27 cze 2016

Od Anabel

Opowiem wam pewną historię. Działo się to gorącego, letniego dnia. Żar lał się z nieba, na które zaczęły powoli nacierać ogromne, burzowe, ciemne chmury. Błyskawice przecinały błękit raz po raz swoimi świetlistymi mieczami, grzmoty zakłócały wszechobecną ciszę. A ja stałam na szczycie łysej, czarnej góry z moim towarzyszem- potężnym, białym tygrysem z ostrymi jak brzytwy zębami. Rozpostarłam moje ogromne, piękne skrzydła, by móc poczuć w nich wiatr. Podniosłam dumnie głowę i wzleciałam w górę unikając potężnych wyładowań... No dobra. A teraz na poważnie. Tak na prawdę rzeczywiście było gorąco, lecz na niebie powoli sunęły zwykłe, białe chmurki niczym baranki. Po drugie- tak, byłam w wysoko położonym miejscu- na drzewie. Następnie kolor mojego przyjaciela i rodzina kotowatych się zgadzała. Popatrzyłam z uśmiechem na Hiro- kochaną kocicę, której nie zamieniłabym na tysiąc krwiożerczych tygrysów. I na koniec- stałam z rozłożonymi skrzydłami, ale wcale nie wzbiłam się w powietrze. Przymierzałam się jedynie do nauki latania.
-Dobra, kotku. Teraz albo nigdy...-powiedziałam, ale nie ruszyłam się z miejsca. Zwierz patrzył na mnie ni to z zawiedzioną miną, że jej pani jest taka durna, ni to z oczekiwaniem, aż skoczę, a ona będzie mogła patrzeć jak lecę w dół jak kamień.- Iii... Skaczę!-nadal się nie ruszyłam. Mój towarzysz popatrzył na mnie zawiedziony i żeby dodać mi otuchy... No dobrze- żebym w końcu spadła z tego drzewa- niespodziewanie drapnął mnie pazurem. Ja zrobiłam wielkie oczy, straciłam równowagę i runęłam jak długa zasłaniając łapami oczy i wrzeszcząc w niebogłosy. Zdziwiona tym, że spodziewane "Buum!" nie nadeszło, powoli spojrzałam przed siebie najpierw pierwszym ślepkiem, potem drugim. Z zaskoczenia moje oczy wyglądały jak pięciozłotówki.- Ja leeecę!!!- krzyczałam jak szalona. -Dobra. Drzewo przede mną.- powiedziałam sama do siebie i próbowałam skręcić, tylko był jeden problem...-Jak się steruje!!!- znowu się darłam. Zasłoniłam ponownie twarz łapami, zatrzymałam się rozpłaszczona na pniu i spadam na ziemię. Jednak w końcu na niej wylądowałam, chociaż później niż się spodziewałam. Potem zaskoczona stwierdziłam, że kogoś zmiażdżyłam. Zeszłam szybko z wilka.- Przepraszam, bardzo przepraszam! Nie chciałam tutaj spaść, nie widziałam tutaj nikogo. Bardzo mi przykro!- gadałam jak najęta patrząc na osobnika, który chyba nieźle oberwał.
 
(Ktoś? Albo więcej ktosiów?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!