Powtórzyłam w myślach wypowiedź chłopaka, idąc tuż obok niego. Poklepałam go lekko po ramieniu, uśmiechając sę.
- W takim razie, od dzisiaj wszystko co zauważysz na swym posterunku trafia do mnie - zaśmiałam się.
- Jak to?
- Jestem dowódcą straży.
- Niezła fucha - stwierdził z uśmiechem.
Wtedy się roześmiałam. Miał racje, ta robota była bardzo wygodna.
- Nie narzekam - odparłam.
Szłam powolnym krokiem przy brunecie, starając się uspokoić w środku. Rozumiem, że mógł obawiać się tej rany, lecz może lekarz nie byłby potrzebny. Chciałam skręcić w stronę lasu, gdy ujrzałam jaskinie medyczki, jednak Shin mnie zatrzymał, obracając w stronę domu Rose.
- Robie to raz! Jeden ostatni! Bo gdyby cię tu nie było poszłabym do domu - jęknęłam nie wytrzymując.
- Dobrze, lecz trzeba pilnować by ten kolejny raz się nie zdarzył.
Wchodząc do groty, ustałam jak wryta. Brunet jednak przeciągnął mnie głebiej.
- Rose, potrzebujemy pomocy - powiedział spokojnie.
Usiadłam na wysokim kamieniu, łapiąc chłopaka za ramię, chowając się tym za nim, gdy dziewczyna wyszła z głębi jaskini. Bałam się takich sytuacji od dość dawna. Wszyscy mogą się śmiać, że zachowuje się jak małe dziecko, lecz mi nie było do śmiechu.
<Shiiinn? Panika ale później wyjaśni >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!