31 gru 2015

Od Idalii - Cd. Dantego

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem słowa ciemnowłosego. Po chwili wyszłam z kuchni, zostawiając Dantego samego ze swymi myślami. Wiem, że czasem towarzystwo bywa dekoncentrujące. Zbliżyłam się do okna, przez które wczoraj widziałam wszystko w czarnych i granatowych barwach. Tym razem niebo było bezchmurne. Koło zwalonych budynków czaiło się o wiele mniej dziwnych stworzeń. Może wczoraj zaalarmowało je nasze przybycie? Znów przeszłam do innego pomieszczenia. Teraz była to sypialnia. Zaścieliłam łóżko, które było w nieładzie i usiadłam na jego końcu.
- Właśnie.. - przypomniałam sobie słowa mężczyzny. - Jak my się stąd wydostaniemy?
Smętnie rozmyślając, doznałam olśnienia. Przecież opętanie jest jednym z atutów żywiołu tajemnicy! Zerwałam się do pozycji stojącej i ruszyłam z powrotem do kuchni. Tak jak sądziłam, mężczyzna nadal siedział na krześle, opierając się na nim.
- Dante.. - zaczęłam. Rzeczony przeniósł swój wzrok z sufitu na mnie.
- O co chodzi?
- Znasz kogokolwiek, kto mógłby nas stąd wyciągnąć? - zapytałam, opierając dłonie na barkach mężczyzny.
- Nie jestem pewien. A co?
Westchnęłam cicho i lekko się uśmiechnęłam.
- Mam pewną moc, która może nam pomóc. - oznajmiłam tajemniczo, puszczając ramiona Dantego.

< Dante? >

Od Amor cd Savey

- Ruszamy - powiedziałam po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Jechaliśmy kilka godzin.Po jakimś czasie pojawiły się Wietrzne Klify.Tu już przymusowo musiałyśmy zwolnić.
- Jest tu niebezpiecznie ! - zawołała Savey.
- Tak jedźmy wolniej - powiedziałam.
Rozpętała się straszliwa burza,więc musieliśmy zatrzymać się w pobliskiej jaskini.
- Jesteśmy kilka dni w plecy - rzekłam do wadery.
<Savey?>

Od Savey cd Amor

- Dobry - odpowiedziałam.
Amor przygotowała nam lekkie śniadanie. Zjadłyśmy wszystko i wypiłyśmy trochę wody.
- Dzisiaj jedziemy przez tą kotlinę tak ?
- Dokładnie.
Dziewczyna zajęła się namiotem a ja natomiast osiodłałam i napoiłam nasze wierzchowce. Po pięciu minutach już byłyśmy w lesie. Było tutaj za cicho. Po chwili zobaczyłam, że coś jest nie tak. Wyciągnęłam noże do rzucania i rozglądałam się do okoła. Zauważyłam coś niepokojącego.
- Amor..- powiedziałam.
- Co ?
- Do kotliny szybko !
Dziewczyna ruszyła cwałem a ja od razu za nią.
<?>

Od Amor cd Savey

Rozłożyłam namiot.Jutro mieliśmy przejechać przez Wietrzne Klify,by przejechać przez Ścianę Totemów,Faszodę,a na końcu dotrzeć do Gadziej Opoki.
- Daleko? - zapytała wadera.
- Tak - odpowiedziałam.
Położyłam się spać.następnego dnia jednak wstałam o wiele wcześniej od Savey więc przygotowałam wszystko do drogi.
- Dzień dobry - powiedziałam.
<Savey?>

Od Savey cd Amor

- Dzikie puszcze - zaśmiałam się.
Jechałyśmy równo nie zwalniając. Miałyśmy prowiant wiemęc wszytko pod kontrolą. Gdy dojechałyśmy do jakieś puszczy zatrzymałyśmy się.
- Rozbijmy obóz - zaproponowałam.
- Właściwie racja, wyśpimy się i ruszymy o świcie.
Amor zajęła się stawianiem namiotu a ja zebrałam drewno na opał. Rozpaliłam ognisko w tym samym momencie kiedy moja towarzyszka postawiła namiot.
< Amor ? Przepraszam za długość ale Solari sami nie zginą XD >

Od Rose cd Savey

Siedziałam cicho ukryta w kącie jaskini, słuchając rozmowy.
- Tak więc, opowiedz mi o swoim ojcu - powiedziała Savey.
- Mój ojciec jest alfą. Wystarczy?! Gdzie jest Rose?! - krzyczał Amir.
- Rose już nigdy nie zobaczysz - odparła spokojnie Sav.
Amir krzyczał, wyrywał się, ale to na nic się nie zdało. Liany mocno go trzymały i uniemożliwiały wszelkie ruchy.
<Savey? Brak weny ;-;>

Od Savey - Cd. Lily

Gdy dotarłyśmy na lodowisko od razu ubrałyśmy łyżwy. Moja córka bardzo dobrze sobie radziła. Jeździłyśmy dobrą godzinę ale zaczęły nas boleć nogi więc zeszłyśmy z lodowiska. 
- Jeszcze jedna godzina ? - zapytała moja córka.
- Słońce ja ciebie prosze, jestem stara - zaśmiałam się.
- Mamo nie jesteś stara ! - powiedziała.
- No dobre, może jeszcze godzinka - puściłam jej oczko.
< Lil ? Długość... Przepraszam... >

Od Zay - Cd. Ray'a

Zauważyłam, że mój chłopak cały czas mnie obserwuje.
- Co się stało ? - zapytałam.
- Zastanawiam się nad czymś.
Odstawiliśmy puste kubki na stolik a ja położyłam głowę na kolanach Ray'a.
- Mówiłaś, że blizny cię oszpecają.
- Nie pokazuję ich.
- Pokaż - powiedział i uśmiechnął się.
Odsłoniłam lewe ramię.
- Dwa lata temu, szkolenie, dostałam wtedy baty za to, że się nie słucham.
Popatrzyłam na Ray'a a on pocałował mnie w to ramię. Zaśmiałam się cicho. Uniosłam włosy, odsłaniając szyję.
- Rok temu, miasto, broniłam dziecka zaatakowanego przez psa - powiedziałam.
< Misiaczku ? >

Od Asuny - Cd. Kirito

- A kiedy mi postawisz tą kolację? - zapytał chłopak, przeciągając ostatnią głoskę wyrazu.
- Zjesz pizzę i jeszcze chcesz na kolację iść? - zapytałam, tłumiąc śmiech.
- Jestem facetem, wolno mi. - odparł.
- W sumie.. Znając ciebie tak czy siak ci to nie zaszkodzi.
- A czemu miałoby mi zaszkodzić?
- Bo to są same ka.. A w sumie, nieważne.
- Dokończ!
- Po co?
- Bo jeśli nie..
- Bo jeśli nie, to co? - zapytałam, pokazując język chłopakowi. Przy okazji zaplotłam ręce na piersi. - No właśnie. - dodałam po chwili, nie usłyszawszy odpowiedzi.

< Kirito? >

Od Kirito CD Asuny

-Dobra, to dokąd idziemy? Do pizzeri?-Zaproponowałem.
-Nom-Powiedziała. Poszliśmy więc do rzeczonej pizzeri. Najlepiej ocenianą pizzerią w okolicy była pizzeria o wdzięcznej nazwie "U twojej starej". Wzruszyłem ramionami i wszedłem do środka. Spory lokal był urządzony dość staroświecko. Przeważającymi kolorami były tycjanowy, czerwień i bordo. Wszędzie wisiały obrazy, przedstawiały one głównie wazony i owoce. Na niektórych były też jakieś mordy. Wziąłem dwa menu z lady i jedno podałem Asunie.
-Jaką chcesz?-Zapytałem.
-Raczej wezmę tylko coś do picia. Straszna tu drożyzna, a ja mam tylko 20 zyla-Odezwała się.
-Daj spokój, ja zapłacę.-Uśmiechnąłem się lekko.
-Nie, nie. Weź, no. Nie bul kasy na takie coś.-Odparła.
-Jak nic nie zamówisz to Cię oddam Sugou'owi.-Zagroziłem.
-Ale przecież go zabiłeś-Wyszeptała.
-To szczegół.
-No dobra, too..Mogę taką za 22 zyla? Ja zapłacę te dwadzieścia, a ty dwa złote, okej? Kiedyś Ci oddam-Powiedziała.
-Okej-Powiedziałem. Zamówiłem jakąś małą pizzę. Zaczęliśmy rozmawiać o minionym dniu i o Alfheim. Nagle zagadnąłem:
-Hej, zakład, że dam radę powiedzieć coś, co w pierwszej chwili będzie dla Ciebie miłe, a po jakichś dwóch sekundach mi przywalisz? Zakład o przekonanie, oczywiście.
-Niech będzie. No więc, co to za zdanie?
-Masz fajne cycki.-Asuna z całej siły przywaliła mi w policzek. