30 mar 2016

Od Rae'a CD Cutt

 Raphael, wracaj się do medyka. Wiesz, że ona tam czeka?
Ponownie ten głos z wtedy, kiedy Cuttle odeszła. Pojawił się natychmiastowo, tak jak błękitny motyl. Przycupnął obok mnie, wyglądał jakby mi się przypatrywał. Z westchnięciem odwróciłem się na drugi bok, zasłaniając sobie łapą oczy.
- Spadaj, pierdoło jedna. - warknąłem pod nosem, machając ogonem tak, aby odgonić stworzonko. To z przekąsem wylądowało mi na nosie. Jego skrzydła połyskiwały tajemniczo. Nie było na nim żadnych kropek, kresek czy innych wzorków. Różnił się od reszty motyli, jakie widziałem. Był średniej wielkości, tułów cały czarny. Wyróżniał się brakiem czułek i tych wielkich, dziwnych kiełków, czy co one tam mają.
 Musisz umrzeć. Teraz, szybko, zanim trucizna opanuje wszystko.
- Nie mam jej w sobie, rozpoznałbym działanie tego świństwa. - czy ja naprawdę gadam z owadem? Czekaj, cofnij. Dlaczego on w ogóle do mnie mówi? I jak on to robi? Wiedziałem, że coś jest z nim te tak. Nagle głos ucichł, a motyl odleciał, w ogóle nie zwracając na mnie uwagi. Zaciekawiło mnie to, a przyznam, że niewiele rzeczy potrafi to zrobić. Nie chcę iść do medyka, bo po co? Pewnie Miu załatwia z nim te wszelkie formalności przez sprawę... Z Cutt. Dalej, Raphaelu, otrząśnij się i biegnij tam, musisz to przeżyć. Magiczny motyl Ci kazał!
 Podniosłem się gwałtownie, po czym ruszyłem do jaskini, gdzie przesiaduje medyk. Z niepewnością zajrzałem do środka. Zauważyłem jakiegoś wilka, którego w ogóle nie znałem, Miu siedzącą przy nim i Cuttle, leżącą na białym stole. Rae, spokojnie, na luziku.
- Raphaelu, czujesz się dobrze? - spytała Miu, kierując łeb w moją stronę. Kiwnąłem potwierdzająco, podchodząc do dwójki. - Chcesz tutaj siedzieć? - podobny odruch. Wadera westchnęła cicho.
- Oficjalna przyczyna zgonu, trucizna w ciele. Wszelkie narządy ustały, oprócz mózgu. - ona jakiś miała? - Zainfekowanie przychodzi bardzo powoli, jakby walczyła. Niestety, nie mogę tego odratować. - odezwał się biały basior. Z tego, co kojarzę, to chyba Jack, ale nie jestem pewien. Niebiesko-skrzydły oznajmił, że ona czeka. Czyżby miał rację? Spojrzałem na Cuttle, aby dowieść tezy. Znowu on, tym razem siedział na jej prawej łapie. Zmarszczyłem nos, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Był tak cholernie pociągający. Nie wiedziałem, co oznacza, lecz pojawiał się w chwili, gdy zaraz miało się coś stać.
- Rae, zorganizujesz coś...? Jakiś, pogrzeb, albo coś? - moje myśli zakłóciła prośba Miu,
- Tak, tak, chyba... - burknąłem, wstając z ziemi. - Ja już lepiej pójdę... - dodałem pośpiesznie, wychodząc z groty. Ten moment utkwi mi w pamięci na zawsze.

~*~

 Jeszcze tego samego dnia odbyła się ceremonia. Wiatr posępnie zawył między drzewami, łącząc się z deszczem. Było tak strasznie ponuro, każdy teraz chciałby być gdzie indziej. Ale nie mogliśmy, ponieważ trzeba było uhonorować naszą byłą Betę...
 Były tu tylko te wilki, które znały Cutt. Uraza siedziała oparta o Miu, pocieszały siebie nawzajem. Bandera stała na boku, a Rose z Nathanem przyglądali się mi uważnie. Wieniec był, cóż, niecodzienny. Wszyscy sprzeciwili się temu, ale ja dobrze wiedziałem, jakie rzeczy ona lubiła. Dokładniej, zrobiony był ze sztyletów i kaktusów. Nie było również trumny, po prostu była tam zwinięta w kłębek. Zabroniłem zakopywania jej czy czegokolwiek. Motyle mi zabroniły i stwierdziły, że pochowanie jej skończy się niezbyt miło. Więc za to również byli oburzeni, lecz ja robiłem swoje. Było już po wszystkim. Mowy zakończone, kondolencje złożone. Szepty ustały, a po ciszy wszyscy się rozeszli. Ja zostałem na czuwanie, ponieważ tak robiło się w mojej watasze.
 Musisz umrzeć, Rae.
- Nie mogę, nie mogę tak po prostu... - wzdychałem, chowając pysk w łapach.
 To ją uratuje.
- Bo umrę? Jesteście beznadziejne, tak po prostu... - niebieskie skrzydła mignęły mi przed oczami.
Domyślałem się, co knuły, ale to co mówiły do tej pory, okazywało się prawdą. A gdybym tak, wziął i naprawdę się zabił? Połowa istnień byłaby z tego zachwycona. Nie jestem chyba w stanie...
 I wtedy poczułem ostry ból w klatce piersiowej. Ponownie czarna plama, ponownie osłabienie, ponownie motyl. Usiadł na czubku głowy ciała Cuttle. Obniżyłem łeb, a tam na dole, był najmniejszy niebieski motylek jakiego widziałem.
 Masz mało czasu.
Znowu ciemność.
~*~

Uniosłem powoli ociężałe powieki. Do nosa dotarł zapach siarki, a do uszu śmiech. Ten jeden, jedyny śmiech.
Zerwałem się w sekundę, ignorując to, że byłem totalnie wycieńczony. Rozejrzałem się dookoła, chwilę później tracąc oddech. To znowu to przeklęte miejsce. Tam, gdzie stałem się potworem.
- Czemu tutaj jestem? - warknąłem, nie dowierzając. Czerwień, żółć, pomarańcz oraz czerń. Wzrok się wyostrzał, a wspomnienia powróciły.
- Rae? - zaraz, co? Czy to Cuttle? Nie, to obłuda, ona nie może tak po prostu się odezwać. Jeśli to jednak ona? Nie wiem, jestem w kropce. Po co te durne zmutowane muchy mnie tutaj przywlokły.
- Cutt, to naprawdę ty? - rzuciłem rozkojarzony. Za jedną z dziwacznie powykręcanych klatek i stercie krzeseł, wyłoniła się dobrze znana mi postać.
 Boże.
< Cuttle? Ot, Rae sobie umarł xd >

Od Cutt CD Rae'a

Od kilku minut było okropnie ciemno, zimno. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem. Czarna Dziura? Jestem pod kocem? A może w Rosji? Nie... Czy ja... Już umarłam...? Jezu, nie! Muszę ożyć, muszę! 
Z tego, co się orientuję, byłam w Piekle. Było ciemno jak w dupie, ale przebywałam tam tak długo, że trudno byłoby się nie zorientować. Nagle przede mną zapaliło się jakieś światło, a centralnie pod nim... Moja matka? Potem było drugie i postacią pod światłem okazał się być mój ojciec. Cholera, przecież oni nie żyją! O co tu chodzi? A może po prostu po śmierci widzi się więcej w Piekle, niż za życia? Wcześniej, gdy wychodziłam dobrowolnie do Piekła, nie zdarzyło się, bym ich tu spotkała, nie było ich nawet na liście, więc czemu nagle ich tutaj widzę? Pod kolejnymi światłami były moje ofiary,które byłam zmuszona zabić, a na szarym końcu Ci, którzy kazali mi zabijać tamtych. Jednym z nich był Rodrick. Tamci się nie ruszyli, a on... Podszedł do mnie i bezczelnie złapał za podbródek. Cholerny szmaciarz!
- Słuchaj, kotku. To już Twój K O N I E C .
Uderzył mnie z całej siły w twarz.
- Nie miałaś prawa pozbawiać mnie życia, szmato. Teraz za to zapłacisz.
- Niby jak? I wytłumacz mi, co tu robi moja matka, ojciec i Ci niewinni... Ludzie... - jęknęłam.
- Zobaczysz. - zaśmiał się. -  A co oni tu robią? Już tłumaczę: Wiesz, oni wtedy tak na prawdę nie zginęli.
- C-co..?
- Zamknij się i posłuchaj, suko. - warknął. - Oni nie zginęli, tylko byli nieprzytomni. A Ty ich tak perfidnie porzuciłaś. Jednak ktoś ich wyratował, a tym kimś byłem ja. Potem powiedzieli mi o Tobie, a ja wtedy wmieszałem się w brudne interesy. Z ich opowieści wynikało, że jesteś wspaniała, pomocna i dobra. Od razu się zakochałem i postanowiłem Cię odszukać. Jednak powiedziałem im zbyt dużo i zrozum, musiałem  ich zabić...
 Więc wiesz już, że nasze potkanie nie było przypadkowe. Potem jednak tamci kazali mi Cię przyprowadzić, aby walczyła z tamtymi... - wtedy wskazał na tych niewinnych ludzi. - Pewnego dnia nakazali mi, abym Cię tak po prostu przyprowadził do tego biura, a potem...
- Wiem, co było potem.
- No, więc się wkurwiłaś i ich... Zabiłaś. Nieumyślnie. Chyba... Byłem na Ciebie wściekły, ale starałem się wybaczyć. Ale po Twojej ucieczce i dołączeniu do tej Watahy Niebieskiej Zorzy, przestałem starać się Ci wybaczać. Z moich obserwacji wynikało, że śliniłaś się do innego. Myślałem, że zrozumiesz, jak żałuję tego, co zrobiłem, ale Ty uciekłaś. Wtedy zacząłem myśleć tylko o jednym: ZNISZCZYĆ CIĘ. Gdy przyszedłem wtedy po Ciebie, Ty broniłaś się i zabiłaś także mnie. Do tego piłą. Moja wola zemsty podwoiła się i nareszcie ten dzień nadszedł.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Moi rodzice żyli? To dlatego ich nie widziałam. Zabił ich, bo za dużo wiedzieli? To się kupy nie trzyma. Nasze spotkanie nie było przypadkowe? Zaplanował to. Kazali mu mnie... Och, powiedzmy to w końcu... KAZALI MU MNIE ZGWAŁCIĆ? Tylko na te pytanie nie było odpowiedzi... Moje oczy znów stały się mokre, znów przypomniałam sobie o Raphael'u, znów, znów...
- Rób ze mną co chcesz. I tak nic już nie ma sensu.
A wtedy... 
Zaraz, zaraz...
Przypomniały mi się słowa wujka, gdy byłam jeszcze młoda. Kiedy zabrał mnie pierwszy raz do Piekła...

- Posłuchaj, Cuttle. Kiedyś Ty będziesz przywódczynią tego podziemnego królestwa. Więc musisz wiedzieć, że nie zawsze wszyscy, którzy tu trafią, są nieżywi. Zawsze musisz to sprawdzić. Jak? Po prostu daj im z liścia. Tak po prostu. Rozumiesz? Jeśli odpowiedzą, że "Boli", znaczy, że ten ktoś naprawdę umarł, bowiem w Piekle powinno się odczuwać ból, gdyż tu trzeba odpłacić za swe błędy, które popełniło się w prawdziwym życiu. Jeśli jednak odpowie "Nie boli", to znaczy, że jest oszustem, trafił tu niesłusznie, lub po prostu nie umarł.

Kiedy Rodrick uderzał mnie w twarz, nie odczułam bólu, co zdało mi się dziwne. To znaczy, że... Cóż, oszustem nie jestem, niesłusznie tu nie trafiłam, bo do nieba za huja nie pójdę, a czyściec to jakiś chłam. Poza tym, zasłużyłabym na Piekło, gdyby nie fakt, że... ŻYJĘ! Tak! Z tych trzech powodów, czemu tu trafiłam, pasuje tylko i wyłącznie ten ostatni! Jednak chciałam sprawdzić na 100%, czy się nie mylę, więc zwróciłam się do Rodrick'a:
- Rodrick, uderz mnie w twarz z całej siły, jasne? T E R A Z .  - Dziwnie to zabrzmiało, ale nie umiałam tego inaczej ująć. Basior wykonał polecenie i choć był zdziwiony, zrobił to z uśmiechem na twarzy.
- Tak właściwie, to po co to było? Coś kombinujesz? - warknął.
- Nie. Jak miałabym się niby stąd wydostać?
~*~
Byłam bardzo ciekawa, co się dzieje z Raphael'em. Dziwne, skoro żyję, to powinnam chyba oddychać i być jeszcze przytomna. Wow, ta trucizna działa wolniej niż ślimak. Minęło tyyle czasu od wstrzyknięcia jej, a ja nadal żyję. Ta, gdyby wstrzyknął mi ją w żyły, pewnie już dawno bym była trupem. No cóż, o tyle dobrze, że jest debilem. Uśmiechnęłam się pod nosem, pierwszy raz szczerze, pierwszy raz cieszyłam się, że usłuchałam tego, co mówił wujek, że mi się to przypomniało. Rodrick bił mnie, znęcał się, choć ja tak na prawdę nie wiedziałam dlaczego. Jednak cały czas miałam na twarzy ten szczery uśmiech. Byłam dumna z siebie. Znów odzyskałam pewność siebie, nie będę żyć już w ciągłym strachu. Znów mam godność i honor.
Nagle usłyszałam znajomy głos: To była na 100% Miu. Gadała coś o tym, że Raphael zostawił mnie u niej i wyszedł, bo nie mógł się pozbierać po mojej "śmierci". Potem powiedziała, że bez zastanowienia zabiera mnie do medyka, by stwierdził, czy na prawdę nastąpił zgon.

<Rae? Urządź mi pogrzeb XD Potem mnie uratuj przenosząc się do piekła. O, tylko najpierw się zabij XDDDD *takinieudanyżart*>





Od Kazana CD Sav


Trochę bałem się, że będę tatą. Podrapałem się w tył głowy po czym wyszedłem z jaskini, postanowiłem się zachlać, aby złagodzić strach, wyciągnąłem gdzieś przechowaną butelkę czerwonego wina, po czym prosto z centrali upiłem łyka, i spojrzałem z górki na wejście do jaskini Savey.
Jak ja sobie z tym wszystkim kolejny raz poradzę, z Rikim było podobnie
ciągły strach przed tym że, mu się coś stanie.Ciągłe zmartwienia.
Gdy flaszka była do połowy, podeszła do mnie Uraza
-Witaj,uch nie przesadziłeś z tym winem?-spytała
-Ach nie rozumiesz tego-powiedziałem już lekko upity-kolejne zmartwienia i strach, a może jednak...ty to rozumiesz bo masz własne, ale ty chyba nie miałaś takich problemów jak ja mam teraz
Uraza starała mnie pocieszyć, i udało jej się ale częściowo,wywaliłem butelkę za siebie i poszedłem do Savey,starałem się to ukryć że jestem pijany.

<Savey?>

Od Rae'a CD Cutt

 Moje całe życie legło w gruzach w ułamku jednej chwili. Już zaczynałem wychodzić na prostą, zmieniłem się, ale to nic nie dało. Los chciał, abym dalej pozostawał samotny. Teraz, nie mam już praktycznie niczego. Połowy wilków z watahy nawet nie znam, nie wiem, co mam zrobić.
 Spojrzałem ukradkiem na Cuttle. Pobladła, serce przestało rytmicznie chodzić. W pewnym momencie ucichło, już na zawsze. To nie to, czego chciałem. Nie, nie obwiniam się za jej śmierć, ale nie będę potrafił korzystać z życia, tak jak mi mówiła. Przycisnąłem ją do siebie mocniej, temperatura spadała.
 Niedługo będzie tylko kawałem mięsa. Workiem kości, niczym. Odejdzie do piekła, będzie wiecznie nieszczęśliwa. Mówili, że to tak dobre miejsce, że normalnie się zabijają aby tam się dostać. Raphaelu, czy to tak nieładnie żartować sobie w takiej chwili?
 - Nie, nie, nie nie nie nie nie... - zawyłem, przymykając powieki. - Nienienie... Zabiję skurwysyna, który Ci to zrobił... Słyszysz? Nie odpuszczę mu... - uniosłem wzrok, obserwując niebo. Teraz naprawdę wszystko ucichło, a słońce leniwie zniżało się ku horyzontowi. Ostatni raz przyjrzałem się waderze, muskając ją lekko nosem. Może się obudzi? Wstanie, zakrzyknie niespodzianka, frajerzy! i zatańczy kongę, co!? Nie, nie, to się nie spełni. Pod wpływem emocji zmieniłem postać na demona. Delikatnie ułożyłem samicę na grzbiecie, po czym popędziłem do jaskini, w której zamieszkiwała jej kuzynka.
 - MIU! - wydarłem się, przyjmując pierwotną formę. Miałem nadzieję, że tutaj jest.
- Raphael...? - z głębi groty wyłoniła się smukła postać. - Wiesz, że mam zajęcia? Muszę... - przerwałem jej, podchodząc do niej z Cuttle na plecach.
- Cutt... Ona... - głos mi się załamał. - Ona... - łzy ponownie poleciały. Czujka popatrzyła się na mnie z niepokojem, próbując odgadnąć, kogo niosę.
- Nie... Żartujesz tak? Ona śpi? Zapiła się? Jest ranna...? Raphael, nie masz co drama...
- Nie żyje. - odpowiedziałem, zbierając się do kupy. Ustawiłem jej ciało na kamieniu.
- C-Co...? - odparła, zakrywając pysk łapami. - Mój Boże...
- Ja... Nie idź za mną, dobra? Ja... Chcę pobyć sam... - mruknąłem, odwracając się gwałtownie. Miu wołała coś jeszcze za mną, ale nie zwracałem na to uwagi. Nie wiem, gdzie biegłem, nie wiem dokąd miałem się podziać.
 I ta kompletna cisza.

< Cuttle, może ożyjesz, i odpiszesz, co? ;-; >

29 mar 2016

Od Cutt CD Rae'a

- Rae, ja... Ja też Cię kocham... Nigdy nikogo tak nie kochałam, rozumiesz? - wręcz sapałam, gdyż ledwo co nabierałam oddech. Trucizna już ogarnęła pawie wszystkie narządy, które znajdowały się w moim ciele. Jedynym miejscem, gdzie jeszcze nie dotarła, było serce.
- Ćśś... Nic nie mów... Wierzę Ci. Ale błagam, nie umieraj... Proszę, zostań...
- Wal... Walczę... Dla Ciebie... - wydyszałam. Powieki stawały się coraz cięższe, lecz walczyłam. Próbowałam nie zamykać oczu, lecz nadaremne. To było silniejsze ode mnie. Rae przycisnął mnie do siebie, a z jego oczu, wręcz strumieniem, lały się łzy. Nie wiedziałam jak walczyć z tą trucizną. Chociaż... Z jednej strony chciałam żyć, dla Raphael'a, ale z drugiej... Może na świecie będzie lepiej beze mnie? Może Rae szybko by o mnie zapomniał i znalazł sobie inną? Może... Czułam jak moje serce zwalnia coraz bardziej i bardziej... Wiedziałam, że zaraz się zatrzyma. A co potem? Cóż, nigdy nie umierałam, więc nie wiem.
- Wiesz co, Rae?
- Tak? - odparł, ocierając łzy.
- Powiem Ci jedno: inni, jak nie wiedzą co się dalej stanie, boją się. Ale ja na przykład nie wiem, co się ze mną stanie po śmierci. Jednak się nie boję. Wiem, że może być to coś okropnego, jednak się nie bo.. Boję. I Ty także się nie bój. Nie bój się tego, co będzie, gdy umrę. Żyj chwilą, nie przejmuj się mną i moim odejściem. Chcę, abyś był szczęśliwy z inną i nie użalał się nade mną. Ja całe życie się użalałam i widzisz, co ze mnie teraz jest. - zaśmiałam się słabo. Po chwili moje tętno zanikało, a ja ostatnim wydechem zdążyłam zrobić jeszcze dwie rzeczy.
- Rae, żyj, po prostu... NIE OBWINIAJ SIĘ ZA MOJĄ ŚMIERĆ... - i na tym jednym, ostatnim wydechu zdążyłam go jeszcze musnąć lekko w usta.

Serce stanęło.
Pulsu brak.
A jak tych dwóch rzeczy nie ma, 
To śmierci znak...

Osunęłam się na ziemię i... Ciemność...

<Rae? Już po wszystkim...>

Od Rae'a CD Cutt

 - Cuttle? - widziałem, jak płomień życia gaśnie w jej oczach. Czułem, jak jej ciało się rozluźnia, a ona powoli słabnie. W mojej głowie powstał istny chaos. Moje myśli plątały się, jak jakiś sznur. Robił supły, nie pozwalał mi logicznie działać. Jedynie co byłem zdolny zrobić w tej chwili to patrzeć, jak z każdą sekundą oddycha coraz wolniej.
 Moje łapy trzęsły się, jakbym dostał epilepsji. Usadowiłem się w lepszej pozycji, i lekko potrząsałem waderą. Widziałem wielką, czarną plamę na jej piersi, która powiększała się coraz bardziej. W pewnej chwili zauważyłem ciemną, półprzeźroczystą sylwetkę przy jednym z drzew. Na swój sposób przypominała dym. Miała połyskujące, czerwone oczy. W pewnej chwili zniknęła, a wokół nas słychać było szyderczy śmiech. Ucichł, jak wszystkie ptaki, liście, rozmowy. Wiedziałem, co to oznacza.
 Ona umiera.
Raphael, zrób coś! Ona ma w sobie truciznę, dobrze Ci znaną. Ta, której sam używałeś.
 Dobrze wiesz, że zaraz zniknie z twojego życia na zawsze.
Co zrobisz, Raphaelu?
- Cutt, mów do mnie, cokolwiek. - wyłkałem jej do ucha. Dalej, Rae, nie możesz mięknąć, do kurwy nędzy! Nie płacz, Raphael...
 Spieprzyłeś to.
 Potok łez zaczął się po prostu lać po moich policzkach, spadając swobodnie na ciało wadery.
- Wiesz, że naprawiłeś mi życie? - przemówiła w pewnej chwili, patrząc na mnie przymrużonymi oczami. - Dzięki Tobie, nie chciałam się zabić...
- Nie mów tak, to tylko... - przerwała mi, kładąc mi prawą łapę na ramieniu.
- Raphael, ty poznałeś mnie bardziej niż jakakolwiek osoba na tym nędznym świecie. To ty stałeś się moim przyjacielem. Moim bliskim... - szeptała wyczerpana. Przycisnąłem ją bardziej do siebie, tuląc mocno.
- Ja wiedziałam, że to nadejdzie... - warknęła, niemalże się śmiejąc. Co z nią nie tak? Nie jesteś zerem, idiotko! Jesteś...
- Nyaah, przestań mówić, ty mi nikniesz w oczach. - uciszyłem ją, po czym podniosłem wysoko głowę. - CZEMU TUTAJ NIKOGO NIE MA!? NIECH KTOŚ TUTAJ KURWA PRZYJDZIE, OKEJ!? - wydarłem się na całe gardło, ale nikt nie odpowiadał. Wszystko ustało, jakby czas się załamał.
 Raphael, dalej, działaj!
Kompletna cisza.
 Ale na to nie ma leku.
- Rae...
 Może to sen?
- Powiedz mi coś...
 Obudź się, miernoto!
- Z głębi... Okej...?
 To nie sen. Tylko rzeczywistość.
Wziąłem się w garść, ale łzy nadal leciały. Czyste krople, każda z nich na tą czarną, pieprzoną plamę! To kurwa wszystko przez nią! Rae, opanuj się, do cholery!
- Kocham Cię, rozumiesz? Nie, nie umieraj mi tutaj, proszę... - przyłożyłem łeb do jej piersi, nasłuchiwałem.
 Serce zwalniało.
- Kocham. - powtórzyłem śmielej. Czy to jedyne słowo, które powiedziałem szczerze?

< Cuttle? Omg, Rae załamany xd >

Od Cutt CD Rae'a

- Ta, super. Martw się dalej, MAMO. - zakpił ze mnie. Z A K P I Ł .
- Rae, grabisz sobie, oj grabisz... - warknęłam, po czym <bez żadnych skojarzeń proszę> rzuciłam się na basiora. Oczywiście, nie miałam zamiaru go skrzywdzić, to był mój par... TFU. TO BYŁ TYLKO I WYŁĄCZNIE PRZY... PRZYJA... CIEL. Chociaż może... Nie. Nie mogłam nic do niego czuć. Wtedy nie byłabym już tą samą Cuttle. Ale i tak mnie zmiękczył! Och, to, chyba jest jedyne, czego mu nie wybaczę.
Odkąd zabiłam Rodrick'a, moje życie doszczętnie się zmieniło. Kiedyś uśmiechałam się, nie musiałam wymuszać uśmiechu, który był jak najbardziej szczery. To, co czuję teraz przy Raphael'u, czułam też wtedy, gdy stara Wataha Niebieskiej Zorzy tętniła życiem, a był tam niezwykły basior, Toma, który także mnie... Osłabił psychicznie. I niby taka silna jestem, a tak naprawdę, to ze mnie słabe gówno. Mówię "nigdy nie wybaczę Raphael'owi", a czy sama umiem sobie wybaczyć błędy, które popełniłam kiedyś? Nie. Nie potrafię o tym nawet myśleć. To, co zrobiłam, jak dałam się wykorzystać, jaka głupia i naiwna byłam kiedyś, to... JEST NIEWYBACZALNE. Brak mi słów na siebie. CUTT, OCENIASZ INNYCH, A SAMA SIEBIE NIE POTRAFISZ OCENIĆ!
W tym momencie łapy załamały się pode mną, cała siła woli, jak i ta fizyczna, zniknęła, moje oczy zaczęły widzieć tylko ciemność, a w głowie pustka. Jakaś woda spływała mi po policzku. Pada? Nie... Cutt... Nie możesz w tem sposób okazywać słabości... Nie... Spierdoliłaś sobie życie tym wszystkim, dlaczego jeszcze żyjesz?! I tak nikt Cię nie kocha!
Wtedy przypomniałam sobie wyznanie Raphael'a:

- Nie będę owijać w bawełnę. Nie będę Ci śpiewać, nie będę Cię całować, nie dam Ci kwiatów. Cuttle, ja... Ja się chyba w Tobie zakochałem. I pomimo wszystkiego, chciałem uniknąć tego... Ja... Ja wiem, że pewnie teraz pomyślisz ze mnie, jakim głąbem jestem... 

- Cutt...? Wszystko z Tobą okej? Cutt! - zawołał.
- Rae, nie... Ja już dłużej nie mogę tego ukrywać... Ja...

Wtedy usłyszałam głosy w głowie:

- Ty  cholerna dziwko, Ty suko, szmato! 

To Rodrick.

- Obiecałaś, że już nigdy się z żadnym hujem nie zwiążesz! Noo, widzę te Twoje, kurwa, obiecanki!

- Nic Ci do tego, co robię, z kim jestem.

Poczułam silne ukłucie w okolicach płuc.

- Myślisz, że gdy mnie zabijesz, to rozwiążesz wszelkie problemy? Uwierz, gdy zginę ja, zginiesz i Ty. Bo zapomniałeś jednej, bardzo ważnej rzeczy: jestem Diabłem, a gdy umrę, wszelkie zło umiera ze mną. Tak, wiem, że to ukłucie, to po prostu strzykawka z trucizną, a Ty nie chciałeś czekać aż umrę, bo Rae by mnie odratował, on nie jest tchórzem-w przeciwieństwie do CIEBIE, więc wstrzyknąłeś mi truciznę w okolicach płuc, bym szybciej zdechła. W sumie to ja nie chcę już żyć. Odebrałeś mi sens tego życia. Raphael go odnawiał, ale Ty musiałeś wszystko, jak zwykle, zepsuć, pierdolcu.

- Zdajesz sobie sprawę, że żadne eliksiry nie pomagają na tę truciznę? Chociaż...

- Tak. Wątpię, aby Eliksir Życia zadziałał, ale zawsze warto spróbować. 


~*TYMCZASEM NIE W MOJEJ GŁOWIE*~

Czułam, jak powoli moje ciało powoli odpuszcza walkę z trucizną, jak traciłam władzę nad mięśniami... Wszystko idzie zgodnie z planem Rodrick'a. Ja sobie umrę, on będzie miał z tego satysfakcję, a Rae znajdzie sobie nową. I tak nie byłam go godna...
<Rae? Co za dramatełsy D: Jak chcesz, to dokończ, Kutl i tak umarła...>

Zakup przedmiotu

Raphael dokonuje zakupu
  • Talizman Muonekano
  • Talizman Mbio
  • Talizman Jednego Serca
Koszt: 200 KR
Konto po zakupie: 20 KR BOGACTWO MADAFAKA

Od Sav CD Kaz'a

Popatrzyłam na ukochanego i wtuliłam się w niego. Tak, rozmowa z Lily nie była łatwa i po prostu nie wolałam o tym rozmawiać.
- Nie roztrząsajmy tego - powiedziałam.
Basior, przyciągnął mnie mocno do siebie, kładąc swój pyszczek obok mojego. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zasnęłam. Kolejne dni mijały bardzo monotonnie, skupiając się nad Lily i zrobieniem ogólnego porządku w jaskini. Pewnego dnia z samego rana lężałam obok Kazana, po czym poczułam delikatne kopnięcie w brzuszku. Wiedzieliśmy tylko, że bliźniaki niedługo przyjdą na świat. Położyłam się na bok, śmiejąc głośno.
- Co się stało? -zapytał.
- To dziwne uczucie - odparłam tajemniczo.
- Nie rozumiem.
- No tak kopią - zaśmiałam się, po czym popatrzyłam na ukochanego i pocałowałam go w pyszczek.
<Kaz? Przepraszam, że to tyle trwało>

28 mar 2016

Od Cutt CD Bandery

- Cuttle, choć nikt nie używa pełnego imienia. Wystarczy po prostu mówić na mnie Cutt, Tastes Jennifer albo Jenn. W pełni wystarczy.
- Jasne.
Nie wiedziałam co mam do niej... Powiedzieć. A może zaproponować jej coś do jedzenia, picia? Ech... Głupi Raphael. To przez niego tak zmiękłam.
- Em... Możesz iść ze mną na trening, jeśli chcesz, ratowniku życia. - odparłam. Matko, Cutt, chyba na prawdę musiałaś dostać w tę głowę mocno! Cholera, przecież miałam dziś na treningu obgadać coś z wujkiem, a nikt nie może przy tym być!
Byłyśmy już prawie na miejscu, jednak gdy miałam powiedzieć jej, że "muszę wrócić do jaskini, bo czegoś zapomniałam" - co byłoby ewidentnym kłamstwem - ale w ostatniej chwili moja fiolka, czyli miejsce przechowywania wujaszka, zaczęła świecić, a po chwili można było usłyszeć ten jego okropny głosik. Matko, dlaczego to się przytrafiło akurat MNIE?
No nic, Bandera ma na pewno dobry słuch, więc musiała to usłyszeć. A poza tym, nie trzeba było mieć nawet dobrego słuchu! Ten stary dziad tak się drze, że nawet głuchy usłyszy!  A więc oznacza to, że...
- Dobrze Bandero, zapewne wszystko słyszałaś, tak więc już muszę Cię w to wtajemniczyć.
- Wcale nie. Nie muszę o niczym wiedzieć, samobójczynio.
- Eee... Okej...? To... Wiesz, muszę pogadać z wujkiem na osobności i...
- Rozumiem. Poczekam przy tamtym drzewie. - zakomunikowała wadera, po czym, jak ninja, zniknęła i w mgnieniu oka znalazła się przy drzewie.
<Bandero?>

Od Bandery CD Cutt

Przechadzałam się po terenach watahy. W pewnym momencie dostrzegłam jakiś ciekawy okaz ptaka i odwróciłam głowę w tamtą stronę. Pech, a może szczęście chciało, bym niespecjalnie zajrzała do czyjejś jaskini. Błękitna wadera trzymała kamień, w który błyszczało coś najpierw żółtego, a potem czerwonego. Od razu domyśliłam się, co to jest. Nie znam tego co prawda z nazwy, ale wiem, jakie ma właściwości. Zabija na miejscu, kiedy tylko się go dotknie. Niewiele myśląc rzuciłam się do przodu i wpadłam do jaskini.
- Zostaw! – krzyknęłam, odpychając niebieską waderę i wytrącając jej kamień z łap.
- Auć, to Ty nie wiesz, że w cudzym domu się gospodarzy tak nie traktuje? – jęknęła wilczyca, ocierając głowę. Cóż, może to nie było zbyt dobre rozwiązanie, ale chciałam oszczędzić jej życie.
- Gdybyś dotknęła tego kryształu, zabiłby cię na miejscu – wyjaśniłam.
- I co z tego? – wilczyca wydawała się niewzruszona moimi słowami.
- Cóż, nic. Co mnie to obchodzi. W końcu więcej samobójców to mniej samobójców.
- Co?
- Samobójcy, czyli osoby takie jak ty, jak mi się wydaje, zabijają się. A jak giną, to ich liczba maleje. Jestem Bandera.
<Cutt?>

Od Bandery CD Scarlett

Usiadłam na ziemi tak jak stałam i uniosłam wzrok do nieba. Dlaczego mnie to spotkało? Chwilę później jednak opamiętałam się i wstałam.
- Idziemy do szamana – powiedziałam. – Chodź ty najlepiej leć.
Prawdę powiedziawszy nie znałam dobrze wilków z watahy, ale Uraza wspominała mi coś o Mori, czy jakoś tak. Biegłam przodem, a Scarlett leciała prawie nade mną, zostawiając na ziemi krwistą smugę. Miałam jedynie nadzieję, że nie wykrwawi się zanim ktoś nam w końcu skutecznie pomoże. Popytałam kilka wilków o drogę i w ten sposób udało nam się trafić do szamanki. Wyjaśniłam kolejnej osobie, o co chodzi, a ona stwierdziła, że jest w stanie rozwiązać ten problem. Podała Scarlett jakąś miksturę o nieokreślonej barwie.
- Przez kilka godzin możesz mieć ból głowy lub zaburzenia równowagi, ale to minie. I co najważniejsze, twoja łapa nie powinna krwawić. Przyjdź jutro po kolejną dawkę – powiedziała. Kolejny raz tego dnia podziękowałyśmy. Kilka minut później szłyśmy już jakąś leśną ścieżką.
- Jakie objęłaś stanowisko? – zapytałam.
- Łowcy. A ty?
- Nauczyciela szczeniąt. Tylko… nie mogę uczyć ich jednej bardzo ważnej rzeczy – polowania. Całe życie spędziłam na statku i nie miałam możliwości. Wzięłam już co prawda kilka lekcji u Omegi, ale gdybyś mogła mi jeszcze coś niecoś pomóc… Chyba że nie chcesz, zrozumiem.
<Scarlett?>

Od Scarlett CD Bandery

- W porządku, możemy iść- uśmiechnełam się
- To chodźmy- powiedziała
Chodziłyśmy po paru terenach. Było ciekawie chwilę gadałam z Banderą.
Popatrzyłam na swoją ranę. Nagle ujżałam jakieś k*rwa oko!.
- Co to!?- wydarłam się i nagle znikło mi z oczu
- Co się stało!?- zapytała sprzestraszona wadera
- Ja... nie wiem pojawiło się i po prostu znikło- powiedziałam byłam oburzona
- Ale co to było!?- zapytała wystraszona
- Przypominało oko- burknełam
- Oko!? Pewnie masz zwidy- powiedziała
- Może masz rację- lekko się uśmiechnełam
Chwilę się zamyśliłam. Co było w tym pistolecie? Że ręka mi cała krwawi. Nagle znów zaczeła mi się lać krew.
- Co to jasnej cholery było w tym pistolecie!?- wydarłam się znów
< Bandera? Taki dramat znów xd>

Od Amor cd Uraza

- Hmm.. zacny.- stwierdziłam.
- To nadzwyczaj dziwne że nawet Las Samobójców jest spokojny.- rzekła Uraza.
Spokojnie przytaknęłam.
- Zioła których szukasz są w Dolinie Smoków. - powiedziałam do wadery. - Myślę iż mogłabym się z tobą tam kopsnąć. - dodałam.
- Dobrze. - odparła Uraza.
Byłam gotowa do drogi.Ruszyłyśmy ścieżkami,śnieg zaczął już powoli topnieć.Zaczynała się powoli zielona wiosna.
<Uraza?>

Odejście!

Nuta Nas opuszcza...:



Żegnoj, morynorzu~

Nieobecność

Aria226 (Subaru, Spirit) zgłasza nieobecność do 30.04. 2016 roku.

27 mar 2016

Od Bandery CD Scarlett

Odetchnęłam głęboko. Myślałam, że ci lekarze zszyli Scarlett tę ranę. A jeśli tak, to…
- Pośpiesz się, idziemy do szamana albo medyka – powiedziałam, naciskając łapą na klamkę i pchając drzwi. Dziewczyna wyszła z łazienki za mną, kryjąc krwawiące ramię przed ludźmi. Skoro ich cudowna medycyna na to nie pomaga, to lepiej niech nas nie zatrzymując, bo Scarlett się wykrwawi, a tego przecież nie chcemy. Dzięki wyczulonemu wilczemu węchowi niemal bezbłędnie odnajdywałam drogę w plątaninie uliczek. Po dziesięciu minutach wybiegłyśmy z miasta i skryłyśmy się w lesie. Przebiegłyśmy jeszcze sto metrów.
- Przemień się w wilka – powiedziałam, zwalniając nieco. Już po chwili stała przede mną skrzydlata wadera o pięknej, śnieżnobiałej sierści. Dobrze, że ma skrzydła. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, Scarlett wzbiła się w powietrze. Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłyśmy w dalszą drogę. Po kilkunastu minutach spotkałyśmy się z Katherine, lekarką. Szybko wytłumaczyłam jej, w czym problem, a ona zajęła się Scarlett. Opatrzyła ranę i podała jej specjalną miksturę. Podziękowałyśmy jej za pomoc.
- No, to co teraz robimy? Kiedy cię znalazłam zwiedzałam tereny. Możemy pójść w jakieś ciekawe miejsce.
<Scarlett?>

Od Bandery CD Eyeless Jacka

Basior już miał odpowiedzieć na moje pytanie, gdy z jaskini wyszła wadera o złotożółtym futrze.
- Witaj Alfo – powiedział Eyeless Jack. – To Bandera, chciałaby dołączyć do watahy.
Alfa zmierzyła mnie wzrokiem, a potem powiedziała, żebym poszła za nią. Usiadłyśmy w jej jaskini i Uraza, bo tak miała na imię, wypytała mnie szczegółowo o różne rzeczy. Opuściłam grotę około godzinę później i stanęłam kilka metrów dalej, rozglądając się. Po chwili namysłu postanowiłam, że wrócę na plażę po sztylet i Polikarpa, a potem pozwiedzam tereny. Po kilku minutach marszu przez las natrafiłam jednak na Eyeless Jack’a.
- Gdzie idziesz? – zapytał.
- Muszę coś wziąć z łodzi – odparłam. – Możesz iść ze mną. Odpowiedziałbyś w końcu na moje pytanie.
- Niech ci będzie – mruknął basior. – Więc…
<Eyeless?>

Od Lakoty

Wstałam w wcześnie około 6:30. Naszła mnie chęć na polowanie.
~~~Wyszłam z domu~~~
Popatrzyłam w prawo i w lewo, nic nie było. Poszłam w głąb lasu.
- Cisza, pustka, nuda!- powiedziałam
Szłam przed siebie. Coś usłyszałam jakby szepty. Cofałam się powoli. Zaczełam biec. Nie wiedziałam co zrobić. Nagle potknełam się na kamieniach i wpadłam w krzaki.
- Jeszcze tego brakowało- mruknełam
Usłyszałam klaskanie. Pokręciłam głową. Zmieniłam się w człowieka. Wyszłam z krzaków. Szłam znów pdzed siebie. Nie zauważyłam że ktoś idzie w moją srronę niechcacy wpadłam na kogoś mi nie znanego.
- P-przepraszam- mruknełam
< Ktoś? c':>

Od Urazy CD Amor

-Medykom skończyły się zioła na uspokojenie, więc pomyślałam, że sama ich poszukam.
-A co z tobą? Jesteś chora?-Zdziwiła się wadera.
-Nie. Toma odszedł z watahy, a ja nie mogę przez to spać, ani myśleć-westchnęłam i pogłaskałam po głowie Ren'a, który akurat do mnie podszedł. Amortencja spojrzała na mnie zatroskana. Podeszła do mnie i lekko mnie przytuliła.
-Będzie dobrze, nie martw się-uśmiechnęła się. Nie odwzajemniłam gestu, zamiast tego rzuciłam krótkie:
-Dziękuję. A ty? Co tu robisz?
-Bez powodu. Z nu...-Nie dokończyła, bo rzuciła się do tyłu, albowiem zobaczyła ducha. Zaczęła się drzeć i przeklinać, już miała uderzyć istotkę, kiedy warknęłam:
-Nie drzyj japy, Amor! To dusza małego kalibru, baka!
-Co?
Westchnęłam.
-Nic Ci nie zrobi.



<Amor?>

Nieobecność

Diffidentiae (Miu, Idalia, Ifuss, Kuroi, Yato, Hakuryuu, Zen) zgłasza tymczasową nieobecność od dnia dzisiejszego.

26 mar 2016

Od Cutt CD Natsu

- Nic się... Nie stało, śpiąca królewno. - mruknęłam.
- HA, HA, HA. ŚMIESZNE.
Jednym ruchem ręki powaliłam chłopaka ponownie na ziemię.
- Leż. Tak będzie lepiej.
Otrzepałam się z drobinek kurzu, po czym porządnie kichnęłam.
- Kurwa. Znowu to.
- Ale... Co? - nikt nie wiedział o co mi chodzi.
Już miałam przez zaciśnięte zęby powiedzieć "nic", ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Zmierzyłam po prostu młodzieńca wzrokiem.
- Ech, dobra, co robimy? - zapytał po chwili ciszy Nir.
- A co mamy robić? - Rose wtrąciła swoje trzy grosze.
- Klapen dupen, ludzie. - warknęła Disapre. -  Mam pomysł.
<Disapre? Natsu? Nir? Rołs? Kuroi? Zero pomysłu :c >

Od Scarlett

Czasem zastanawiam się czemu z nikim nigdy nie gadam. Pewnie dlatego że nikt mnie nie zna oprócz Bandery. Wyszłam do pobliskiego brrzegu. Usiadłam na piasku. Zamoczyłam włosy. Nagle zrobiło się ciemno. Patrzyłam w gwiazd. CCzułam się taka samotna. Przyleciały świetliki i zaczeły świecić mi po oczach.
- Ej!-krzyknełam - Idźcie!
Osobiście nie lubie świetlików. Popatrzyłam do wody były tam lilie wodne. W odbiciu zauważyłam że ktoś za mną stoi. Wziełam patyk. Obróciłam się w drugą stronę.
- Kto ty jesteś!?- Krzyknełam i stałam z patykiem (Wielkim)
< Ktoś?>

Od Bishy CD Yato

- Umiesz robić tylko z siebie totalnego Debila!?
- Kto to mówi?!- krzyknął
- Ten sam debil!-krzyknełam
- O sobie mówisz?-zapytał
- Nie. Gadam właśnie z tym debilem. Czekaj o ciebie chodzi!-krzyknełam
- A, ja gadam z szurniętą babą- mruknął
- Wiesz po prostu z tobą skończe!

https://www.google.pl/search?q=Bishamon+noragami&client=tablet-android-samsung&prmd=ivn&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwidxY_nn9rLAhWr8nIKHRPECZ4Q_AUIBygB&biw=1024&bih=600#tbm=isch&q=Bishamon+noragami+and+Yato&imgrc=utFehEvwt3wZ2M%3A

- Jeszcze ci mało?-zapytał
- A, żebyś wiedział!- krzyknełam
Pokręcił oczami.
Zaczełam robić coś takiego:

https://www.google.pl/search?q=Bishamon+noragami&client=tablet-android-samsung&prmd=ivn&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwidxY_nn9rLAhWr8nIKHRPECZ4Q_AUIBygB&biw=1024&bih=600#tbm=isch&q=bishamon+noragami+gif&imgrc=mT7KXi5EqXbVUM%3A
-Kurdę!-krzyknełam
- Mówię ci popracuj nad celem!
- Suuki! Gaiki!- krzyknełam miałam dwa pistolety. Strzeliłam go w ramie.
< Yato? :')>

Od Natsu

-Happy, gdzie ty nas wywlokłeś-zagrzmiałem, próbując powstrzymać odruch wymiotny-jedziemy już chyba z dwie godziny.
-Nie wywlokłem! A poza tym, jedziemy dopiero siedem minut!-Rzucił towarzysz swoim typowo dziecięcym głosem. Happy uparł się, że chce pojechać na targi Azjatyckie na drugim końcu Adefilion. Rzekomo miały być tam jakieś ryby, a on - uparty jak osioł koniecznie chciał ich spróbować. Oczywiście okazało się, że wszystkie ryby wyprzedały się chwilę po rozpoczęciu się targów, więc wróciliśmy z niczym. Pociąg gwałtownie się zatrzymał. Spod drzwi do łazienki wypłynęła strużka krwi. Wymieniliśmy z Happy'm takie spojrzenia:

http://cdn.meme.am/instances/30351394.jpgZaśmiałem się i położyłem łapę na łapie, mówiąc:
-Jakaś panienka zapomniała wziąć zapasu-Happy zachichotał cicho. Żarty się jednak skończyły, kiedy usłyszeliśmy męski krzyk.
-To faceci mają okres?!-Zdziwiłem się. Happy spojrzał na mnie wymownie.
-Ah, no tak. Pewnie kogoś zabili-mruknąłem i stoczyłem się z siedzenia. Wyważyłem drzwi do kibla. Na ziemi leżały zwłoki chłopaka, w wieku około 19 lat.
-Uuuu-zawyłem i minąłem zwłoki, by dopiero po chwili zauważyłem dziurę w dachu. Było jednak trochę za późno, bo coś uderzyło mnie w głowę. Zemdlałem.

~~~~Jakiśtam czas później~~~~

Obudził mnie dźwięk metalu pocieranego o metal.
-Obudził się-usłyszałem. Otworzyłem powoli oczy. Nade mną schylało się kilka wilków.
-Witamy w świecie żywych-usłyszałem, a niebieskawa wadera lekko mnie walnęła. Zmrużyłem oczy i podniosłem się na nogi.
-Co... Się stało?




<Nir? Cutt? Disapre? Kuroi? Rose?>

Nigdy nie patrz za siebie, bo wtedy ktoś może Cię pierdolnąć od przodu


Imię: Natsu
Pseudonim: Natuś | Salamander | Salamandra | Dragneel
Wiek:
3 lata wilcze | 18 lat ludzkich
Płeć: Basior | ♂
Rasa: Natsu nie jest kolejnym, wywalistym mieszańcem pięciu tysięcy ras. Wilk Ognia, ot co.
Charakter:
Natsu to z pewnością nietuzinkowy, śmiały wilk. Najpierw mówi, potem myśli. Romantyk? Może w innym wcieleniu. Jest nieco nadpobudliwy i bezmyślny. Natsu zazwyczaj zdaje się być wybitnie nieodpowiedzialny i lekkomyślny, prawie nigdy nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich działań. Często konflikty woli rozwiązywać siłą. Pomimo tego, bardzo łatwo i szybko zdobywa przyjaciół. Salamander nie wykazuje zainteresowania płcią przeciwną, lecz mimo to zdarza mu się rzucić... Niemoralnym żartem. Ma spore poczucie humoru i godności.
Stanowisko: Mag
Głos: Fairy Tail Op 1
Konto:
300 KR
Orientacja:
Hetero
Zauroczenie: -
Partner: -
Jaskinia:
Jaskinia Smoka
Potomstwo: -
Rodzina: 
W rzeczywistości Natsu nie zna swoich rodziców, ani nie miał styczności z jakąkolwiek spokrewnioną z nim istotą. Jedyną osobą, którą zna, jest Igneel. Służący za ojca smok ognia.
 Moce: 
Ka Metsuryū Mahō: Natsu posługuje się magią znaną jako Zabójcy Smoków, nauczył go jej Igneel. Sprawiła, że nabył on cech budowy typowej dla smoków. Może zarówno atakować, gromadząc magię ognia w dłoniach, stopach jak również ziać płomieniem, ponieważ przekształceniu uległy również jego płuca. Natsu by zregenerować siły, jak każdy Zabójca, musi zjeść płomienie, ale tylko obcego pochodzenia, ponieważ nie może posilać się własną magią. 
---------------------------------------------------------------------
Karyū no Hōkō: Natsu zieje na przeciwnika kulą ognia.
--------------------------------------------------------------------
Karyū no Kagitsume: Natsu gromadzi płomień w nogach zwiększając siłę ataku.
-------------------------------------------------------------------
Karyū no Yokugeki: Natsu przytrzymuje swojego przeciwnika płomieniem, po czym ciska go na odległość. 
---------------------------------------------------------------------
Oprócz tego ma jeszcze wiele innych mocy związanych z jego żywiołem.

Ulubiony kolor: Lekka czerwień
Motto: Nigdy nie patrz za siebie, bo wtedy ktoś może Cię pierdolnąć od przodu.
Urodziny:
Prawdopodobnie okolice końcówki września
Lubi: 
~Happy'ego
~Walki
~Hot dogi
~Wok z kurczakiem
~Udon
Nie Lubi:
~Samochodów
~Łodzi
~Pociągów (bam bam baaam)
~Wszelkich środków transportu, ma chorobę lokomocyjną
Historia:
Generalnie historia Natsu nie należy do zbyt wyjątkowych. Od początku swojej egzystencji był sam. Jego rodzice prawdopodobnie go porzucili. Jednak sam tego nie wie. Dość szybko odnalazł go Igneel - ogromny smok o łagodnym usposobieniu. Igneel nauczył Dragneel'a czytać, pisać, czarować i walczyć. Był dla niego jak ojciec! I to możliwie najlepszy! Pewnego dnia Natsu odnalazł... Smocze jajo. Ot co - duże jajko o średnicy około 80 centymetrów. Igneel pozwolił Natsu zachować jajo, aby zobaczyć, co się z niego wykluje. Zachwycony Natsu zajmował się jajem, wraz z koleżanką z sąsiedniej watahy; Lilianą. Bawili się w rodzinę, Lilia była mamą, Natsu tatą, a jajo - dzieckiem. Pewnego dnia Liliana... Została porwana i zabita. Natsu popadł w depresję, lecz Igneel, widząc cierpienia syna użył czaru, który wymazał z pamięci Natsu śmierć koleżanki, przez co Natsu wierzył, że po prostu się przeprowadziła. W końcu nadeszła najlepsza chwila w życiu Natsu; smoczątko zaczęło się wykluwać! Natsu był nieźle zaskoczony, kiedy zamiast smoka z jaja wyszedł... Kot. Zwyczajny, niebieski kot ze skrzydłami. Nazwał go Happy, od tamtego momentu są nierozłączni. Po jakimś czasie Natsu odszedł od Igneel'a i dołączył do WNZ.

Od Cutt Do Bandery

Buu! Znowu ten głupi deszcz! Ech, codziennie musi padać? Okropność. Wstałam, mlasnęłam i ponownie się położyłam na twardej ziemi w jaskini. Wtem do środka wparowała Ekoo i jak zwykle prosiła mnie o scyzoryk.
- Ekoo, znowu? Nudzi mi się, więc będę sobie grzebać w kamieniu *#taszczerość*. Idź do Miu, czy coś.
Wadera wyszła lekko oburzona, ale jak zwykle, miałam to gdzieś. Zaczęłam skrobać kamień, przez co mój scyzoryk lekko się naostrzył, a w kamieniu... Coś błyszczało. Trochę mnie to zdziwiło, bo najpierw było żółte, a potem... Czerwone. Cholera, co jest? Już chciałam to wyjąć, ale w tym samym czasie do mojej jaskini wbiegła jakaś wadera i wydarła się:
- ZOSTAW!
Po czym mnie odepchnęła.
- Auć, to Ty nie wiesz, że w cudzym domu się gospodarzy tak nie traktuje? - jęknęłam, ocierając obolałą głowę.
<Bandero? o: >

25 mar 2016

Od Jeff'a - Cd. Miu

Przekręciłem oczami,z trudem próbując się nie zaśmiać.
- Miu ja się czasami zastanawiam,czy ty się zgrywasz..czy 
na prawdę jesteś jakaś..- mruknąłem. 
- Ano pewnie jestem,mistrzu. - O,mów tak do mnie dalej. - Podoba
mi się to! - uniosłem brew,po czym uśmiechnąłem się triumfalnie do czarnowłosej. - Chciałoby się,wiesz? - odfuknęła dziewczyna.
- O,żebyś wiedziała. 
<Miu?>

Od Miu - Cd. Jeff'a

- A gdzie ci się tak spieszy, co? - mruknęłam, unosząc brew. Nie otrzymawszy odpowiedzi uśmiechnęłam się triumfalnie, jednak przestałam się tak wlec. Zrównałam tempo z Jeff'em, co wyraźnie go usatysfakcjonowało.
- Jeśli jeszcze raz będziesz tak powoli szła, to cię tu zostawię.
- Brzmi kusząco, ale muszę odmówić. - odparłam. Blondyn jedynie głośno prychnął, aczkolwiek zauważyłam, że stara się nie uśmiechnąć.
- Ale ty jesteś głupia.. - mruknął.
- Uczę się od mistrza. - zripostowałam, lekko bijąc jego ramię dłonią zaciśniętą w pięść.

< Jeff? :' D >

24 mar 2016

Od Scarlett - Cd. Bandery

Chwilę opowiadała mi o niej. Ale nie chodziło mi o tą osobę.
- Chyba to nie ona- powiedziałam
- Napewno?- zapytała
- Nawet nie wiem ale jakoś nic mi to nie mówi
- Hmm... może to ona?-powiedziała
- Nie wiem...
- Emmm... ja też nie wiem- mrukneła
- Musiałabym ją najpierw zobaczyć- powiedziałam i zaczeła mi się bardziej lać z ręki krew
- krew ci leci!-krzykneła
- Nie no znowu!? Okresie z ręki stop!
< Bandera? XDDD >

Od Jeff'a - Cd. Miu

Uniosłem jedną brew. - Coś ci nie wierzę..
Po Tobie można się wszystkiego spodziewać. - 
Jakby ktoś mi powiedział,że co dzień w nocy wchodzisz do mojego mieszkania przez okno,uwierzyłbym. - Uśmiechnąłem się do czarnowlosej,otwierając i przytrzymując drzwi..aby ta mogła wyjść.Szliśmy w milczeniu,jedynie raz po raz patrząc zgodnie na siebie.Plaża nie była daleko,parę metrów. - Pośpiesz się Miu! Znowu musimy przerabiać temat,twojego 'szybkiego' tempa? 
<Miuuu? xdd >

Od Amor cd Elandiel

Szybko chwyciłam Elandiel za łapy i zaczęłam uciekać.Jednak ciemność zaczęła mnie doganiać,byłam coraz bardziej zaniepokojona.Mimo trudności udało mi się dobiec do mojej jaskini.Ciemność już nie dotarła do mojej groty.Siedziałam w milczeniu aż wilczyca się zbudzi.
- Wszystko dobrze?- zapytałam zaniepokojona kiedy wadera się ocknęła.
- Ta..ciemność już nas nie goni?- zapytała Elandiel.
- Już nie.Jesteśmy bezpieczne.- odparłam.
- Ale wiesz.. w sumie zostańmy tu na jakiś czas.Nie sądzę by było jeszcze bezpiecznie. - dodałam pośpiesznie.
<Elandiel?>

Od Bandery - Cd. Scarlett

- Bardzo chę... - zaczęłam, ale przybiegła pielęgniarka z bandażem i zaczęła owijać dziewczynie ramię. Moja czerwona, przesiąknięta krwią chustka została przykryta biały opatrunkiem. A miałam nadzieję, że uda mi się ją od razu odzyskać. Przybiegły kolejne pielęgniarki z lekarzem i gdzieś zabrali tę dziewczynę. Podążałam za nimi dopóki nie zamknęli mi jakichś drzwi przed nosem. Położyła się obok i cierpliwie czekałam na powrót całego szpitalnego zgromadzenia. Nie wiem, ile czasu minęło, ale w końcu dziewczyna wyszła z sali z owiniętym ramieniem i moją chustką w zdrowej ręce. Uśmiechnęła się na mój widok.
- Chodź, umyjemy to.
Po kilku minutach odnalazłyśmy damską łazienkę i wyczyściłyśmy chustkę.
- Nie wiem właściwie, jak się nazywasz - powiedziałam, kiedy dziewczyna zakładała mi na szyję czystą i trochę przesuszoną apaszkę.
- Jestem Scarlett. A ty?
- Zwą mnie Bandera.
Nagle przypomniało mi się o tej dziwnej postaci w bluzie z kapturem, która zaglądała do środka przez główne drzwi. Podzieliłam się tym ze Scarlett, nie bardzo wiedząc, co teraz zrobić. Kiedy skończyłam, dzieczyna odezwała się.
<Scarlet?>

Od Miu - Cd. Jeff'a

- Boisz się mnie wtedy, gdy myślę? - zapytałam po dłuższej chwili.
- Noo.. - potwierdził.
- To nie masz się czego bać, to tylko okazjonalnie.
- Dobrze wiedzieć.
Wyszczerzyłam się do blondyna i, wstawszy z siedzenia, chwyciłam jego nadgarstek, ciągnąć w stronę wyjścia.
- Gdzie idziemy? - zapytał, zapewne przyzwyczajony już do mojego zachowania.
- Na plażę. - odparłam. Usłyszawszy odpowiedź, natychmiast się zatrzymał.
- Co ty robiłaś, gdy taka zamyślona byłaś?
- Nic ambitnego, mój mózg się przegrzał. A co?
- Nie, nic. Chciałem się dowiedzieć, czy czytasz mi w myślach.
- Go-me-nee, ale ja tak nie potrafię. - odparłam, po raz kolejny uśmiechając się do Jeff'a.

< Jeff? >

Od Elandiel - Cd. Amortencji

Wzruszyłam ramionami.
- Ty lepiej znasz tereny. - odparłam.
- To idziemy do Snape'a! - zawołała uradowana.
- W którą to stronę?
- Na południe.
- To idziemy na wschód. - wymamrotałam.
- A co jest na wschodzie? - zapytała, unosząc brwi.
- No.. Wschód.
- Aha. Okay.
- Zakończmy ten bezsensowny dialog, plz.. - jęknęłam.
- Jaki dialog? Popatrz jaka piękna pogoda!
- Tak, słońce świeci, ptaszki śpiewają, tam idzie Minotaur... - mruknęłam.
- Co? Jaki Minotaur? - zająknęła się, nerwowo się rozglądając.
- A, nie, to tylko drzewo.
Amortencja głośno westchnęła i wykonała typowego "facepalm'a". Niespodziewanie, głośny warkot rozwiał dziwną atmosferę. Obejrzałam się za siebie. I zobaczyłam ciemność, która natychmiast mnie pochłonęła. Tracąc powoli zmysły, wysiliłam się na krzyknięcie "uciekaj".

< Amor? >

Od Yato - Cd. Bishamon

- Musisz popracować nad celnością! - krzyknąłem w stronę blondyny. - Bo jakoś ci to strzelanie nie wychodzi.
- Zamknij się! - wydarła się. Jej twarz wyglądała tak, jakby miała zaraz eksplodować.
- Tylko się nie przypal. - mruknąłem i zeskoczyłem z dachu wysokiego budynku, wprost na Ayakashi. Użyłem rozproszenia, przez co demon zapewne nawet nie zorientował się, co go zabiło.
- Dobra robota, Yukine. - pochwaliłem brata, jednak on jak zwykle odburknął coś w odpowiedzi. Już miałem iść przed siebie, gdy obok mojego ucha przeleciał pocisk.
- Daj sobie spokój, głupia babo! - wrzasnąłem do Bishamon, robiąc taką minę:

< Bisha? :') >

Od Amor

Spoglądałam znudzona na ośnieżone drzewa.Od bardzo długiego czasu nic się nie zdarzyło.Niepewność i nuda nie umiały utrzymać mnie w miejscu,więc wstałam z ziemi i ruszyłam śpiesznym krokiem do Lasu Samobójców.O dziwo nie było też potworów,jednak szłam przed siebie z lekkim strachem w oczach.Gołe nawet nie ośnieżone drzewa wydawały się nienaturalnie spokojnie.Nale usłyszałam pohukiwanie,rozejrzałam się.Na jednym z drzew siedziała sowa śnieżna.Uważnie się jej przyglądałam,lecz usłyszałam kroki.Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam wilka.
- Och witaj Urazo.Co cię tu sprowadza? - zapytałam zdumiona.
<Uraza?>

23 mar 2016

Nabór

Mały nabór od Urazy!
Jakkolwiek strasznie zabrzmiał tytuł posta, to tym razem Ruraza nie będzie robić wpierniczu w stronę adminów,  tylko... Poszukuję osób do długiej serii opek! Tak więc,  poszukuję paru wilków do pisania opek. Możecie zgłaszać się w komentarzach!
Warunki:
  1. Każda chętna osoba musi pisać ładne,  długie opowiadania na min. 150 słów 
  2. Jeśli ktoś chce, może zgłosić tez swojego towarzysza, lecz musi być mały (wielkości kota, lub czegoś w tym rodzaju) i musi być zdolny do mówienia. Tylko jedna osoba może zgłosić towarzysza. Od razu w komentarzu napiszcie imię towarzysza, jeśli spełnia kryteria i chcecie go w opkach. (Przykładowa grupa: wilk, wilk+towarzysz, wilk, wilk, wilk, oraz ja, czyli wilk+towarzysz)
  3. Do opowiadań szukam wilków o ciekawych, nietuzinkowych charakterach. Szukam np. Jednego walecznego, jednego zboczonego, jednego typowego miłego i jednego poważnego. 
  4. Proszę o nie zapisywanie postaci przesadnie szalonych, w mojej grupie wolałabym, aby postaci się od siebie bardzo różniły. Taaaaaaaaaaaaa,  wredna jestem. Zaklepuję buntowniczego głupka :v
  5. Wilki muszą mieć umiejętność zmiany w człowieka z animu xD
  6. Najlepiej, by każdy wilk był innej rasy. Wybór mamy spory, więc nie powinno być problemu. Proszę też, nie róbcie ze swoich wilków morderców,  szukam miłych wilczków. 
  7. Jeśli twoje wilki nie spełniają kryteriów, nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć nowe. Wówczas nie będę taka ostra ci do wywołania nieaktywnych postaci.
  8. Jeśli masz jakieś pytania - pisz w komentarzach.

Z góry dzięki za dołączenie! Szczególnie zapraszam fanów Fairy Tail i innych anime!


Zapisani:

  • Cutt-chan
  • Disapre-chan
  • Kuroi-chan
  • Nir-kun
  • Rose-chan
  • Smok33+towarzysz nowego wilka

Od Eyeless Jack'a - Cd. Bandery


Ehh... Wcale nie chciałem z nią rozmawiać o tych rzeczach więc po prostu się nie odezwałem. Po chwili byliśmy już na miejscu.
-Jesteśmy na miejscu.-Powiedziałem.
-Łał! Ale tu pięknie!
-Idź do Urazy. To Alfa.
-Najpierw odpowiedz mi na moje pytania.
Ehh... Ale ona uparta... Czemu ją to tak interesuje?
-No dobra... Niech ci będzie...

<Bandera?>

22 mar 2016

Info - Towarzysze

Mam drobne informacje dotyczące co do strony z Towarzyszami. Polecam przeczytać tego posta, bo jest tu sporo ważnych informacji. Obowiązkowo mają go przeczytać wszyscy adminów i adminki  (z naciskiem na Cutt i Amor).
Otóż zacznę od najmniej ważnych spraw, czyli faktu, iż adminki Amortencja i Cutt wstawiły formularze swoich pupili na górze strony. Nie róbcie ze swoich towarzyszy gwiazd,  raczej oczywiste jest, że formy wklejamy NA SAMYM DOLE.
Proszę więc o zmienianie ustawienia towarzyszy.


Po drugie, to znów temat tyczący się Amor.
A więc można mieć tylko 3 towarzyszy, a ty masz 4, albo nawet więcej. Usuń więc te, których nie chcesz już mieć. Jeśli nie zrobisz tego do soboty, sama się tym zajmę,  a ty będziesz musiała się z tym pogodzić.

21 mar 2016

Od Jeff'a - cd. Miu

- Wielkie dzięki. - Uznam to za komplement,
bo ty jedną rozmową możesz zepsuć moje dobre samopoczucie. - mruknąłem,po czym odłożyłem pusty talerz.Wyjrzałem zza okna..było dosyć słonecznie.Możnaby się później wybrać na plaże..jest tam dosyć,ładnie.Poprawiłem się na 'kanapie',jednocześnie wpatrując się nieufnie w Miu,która wyraźnie nad czymś rozmyślała. - Miu co ty kombinujesz? - W takich chwilach to się Ciebie boję.
<Miuuuu?>

Od Amortencji cd Elandiel

- Jaki on jest uroczy.- zachwycałam się.
Słodki śnieżnobiały króliczek zastrzygł uszami.Wpatrywał się w Elendiel czarnymi oczkami.Nie sposób było się mi powstrzymać i zaczęłam się rozczulać.
- Jak go nazwiesz? - zapytałam.
- Hmm..Naimi byłoby dobre. - odparła wadera.
Zagwizdałam i w ułamku sekundy pojawiła się Ashlin-Slepinir.Siwo jabłowita klacz spoglądała mi w oczy swymi ciepłymi brązowymi oczkami.Pogłaskałam lekko klacz po delikatnych chrapach.
- Jak tam Ashlin? - zapytałam klaczkę.
Ta zarżała w odpowiedzi.Doskonale wiedziałam co powiedziała.
- No to gdzie idziemy? - zadałam pytanie Elandiel.
<Elandiel?>

20 mar 2016

Od Scarlett - Cd. Bandery

- Na co się patrzysz?- zapytałam
- Nie.. na nic- powiedziała zamyślona 
- Jesteś bardzo miła, że mnie tu zabrałaś... no do szpitala tak to bym tam siedziała
- Nie zostawiłam bym cię tam- powiedziała
- Może....- powiedziałam trochę
- Co może?- zapytała
- Czy zostaniesz moją przyjaciółką?- zapytałam nie pewnie, zaczeła mi się bardziej lać z ręki krew (nic nie widziałam).
< Bandera? :') >

Od Bishamon - Cd. Yato

Po prostu sobie poszedł!?. Byłam cała czerwona. Zaczełam po tajemnice iść w jego stronę. Widziałam go z daleka, zaczełam strzelać.
- Kiedy mnie zostawisz!?- powiedział
- Hmm... NIGDY!
- Jesteś "szurnięta!"- Krzyknął 
- Tak samo jak ty!- Krzyknełam 
- Możesz mnie zostawić!?-
- Jeszcze czego!- Krzykneła
- Jesteś nie normalna!
Wtedy zaczął biegnąć szybciej. Po chwili zniknął mi z oczu.
- A, niech to!-Krzyknełam 
Zaczełam skakać po dach,spróbować go na mierzyć. 
- Gdzie on jest?- zapytałam sama siebie
Skakałam tak po dachach. Zobaczyłam tego dresiarza!
- A, tu jesteś!-krzyknełam
Zaczełam strzelać dwoma pistoletami.
< Yato?>

Od Jeff'a The Killer'a - Cd. Moon


Popatrzyłem na Moon. Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Przytuliłem ją i powiedziałem:
-Nie obchodzi mnie to że nie będę miał z tobą życia. Kocham cię i nigdy cię nie opuszczę.
Moon uśmiechnęła się i wtuliła się we mnie.
-To co? Może zrobić jakieś śniadanie?
Moon siknęła głową. Wstałem i poszedłem do kuchni.

<Moon?>

Od Reik'a - Cd. Sayony


Nie wiedziałem co mam zrobić. Próbowałem przesunąć głaz ale się nie udało.
-Say! Słyszysz mnie?! Say!
Sam nie mogłem przesunąć głazu więc pobiegłem po pomoc. Po kilku minutach szukania kogoś kto mógł by mi pomóc natrafiłem na Slenderman'a. Opowiedziałem mu się stało. Pobiegliśmy do jaskini w której była Say. Slender mackami podniósł głaz. Pierwsze co zobaczyłem to spokojną Say bawiącą się kryształem.

<Say?>

Od Bandery - Cd. Scarlett

Przymknęłam oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią. Już kiedyś na okręcie spotkałam się z czymś podobnym, kapitan nazywał to radiotelefon. Ten przedmiot pomagał komunikować się z osobami będącymi daleko od naszego statku, a ludzie najwyraźniej nie posiadają umiejętności telepatycznych. Może tajemnicza napastniczka posiadała pomniejszoną wersję czy coś?
- Nie wiem, co to mogło być - odpowiedziałam. - Ale jedno jest pewne, służy do komunikacji. Może ta dziewczyna była jakimś płatnym zabójcą, który ma za zadanie cię wyeliminować?
- Doprawdy, pocieszyłaś mnie.
Wzruszyłam ramionami, o ile może to zrobić idący wilk. Dotarłyśmy do jakiejś bardziej ruchliwej ulicy i skręciłyśmy w lewo. Dwieście metrów od nas wznosił się budynek, w którym mieścił się szpital. Pokonałyśmy dość szybką dzielącą nas od niego odległość. Wdrapałyśmy się po kilku schodkach i weszłyśmy do środka. Oczywiście przechodząca pielęgniarka MUSIAŁA mnie zauważyć.
- Proszę wyprowadzić stąd tego psa! - zaczęła krzyczeć.
- Ona nigdzie nie pójdzie.
- Czy to pies przewodnik?
- Nie.
- Wobec tego niech ją pani wyprowadzi. NATYCHMIAST.
- Ależ ja mam epilepsję! - dziewczyna kłamała jak z nut.
- Dlaczego pani kłamie, że to nie pies przewodnik?
- Halo, ja krwawię! Zostałam postrzelona! Pomocy, ratunku! - krzyknęła panicznie i osunęła się teatralnie na podłogę. Zaczęła się krzątanina, wzywanie doktora. Nikt oprócz mnie nie zauważył tajemniczej postaci w kapturze zaglądającej przez oszklone drzwi...
<Scarlett?>

Od Miu - Cd. Jeff'a

- Miałabym do kolekcji, mój Senpai~! - powiedziałam rozmarzonym głosem. - Tak samo, jak nadgryzione przez ciebie jabłko, zakrwawiony plaster, który kiedyś ci spadł oraz szczoteczkę do zębów..*
- Co? - palnął po chwili. - M.. Masz mój plaster? - dodał.
- I szczoteczkę.
- Ty jesteś jakaś pojebana! - wykrzyknął, gwałtownie się cofając.
- Żartuję. Przecie gdybym miała takie coś w Grocie, to bym na ebolę albo HIV'a zeszła.. - mruknęłam.
- Dzięki.
- Spoko. Ciebie też bym nie tknęła. Nawet kijaszkiem od miotły..

< Jeff? XD >

_______
* Z tego miejsca pozdrawiam tych, którzy oglądali Yandere Simulator :') 

Od Yato - Cd. Bishamon

- Marny cel, głupia babo. - burknąłem, rozdwajając pocisk mieczem.
- Zamknij się! - krzyknęła i ponownie do mnie strzeliła. Tym razem trafiła mnie w ramię. Zmrużyłem oczy i wskoczyłem na najbliższą sieć wysokiego napięcia, lądując za Bishamon.
- Chcesz walczyć? A proszę cię bardzo. - mruknąłem, wręcz sycząc ostatnie sława. Już miałem się zamachnąć na wkurzającą blondynkę, gdy usłyszałem dźwięk, brzmiący jak połączenie skrzypienia drzwi, ryku kopulujących żółwi i różnych takich.
- Ayakashi.. Yukine, zbieramy się.
- Weź te spocone łapska! - usłyszałem głos kompana.
- Zamknij się.
- Jeszcze nie skończyliśmy! - wydarła się głupia baba. Przewróciłem oczami i ruszyłem w stronę demonów.

< Bishamon? :') >

Od Elandiel - Cd. Amortencji

- Ja chyba podziękuję. Nie przepadam za czarodziejami i różdżkami. - odparłam, a wadera lekko się skrzywiła.
- Snape tak czy siak wygrywa wszystko. - odpowiedziała, po czym zapadła niezręczna cisza.
- Sna-co? - zapytałam po dłuższej chwili.
- Severus Snape. Mój mąż. - padła odpowiedź, oczywiście rozmarzonym głosem. Stanęłam w miejscu i nieznacznie cofnęłam się od wilczycy.
- O-okej.. - odrzekłam. I na tym zakończył się nasz dialog. Jednak, jak na zawołanie, coś zaszeleściło w zaroślach.
- Elandiel, to pewnie zwierzyna. Zostaw te krzaki w spokoju. - odezwała się moja "towarzyszka".
- Nein! - wykrzyknęłam i z impetem wskoczyłam w krzaczek. Wylądowałam na brzuchu, twarzą w twarz z jakimś puszystym, białym stworzonkiem. Cicho pisnęło i zaczęło mi się badawczo przyglądać.
- Królik? - mruknęłam cicho sama do siebie. Zwierzę zastrzygło uszami, jak na potwierdzenie. - Królik.
Zwierzątko się mnie nie bało. Wręcz przeciwnie. Podeszło jeszcze bliżej mojego pyszczka i, ku mojemu zdziwieniu, wskoczyło mi na łeb.

