Tego już za wiele, teraz świat będzie mi wypominał, że nie dałem się przelecieć!? Na ławce!? W ŚRODKU NOCY W MIEŚCIE!? Ugh, czyli co, mam iść do niego i łaskawie pomóc w tych "trudnych chwilach"? Dobrze, jeśli tego chcesz wszechświecie, to proszę bardzo, tylko nie płacz później, że modlę się do ciebie o maść na ból tyłka.
Zawróciłem się na pięcie, przyspieszonym krokiem idąc ulicami w stronę Niebieskiej Zorzy. Po chyba godzinie dopiero udało mi się dotrzeć na znajome tereny. Wtedy też usłyszałem dziki ryk (to chyba nie Enoki kiedy o mnie myśli, nie?), raczej należący do SMOKA, umyśle Kayuna. Zmieniłem postać na wilczą i zacząłem dreptać w poszukiwaniu basiora.
- ENOKIII, ŚCIEROOOO, GDZIE JESTEŚ!? – wrzasnąłem. W pewnym momencie poczułem gałąź na pysku, nie, nie wyrzuty sumienia. Spojrzałem w górę, a moim oczom ukazała się biała kita samca.
- Ej bro, zejdź tutaj – mój ton wydał się taki... taki załamany, nawet dało się w tym wyczuć prawdziwą... skruchę?
- Nie, ja tylko... popsuję ci humor – syknął, chowając za gałęziami
- Co ty w ogóle robisz na drzewie!? Poza tym, czytałem w jednej książce, że za takie coś przyjaciele muszą sobie wybaczać
- Ło, myślałem, że książki używasz tylko po to, żeby je rzucać w pająki – rzucił ze złością.
- Skąd wiesz?! I... Ten, nawet nie zwróciłeś uwagi na to, że powiedziałem... przyjaciele?
- To coś nowego. Pewnie kłamiesz, czuję to
- Niee, tym razem nie, i to przez ciebie. Co powiesz na to, żebyśmy siedzieli na ławce i oceniali partyjki dla ciebie?
- Uważasz, że jestem gejem?
- Stary, po tym co dzisiaj odwaliłeś, jestem tego w stu procentach pewien. A teraz chodź, kupimy jakieś dobre soczki z Żabki i poobserwujemy jakiś... blondasków, Boże nie wierzę, że to robię. Po prostu, jak normalni faceci, pooglądajmy Euro! Zobaczymy jaki wpierdol dostaną Portugalczycy z tym pedałkiem na czele!


< Enoki? Nie daj się prosić! >

Od Kayuna - Cd. Amiszy

- No, uhm, jesteś naprawdę spoko waderą, w dużym stopniu się mi podobasz – odparłem ze szczerym uśmiechem na pysku. Amisza westchnęła z wyczuwalną ulgą – A co do zaliczenia to... Nie, nie mówiłem tego na poważnie. Moon by mnie powiesiła na drzewie i zrobiła z mordy wycieraczkę do podłogi. Mówię serio, ja się jej boję. W rankingu strachów jest tuż po wodzie, a za nią są pająki.
- Boisz się pająków? – zapytała z zaciekawieniem. Kayun, za daleko zabrnąłeś ze szczerością, ugh. Spojrzałem na waderę, przez co grymas zmienił się na jakiś żałosny. W jej oczach widziałem cichą nadzieję na to, że jej odpowiem. I tak też się stało.
- Tak, trochę. Tylko nie patrz im w nogogłaszczki, są takie włochate i... Brzydkie, ble. Takie to tylko spalić na stosie i odprawić im egzorcyzmy, bo to nie jest ani trochę super – warknąłem naburmuszony, krzyżując łapy na piersi. Am zaśmiała się cicho pod nosem, obejmując mnie szczelnie.
- No już, spokojnie. Kiedyś nauczę cię pływać w morzu pająków z Moon na grzbiecie. I będzie dobrze, nie płacz mi tu, chociaż lubię takich wrażliwców – próbowała mnie pocieszyć. Ta wizja wydawała się straszna i zabawna zarazem. Z moich ust wydobyło się ciche wzdychnięcie. Czy ona naprawdę będzie mi bliska? Choć nie wiem, czy mój fanklub, składający się z Flash i Enoki'ego zaakceptował to. Później się przy ludziach nie będę mógł pokazać, trzymać skrzydlatego w kagańcu, Flash gdzieś z tyłu z obrożą, a Amisza koło mnie, żeby jej czasem nie zaszli od tyłu.
- Jeśli chcesz, abym spał później z tobą przez pół wieku z lampką nocną i misiem pod ręką, to czemu nie – parsknąłem – Teraz leć do Moonci, bo ci głowę urwie
- Dobrze, do zobaczenia – pożegnała się, znikając gdzieś w krzakach. Resztę dnia chyba spędzę na wchodzeniu do wody... Choć to pewnie będzie wyglądało dziwnie, zrobię to. Dla mnie samego! Także, skierowałem się do najbliższego jeziora.

< Amisza? >

Od Rauga - Cd. Nifenye

Delikatne muśnięcie ust Nifenye jakby sprowadziło mnie na Ziemię, wyrywając ze szponów przeszłości. O ile umysł powoli dochodził do siebie, to ciało reagowało zupełnie inaczej. Łzy nadal wydostawały się z moich oczu, by plamić koszulkę dziewczyny, zaś mięśnie trzęsły się nieco spazmatycznie. Utrudniało to każdy ruch, ledwo podniosłem się do siadu. Dziewczyna w kółko szeptała jakieś uspokajające słowa, lecz umykały one mojemu słuchowi, jakby celowo chciał  je zignorować. Gwałtownym ruchem obu dłoni starłem słone krople z policzków. Już dawno odzwyczaiłem się od takich wybuchów emocji, dusząc w sobie wszystko to, co podpadało pod złe. Poza tym takiemu dużemu mężczyźnie chyba nie wypadało płakać w najmniej odpowiednich momentach, a zwłaszcza przy kochanej przezeń osobie. Sam powinienem być dla niej wsparciem, nie prosząc o nic w zamian, a tak tylko mogłem przyprawić damę o przedwczesne siwienie włosów na głowie, czego oczywiście nie chciałem. Ostatecznie zmusiłem się nawet do bladego uśmiechu, byleby zaplątała się w złudną pajęczynę ,,wszystko będzie dobrze’’. Kontrolę na nowo przejął ten właściwy, wiecznie niewzruszony. Westchnąłem tylko cicho, uspokajając się do końca. Z drugiej strony... Co ja bym bez niej zrobił? Przesunąłem się nieco do tyłu, obejmując wybrankę mojego serca. W głowie już dawno miałem ułożoną bardzo ważną wypowiedź, lecz jak do tej pory odwaga na użycie jej nie miała zamiaru przybyć. Musnąłem wargami szyję Nifenye, jak pokorny wampir.
- Dziękuję ci, moja droga- wyszeptałem wprost do jej ucha.
Palcami dłoni splecionych na jej tułowiu, delikatnie pogładziłem brzuch przez koszulkę. Wahania nastrojów? Nie. Przyciągała mnie jak magnes. Właśnie z tego powodu starałem się trzymać swoje wewnętrzne żądze na wodzy.
- Tak pomyślałem- zacząłem cicho.- Znamy się już tyle... Może przyszedł odpowiedni czas na zbliżenie się do siebie?
- W jakim sensie?- odpowiedziała mi tonem, w którym dało się wyczuć zaciekawienie.
- Bez pierścionka nie wypada, wiem to, lecz niestety nie posiadam tak ważnego drobiazgu. Za to mogę dać ci coś innego. Bezgraniczną miłość. Nifenye, czy byłabyś tak wspaniała i zechciała zostać przy mnie po wieki? Zostałabyś moją żoną?

[Nifi? Hue hue hue... nieśmieszne. Musiałam]

Nieobecność: Heroica

Heroica (Bandera) zgłasza swoją nieobecność od dnia jutrzejszego (tj. 1 lipca) do 10 lipca. Powodem jest wyjazd. Opowiadania mogą się pojawiać, jednak jest to uzależnione od wolnego czasu, oraz od tego, czy będzie tam internet.
PS - Macie pozdrowienia od Bandery~
Miu

Od Savey Cd. Shin'a

Przyglądałam się uważnie Rose, gdy ta obwiązywała ramię bandażem. Po skończonej robocie, wręczyła mi flakonik i podała dokładne instrukcje:
- Wypij wieczorem przed spaniem, lecz musisz to wziąść po jedzeniu, nie na pusty żoładek, zrozumiałaś?
- Przed spaniem, po jedzeniu, zrozumiałam - odparłam - dziękuję Rose.
- Nie ma sprawy.
Wyszłam z jaskini, żegnając się z dziewczyną, właśnie w tamtym momencie odwrócił się do mnie Shin, miejąc na twarzy uśmiech.
- To co powiesz na jakąś Łanie - zaśmiał się.
Zrobiłam to samo, rozczochrując mu przy tym włosy. Brunet uśmiechnął się do mnie szeroko, ukazując białe zęby. Dopiero wtedy bardziej przyjrzałam się jego oczom. Miały czerwony kolor, a w głębi kryła się jakaś tajemnica. Zorientowałam się, iż chłopak również się mi przygląda. Opuściłam wzrok, rumieniąc się przy tym lekko, by już po chwili złapać go pod ramię i zaciągnąć w stronę miasta.
- Dzisiaj na kolacje proponuje pizze, co powiesz? - zaproponowałam.
<Shin?>

Od Shin'a - Cd. Savey

Spojrzałem zaskoczony przez ramię na dziewczynę. Czułem, jak drżą jej ręce.
- Sav, spokojnie. Będę tu przy tobie. – odezwałem się po chwili, uśmiechając się do niej lekko. Rose przyszła do nas z małą buteleczką, w której był niebiesko-zielony płyn.
- Co to jest? – zapytała jasnowłosa.
- Uśmierzy to ból i przyspieszy gojenie się rany. Nie wymaga szycia, ale trzeba nałożyć opatrunek. – odpowiedziała. Po chwili spojrzała na mnie i poprosiła Savey, aby ta poszła za nią.
- Poczekam przed jaskinią. – oznajmiłem i wyszedłem, zostawiając ranną sam na sam z lekarką.

< Sav? Wenobrak, wybacz mie ;-; >

Od Miu - Cd. Jeff'a

Zaczynało powoli świtać. Niebo przybrało kolor mdłego niebieskiego zmieszanym z pudrowym różem. Nim zauważyłam, opuściliśmy mury Adefilion. Słońce leniwie wschodziło nad górami, położonymi daleko na północy, przez co niebo znów nabierało innych odcieni. Począwszy od błękitu, aż po żółć.
- Jeff.. – mruknęłam po parudziesięciu minutach ciszy.
- Hm?
- Zróbmy sobie przerwę.. Nie chce mi się dalej iść.. – jęknęłam, spoglądając na niego.
- No co za leń.. – parsknął śmiechem. Przewróciłam teatralnie oczami i zasiadłam na jednym z głazów.
- Jak chcesz, to se idź. – burknęłam, fukając na niego głośno.

< Jeff? Meh, wenobrak :c >

Żegnajcie, ale jeszcze zawitajcie

Dzisiaj, czyli 30.06 minął ostatni dzień, kiedy to wilki zalegające z opowiadaniami, miały szanse odpisać poprzednikom, bądź utworzyć jakąś nową historię. Niestety, żegnamy się z ósemką obywateli Niebieskiej Zorzy, mając jednak nadzieję, iż zawitają do nas w przyszłości:

Od Miu - Cd. Rose

Zignorowałam poznające się zwierzęta i zaczęłam przywiązywać uwagę do plemienia, które stało przed nami. Czułam na sobie spojrzenia ludu. Moje spojrzenie samowolnie przeniosło się na sklepienie i nasze podobizny. Dopiero teraz zauważyłam, że moja karykatura otoczona jest granatem, a na górze widniał półksiężyc. Zaś wokoło Rose był błękit i słońce. Czyżbyśmy zostały bóstwami lunarnymi? Całkiem prawdopodobne. Zmusiłam się do wstania, bo tron zdecydowanie nie był wygodny. Poczułam na nogach dotyk satyny. Zerknęłam w dół i ujrzałam granatową suknię, sięgającą do stóp. Błyszczała niczym nocne niebo. Czułam również, że plecy są odsłonione. Jednak.. Czy czerwień moich włosów nie była podejrzana, jak na pseudo boginię nocy?
- Rose.. – mruknęłam cicho. Tak, aby tylko ona mnie usłyszała. – Co my mamy zrobić?

< Rołs? >

Od Night Hunter'a

Zostałem członkiem WNZ i pierwsze co zamierzałem zrobić, to zwiedzić tereny. Zapoznałem się ze znaczną ich częścią, ale po jakimś czasie zaczął doskwierać mi głód. W takie upalne dni jak ten większość wilków bardziej przejmuje się problemem odwodnienia, również i ja.
Zaczekałem, aż się porządnie ściemni. Po jakimś czasie zacząłem tropić zwierzynę dla siebie, a moją zacną ofiarą okazał się jeleń. 
~*~
Skończyłem spożywanie ofiary i przytahałem resztki parzystokopytnego do swojej jaskini. Schowałem jelenia tak, aby czasem ktoś z moich współlokatorów mi go nie zabrał, a następnie udałem się na spacer. Po jakimś czasie biegu dotarłem do granic lasu. Usiadłem w cieniu pod ogromnym drzewem i patrzyłem na rozciągającą się przede mną polanę. 
Nagle usłyszałem czyjś niepohamowany śmiech. Automatycznie podniosłem oczy do góry i ujrzałem jakiegoś wilka trzymającego się mocno jednej gałęzi. 
- Zaraz z tamtąd spadniesz - mruknąłem marszcząc zdenerwowany brwii i spoglądając na wilka. Miałem wrażenie, iż to ja byłem jego powodem śmiechu, a ten sarkastyczny chichot z góry mocno mnie zdenerwował. 
- Co wilczku, zrzucisz mnie z tąd? - odparł wilk szyderczo.
- Jak mnie sprowokujesz, to z chęcią - prychnąłem. 

<Ktoś?>

Od Amiszy - Cd. Kayuna

A to zbok...pomyślałam. Uśmiechnęłam się miło, pocałowałam go prosto w ten jego głupi pyskal.
-No dobrze, dobrze...chcesz się gdzieś przejść-spytałam
Kayun jednak nie usłyszał pytania, bo był zajęty przepędzaniem motyla z jego ramienia
-Coś mówiłaś?
-Chcesz iść gdzieś ze mną?-spytałam ponownie
Kayun uśmiechnął się
-Oj tak, pójdziemy gdzieś, gdzie nie będzie nam przeszkadzał
-Okey-burknęłam z dziwną miną. Gdy doszliśmy na miejsce, gdzie zmierzaliśmy na południe. Tam Kayun delikatnie objął mnie, odwróciłam się do niego, przytuliłam go. Naglę jakiś list przyfrunął jak samolocik i rozwinął się
-Amisza...GDZIE TY...do kur*y nędzy jesteś, od dwóch godzin czekam na ciebie, na polanie...Moon
Zrobiłam się cała czerwona i przestraszyłam się
-Kayun wybacz, nie mogę z tobą zostać, Moon mnie wzywa-wyjęczałam, spojrzałam mu w oczy
-Serio-burknął samiec, najwyraźniej zawiedziony
Teraz mam do niego jedno pytanie
-Kayun? czy ty coś kombinujesz?-spytałam
-Niby co?-zdziwił się
-Na przykład...tak,em podobam ci się... a z tym zaliczaniem, to ty mówiłeś serio?
Kayun chyba najwyraźniej zastanawiał się nad odpowiedzią

<Kayun?> Co ty kombinujesz?

Od Kayuna - Cd. Flash

- Mmm... Mhn... No dobra, ok. Mogę pomyśleć, a Luke na razie niech odejdzie – tutaj zatkałem małemu uszy – Nie może słyszeć kłótni swoich udawanych rodziców – szepnąłem ostatecznie, puszczając młodzika. Zaczął sobie hasać po plaży. Flash ochłonęła, bo uśmiechała się niemrawo.
- Dziękuję – westchnęła, podchodząc bliżej mnie. Usiadła po mojej prawej i oparła się o mój bok.
- Drobiazg – mruknąłem, unosząc łeb ku górze. Było ciemno i na razie miałem wszystkiego dość. Oczy mi się już lepiły, chciałem się znaleźć w jaskini, na posłaniu i zasnąć. Tak, od dzisiaj to moje marzenie. Spojrzałem przelotnie na szumiące morze, dając się ponieść tej ciszy.
- Flash, chodźmy spać – rzuciłem, wzdychając.
- Do ciebie? – spytała z nadzieją w głosie. Wstałem gwałtownie, ignorując upadek na piasek autorstwa Flash. Wydąłem usta.
- No oczywiście, że idę spać do siebie. Co sobie myślałaś? Nie wiem jak ty, ale ja nie sypiam po ludziach – wyszczerzyłem się, wskakując w krzaki. Skierowałem się do groty, myśląc tylko i wyłącznie o swojej drzemce.

< Flash? Jaki brutal >

Od Enoki'ego - Cd. Kayuna

Westchnąłem cicho patrząc załzawionymi oczami na oddalającą się sylwetkę. Pokręciłem głową zrezygnowany i zacząłem iść z zupełnie innym kierunku. Znaleźć swoją nową samotnie. Wyszedłem z miasta i pobiegłem w stronę wysokich gór. Najlepiej będzie, kiedy naprawdę zniknę z tego świata. Zmieniłem się w pierwotną postać, teraz poruszając się jeszcze szybciej. Nie mam zielonego pojęcia ile czasu mi to zajęło, ale moja świadomość powróciła dopiero wtedy, kiedy byłem w połowie wchodzenia na szczyt.
- Nikt mnie nie chce. Sprawiam problemy. Psuję związki - wymieniałem sobie pod nosem przypominając sobie jak Kayun uważał, że to Amisza go całuje. Łzy ponownie zaczęły spływać po moich policzkach, pomimo tego, że wcale nie były mi potrzebne. Nagle usłyszałem głośny ryk i wtedy dotarło do mnie, gdzie dokładnie jestem.
- I zabije mnie ogromny smok - wyszeptałem przerażony. Skoczyłem w stronę terenów watahy, po raz pierwszy od lat używając skrzydeł. Kiedy znalazłem się na ziemi, zacząłem biec w stronę lasu. Wskoczyłem na drzewo i wpatrywałem się wystraszony w punkt, z którego przybiegłem.

<Kay?>

Od Kayuna - Cd. Enoki'ego

- Mhmhmhm, Amisza, jesteś coraz lepsza w całowaniu... – wymruczałem poprzez pocałunek, będąc całkowicie gdzie indziej. Normalnie walnąłbym gościa w twarz i wyrwał mu jaja, ale teraz moje ciało odmawiało współpracy.
Przymrużyłem oczy i uśmiechnąłem się lekko, według niektórych to nawet uroczo. Położyłem dłonie na policzkach... Eh... Enoki'ego, i... O Boże nie wierzę że to robię, odwzajemniłem gest chłopaka, bardzo mocno. Widocznie poszło mi zbyt dobrze, ponieważ on westchnął ciężko i wczuł się bardziej. Położył mi łapy po bokach mojego ciała. Podniosłem się do pozycji półsiedzącej, nie przerywając tego co zacząłem. On nadal dominował i chciał posunąć się dalej.
I wtedy też mój mózg zaczął działać, chyba po raz pierwszy od lat.
Przecież Amiszy tutaj nie ma, a ona sama nie potrafi zmieniać postaci na ludzką. Natychmiast oderwałem się od En'a ze wściekłą miną. Z obrzydzeniem wytarłem usta rękawem od płaszcza, po czym spoliczkowałem zdezorientowanego Enoki'ego.
- TY PEDOFILU ZASRANY W DUPĘ JEB*NY! MYŚLISZ, ŻE MOŻESZ MNIE SOBIE OD TAK GWAŁCIĆ KIEDY JESTEM NA HAJU TYMBARKOWYM!? NIGDY. WIĘCEJ. MNIE. NIE. DOTYKAJ ZASRAŃCU – warknąłem, odwracając się. Zignorowałem jego nawoływania i zacząłem iść przed siebie. Jednak stało się coś dziwnego. W ostatniej chwili zawróciłem się w stronę basiora, podszedłem do niego i cmoknąłem przelotnie w usta.
- Pedofil – szepnąłem ze złością, już całkiem odchodząc.
Coś mi się popierdoliło we łbie.

< Chryste dopomóż zamów egzorcyzmy, Enoki? >

Od Enoki'ego - Cd. Kayuna

Z całej siły starałem się nie panikować. JEZUS MARIA ENOKI TWOJEMU CRUSHOWI COŚ JEST RATUJ GO! Moment co? Potrząsnąłem głową i odsunąłem się kawałek.
- Nigdzie się nie ruszaj, zaraz wrócę. Proszę nie umieraj mi tu! - Ile sił w nogach pobiegłem do drzewka przy tamtym krzaczku, bo przypomniałem sobie, że kiedyś podkradałem ludziom herbatniki. Wracam do chłopaka w ciągu kilku minut. - Trzymaj. Wiem, że to raczej pomaga kiedy jest się na haju, ale warto spróbować, nie? - uśmiechnąłem się podkładając mu ciastko pod usta. Zobaczyłem, jak je uchyla, więc włożyłem mu jedzonko do buzi. Przełknąłem głośno ślinę, wpatrując się w te samo miejsce przez cały czas. Ciekawe jak by było czuć jego usta tam na... Nie Enoki. Ogarnij swoje gejowskie myśli i chociaż raz zachowuj się normalnie w czyimś towarzystwie.
Kontynuowałem karmienie Kayuna, dopóki opakowanie się nie skończyło.
- Podkurcz nogi chcę usiąść - wymamrotałem pod nosem, ale nic takiego się nie stało, więc jak gdyby nigdy nic przełożyłem nogę przez jego brzuch i usiadłem twarzą do niego. Wpatrywałem się intensywnie w jego oczy i mówiąc sobie w duchu "Je*ać normalność" przyłożyłem swoje usta do tych jego.

<Kay?( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Od Kayuna - Cd. Enoki'ego

- Nh, nie chce mi się niiigdzie iść bro – wymamrotałem, unosząc niezdarnie kąciki ust. Spojrzałem dziwnym wzrokiem na soczek. Mąciło mi się w głowie, nawet za bardzo. Pacnąłem się dłonią w czoło, uśmiechając szerzej. Data ważności... On jest stary, sfermentował, dwa lata po terminie. Czemu takie soczki na mnie działają, jak ja mam we krwi żyły?! Truciznę znaczy się!? Żadne dziadygi nie będą jechać mnie w dupsko.
- Mnie, MNIE!? Zaklinacza kucyków!? Jesteś tylko pomiotem i jednocześnie wymiotem, mój kuc dobiegnie dobiegłe!? Ju czityt! – wycharałem – Zabiłeś jEzUSA!?
- Kayun, Kayun co się dzieje!? – wrzasnął przestraszony chłopak, podchodząc do mnie szybkim krokiem – Co ty pierdolisz?!
- Ciebie, mrrrr... Hehe, ej wybacz, ten szokecz jest stary! Jak dupa mojego ojca. O kurde. Ten to dopiero maj dużo, serio. Dziwnie mi się robi... Ej, Enoki, daj mi buzi na dobranoc, zaraz chyba odpadneee – kiedy w końcu udało mi się to skończyć, legnąłem się na ławce. Położyłem kolano na oparciu i zasłoniłem się łokciem.
- Niedobrze mi
- Nie żygnij
- Raczej nieee zrobię tegooo... teraz ENOKI TO JEST ZŁEEE

< Enoki? XDD >

Od Morgiany CD Zen'a

Oparłam się głową o miękką poduszkę w kształcie czarnego kota. Zerknęłam na lustro wiszące w rogu pokoju. Podkrążone oczy, potargane włosy i blada skóra. Zakryłam twarz rękami i kichnęłam.
-Zeeeeen-zawyłam.
-Tak?-Odparł.
-Zrób mi herbatęęęę-poposiłam przeciągle.
-Dobrz, chwila-powiedział. Po kilkunastu minutach przyniósł dwie filiżanki herbaty z ładnie ukrojonym kawałkiem cytrynki.
-Dzięki.
-Jakaś nowość! Podziękowałaś za coś!-Uśmiechnął się i otworzył szerzej oczy. Zaczęłam siorbać w ciszy ciepłą herbatę. Po chwili poczułam ostry, gorzkawy smak.
-Co żeś tu dodał?-Zapytałam z ciekawością. Było smaczne.
-Tabletki gwałtu.
-A tak na serio?-Burknęłam.
-Imbir.


<Zen?>

Od Enoki'ego - Cd. Kayuna

Zacząłem pomrukiwać, powoli pijąc multiwitaminowy soczek. Zerknąłem na Kayuna i zaraz potem ekspresowo odwróciłem wzrok, kiedy on spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się lekko ze słomką w ustach i zacząłem mówić, więc sok wyleciał mi z ust. Wytarłem brodę wierzchem ręki i znowu spojrzałem na chłopaka.
- Skoro już sobie kupiłeś, ten "Soczek z Żabki", to co masz zamiar teraz robić? - zrobiłem cudzysłów palcami u lewej ręki i uniosłem jedną brew w górę. W miarę moich możliwości zeskoczyłem z ławki i wyrzuciłem pusty kartonik do pobliskiego śmietnika, oparłem się o ścianę i krzyżując ręce na piersi czekam na odpowiedź.

<KayKay?>

Od Savey - Cd. Noctis'a

Westchnęłam głośno, orientując się w jakim stanie jest chłopak. Wpadłam jednak na pomysł jak można temu zaradzić, a raczej jak sprawić by się mnie słuchał.
- Jestem twoją mamusia - dodałam po chwili.
- Mama! - krzyknął, tuląc mnie od razu - Dzień dobry!
Nie powiem dziwnie się czułam, gdy chłopak chciał mnie udusić tuleniem, poklepałam go tylko delikatnie po plecach.  Po postawieniu mnie na ziemi, zaprowadziłam go do kuchni, gdzie pomogłam usiąść na krześle. Noctis umiał już utrzymywać równowagę, lecz nie zawsze mu wychodziło. Postawiłam mu przed nosem pełną szklankę wody, w której rozpuściłam witaminy.
- A teraz pijemy do dna - stwierdziłam.
Noctis od razu wypił całą zawartość szklanki, kaszląc po tym. Skierowałam się do sypialni, skąd wyciągnęłam dla niego ręcznik. Wracając podałam go ciemnowłosemu i zaprowadziłam do łazienki.
- Ty się kąpiesz a ja robie śniadanie, zgoda? - zapytałam.
<Noctis?>

Od Noctisa - Cd. Savey


Następnego dnia obudziłem się w dziwnym miejscu. Gdzie ja jestem, kim ja jestem, który mamy rok? Wstając uderzyłem o coś głową. Czemu jestem taki wysoki?
-Co to jest?-mruknąłem do siebie patrząc na coś o co uderzyłem głową. Wtedy zobaczyłem kogoś cień.
-Mam pazury i moce!-wydarłem się.
-Nie masz.-usłyszałem w odpowiedzi. Zdziwiony ruszył w stronę cienia. Zobaczyłem tam kogoś..człowieka?
-A kim pani jest?-zapytałem.
-No nie..mogłam cię tam nie brać...

(Savey? robi się dziwnie xd)

Od Kayuna - Cd. Enoki'ego

- No cóż, taaak, jesteś łysy... – z ust chłopaka wydobył się cichy pisk – ale tylko z jednej strony! Ciesz się, radość i w ogóle! – Enoki zmierzył mnie wzrokiem od uszu do ogona. Westchnąłem głośno, zmieniając się w człowieka. No, dzisiaj obyło się bez problemu, wreszcie udało mi się przybrać taką formę jaką oczekiwałem. Uśmiechnąłem się przyjacielsko do przemienionego, a ten odwrócił szybko głowę w drugą stronę. Byłem dla niego zbyt seksowny?
- No to, w drogę, trza zdążyć po ten sok, no nie? – szybkim krokiem podszedłem do swojego towarzysza. Złapałem go za rękę i pomogłem mu stanąć na proste nogi. Enoki zakrył twarz dłońmi. Cóż, z taką buźką postąpiłbym podobnie. Ignorując jego zawodzenie oraz wycie, po prostu szedłem przed siebie, wypatrując wejścia na ulicę i witrynę sklepu. No i tej pobłyskującej żabki na szyldzie. Mężczyzna ciągnął się za mną powoli, choć nabierał już wprawy w chodzeniu na dwóch "łapach". Kiedy się potykał i upadał na mordę, od razu poprawiał mi się humor. Po jakiś piętnastu minutach doszliśmy na miejsce. Zostało jeszcze trochę czasu do zamknięcia, więc En mógł się wyrobić i pójść mi go kupić.
- Masz hajs? – zapytałem, mając nadzieję, że nie będę musiał płacić. Basior wzruszył niedbale ramionami. To chyba znaczyło nie. Jęknąłem przeciągle, uderzając łbem o ścianę.
- Dzięki wielkie – warknąłem, wchodząc do sklepu. Nie minęła chwila, a wyszedłem z powrotem z dwoma kartonikami w dłoni.
- Miałeś pieniądze? Słyszałem damskie krzyki. Pewnie twoje – parsknął z udawaną troską, siadając na oparciu ławki. Zrobiłem to samo, podając mu napój.
- Nope, zmieniłem się w wilka, dziabnąłem ją i zatrułem. Wiesz, ma się tę moc. No i wziąłem sobie je, a co. Raczej nie zamkną wilka w ciupe, nie? – rozerwałem folijkę od słomki, wbiłem ją w złotko i zacząłem pić Tymbarka. Tak, tego z Kubusiem Puchatkiem na etykiecie. A może to Hortex? Boże, nie wiem.

< Enokiii? >

Od Kayuna - Cd. Amiszy

Kayun, coś robi się z tobą nie tak. Ty masz serce? Bo właśnie zaczyna ci bić szybciej i robi ci się ciepło. Mam chyba jakąś chorobę, chyba raka, tętniaka?! Nie, nie, to niemożliwe, ale... Ale zignoruję to, czego się nie robi dla... Przyjaciół? Kayun ma przyjaciół, jakaś czarna magia. Już sam fakt, że Amisza się mnie nie boi i mówi mi to prosto w dziób, sprawił, że zmiękłeś.
Odwzajemniłem uścisk najmocniej jak potrafiłem, byleby było nam wygodnie.
- Wiem, też siebie uwielbiam – walnąłem, uśmiechając się pod nosem. Pod wpływem ciepła, bijącego od towarzyszki, przymknąłem oczy. Wadera klepnęła mnie ostrzegawczo po plecach.
- Kay! Psujesz moment – mruknęła przez cichy śmiech, chcąc już się oderwać.
- Aj no wiem, a teraz postójmy tak jeszcze sekundkę – wymruczałem. Było mi naprawdę miło. Ktoś z własnej, nie przymuszonej woli tak po prostu przylepił się do mnie. A może ten alkohol jeszcze na nią działa, dlatego bredzi coś w stylu Małego Kucyka? Samica w końcu się otrzepała i odlepiła, wywołując u mnie jakieś takie westchnięcie w ramach protestu.
- To, co teraz robimy? Samochodziki zaliczone, jeszcze tylko ty zostałaś – rzuciłem szyderczym tonem. Am zrobiła wielkie oczy i odsunęła się na parę kroków.
- Do czego? – szepnęła zbita z tropu.
- Do zaliczenia – parsknąłem
- Zbok
- Też cię kocham – powiedziałem, posyłając jej całusa

< Amisza? Mryryry hmhm >

Od Flash - Cd. Kayuna

Warknęła cicho pod nosem. Wszystko zepsułam. Zaraz, czy to JA zepsułam?! Tak, ja?!
- Ależ ja cię doskonale rozumiem! - Wrzasnęłam. - Że nie lubisz wody, że nie chcesz, że woda jest fe, bu, ale... - Zamilkłam. Przecież to ja mogę z nim zamieszkać, nie mam nic przeciwko mroku. Więc co ja gadam?!
- A tak właściwie... Mogę ja z tobą zamieszkać... - Westchnęłam. Czy na pewno chcę? Czy nadal go kocham? Lubię? Wszystko jedno. To już nie jest ważne. Mogę zrujnować całe swoje życie, i Kay'a też. Mogę zrujnować życie Luke'a. Mogą mnie za to zbesztać, pobić, pogryźć. Mogą spróbować. Ale to im nic nie da. Ja nie jestem durna, zresztą już wszystko zrujnowałam; moje życie, życie Kayun'a, życie Luke'a, nasz związek i tak dalej. To logiczne chyba. Ale tak łatwo się nie poddam, przynajmniej na razie. Coś muszę z tym zrobić, tego nie można tak zostawić!
Puściłam Luke'a i powoli podchodziłam do Kayun'a. Spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "sam nie wiem", a też trochę groźnym, trochę żałosnym, że sama nie wiem. Ale jest nadzieja.
- No to jak?... - powiedziałam niepewnie.

<Kay? Plis zgódź się, to naprawimy to wszystko!>

Od Anabel - Cd. Bandery

Widok był naprawdę piękny. Ogromne lasy z drzewami powiewającymi na wietrze, jeziora z błyszczącą w blasku słońca wodą, zielone łąki, na których kwitły wielobarwne kwiaty przełamując kolor trawy, rzeki przecinające ziemię i wijące się niczym węże. Spojrzałam w niebo. "Pewnie równie pięknie to wygląda z lotu..." Do mojej głowy wpadł pewien dosyć dziwny, ale ciekawy pomysł.
-Obediens Nubes...- powiedziałam patrząc w niebo. Wtedy jedna z chmur podleciała w naszą stronę i zatrzymała się tuż przed naszymi łapami.- Stabilis Nubes.- wypowiedziałam jeszcze po łacinie. Delikatnie postawiłam łapę na obłoczku i tak jak się spodziewałam- wyczułam puch. Złapałam Hiro w pysk i wskoczyłam na chmurkę.- Chciałabyś może trochę polatać?- zapytałam wyciągając do niej łapę. Zastanawiałam się, czy ten plan spodoba się jej równie bardzo mnie. Poza tym. Dopóki nie zapowiadało się na burzę czy deszcz nic nie mogło nam się stać.
(Bandera?)

Czasami mam ochotę iść w cholerę..

Hecatehell
 ...ale nie wiem którędy.

Imię: Nigdy dotąd nikomu nie zdradził swojego pierwszego, prawdziwego imienia. Po prostu jego rodzice go jakoś nazwali, ale gdy podrósł, tak świetnie okazywał swoje umiejętności, że wymyślono mu przezwisko - Night Hunter (ang. Nocny Łowca) i tak zostało, a prawdziwe imię odeszło w niepamięć i chyba ostatni oraz jedyny na tym świecie pamięta go Hunter. Pierwszy człon imienia, Night, wziął się stąd, iż basior ten zawsze polował tylko i wyłącznie w nocy. Podaje się zatem za Night Hunter'a.  
Pseudonim: W głębi duszy nienawidzi gdy mówi się do niego pełnym imieniem, aczkolwiek przyjmuje to z obojętnością. Zdecydowanie woli jak mówić mu Night lub Hunter. Nie próbuj wymyślać mu innych pseudonimów czy skrótów od imienia, gdyż może to się źle dla ciebie skończyć.  
Wiek: Ten basior przeżył swoje - ma ok. 3 000 lat na karku  
Płeć: Czy ten wilk na zdjęciu wygląda ci na samicę? Jeśli tak, zachęcam do wizyty u okulisty   
Rasa: Pomieszanie Demona z wilkiem kosmosu - wilk nocy  
Charakter: 
Zimny samiec, którego nie obchodzisz ani ty, ani cokolwiek innego. Masz problem? Twój problem! Jeśli nie masz do niego sprawy najlepiej wcale z nim nie rozmawiaj. Hunter to szorstki, chamski i obojętny na wszystko osobnik. Poważny, chłodny i bezuczuciowy. Często bywa wredny, aczkolwiek co nie idzie z tym w parze - zawsze jest spokojny, opanowany. Na jego pysku niemal nigdy nie pojawia się uśmiech, mało jest czynników, które go cieszą. Zamknięty na świat basior, który nie chce okazywać nigdy swoich uczuć. Potrafi panować nad swoimi emocjami. Nienawidzi rozmawiać o miłości, jest to dla niego czuły temat, rzaden też z niego romantyk. Gdybyś zapytał go o definicję miłości, on nie potrafiłby ci jej podać. Bo żeby coś poznać, trzeba tego doświadczyć. A ten samiec już dawno zapomniał, jak to jest być kochanym. Chociaż w głębi serca tego pragnie i potrzebuje czyjejś bliskości, to nigdy w życiu się do tego nie przyzna. Nie potrafi mówić o swoich uczuciach, po prostu nie umie ich ubrać w słowa. Co lubi? Niewiele rzeczy. Ale do tego, co ceni zalicza się między innymi przyjaźń. Bo kiedy zdobędziesz już jego zaufanie (co jest trudne jak diabli), zyskasz oddanego przyjaciela, gotowego rzucić się za ciebie w ogień. Hunter nigdy nie miał wielu znajomych, a co dopiero przyjaciół, więc może dlatego tak bardzo ceni sobie tę wartość?
Ten basior nienawidzi łez. Sam płakał tylko dwa razy w życiu, i to w najgorszych jego momentach. Uważa łzy za oznakę słabości oraz… uczuć. A on uporczywie stara się je w sobie zabić. Spotkał się w życiu z taką ilością bólu, cierpienia i śmierci, nawet spowodowanych przez niego, że nie robi to już na nim wrażenia. Można powiedzieć, że nawet to lubi. To typ samotnika, który unika towarzystwa innych jak diabeł wody święconej. Gdzieś głęboko, w środku, Hunter cierpi, ale chyba nawet sam o tym nie wie...
Stanowisko: Łowca (jakże to oczywiste) oraz obrońca watahy  
Głos: Avicii - The Days  
Konto: 300 KR  
Orientacja: Heteroseksualna, jeżeli już, ale raczej aseksualna  
Zauroczenie:
Partner: Złożę gratulacje tej, której uda się przebrnąć przez krainę lodu w jego sercu  
Jaskinia: Mroku, choć woli odosobnione miejsca  
Potomstwo:  
Rodzina:
• ojciec - Phantorro †
• matka - Marye †
Moce:
~ zamiana siebie w cień
~ panowanie nad cieniami
~ natychmiastowe przywoływanie ciemności
~ świetne widzenie w najgłębszych ciemnościach (gdy "zapala" swoje oczy)

Umiejętności: Świetnie się wspina, poluje oraz pływa. Zwinny i szybki, ma wyczulony, doskonały węch 
Ulubiony kolor: Czarny
Urodziny: 03 listopada, skorpion
Lubi: Polować, pływać, biegać, wspinać się... kocha sport
Nie lubi: Innych wilków. Ma do nich urazę, nienawidzi ich towarzystwa  
Historia: Jako szczenię prowadził normalne, beztroskie życie. Ale z czasem wszystko się zmieniło. Gdy stałem się zupełnie dorosły, pomiędzy jego, a sąsiednią watahą nastała wojna. Długie, ciężkie wojenne okresy dawały się wszystkim we znaki, a do walki zaangażowana została niemal całą wataha - prócz szczeniąt i kilku ich opiekunek. Walczył także i ten basior, ale podczas jednego ze starć jego rodzice zostali zabici. Po jakimś czasie, kiedy znów nastał pokój, taki jak dawniej - Night Hunter odszedł pogrążony w żałobie. Czas bardzo szybko zleciał i błąkając się po całym świecie natrafił na WNZ postanawiając dołączyć.
Inne zdjęcia:
Kontakt: Asha999999 na Howrse | joannakaptur999@gmail.com
 
Ciekawostki:
• nie posiada źrenic, ani tęczówek - całe oczy ma jasnobłękitne, ale nie oznacza to, że jest niewidomy, nie. Widzi tak samo dobrze jak inni, a właśnie dzięki temu może świetnie widzieć w ciemnościach
• posiada na szyi czarną obrożę, do której się tak przywiązał, że nigdy jej nie zdejmuje
• co dużo wilków uważa za dziwactwo, ten samiec udaje się na łowy wyłącznie w nocy

Od Daniela Cd. Moon

Zaśmiałem się cicho. W niewinnych okolicznościach,byliśmy wstanie wyznać sobie uczucia.- cieszę się ogromnie. Kamień spadł mi z serca, gdy wyznałem wszystko co dręczyło mnie od dłuższego czasu..
 - Ty zamów, a ja poszukam jakiegoś dobrego filmu, który nie obrzydzi nas do reszty. 
Usiadłem na kanapie, chwytając w dłonie pilota. Wciskając guziki, przełączałem nałogowo kanały. Gdy po jakis paru minutach Moon skończyła rozmowę telefoniczną, ruchem dłoni przywołałem dziewczynę do siebie. - znaczy na kanape. Usiadła obok mnie, oznajmiając że jedzenie nie długo będzie. Odwzajemniłem jej szczerym uśmiechem z mojej strony,
 - Mam nadzieję. Normalnie zdycham z głodu.. - powiedziałem. 
Pozwoliłem sobie, na objęcie dziewczyny. Nie było to dla mnie nic nadzwyczajnego, przynajmniej w tamtej chwili.. Jak w każdej innej, nie zdobyłbym się na więcej niż zbliżenie się, na parę centymetrów. 
- Zjemy i może pójdziemy już spać, bo to był dzień pełen zdarzeń. - zaśmiałem się. - W tej kwestii, ty śpisz w mojej sypialni, a ja na kanapie. Odpowiada wygoda? - dodałem z uśmiechem, odsłaniając białe zęby.
<Moon?>

29 cze 2016

Od Jeff'a - Cd. Miu

- Przekonałaś mnie do kupna takiej pralki, ot co. - powiedziałem po chwili, znikomej ciszy. - I taki telewizor też sobie zakupie, i nie będę musiał pamiętać o wyłączeniu telewizora!
W odpowiedzi usłyszałem tylko ciche wyschnięcie Miu i ciche słowo, które wypełzło z jej ust "debil". Pokazałem jej język.
- Co za tym idzie, nie będziesz musiała płacić takich rachunków za prąd. - kontynuowałem wcześniejszą wypowiedź. - Mam łeb!
- Tak, tyle że nic w niej nie masz, szumowino.
- Zawsze mogę coś do niego wsypać.Wyobraź sobie że wtedy już będę miał. - powiedziałem.
Lubiłem odcinki, ze strony Miu, a właściwie obejmowały one, dużą część naszego dialogu. W każdym zdaniu, można było usłyszeć przezwisko, czy też wszelaką 'obrazę'.
<Miuuuu?>

Od Amiszy - Cd Kayun'a

-Wiesz, no...a wracający do lęku przed basiorami, to...fakt, boję się basiorów, ale nie ciebie, ty jesteś inny niż inni, co myślą tylko o jednym.Ty jesteś fajny, opiekujesz się mną, dzielisz się ze mną wszystkim...a tak, jak uratowałeś mnie od tych gwałcicieli, sam mógłbyś zarządać ode mnie mojego ciała, ale tego nie zrobiłeś, więc dlatego wiem do teraz, że jesteś basiorem... no, który mnie nie skrzywdzi i nie będzie traktował jak w mojej watasze, bił...poniżał itp... ty jesteś inny Kayun- wyznałam mu to z czystego serca, przybliżyłam się do niego, zbliżyłam swój pyszczek do niego-Jesteś dla mnie jak ojciec-dusiłam to sobie, ale w końcu wydusiłam-zrobiłeś dla mnie więcej, niż mój ojciec, bo on nie zrobił dla mnie nic...traktował mnie, jak bezużyteczny mop
Kayun wsłuchał się w moje wyznania, i nie zamierzał chyba mi przerywać
-Więc, dlatego, nie boję się ciebie, przy tobie czuję się bezpieczna, i nie martwię się, że zaraz wyskoczy jakiś napalony basior, który będzie mi chciał zrobić krzywdę, bo ty jesteś przy mnie...i dlatego uwielbiam cię za to-i przytuliłam go, tak samo jak wczoraj, jak do ojca którego nigdy nie miałam, nawet po woli zaczęłam kochać Kayuna, za to że, spędza ze mną dużo czasu i czuwa nade mną

<Kayun?> ufff ot cała moja poezja default smiley xd

Nieobecność: Nenyto

Nenyto będzie nieobecny z powodu wyjazdu rodzinnego, do 05.07. 2016r.
Przepraszam za opóźnienie w informacji, przez co opowiadania były nie dodawane.

Od Bandery - Cd. Anabel

Kolejny spacer… Czemu nie? Przecież właśnie to robiłam wcześniej – wędrowałam. Uśmiechnęłam się delikatnie do młodej wilczycy.
- W porządku. Znam pewną ścieżkę widokową w górach na północy.
Na pyszczku Anabel pojawił się lekki uśmiech. Ruszyłyśmy w górę potoku, gdyż idąc wzdłuż niego już dwa razy udało mi się trafić na miejsce, o którym wcześniej wspominałam.
Po godzinie, którą skróciłyśmy sobie graniem w „To co widzę jest…” oraz „Co mogę wziąć na bezludną wyspę?”, zaczęłyśmy wchodzić na jeden ze znajomych mi pagórków. Kawałek dalej rozpoczynała się trasa widokowa, którą postanowiłam pokazać nowej znajomej. Weszłyśmy na nieco kamienistą ścieżkę, która pięła się coraz wyżej i wyżej. W końcu dróżka zaczęła wić się po górskich zboczach. Zatrzymałam się w pewnym miejscu, z którego rozciągał się widok na sporą część watahy – wzgórza, lasy, łąki, jeziora, rzeki i morze.
- Przepięknie tutaj, prawda? – powiedziałam cicho, patrząc na obszary skąpane w promieniach popołudniowego słońca.
<Anabel?>

Od Bandery - Cd. Aeromere

Przewróciłam oczami.
- Jak musisz, to idź – odparłam obojętnym tonem i ruszyłam w swoją stronę. – A, jakby co, to też mogę utopić jelenia – dodałam, odwracając się przez ramię. Aeromere zrównał się ze mną.
- Wilk Wody? – zapytał, przyglądając się mi. A nie widać? – miałam ochotę powiedzieć, ale się powstrzymałam.
- W pięćdziesięciu procentach. Mam nadzieję, że lubisz pływać?
- A co?
- Ostatni w morzu jest… coś wymyślę! – wykrzyczałam ostatnie dwa słowa, odbiegając od zaskoczonego basiora, który po chwili jednak pognał za mną. Jak można się było spodziewać po mnie, mistrzyni wywrotek w biegu po lądzie, po około minucie łapy mi się poplątały i wylądowałam na pniu jakiegoś drzewa. Przymknęłam powieki, wzdychając. Jak to się dzieje, że na pokładzie tak dobrze sobie radzę, a na ziemi bywam do niczego? Nie zaczęłam nawet jednak szukać odpowiedzi na to pytanie, gdy stanął nade mną poznany niedawno basior. Otworzyłam oczy i spojrzałam, jak przekrzywia głowę na bok.
- Zmęczyłaś się? – zapytał.
- Idiotyczne pytanie – stwierdziłam. – Wywróciłam się, nie widać?
- Cóż… Nie. Widać, że leżysz – odparł Aeromere. W tamtej chwili miałam ochotę zakryć pysk łapami i udawać, że go nie znam. Bo w sumie go nie znałam. Ale w innej sumie, to nie była głupia odpowiedź. Wstałam, spoglądając przy okazji na cudne drzewo, które miało zaszczyt zostać przeze mnie uderzone.
- Chodźmy już lepiej na tę plażę – mruknęłam.
- Chciałaś coś zjeść… - zaczął basior, ale mu przerwałam.
- Tak, chciałam. Wyobraź sobie, że istnieje coś takiego jak ryba.
Powiedziawszy to, już bez ochoty na bieganie, ruszyłam truchtem w stronę morza. Aero podreptał za mną. Po kilkunastu minutach drzewa liściaste zamieniły się ze sosnami; pod łapami wyczułam piasek. Stanęliśmy na klifie, gdzie pod nami rozciągała się oświetlona promieniami słońca plaża, a kawałek dalej morze. Wiatr wiał lekko, więc fale nie były wysokie. Idealne warunki na łowienie ryb. Uśmiechnęłam się i zbiegłam wąską ścieżką w dół. Szybko przemierzyłam kilkumetrowy pas piasku i wbiegłam do chłodnej wody. Szybko znalazłam się na idealnej głębokości. Aeromere podszedł do mnie, idąc po powierzchni. Spojrzałam na niego z dołu.
- Co, boisz się pomoczyć? – zapytałam, nie kryjąc maleńkiego uśmieszku.
- Skądże – odparł basior, wskakując do wody i ochlapując mnie przy okazji. Oddałam mu i zanurkowałam. Przez około minutę namierzałam cel, podpływając blisko dna i tworząc burzę piaskową w morzu, że tak to ujmę. Właśnie wtedy zauważyłam jakąś nieostrożną rybę, którą natychmiast złapałam. Wyszłam na brzeg, gdzie czekał już zajadający swoją zdobycz Aero.
- Smacznego – mruknęłam i zabrałam się do jedzenia.
<Aero?>

Od Moon - Cd. Daniela

Poczułam, jak jakiś wielki ciężar spadł z mojej osoby, pozwalając mi na wprost nieopisaną lekkość. Czy to dlatego, że zaakceptowano największą z moich wad? Najpewniej. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że jednak ktoś był w stanie przymknąć oko na jedno z niedociągnięć mojego bytu. Wszystko zdawało się być magiczne, wręcz nierealne biorąc pod uwagę to, że przez każde ze swoich żyć miałam pod górkę. A tu proszę, przez przypadek pojawił się w moim życiu pewien niepozorny mężczyzna i jakoś nie szykowało się, by miał zniknąć. Westchnęłam cicho, prawie niesłyszalnie.
- Gdyby nie to... Może miałbyś je w przyszłości- mruknęłam.- Ale chyba za bardzo lecę w dal, nie wiadomo co los przyniesie.
Moje własne słowa ponownie wprowadziły mnie w stan melancholijnych przemyśleń. No właśnie. Powiedziałam bolesną prawdę, gorszą nawet od bezpłodności. Już czekałam na burę, kiedy zaburczało mi w brzuchu. Zaśmiałam się z tego.
- Zamawiamy pizze? Albo nie, lepiej chińszczyznę!- zaproponowałam z entuzjazmem.- Inaczej z głodu padniemy.

[Dan?]

Od Daniela Cd. Moon

"Nie mogę mieć..." Nie przychodziło mi ma myśl, nic co mogłoby dokończyć logicznie zdanie. Nie musiałem się wiele dopytywać, nim usłyszałem nieśmiałą odpowiedź ze strony dziewczyny.
- Dzieci...
 Uniosłem brew. Nie zamierzałem zagłębiać się w tę sprawę. Miałem wrażenie, że tym jednym zdaniem wytłumaczyła mi wszystko. Posłałem jej niewidoczny uśmiech,po czym mocniej ścisnąłem dłoń.
- Nie obchodzą mnie przeciwności. Moon. - puściłem jej dłoń, aby unieść podbródek, co skutkowało spojrzeniem po raz kolejny w moje ślepia. - Zrozum, nic nie jest wstanie zniszczyć tej więzi, która jest między nami. Chcę abym właśnie obok Ciebie budził się każdego dnia, nie potrzebuje dzieci, aby być z Tobą w pełni szczęśliwym. Jestem bez nich. Już, teraz. - dodałem nieco ciszej.
Wszystko działo się z zawrotną szybkością. Zarazem, nie próbowaliśmy żadnych igraszek, namiętnych zachowań.- nie było to w owej sytuacji potrzebne. Chodź zazwyczaj, trudno było mi wyrażać swoje uczucia słowami, mówić o nich, tego wieczoru wychodziło mi to z łatwością. Czułem,że powinienem być szczery wobec dziewczyny, w każdym stopniu. Nie usunąć prawdy. Nie tak zachowuje się..partner? Nie powinienem, jeszcze określać swojej osoby takim mianem.. Uniosłem kąciki ust.
<Moon?>

Od Savey Cd. Noctis'a

Zdziwiła mnie odpowiedź chłopaka, co musiało oznaczać również, iż rzadko bywa w świecie ludzi. Złapałam Noctisa pod ramię, ciągnąc w stronę baru.
-  W takim razie czas cię wprowadzić w miejskie, imprezowe klimaty.
Ciemnowłosy wyrwał rękę, chowając ją w kieszeni. Odsunęłam się więc  od niego, żeby nie naruszać strefy osobistej i usiadłam na stołku. Zaprosiłam go, wskazując miejsce obok, by już po chwili zamówić dwa piwa. Trochę rozmawialiśmy, przerywając wypowiedź śmiechem, gdy nagle zorientowałam się, że ja wypiłam dwa piwa a Noctis z sześć. Zaczął opowiadać jakieś dziwne rzeczy, a gdy chciał wstać, prawie się wywrócił.
- Dobreee! Jeszcze jedno! - krzyknął.
- Tobie juz wystarczy - stwierdziłam.
Mężczyzna upadł na ziemię śmiejąc się przy tym głośno. Pomogłam mu wstać i podtrzymałam, by mógł iść, mimo, że w większości wylegiwał się na mnie.
- Wychodzimy - powiedziałam.
- Mamo jeszcze chce!
- Gdybym była twoją mamą dostałbyś w tej chwili ale nie mogę - westchnęłam.
Wyszłam na ulicę miasta, kierując się w stronę swojego mieszkania. Nie powiem było ciężko ale gdy już weszłam do środka, położyłam chłopaka na łóżku w sypialni, wzdychając głośno.
- No i co ja mam z tobą zrobić...
<Noctis?>

Od Noctis'a - Cd. Savey

Niepewnie ruszyłem za waderą. Dotarliśmy gdzieś, gdzie mieliśmy dotrzeć. Zacząłem się wszędzie rozglądać.
-Często tu przychodzisz?-zapytałem przeszywając wszystko wzrokiem.
-Może..-odparła i zaprowadziła mnie do jakiegoś klubu. Z początku poczułem się nieswojo.
-Co dokładniej ja tu robię..?-westchnąłem do siebie.
-Nie byłeś kiedy.. w klubie?-zapytała słysząc mój szept do siebie.
-No właśnie nie.-mruknąłem.

<Savey? Moja wena uciekła na Himalaje ..>

Od Enoki'ego - Cd. Kayuna

Popatrzyłem przez kilka sekund na Kayuna przepraszając go wzrokiem. Zaraz po tym zaczynam powtarzać sobie "Człowiek" kilkadziesiąt razy, a kiedy nagle zastałem głuchą ciszę otworzyłem gwałtownie oczy, żeby zobaczyć czy przypadkiem nie zostałem sam. Więc jakie było moje zaskoczenie, kiedy wszystko było na miejscu, prócz mojego wilczego wyglądu? Jak w jakimś transie ściągnąłem to coś z mojej szyi. Przypadkiem dotknąłem lewej strony swojej głowy i omal nie dostałem zawału.
- Proszę powiedz mi, że nie jestem łysy - wrzasnąłem, kręcąc się dookoła. Widząc basiora patrzącego się na mnie jak na kogoś kto powinien trafić do psychiatryka, tak po prostu runąłem tyłkiem na ziemię. - Dobra, możemy iść po ten soczek - mruknąłem cicho i nieśmiało popatrzyłem na Kayuna.

< Kayun?>

Od Kayuna - Cd. Amiszy

- Jeśli ten pocałunek był próbą rozkochania mnie w tobie, to tak, prawie ci się udało – mrugnąłem do Amiszy porozumiewawczo. Wadera westchnęła cicho, wychodząc z wody
- Tylko "prawie"? Myślałam, że stać mnie na więcej – zrobiła niewinną minkę. O proszę, jaka przebiegła. Uśmiechnąłem się do niej tajemniczo, po czym przysunąłem się bliżej.
- Może i tak, chciałbym się tego przekonać na własnej skórze, hehe – wymruczałem – a co do wody, to... cóż, spróbujemy innym razem. W końcu będę musiał do niej wejść, nie? Kiedyś zobaczysz mnie, robiącego w niej piruety, o tak. A potem popłynę na delfinie i skoczę z niego, robiąc salto. Popłynę na dno oraz specjalnie dla ciebie, złapię jakąś dziką murenę, czy coś i zjemy ją na kolację
- Pasuje mi taki układ – uśmiechnęła się lekko, mrużąc oczy. Ułożyła się wygodniej na piasku, natomiast ja zacząłem zasypywać jej tylną łapę. Podparłem swój łeb i przymknąłem powieki, nadal z wesołym wyrazem pyska.
- Ej, Amisza...? – wyrwało mi się po jakimś czasie. Samica, w ogóle się nie podnosząc, wydobyła z siebie tylko ciche "hmm?" i przewróciła w moją stronę.
- Mówiłaś, że boisz się basiorów. A przy mnie zachowujesz się normalnie. Uważasz, że jestem mało męski? – parsknąłem, wywołując u niej cichy chichot. Pokręciła łbem przecząco, unosząc kąciki ust – Powracając, boisz się ich, ale mnie... Mnie co chwila całujesz, nie żeby mi się nie podobało, bo było bosko, serio aż ciary mam na plecach i... Ech, żeby to się czasem nie obróciło przeciwko nam, bo wiesz, mam fanklub i w ogóle... – moja towarzyszka otworzyła swoje oczęta i spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
- No dobra, nie mam żadnego
- Więc mogę to robić cały czas? – zaśmiała się
- W pewnym sensie... Tak, tak możesz, nawet masz moje pozwolenie, heh

< Amisza? >

Od Kayuna - Cd. Enoki'ego

- Nh, popi*rdoliło cię, co nie? – warknąłem, będąc już naprawdę wkurzonym. Jak można MNIE tak gwałcić w środku dnia!? Zawsze to inni winili za to mnie, a teraz on tak po prostu przychodzi sobie tutaj, mówi hej, jestem Michał będę ci głęboko wpychał i zabiera sobie moją fuchę i przy okazji cnotę poprzez wzrok!? Od tego, jest Kayun Mortem I, rasowej rasy gwałciciel!
- Pie*dolić to mogę ciebie, złotko – cmoknął głośno. Zacisnąłem mocno zęby, żeby zaraz mu czegoś nie powiedzieć, ale nie udało się.
- JESZCZE RAZ POWIESZ DO MNIE ZŁOTKO ALBO SŁONECZKO, COKOLWIEK, TO BÓG MI ŚWIADKIEM, ŻE JAK CI PRZYPI*RDOLĘ W TEN PUSTY RYJ TO SIĘ ZATRZĘSIESZ, A TEN TWÓJ SŁABY INTERES TO W TWOJĄ DUPĘ CI WŁOŻĘ, KUŹWA MAĆ! – wykrzyczałem, aż gardło mnie zabolało. Enoki uśmiechnął się niezręcznie.
- I TEN UŚMIECH NIECH CI TEŻ Z MORDY ZEJDZIE! ŻADNEGO ZWIĄZKU, NIE BĘDZIE! KUMASZ!? ROZWALĘ CIĘ JAK MNIE CHOĆ RAZ TYKNIESZ, ŹLE POPATRZYSZ ALBO POWIESZ CO NIE TAK! DOBRA, KAYUN, USPOKÓJ SIĘ! Uspokój, tak właśnie, nie zwracaj uwagi na tego młotka, luzik, wszystko będzie... okej. Uh – wyciszyłem się na moment, łapiąc za głowę. Za głośno, za głośno, zabiłem swoje bezcenne struny. To bardzo boli. No, ale jest jeden plus, skrzydlaty w końcu się zamknął.
- Ej sorry, mam takie nagłe wybuchy i no... Nadal cię nie lubię – bąknąłem, odwracając się w drugą stronę.
- No okej, spoko, jak tak ma wyglądać moje życie, to powiem, będzie ciekawie – rzucił niezręcznie, podchodząc bliżej mnie – A teraz powiedz mi, jak działa to ustrojstwo, żebym mógł cię wy... znaczy żebym mógł cię zabrać dooo miasta, tak właśnie miało wyjść, nie inaczej – zaplątał się. Na szczęście moje i jego, nic z tego nie zrozumiałem. Obróciłem się w jego stronę i wyrwałem mu medalion z łap. Przełożyłem go mu przez szyję, przez chwilę zawieszając wzrok na jego oczach. Były ładne, takie czarne. Nie tak piękne jak ja, ale były powyżej normy.
- Teraz mnie słuchaj. Musisz po prostu pomyśleć, że masz moc zmiany w człowieka i tyle. Jeśli to za trudne dla ciebie... Znaczy, nie myślę że jesteś głupi, po prostu ciebie nie znoszę i no, wiesz jak to bywa. Ale mniejsza, nie będę powtarzać. Powtarzaj sobie jak mantrę czym chcesz być. Jak już raz się zmienisz, więcej ten medalik nie będzie ci potrzebny, bo ciało zaadaptuje nową umiejętność. No ok, a teraz, dawaj, chcę zobaczyć cię jako ludzia!

< Enoki? >

Od Amiszy - Cd. Kayun'a

-O ile jest dziś okres laktacji, proszę żeby był
Miałam szczęście, gdy podeszliśmy, krowa pasła się spokojnie...
jakby ją to nie obchodziło że, jesteśmy blisko niej, podsunęłam wiadro, które znalazłam po drodze, schowałam szpony i została mi tylko moja puchata łapa
-Patrz i ucz się, jak to się robi-burknęłam i złapałam za...jakby to Kayun ujął "cyce" i zaczęłam spokojnie "doić" krowę z mleka. Kayun się przyglądał bardzo uważnie, bo pewnie kojarzy mu się to z bardzo nieładnymi rzeczami, ah ten cały Kayun. Gdy wiadro było do połowy pełny, wypiłam go całego, otarłam pyszczek z pysznego i bielutkiego mleka.
-No to chodźmy-burknął Kayun
Gdy tylko w drodze do wody, kac zaczął po woli znikać, a ból głowy po woli przystopował, byliśmy nad wodą, weszłam pierwsza. Woda była bardzo letnia, ale Kayun stał smętnie nad wodą, obróciłam oczami
-Nie bój się, chodź...jestem przy tobie...-zbliżyłam się do niego
-Em, nie bardzo chcę, mówiłem ci już...wariuję jak ino pomyślę, że mam wejść do wody...
Tu Kayun przerwał, bo przyssałam się do jego pyszczka, złożyłam mu bardzo przyjemny pocałunek, zaczęłam się cofać a Kayun za mną, jakby przyciągał go magnez...tak udało się, wszedł do wody, przestałam
-Oj zobacz, jesteś w wodzie
Kayun już miał wrzasnąć kiedy złapałam go za pysk
-Nie bój się, woda nie jest taka straszna, widzisz...weszłam i nic mi nie jest, to znaczy, że tobie też nic się nie stanie, chodź-burknęłam z zadowoleniem. Kayun jednak nie mógł się otrząsnąć z szoku jaki doznał w wodzie i szok po moim pocałunku, nie bez powodu jestem mistrzynią w całowaniu, Kayun otrząsnął się i gdy znowu zobaczył że, jest w wodzie...szybko z niej wyszedł, otrzepał się
-Hej, czemu wyszedłeś?
-Nie, ja się boję...
-No dobrze, jak chcesz...możesz siedzieć na piasku a ja na przeciwko w wodzie
Kayun ułożył się na mokrym piasku
-Kayun, przepraszam cię
-Za co?-spytał zdziwiony
-Za ten pocałunek i za to że, wydarłam cię do wody...nie pomyślałam, że możesz dostać aż, takiego szoku

<Kayun?>

Od Imogen - Cd. Ezia

- Płci chyba... Nie muszę ci mówić - jęknęłam pod nosem.
Wilk zmarszczył pysk, co wyglądało dość komicznie, jak na tak poważną osobę. Ale co ja tam wiem, tylko się wydaje taki.
- Więc zdradź mi swój wiek - mruknął tajemniczo, jakby chciał mnie przejrzeć na wylot.
Jakby chciał wiedzieć o mnie każdy szczegół, jedynie po to, aby potem to wykorzystać przeciwko mnie. Już z pierwszego wrażenia wydawał mi się typem osoby, która chce wiedzieć wszystko o wszystkich, lecz nie ukazuje tego i powoli, stopniowo poznaje drugą osobę - nie po to, aby się zaprzyjaźnić. Nie po to, aby coś o niej wiedzieć. Po to, aby wiedzieć, czy w razie czego, może na niej polegać. Czyżbym trafiła na mojego bliźniaka, pod tym względem?
- Jest mało istotny - mruknęłam speszona.
- Cóż, warto znać takie informacje - nie wiem czemu, ale poczułam, że coś knuje. Tak jakoś... Odczułam to w duchu.
- Na przykład do zamachu? - uniosłam brew i prychnęłam sarkastycznie śmiechem.
- Oh - syknął cichutko - Masz moc czytania w myślach?
- Nie zostałam tym obdarowana - mój kącik pyska drgnął - w urodziny mam 3 lata - ok, znowu zgrywamy idiotkę, Imogen? Nie no, jasne.
Wilk mruknął coś w stylu ,,Dobra, przynajmniej wiem, że ma jakieś 2 lata". I gdyby nie ten kaptur, przysięgałabym, że przewróciłby oczami.
- Skoro już tak cię zainteresowałam, to może chodź zapolować? Z czego wiem, miałeś taki cel - nie czekając na jego odpowiedź, udałam się w nieznaną mi stronę.
O dziwo, ruszył za mną, bo usłyszałam jego dreptanie. Chyba musiał być naprawdę głodny, skoro się na to zgodził. Nie spodziewałabym się tego po nim, mimo, że go nie znam. Kątem oka zauważyłam go obok siebie i uśmiechnęłam się chytrze pod nosem. Szliśmy dłuższą chwilę, kiedy zorientowałam się, że nie wiem gdzie tak naprawdę idę. Chol*ra.
- Coś się stałoooo? - wymruczał z ironią.
- Nie drocz się ze mną - fuknęłam i nadal twardo patrzyłam przed siebie.
- Nie no, ale naprawdę, chyba się zgubiłaś - warknął i gwałtownie się zatrzymał.
- Miałam to w planie - odparłam sarkastycznie - Wiesz, wywieść cię do lasu samobójców, zabić, po czy zgonić na to, że sam się zabiłeś. - wilk uderzył się łapą w czoło.
Nawet jak na swoją agresję, naprawdę jest komiczny.
- Lepiej cię stąd wyprowadzę - teraz ja to za nim idę. Świetnie.
A mówiłam kiedyś komuś - nie idź za mną, bo się zgubisz. Zaraz... Ja tego nie powiedziałam. Westchnęłam pod nosem, przypominając sobie, jak mój przyjaciel zapytał, czemu ciągle za nim chodzę i dlaczego to nie ja pójdę pierwsza.
- Naprawdę aż tak mnie nienawidzisz, że chcesz mnie zabić? - zaczął pierwszy. Miłe zaskoczenie.
- Nie. Ja cię nie nienawidzę - odparłam obojętnie.

  < Ezio? Brakus wenus, krótkie opko ;_; >

Od Enoki'ego - Cd. Kayuna

- Skoro mówisz ze zakończyliśmy znajomość, teraz jesteśmy w związku? - zapytałem go bezczelnie, a ten odwrócił się i już miał coś powiedzieć, lecz ja obleciałem go bezwstydnie wzrokiem po całym ciele, więc zamknął usta z powrotem. Zaśmiałem się cicho i rzuciłem się na Kayuna. Co się ze mną dzieje, przecież ja się tak nie zachowuję do jasnej ch*lery? Zniżyłem pysk do jego ucha i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie powiesz mi, że by ci to przeszkadzało, prawda Słoneczko? Tylko sobie wyobraź, co dzień rano budzony przez miliony słodkich pocałunków, czy to nie piękne? - zacząłem go przedrzeźniać, wiedząc, że prawdopodobnie przestanie się do mnie odzywać, ale nic się nie stanie, kiedy nie możesz się temu oprzeć, co nie? - Poza tym, jestem stuprocentowo pewny, że mam większe doświadczenie i to TY byłbyś na dole - wymruczałem i z chytrym uśmiechem zszedłem z niego. Odszedłem kołysząc tyłkiem na boki. Zerknąłem na chwilę w tył, żeby zostać spiorunowanym przez wzrok basiora, więc wytknąłem na niego język. Dosłownie w ułamku sekundy zostałem powalony na ziemię, czując starte pazury wbijające się w moją klatkę piersiową.
- Już się stęskniłeś, Słoneczko? - posłałem mu fałszywe, czułe spojrzenie.
- Zamknij się, bo...
- Też cię kocham - przerwałem mu bezczelnie, po raz kolejny tego dnia. Poczułem przechodzące po mnie ciarki, kiedy ujrzałem jego rozwścieczone spojrzenie i mocno zaciśniętą szczękę, ale nie dałem po sobie poznać, że jednak w jakimś stopniu obawiałem się teraz o własne życie. Podnoszę się do góry na skrzydłach i tym razem liżę go po nosie, szybko uciekając.
- Dobra to co mam zrobić z tym ustrojstwem? - zapytałem, teraz już nie wiadomo z czego się śmiejąc.

< KayKay? xD To najdłuższe opowiadanie, jakie kiedykolwiek w moim życiu na tej watasze udało mi się napisać :P>

ja przy tym płaczę bo chcą mi zgwałcić Kajunka ale ok

Aktualizacja: tereny

 Dnia 29.06.2016 roku zostały zaktualizowane tereny. Teraz trzeba ruszyć szare komórki i samemu pomyśleć, cóż takiego może znajdować się akurat na północy, czy też pozostałych częściach watahy. Grunt, to używanie wyobraźni, prawda?
Moon

Od Savey - Cd. Shin'a

Powtórzyłam w myślach wypowiedź chłopaka, idąc tuż obok niego. Poklepałam go lekko po ramieniu, uśmiechając sę.
- W takim razie, od dzisiaj wszystko co zauważysz na swym posterunku trafia do mnie - zaśmiałam się.
- Jak to?
- Jestem dowódcą straży.
- Niezła fucha - stwierdził z uśmiechem.
Wtedy się roześmiałam. Miał racje, ta robota była bardzo wygodna.
- Nie narzekam - odparłam.
Szłam powolnym krokiem przy brunecie, starając się uspokoić w środku. Rozumiem, że mógł obawiać się tej rany, lecz może lekarz nie byłby potrzebny. Chciałam skręcić w stronę lasu, gdy ujrzałam jaskinie medyczki, jednak Shin mnie zatrzymał, obracając w stronę domu Rose.
- Robie to raz! Jeden ostatni! Bo gdyby cię tu nie było poszłabym do domu - jęknęłam nie wytrzymując.
- Dobrze, lecz trzeba pilnować by ten kolejny raz się nie zdarzył.
Wchodząc do groty, ustałam jak wryta. Brunet jednak przeciągnął mnie głebiej.
- Rose, potrzebujemy pomocy - powiedział spokojnie.
Usiadłam na wysokim kamieniu, łapiąc chłopaka za ramię, chowając się tym za nim, gdy dziewczyna wyszła z głębi jaskini. Bałam się takich sytuacji od dość dawna. Wszyscy mogą się śmiać, że zachowuje się jak małe dziecko, lecz mi nie było do śmiechu.
<Shiiinn? Panika ale później wyjaśni >

Od Rose - Cd. Miu

Spojrzałam z niemałym zaskoczeniem na białe stworzonko, siedzące na ramieniu mojej towarzyszki. 
- Tobie też przydałoby się jakieś imię, co? - zamyśliłam się, przyglądając się uważnie zwierzęciu.
Na pierwszy rzut oka widać było, iż to samiczka, więc i imię musiało pasować do płci.
- Będziesz Nala. Co ty na to? - spytałam pogodnie, ponownie sadzając sobie Nalę na kolanach. 
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że podczas przenoszenia się tutaj, nieświadomie przybrałyśmy ludzkie formy. Nala wciąż cicho prychała na Ori'ego, pomimo, iż on jedynie spoglądał na nią przyjaźnie. Po chwili jednak nabrała większej pewności siebie i przybliżyła się nieco, bacznie obserwując zwierzaka.
<Miu? Brakowen...>

Od Shin'a - Cd. Omegi

- Jak wspominałem, mam siostrę w tej watasze. Miu mianowicie. Z tego, co wiem, były tu jeszcze Celestia i Blanca. Z nimi też byłem związany krwią. Jednak nie mam pojęcia co się z nimi stało. – odparłem, przypominając sobie czarną wilczycę z baranim rogiem i tę z błękitnoskrzydłą. – A ty? Masz jakieś rodzeństwo?
Po tym pytaniu zerknąłem przelotnie na niebieskowłosą. Jednak ta, ewidentnie nad czymś zamyślona, zapewne nie usłyszała mojego pytania. Nie chcąc na nią napierać, postanowiłem zamilknąć. Rozsiadłem się wygodniej na parkowej ławce i zacząłem wpatrywać się w niebo.

< Omego? >

Od Shin'a - Cd. Savey

Uśmiechnąłem się lekko do Savey, jednak nie byłem pewien co do prymitywnego związania materiału nad raną. Mimo wszystko wolałem, aby obejrzał ją ktoś doświadczony w tych sprawach.
- To chodźmy do tego lekarza. – odezwałem się po chwili, podając dziewczynie rękę.
- A będzie szycie? – zapytała, a przez jej twarz przemknął strach.
- Miejmy nadzieję, że nie. – odpowiedziałem. – A nawet jeśli, to będziesz mogła ścisnąć moją dłoń jak piankową kulkę. – dodałem, uśmiechając się do niej szeroko. Savey po chwili ujęła moją wyciągniętą rękę, a ja pomogłem jej wstać.
- Tak swoją drogą.. Czym się zajmujesz w watasze? – zapytała, zmieniając temat.
- Nieoficjalnie komunikowaniem się z Bogiem Łani.
- A oficjalnie?
- Wypatrujący. – odpowiedziałem, dumnie wypinając pierś. – A ty?

< Sav? >

Od Ezia - Cd. Imogen

Po chwili odszedłem mrucząc coś pod nosem. Kątem oka, jednak widziałem, że wadera patrzy w moją stronę.
-Tak uciekaj, taki słaby jesteś!-krzyknęła, a ja się odwróciłem. To zaczynało się robić chore, a ja traciłem powoli opanowanie. Zamknąłem oczy, a za waderą pojawiła się czarna postać. Zaśmiałem się pod nosem.
-Poznaj mojego przyjaciela.-powiedziałem. Wadera odwróciła łeb.
-Co to do cholery jest?!-warknęła.
-Demon.-mruknąłem i ruszyłem spokojnym krokiem jak najgłębiej w las.
-Weź to coś!-krzyknęła za mną. Czyli jednak go nie polubiła, a szkoda. Z trudem postanowiłem do niej wrócić, co ja robię.. W kilka sekund odesłałem demona do jego świata, jak to można tak nazwać.
-Dobra, teraz mi się przedstaw. Imię, wiek, płeć..-westchnąłem i nastawiłem uszy oczekując odpowiedzi.
-Imogen..-mruknęła ledwie, pewne znowu chciała coś palnąć, ale widocznie mój demon ją powstrzymał.
-Żeby nie było...Ezio.-odparłem.

(Imogen? mrr xd)

Od Miu - Cd. Rose

- Gdzie my jesteśmy? – mruknęłam cicho do Rose. Ta tylko wzruszyła ramionami. Z cichym westchnieniem rozejrzałam się po jakiejś.. grocie? Jeśli urządzał ją tłum, który koczował obecnie przed nami, to mieli niezły gust. Sklepienie wznosiło się wysoko nad nami. Namalowane były na nim gwiazdy i dwie postacie, do złudzenia przypominające mnie i personę siedzącą po mojej prawej. Dźgnęłam ją lekko w bok i wskazałam głową na malunek. Ta spojrzała zaskoczona na mnie, na nasze podobizny i na ludzi przed nami. W oczekiwaniu na dalszy bieg wydarzeń, wróciłam do podziwiania komnaty. Była ona długa na jakieś 20 metrów, z gotyckim portalem na końcu. Wysokie kolumny z korynckim wykończeniem oddzielały jakieś mitologiczne sceny pokazane na gobelinach pomiędzy nimi. Całe pomieszczenie było utrzymane w chłodnych odcieniach marmuru oraz granitu. Przez środek biegł lapis lazuli ze złotymi wykończeniami. Fanatycy architektury historycznej byliby w raju..
Moje rozmyślania przerwał cichy pisk stworzonka, które siedziało obok Rose. Wpatrywało się ono przerażone w przestrzeń obok mnie. Po chwili poczułam na plecach dotyk czegoś puszystego.
- Ori? – szepnęłam. – Skąd ty tu się wziąłeś?
Mój towarzysz jedynie zerknął na mnie przelotnie i usadowił się na moim ramieniu.

< Rosee? >

Od Kayuna - Cd. Amiszy

- Uhm, jeżeli umiesz doić jej dorodne cy... – Amisza sprezentowała mnie groźnym spojrzeniem – ... wymiona, to spoko, możemy iść po to mleko – poprawiłem się, uśmiechając niezręcznie. Wadera zachichotała cicho, wychodząc na zewnątrz jaskini. Podążyłem za nią szybkim krokiem. Gorąc dawał się we znaki, powoli napadało mnie zmęczenie.
- Ej, a jak już pozbędziemy się twojego kaca, tooo pójdziemy nad jezioro, plażę, cokolwiek? Musiałbym tylko tak trochę pomoczyć łapę, no bo ten... Cały nie wejdę – burknąłem, chowając łeb w ogonie. Czułem się tak dziwnie, mówiąc jej o tym. Naprawdę powiedziałem jej mój tak jakby, sekret? Mimo, że znam ją tak krótko? Kayun, co się z tobą dzieje?
- Nie potrafisz pływać? – spytała z przejęciem. Westchnąłem ciężko w odpowiedzi.
- Tak! Znaczy, nie, nie umiem, a poza tym to trochę... Tak bardzo trochę nie lubię dużych ilości wody. Tak pochlapać się to mogę, ale no. Nie wejdę ci do oceanu czy morza. Uhm, tylko ja tak potrafię, he! – rzuciłem, uśmiechając się niezręcznie. Samica spojrzawszy na mnie czule, usiadła naprzeciw.
- A nie chciałbyś pokonać tego lęku?
- No, pewnie. Tyle, że jak wchodzę po pas to przychodzi sobie taka pani zwana paniką i nie pozwala mi się ruszyć. Wtedy do gry wchodzi moje gardło, przez co drę się jak powalony, choć większość uważa, że już taki jestem. Dobra, koniec tych wyznań. Idziemy na te krowy czy nie? – Amisza kiwnęła potwierdzająco łbem. Wskazała leśną dróżkę, pewnie prosto na pole. Nikt jednak się nie odezwał, raz po raz wymienialiśmy zdania, ale to wszystko. W końcu doszliśmy do jakiejś zagrody. Tuż za nią pasło się stadko kopytnych, mucząc co chwila.
- No to co, robimy rzeeeź? – rzuciłem z nadzieją w głosie.

< Amisza? >

Od Kayuna - Cd. Enoki'ego

- Ty idioto! Równie dobrze sam to mogę udawać, a on z łatwością cię opchnąć jakiemuś przychlastowi! Nie chcę więcej czuć twojego ozora na mojej twarzy! – tutaj z dziwną miną zacząłem wymachiwać łapą przed swoim pyskiem. Chciałem mu pokazać, co właśnie zniszczył swoją śliną! A jak oślepnę od tego!?
- Zobaczysz, że później będziesz o niego skomleć, Kayunku – wymruczał z zadziornym uśmieszkiem. Co on proszę powiedział!? Mrugnąłem kilka razy z rozdziawionymi ustami. O nie nie nie, nie będzie mi tutaj jakimiś podejrzanymi tekstami rzucał, od tego jestem ja!
- Pogrzało cię do reszty!? To raczej TY będziesz skomleć o MÓJ! – wrzasnąłem, łapiąc go za fraki – Jeszcze raz powiesz, że to ja będę na dole, to ci po prostu urwę sprzęta i inaczej pogadamy, panienko! Od góry jestem ja, ja, ja i ja! Nikt inny, kiedyś ci to udowodnię. Czekaj no, co ja właśnie...
- Dałeś się wrobić, dałeś się wrooobić, DAŁEŚ SIĘ WROOOBIĆ! – wykrzyczał mi do ucha, podczas gdy sprzedawca wparował do nas z dziwną miną. Trzymał jakiś medalion, robiąc wielkie oczy.
- Ja... Mam ten... I widzę, że bawicie się dobrze sami... Ja... Chyba dam wam go za darmo... Tylko idźcie stąd, już myślałem, że to ja jestem postrzelony. Won bo mi powietrze zatruwacie, zboczeńcy cholerni! – wysyczał, rzucając nam błyskotkę. Enoki złapał ją zręcznie.
Zdegustowany wilk wygonił nas miotłą, jakby nie chciał nas dotykać. Z trzaskiem zamknął swoje drzwiczki i wywiesił tabliczkę do odwołania. Co to miało być ja się pytam.
Skrzydlaty szeptał coś pod nosem z tryumfalną miną.
- Ty se nic nie myśl zbereźniku! – wrzasnąłem na niego, zakrywając się ogonem – Nic z tego nie będzie, nie-e! Na nic sobie nie pozwalaj, zobaczysz, zabarykaduję się w jaskinie i cię zasypię gradem...
- Pocałunków? – przerwał mi bezczelnie.
- STRZAŁ, KUŹWA MAĆ, STRZAŁ! WIESZ CO, NASZA ZNAJOMOŚĆ ZOSTAŁA OFICJALNIE ZAKOŃCZONA TY... TY... GEJOWSKI PODRYWACZU TY! – ryknąłem na całe gardło, odwracając się do niego tyłem. Usłyszałem tylko ciche parsknięcie.

< Enoki? ;-; >

Od Venus - Cd. Nifenye

Odwzajemniłam uśmiech, podchodząc przy tym do dziewczyny. Byłam tak podekscytowana jej wygraną, że miałam ochotę ją teraz przytulić. W ostateczności pohamowałam emocje i skłoniłam się jednak do zwykłego pogratulowania w postaci przybicia piątki.
- Brawo, byłaś wspaniała! - zwróciłam się do dziewczyny.
,,Czego nie można powiedzieć o mnie" - szybko nasunęło mi się na myśl to zdanie. Jednakże nie zdołałam wypowiedzieć tych słów, gdyż właśnie w tym momencie podbiegł do nas przeciwnik Nif. Uśmiech natychmiastowo zniknął mi z twarzy. Lekko odsunęłam się od mojej towarzyszki. Teraz czekałam już tylko na jego jakże epicko zabawne teksty skierowane w stronę moją lub Nifenye.
- Hmm... Venus, coś się nie podpisałaś - zaśmiał się.
Z początku spiorunowałam go wzrokiem, jednak później się uspokoiłam. Stwierdziłam, że nie warto.
- Tak, wiem - powiedziałam spokojnie. - Tylko wiesz co? Zanim u kogoś coś... cokolwiek skomentujesz, najpierw spójrz na siebie i oceń, czy rzeczywiście ty jesteś taki cudowny i idealny - kontynuowałam bez większego podnoszenia głosu.
- Pff... Przecież to oczywiste, że taki jestem.
- Mhm... No cóż, w sumie to masz rację. Przecież druga runda wyszła ci bezbłędnie - powiedziałam z ironią.
Całej tej sytuacji, a zwłaszcza mnie Nif i drugi chłopak przyglądali się jakbym była przynajmniej jakimś zjawiskiem nadprzyrodzonym. Cóż... To takie dziwne, że się odzywam? W sumie... Chyba tak. Gdy dziewczyna zauważyła, że chłopak, z którym prowadziłam dialog pogubił się w tym wszystkim, zwróciła się do niego:
- Wynik końcowy jest najważniejszy, a jeśli wy nie jesteście z niego zadowoleni, no to cóż... To trudno. Nie wiem, może kiedyś umówimy się na powtórkę... Jednak teraz my będziemy się już zbierać. Mimo wszystko wam gratulujemy. Do zobaczenia.
Po tych słowach ruszyłyśmy kłusem w stronę naszej stajni. Po chwili Nif dotknęła ręką mojego czoła, po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
<Nif? Przepraszam, ale pomysłu nie miałam... (>

Od Enoki'ego - Cd. Kayuna

Kiedy sprzedawca wypowiedział te słowa wpadłem na fenomenalny pomysł.
- Kayun jest już dawno sprzedany - uśmiechnąłem się zadziornie i liznąłem go po oku dla "pokazu". Chwilę po tym rzuciłem ostrzegawczym spojrzeniem w brązowego basiora. Ten spojrzał na mnie z czymś jak "Popie*doliło cię?*.
Uśmiechnąłem się trochę za słodko do naszego towarzysza, który kiwnął porozumiewawczo głową i zniknął gdzieś w "sklepie". Postanowiłem dalej rozglądać się po pomieszczeniu, kiedy coś, a raczej ktoś powalił mnie na ziemię.
- Złaź ze mnie! - warknąłem, ale nic takiego się nie stało.
- Co to miało być? - Kayun zapytał ostrym tonem, więc zepchnąłem go z siebie i wstałem.
- Chcesz, żeby facet się odczepił? Więc siedź cicho i udawaj! - wrzasnąłem, gdzieś w środku mając nadzieję, że kiedyś nie będę musiał udawać.

<Kayun?>

Od Anabel - Cd. Bandery

Patrzyłam zaskoczona na wilczycę, która pływała w rzece. "Pewnie jest wilkiem wody" pomyślałam wtedy. Wadera zapytała, czy czegoś nie mogłybyśmy zrobić razem i szczerze spodobał mi się ten pomysł, bo miałam dosyć spadania na ziemię jak kamień, a przy okazji atakowania innych wilków. Miałam już mówić, że z wielką chęcią, gdy nagle na horyzoncie pojawiła się wściekła kotka sycząc i prychając zajadle. Wyglądała jak wściekły lew. Tylko pomniejszony. "No tak. Zostawiłam ją samą.". Zauważyłam zaciekawione spojrzenie Bandery, która przyglądała się Hiro.
-To jest Hiroshi. Moja kotka.- a raczej burza z piorunami. Modliłam się w duchu, żeby przypadkiem nie wpadł jej do głowy jakiś głupi pomysł, lecz ona tylko usiadła obok mnie darząc wszytko wokoło zabójczym spojrzeniem. Pogładziłam ją łapą po głowie, żeby się już tak nie burzyła. Zamruczała tylko cicho na znak, że już mi wybacza ten haniebny postępek, a dokładniej to, że musiała za mną iść. -Więc... Może się gdzieś przejdziemy?- zapytałam po chwili, bo i tak żaden inny pomysł nie przychodził mi do głowy.
(Bandera

Od Anabel - Cd. Elandiel

Byłam zaskoczona jej reakcją. I to bardzo. Stałam przez chwilę jak wryta. Wadera oświadczyła potem, że wie jak to jest kogoś stracić i że mnie przeprasza. Odwzajemniłam uścisk. Czułam, że powinnam tak zrobić.
-Nie masz za co przepraszać.- powiedziałam cicho.- Normalne, że mnie o to zapytałaś.- bardzo ją polubiłam, a myśl o tym, że była wtedy smutna nie spodobała mi się ani trochę. Byłam jej bardzo za wszystko wdzięczna. I szczerze... Pokochałam ją jak siostrę. Jak starszą, troskliwą siostrę.- Więc... Może chodźmy już dalej?- zaproponowałam. Nie tyle dlatego, że się mi śpieszyło. Raczej wyobraziłam sobie grupkę wilków zmierzającą w tą stronę, która zatrzymuje się jak wryta na widok dwóch dziewczyn przytulających się do siebie, z czego jednej mokrej. Puściłam Elandiel i uśmiechnęłam się do niej, żeby pokazać, że wszystko jest dobrze, że wcale nie jestem smutna. 
(Elandiel?)

Od Rose - Do Miu

- Miu... Miu! MIUUUUUUU!!! - wydarłam się, wychodząc ze swojego 'pokoju'.
- Tak...? - spytała wadera z niewinnym uśmieszkiem.
- Co znowu wybuchło?
- A, zauważyłaś? To nic wielkiego... - odpowiedziała, niepewnie spoglądając w stronę zielonej cieczy, zalewającej podłogę.
Skarciłam współlokatorkę morderczym wzrokiem. Podeszłam do dziwnego płynu. Dotknęłam go delikatnie łapą, z lekkim obrzydzeniem. Przypominało to nieco klejący śluz. Nagle 'śluz' rozbłysnął dziwnym światłem, wciągając nas do środka. 
~~~~~*~~~~~
Poczułam delikatny dotyk czegoś wilgotnego, co wybudziło mnie ze snu. Otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła. Zaraz potem wrzasnęłam, jednak szybko zamknęłam sobie usta. Przyczyną nagłego oraz głośnego dźwięku, była para wielkich oczu, wpatrujących się we mnie z uwagą. Dopiero teraz zrozumiałam, gdzie konkretnie się znajduję. Choć powinnam powiedzieć ,,znajdujemy'', gdyż obok mnie leżała wciąż jeszcze nieprzytomna Miu. Otóż siedziałam obecnie na czymś przypominającym tron. Zauważyłam także, iż para oczu należała do niewielkiego stworzonka (http://orig12.deviantart.net/c3d2/f/2015/245/1/4/magic_by_natalaa-d984vus.png), zamkniętego w czymś na kształt klatki. Na dole ujrzałam... Dzikusów? No, w każdym bądź razie, jakieś pogańskie plemię. Kiedy ujrzeli, że im się przyglądam, podnieśli okrzyk zarówno radości, jak i przerażenia. Chwilę później obudziła się również moja towarzyszka.
- Gdzieś ty nas wysłała, co?! - warknęłam ze złością.
Wadera rozglądnęła się zdezorientowana. Wódz, jak się domyśliłam, podszedł do nas, klękając przed nami. Wybełkotał coś w dziwnym języku, co o dziwo i ja i Miu zrozumiałyśmy.
- Czyli, jesteśmy tu uważane za bóstwa, tak? - powtórzyła z niedowierzaniem.
Wódz zdjął klatkę ze zwierzaczkiem, który rozpaczliwie próbował się wydostać. Wyciągnął go i położył na czymś, przypominającym ołtarz. Wyciągnął kamienny nóż, po czym zamachnął się, w celu zabicia nieszczęsnego stworzenia. Trzeba działać. Nie wiem, jak to się skończy, ale wiem, że muszę coś zrobić. Posłałam Miu spojrzenie mówiące ,,wiesz co robić!''. Natychmiast poderwałam się z krzykiem.
- NIET! Bóstwo nie pozwala! - wrzasnęłam donośnie.
- Wypuśćcie to zwierzę, albo spadnie na was kara! - dodało równie głośno drugie 'bóstwo'.
Wszyscy zadrżeli lekko, a przywódca natychmiastowo wypełnił polecenie. Stworzonko wskoczyło do nas, wtulając się nadal przerażone we mnie.
<Miu?>

Ps - przepraszam, że nie wstawiłam zdjęcia. Nie potrafię tego zrobić na telefonie.. ;p

28 cze 2016

Od Moon - Cd. Daniela

To jedno, proste zdanie zmieniło cały mój świat, nadając mu całkiem nowych barw. Nim właśnie ostatecznie potwierdził, że zostaliśmy kimś więcej, niż tylko przyjaciółmi. Zaś tym drobnym gestem, jakim było złapanie mnie za rękę, rozczulił do reszty. Splotłam nasze palce, uśmiechając się przy tym nieśmiało. Tego właśnie potrzebowałam- drobnych gestów, delikatności, tego czułego okazywania uczuć, a nie natarczywej parodii łóżkowej namiętności. Żywiłam szczerą nadzieję, że tym razem wszystko będzie dobrze. Bez fałszywych obietnic, bez kłamstw i wykorzystywania, którego zasmakowałam poprzednimi dwoma razami. Coś w środku mówiło mi, że Danowi mogę zaufać, bo w sumie musiał zaakceptować wszystko. Mój sposób bycia, osobowość, nawyki, a nawet cielesne wady. Potarłam kciukiem knykcie chłopaka, zamykając się w świecie chaotycznych przemyśleń. Drugą ręką nieświadomie objęłam swój brzuch.
- I nie przeszkadza ci to, że...- wyszeptałam niepewnym tonem- że ja nie mogę...
... mieć dzieci- dokończyłam w myślach. Dla wielu byłam przez to wykluczona już na starcie. Sama też obwiniałam się za to. Najbardziej pragnie się tego, co straciło się bezpowrotnie- byłam tego przykładem.

[Dan?]

Od Omegi - Cd. Shin'a

Rzeczywiście, piwo smakowało jak woda...tylko że, zmieszana z moczem i do tego dodano barwnik żeby wyglądało jak piwo, a tak na prawdę według mnie to ściema, prawdziwe piwa robią Duńczycy i tyle w temacie
-Wiesz co, chodźmy stąd, tu nie ma warunków
Gdy wyszliśmy, a raczej próbowaliśmy wyjść, kiedy jakiś pijak zagrodził nam drogę
-Dajcie, no na piwo
Cofnęłam się i niestety, ale tak wpadłam na Shina, opierając swoje plecy o jego klatkę piersiową, zniknęłam za nim...pijak dostał, ale w łeb od Shina
Gdy poszliśmy więc do parku, gdzie kupiliśmy porządny alkohol
-No, a....masz rodzeństwo, czy coś?-spytałam-bo ja raczej nie

<Shin?> wiesz Omega lubi zadawać pytaniadefault smiley xd

Od Savey Cd. Shin'a

Na słowo lekarz, serce mi stanęło. Czy to wiązało się z czymś ala szycie? Bądź coś podobnego? Potrząsnęłam głową, odganiając od siebie złe myśli. Nie chciałam tam iść ale uwierzyłam chłopakowi w to, że może być gorzej. Krew spływała mi po ramieniu, przez co przypomniałam sobie o jednej istotnej sprawie.
- Masz nóż?
- Po co ci nóż? - spojrzał na mnie pytająco, wyciągając ostrze.
Ujęłam je, przekręcając szybko w palcach, tak, że było skierowane w strone mojego brzucha. Chłopak złapał mnie za rękę, jakby chciał kontrolować bym nie zrobiła czegoś głupiego. Rozumiałam to, gdyż sama czasami nie wiedziałam co zrobie. Chwyciłam za bluzkę i uśmiechnęłam się do Shina.
- Spokojnie - powiedziałam.
Nacięłam koniec bluzki, oddając mu narzędzie. Jednym ruchem ręki zerwałam kawał ek materiału z bluzki. Podałam go chłopakowi. Ten zawiązał mi go nad raną.
- Niezły pomysł z ogniem - stwierdziłam, podnosząc się z miejsca - poza tym dziękuje.
<Shin?>

Od Aeromere - Cd. Bandery

Widząc, że samica się odwraca, pokazałem jej jeden ze swoich najurokliwszych uśmiechów.
- Zanim zapytasz - owszem, idę za tobą. Jesteś pierwszą osobą, która się do mnie odezwała, odkąd tu dotarłem. No, może oprócz alfy. I walić to, że przypadkiem.
- Czyli nieumyślnie zostałam skazana na twoje towarzystwo? – powiedziała po chwili, lustrując mnie wzrokiem.
- Niestety. – odparłem z szerokim uśmiechem. – Poza tym, może w jakiś sposób przydam ci się w polowaniu?
- Tak? Niby jak? – zapytała, unosząc lekko brew.
- Tego jeszcze nie wiem. Ale jakoś na pewno. Może uda mi się zatopić jakiegoś jelenia, czy coś..?
- Zatopić? Jakiej ty jesteś razy?
- Woda i powietrze. Głównie. – odparłem, wzruszając ramionami. – Więc.. Mogę iść z tobą, czy będę raczej utrapieniem?

< Bandero? >


Od Shin'a - Cd. Omegi

- Zacznijmy więc od tego, że narodziłem się w Tartarze. Jestem synem Psyche i Tanatosa, bratem Miu. Na pewien sposób powinienem być bogiem, jednak tak się nie stało. Ale mniejsza z tym. Wiesz już, że mam w sobie moc ognia, choć moi rodzice w żaden sposób nie są z nim związani. – w tym miejscu ironicznie się zaśmiałem. Jakoś niespecjalnie miałem ochotę sobie ich przypominać. – Z tego, co wiem, miałem jeszcze dwie siostry, ale nie mam pojęcia co się z nimi stało. Emm.. Pałętam się po powierzchni już cztery lata i wkurwiam wszystkich sobą, ale co tam. Urodziłem się w przesilenie zimowe i nie lubię dzieci. To tyle z podstawowej wiedzy o mnie. – zakończyłem monolog lekkim uśmiechem.
- Naprawdę? Tylko tyleee? – jęknęła Omega.
- Naprawdę. Nie przepadam za opowiadaniem o sobie, więc możesz potraktować moją wypowiedź za cud. – odarłem, po czym upiłem trochę piwa. Ofuuuuuujjj! To smakuje jak woda zmieszana z chmielem! Zrobiłem niezadowolony grymas i odłożyłem pseudotrunek na bok, aby w razie czego zrzucić go ze stolika i zwalić wszystko na kota, którego tu nie ma.

< Omego? > 

Od Elandiel - Cd. Anabel

Nie zważając na to, co się działo wokół nas, ani nawet nie pytając o pozwolenie Bel, podeszłam do niej i delikatnie przytuliłam.
- Nawet nie wiesz, jak dobrze znam to uczucie.. Kiedy ktoś, kogo kochasz tak nagle odchodzi.. I nawet nie masz czasu, aby powiedzieć mu, jak bardzo go uwielbiałaś.. wyszeptałam jej do ucha. Przez głowę przemknęło mi wspomnienie zakrwawionego ciała Nataniela, które trzymał ranny już Raf. Oraz ojciec z głową zmiażdżoną przez ścianę naszego zburzonego domu. Gwałtownie potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się tej myśli. Czułam na karku zaskoczony wzrok Anabel, jednak nie chciałam jej puścić. Jakoś.. Bałam się to zrobić. Bałam się, że gdy ją puszczę, nigdy więcej jej nie zobaczę. Tej, która zastąpiła mi Inessę..
- Zapytałam się ciebie o to nie dlatego, bo byłam ciekawa. Chciałam móc odpowiedzieć Alfie na większość pytań związanych z tobą. A to pewnie by było jedno z nich. Przepraszam, jeśli przeze mnie się źle poczułaś. Naprawdę, przepraszam.. – ostatnie słowa wypowiedziałam z ledwością. Kolejny raz zraniłam kogoś swoją bezpośredniością..

< Ana? >

Od Shin'a - Cd. Savey

Stanąłem jak wryty, przypatrując się misiowej mamie. Ta była coraz bliżej, a ja jakoś nie miałem ochoty się ruszać.
- Rusz się, głupku! – krzyknęła Savey i mocno mnie popchnęła. Przez jej pyszczek przemknął wyraz bólu.
- Zmień się w człowieka. – rozkazałem, i sam to zrobiłem. Samica, nie ukrywając zaskoczenia, spełniła moje polecenie. Momentalnie delikatnie "podważyłem" jej równowagę (nie potrafię tego inaczej sformułować D:) i wziąłem ją na ręce, po czym zacząłem biec przed siebie. Z użyciem mojej mocy las wyglądał, jakby płonął. Niedźwiedzica zaryczała głośno i wróciła tam, skąd przyszła. Widząc to, usadziłem dziewczynę na kamieniu tak, aby była mniej więcej na mojej wysokości.
- Przyznaj się, coś sobie zrobiła? – zapytałem, unosząc brew.
- Ja sobie nic nie zrobiłam. – odparła, fukając na mnie.
- No oczywiście. Święty Konstanty wziął i zeżarł ci pół ręki, nie?
- Zaiste.
Westchnąłem cicho, unosząc oczy ku górze. Na mojej twarzy pojawił się jednak niemrawy uśmiech.
- Chodź, zaprowadzę cię do lekarza. Z doświadczenia wiem, że takie rany bywają groźne.

< Saveeeeyy? >

Od Nifenye - Cd. Rauga

Westchnęłam cicho słysząc wypowiedź albinosa. Tak bardzo się obwiniał, za to co się stało, lecz dobrze wie, że gdyby los potoczył się inaczej, jedno z naszej dwójki byłoby w innym świecie. Słyszałam jego cichy szloch, przez co przytuliłam go mocniej.
- Miałam być szczęśliwa. A teraz niby jak jest? - zapytałam spokojnie.
Głaskałam go po białej czuprynie, czując jak ściska moją bluzkę. Nie przeszkadzało mi to, gdyż jeżeli tak robi, to znaczy, że potrzebował się odstresować. Wiedziałam, że walczy... Tam w środku. Sama miałam swoje drobne załamania, lecz udało mi się je zabijać w zarodku. Chciałam pomóc i to bardzo, by nie musiał się obwiniać, aby wiedział, iż będę przy nim mimo wszystko. Mimo tego, że kiedyś opanuje go chwilowa demoniczna furia, wytrzymam. Nawet jeśli załamie się całkowicie, będę przy nim trwać. Wiem jednak, iż uda mi się go z tego wyciągnąć. Złapałam ukochanego delikatnie za podbródek, zmuszając do spojrzenia w oczy.
- Będę szczęśliwa i zawsze byłam ale przy tobie. Mam zamiar walczyć byś się nie poddał, rozumiesz to? Nie pozwole na to, póki będę stąpać po tej ziemi. Trwanie przy tobie, jest czymś wyjątkowym i dla mnie zawsze taki będziesz, bez względu jak bardzo się zmieniłeś, jesteś najwspanialszą istotą. Zawsze nią będziesz, tam w środku, lecz musisz zapamiętać te słowa i powtarzać je za każdym razem, gdy będziesz miał gorszy dzień. Zawsze ci pomogę, od tego też mnie masz, zapamiętaj to... - szepnęłam, by po chwili ucałować Rauga w usta, na potwierdzenie mych słow, które same wyszły na światło dzienne.
Tak prosto z serca, właśnie dla niego.
<Raug? Nie będzie poddawania się>

Od Bandery - Cd. Anabel

Przypuszczaliście kiedyś, że spacery po lesie są niebezpieczne? Nie, nie mam na myśli kleszczy, tylko… coś większego. Coś dużo większego. Coś białego, skrzydlatego, z futrem i jak najbardziej z wilczej rodziny. Coś, dzięki czemu lądujecie na ziemi i uderzacie się w głowę. Przypuszczaliście kiedyś, że możecie spotkać coś takiego? Nie? Ja też.
Ładna pogoda, delikatny wiaterek, kilka chmur na niebie i upał. Idealne warunki na spacer w cieniu drzew. Szłam leśną ścieżką, od pół godziny włócząc się bez celu po terenach watahy. Sama nie wiem, dlaczego w tym czasie nie oddałam się jednemu z moich ulubionych zajęć – pływaniu. W tamtej chwili nie miało to jednak większego znaczenia. Przymknęłam oczy, wyłączając niektóre części mózgu i myśląc, jak cudownie jest odbyć przechadzkę w chłodnym cieniu lasu…
I nagle ŁUP! Upadłam na ziemię, uderzając głową w jakiś kamień, przygnieciona skrzydlatym wilkiem, na oko jeszcze szczeniakiem. Ten zerwał się szybko na równe nogi i zaczął gadać jak najęty i przepraszać. Słowa nie dochodziły do mnie zbytnio; wstałam tylko chwiejnie, trzymając się za głowę.
- Skończ ten monolog – powiedziałam. – Łeb mi pęka i bez tego.
- Przepraszam – powtórzyła jeszcze raz, jak stwierdziłam, młoda wilczyca i po chwili dodała: - Może zaprowadzić cię do lekarza?
- Nie trzeba, wystarczy zimna woda.
Mała nie sprawiała wrażenia przekonanej, ale zaprowadziła mnie do najbliższego strumienia. Przez chwilę szłam wzdłuż brzegu, aż w końcu znalazłam głębsze miejsce. Wskoczyłam do wody i przez chwilę pływałam pod powierzchnią. Ból ustąpił, a umysł zaczął normalnie pracować. Wyszłam na brzeg, gdzie czekała ta młoda wadera.
- Dzięki za pomoc, Bandera jestem – przedstawiłam się.
- Anabel – odpowiedziała skrzydlata.
- Skoro już na mnie wpadłaś, to może zrobimy coś razem?
<Anabel?>