Idę już 10 minut po buszu, słyszę jak ptaki śpiewają. Nie wiem, jak można lubić ten hałas. Promienie przedostają się przez gałęzie drzew. Jest tu dość przyjemnie, więc nie chce stąd wychodzić. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Słyszę wołanie mojego żołądka. A może ono po prostu mnie ostrzega, żebym nie jadła? Zaburzenia odżywiania zdecydowanie nie są moim przyjacielem.
Zbaczam z ścieżki, chcąc wywęszyć jakąś zwierzynę. Po niedługiej przechadzce zauważam matkę z młodym, dorodnym jeleniem. Myślę, że nie będzie trudną zwierzyną, a starczy mi na dłuższy czas. Skradam się coraz bliżej, i po chwili słyszę dziwny odgłos, na który jednocześnie sarna, jak i ja się speszyłam. Gdy tylko podnoszę głowę, wywołuje to większy hałas i zwierzyna ucieka. Zaczęłam przeklinać na siebie w myślach, po czym popędziłam za nią. Przebiegłam im drogę, a zdezorientowana zawyła, szukając ucieczki. ,,Czemu po prostu nie ucieknie?" Przebiegło mi przez myśl, ale po chwili zauważyłam za nią innego wilka. Podchodził spokojnie, pewny siebie, jakby wiedział co się stanie. Na jego łbie był kaptur, zasłaniający połowę jego wyglądu, wiec zauważyłam jedynie skrawek szarej sierści. Wątpiłam, że (zapewne) basior nie chce współpracować, więc z myślą, że rzuci się na większą ofiarę, wgryzłam się małemu jeleniu w gardziel, szybko go próbując udusić. W tym samym czasie, większy i o wiele silniejszy ode mnie wilk, przygwoździł zarazem mnie i jego do ziemi, co sprawiło, że ten się wyrwał i zagalopował za matką.
- Będziesz tak łaskawy mnie puścić? - wymruczałam cichym tonem, ukrywając zdenerwowanie, lecz sądziłam że on domyślił się o czym myślę. Wymruczał coś z niezadowoleniem, po czym wykonał mój rozkaz/prośbę. Nie wiem, jak to nazwać.
- Jesteś tak słaby, że musiałeś brać się na mniejszego? - zaczęłam wytykać mu błędy i skierował na mnie głowę z grozą.
- A ci nie przyszło do głowy, że mogę ci pokazać coś zupełnie innego? - zaczął się ze mną droczyć, warcząc pod nosem.
To niezbyt dobry początek znajomości, do której w sumie nie było planu wkroczyć.
- Twój obleśny ryj, kryjący się pod tym zakryciem? - syknęłam, co chyba go naprawdę wkurzyło, lecz widać, że próbował opanować nerwy. Mów sama za siebie, sama go kiedyś nosiłaś.
- Skąd pewność, że jest obleśny? - jego ton wywołał mnie o ciarki.
- Musi być jakiś powód, że nosisz kaptur - przewróciłam oczami, po czym zbliżyłam łapę do zakrycia.
Ten warknął groźnie, znając moje zamiary i ponownie przygwoździł mnie do ziemi, lecz zamiast wgryźć mi się w szyję, zamruczał cicho:
- Mam dużo wrogów stokrotko, nie chcesz być następnym.
Ezio? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Hej skarbie, tylko mówię.. nie bój się.
"3.5. Opowiadania piszemy w czasie przeszłym w pierwszej osobie."
Nenytuś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!