< Amor? >

Od Disapre Cd Nenyto


Popatrzyłam na myśliwych i powolnym krokiem zbliżyłam się do Ne. Nie wiem dlaczego ci mężczyźni wydawali mi się podejrzani, lecz czułam, że to może się źle skończyć.
- A co już nie można? - zapytałam opierają się delikatnie o Ne.
- Ja nie wiem co się tam działo - zakpił.
- A co zazdrościsz? - wtrącił się Ne.
- Tam jest! - krzyknął wysoki blondyn, wskazując palcem za naszą dwójkę.
Odwróciłam głowę w tamtą stronę i starałam się coś dostrzec. Po chwili obraz mi się wyostrzył a moim oczom ukazał się wilk. Jeden z mężczyzn podniósł broń, po czym ułożył się do strzału.  Wyminęłam towarzysza i podbiegłam do dość wysokiego bruneta. Ustałam tuż przed lufą, przez co mężczyzna popatrzył na mnie pytająco.
- Odsuń się lepiej - rzekł z lekka rozzłoszczonym tonem.
- Nie. Żeby zabić to zwierzę musisz najpierw ustrzelić mnie - postawiłam się.
W tej sekundzie, pan w moro nie wytrzymał. Dość szybkim uderzeniem w brzuch, powalił mnie na ziemię. Ne stał niewrzuszony, jakby nic się nie działo. Nie rozumiałam jego zachowania, może mnie nienawidził? Nie wiem. Złapałam się kurczowo za bolące miejsce.
- Leżeć! - zaśmiał się.
To było jak głos sprzed 15 lat. Kiedy byłam w pokoju, a ojciec wszedł bez pytania z pasem i rzucił mną o ścinę. Tak, te złe wspomnienia w tej chwili kłębiły się w mojej głowie. Do moich oczu napłynęły łzy. Schowałam twarz w dłonie, spoglądając na Ne błagalnym wzrokiem.
<Ne? No to teraz zobaczymy >

Nieobecność

Kama3007 zgłasza nieobecność wszystkich swoich wilków od dnia dzisiejszego do 30.03.
Powód - tymczasowy brak dostępu do internetu.

19 mar 2016

Od Scarlett - Cd. Bandery

- Była jakaś blond dziewczyna, ale...
- Co ale?-zapytała
- Ja ją widziałam inni ludzie nie - poeiedziałam
- Trochę podejrzane - powiedziała i dodała -Czemu trafiła się w ramie?
- Miała pistolet do którego mówiła, bardziej ich imiona, wyciągneła bad z pasu. Miała jakiś kolczyk, i miała jakiś holorogram na oku i krzyczała do niego: śledź go... ale nie wiem do kogo i czemu te przedmioty jej odpowiadały, jak myślisz o co chodziło..
<?>

Od Jeff'a - Cd. Miu

Dziewczyna wpatrywała się we mnie,gdy pochłaniałem
jedzenie. - Miu,ty chyba serio chcesz ujrzeć jak się duszę. - zaśmiałem
się,po czym schowałem się za zasłoną. - Teraz nie zobaczysz. - powiedziałem z głupim uśmiechem.W końcu po kebabie,nie zostało nic..a wtedy 'zrzuciłem' z siebie białą zasłonę. - Uwierz,że bym chciała. - Jakbyś się dusił to ja bym Ci zdjęcia zrobiła. - pokazała mi język. - Ta,bo potrzebujesz moje zdjęcia. 
<Miuu?>

Nieobecność

Reik (Reik | Nir | Kajuna | Jeff the Killer | Slenderman | Eyeless Jack) zgłasza swoją nieobecność od dnia dzisiejszego (19.03) do 24.03.

Od Bandery - Cd. Scarlett

Chodziłam po terenach watahy, odnajdując nowe, nieznane mi miejsca. W ten sposób zawędrowałam do miasta. Przemieszczałam się w stronę centrum wybierając boczne, mało uczęszczane uliczki. Mijałam właśnie stojącą na uboczu starą, odrapaną kamienicę, kiedy mój węch zarejestrował zapach krwi, nie zwierzęcej, lecz ludzkiej, choć nie do końca. Ruszyłam za wonią i trafiłam na ruchliwą ulicę. Kilkadziesiąt metrów ode mnie na chodniku siedziała dziewczyna wołająca o pomoc. Wszyscy ludzie ją mijali, tylko niektórzy zaszczycili ją spojrzeniem. Kiedy podbiegłam do niej, zaczęła krzyczeć i odganiać mnie rękami.
- Cicho - warknęłam. - Chcę ci pomóc.
- Jesteś z WNZ? - zapytała, przyciskając dłoń do ramienia.
- Tak. Obwiąż sobie ramię - odparłam, zsuwając chustkę z szyi. Dziewczyna przyjęła materiał, z którego wykonała prowizoryczny opatrunek. Wstała nieco chwiejnie i rozejrzała się wokoło. Przypomniałam sobie, że kilka minut temu mijałam jakiś szpital.
- Chodź - powiedziałam, skręcając w boczną uliczkę. - Co ci się właściwie stało?
<Scarlett?>

Od Miu - Cd. Jeff'a

- Mówisz to tak, jak bym była koniem. - mruknęłam,  zaplatając ręce na piersi.
- Wiesz, nie różnisz się od niego zbytnio...
- Dzięki, miło mi to słyszeć.
Jeff uśmiechnął się do mnie złośliwie, a ja oczywiście odwzajemniłam gest. Po chwili do naszego stolika przybył kelner i podał nam jedzenie.
- Obyś się tym udławił.
- Też cię lubię. - odparł, mrużąc oczy. Na jego ustach ponownie zagościł ten głupi uśmiech, który jednak tak lubiłam..

< Jeff? >

Od Scarlett

Byłam w domu, trochę się nudziłam. Więc poszłam się przejść. Po drodze szłam jak jakaś "Pijana". Później zaczęłam iść normalnie. Nagle poczułam lekkie trzęsienie, inni nie reagowali. Wtedy zaczęłam krzyczeć:
-Wy nie normalni!?
Nikt na mnie nie zwracał uwagi, po prostu szli przed siebie. Nagle trzęsienie było większe. W końcu jakaś blond "Dziewczyna" przejechała na LWIE!?. Popatrzyłam na nią. Chyba skąd ją kojarzę. Popatrzyłam na jej twarz. Zrobiłam wielkie oczy i w myślach powiedziałam:
- To ona!?
Zaczęłam biegnąć. Pomyślałam za kim biegnie. Jak przejechała obok mnie, nagle silny pod much powietrza mnie przewalił na ziemię. W końcu blond dziewczyna zaczęła strzelać ale do kogo!?. Ktoś odbił jej strzał. Trafiło mnie w ramie. Dziewczyna się oddaliła. Czemu nikt jej nie widział?. Moje ramie bardziej krwawiło. Nie czułam swojej ręki. Ludzie przechodzili i krzyczałam:
- Pomocy!! Zostałam strzelona!!-krzyczałam trochę z łzami w oczach.
< Ktoś?>

18 mar 2016

KORRA10: NIEOBECNOŚĆ

Muszę odpocząć. Od wilczych opowieści, które w moim wykonaniu i tak bardziej dotyczą spraw ludzkich, niż psowatych. Od watahy. Od bycia adminem. Tak po prostu.
19 MARCA - 29 MARCA
 Równo dziesięć dni. W tym czasie nie wstawiam postaci, opowiadań, nie robię żadnych korekt, w sprawie kupna przedmiotów i.t.d. zapraszam do innych administratorów.


Panienka wiecznie rozżalona- Moon

Nieobecność

Pati1401 (Venus) zgłasza nieobecność od dnia dzisiejszego (18.03.16) do następnego piątku (25.03.16).

od Kazana cd Savey

Nagle przyszła Lili
-Mamo, a to jest prawda, czy to tylko żarty?-spytała niepewnie waderka
Nie chciałem widzieć kolejnej reakcji małej wadery, więc postanowiłem się wycofać.
-To ja idę z innymi pojeździć na łyżwach-wyszczerzyłem się i dałem dyla.
Nie poszedłem na łyżwy, tylko poleciałem na samą górę naszej jaskini "jej"
i czekałem aż niby"mama" i przybrana "córka" obgadają to, jak wadera z waderą. Kiedy minęła godzina, wróciłem do środka, do Savey
-I co, pogadałyście sobie?-spytałem niepewnie i położyłem się obok niej
-Tak, a jak tam na łyżwach, tchórzu?-spytała z uśmiechem
-Nie byłem na łyżwach, tylko nad wami, czekałem aż wasze pogaduszki miną-przyznałem się

<Savey?>

Od Nenyto cd Disapre

Wstałem, a raczej ukucnąłem z powagą obok wadery. Postąpiła podobnie. Spojrzałem się odruchowo na jej sylwetkę. Byliśmy w krzakach, przez co zauważyłem dziwną rzecz...
-Nie wrzyna Ci się czasem coś w krocze? - Zapytałem z kpiną. Disapre nie wiedząc o co chodzi podążyła za moim wzrokiem.
-Pff... zmieniasz się? - Wybrnęła od odpowiedzi.
- No tak, ale jestem tak zajebisty...że się boje. Jeszcze się zakochasz. - Ta tylko głupio się popatrzyła. Ja zaś znudzony siedzeniem w krzakach wyszedłem z nich.
Ku moim zmysłom ukazały się postacie myśliwych. Teraz już wiedziałem dlaczego spytała. Czym prędzej zmieniłem się w średniego mężczyznę o ciemnych włosach.
Zamyślony nawet nie spostrzegłem, że podeszli. Byli tuż, tuż pod moim nosem. Chcieli się przywitać, lecz przerwała im dziewczyna wychodząca z krzaków. Przy okazji poprawiała bluzkę bo zahaczyła się o gałąź. Ciekawe co myśliwi sobie w umysłach powymyślali. Jednak moim oczom pokazał się obraz wilka schowanego za drzewem. Czyżby to właśnie za nim ganiali?
- Tak sami w lesie? - Zapytał jeden z zmrużoną powieką. Tamci w tle zaśmiali się przez co coś mi podpowiadało, że nie tylko zwierzynę łapali.
___________
Disapre?XDDDD
seksy w krzaczkach.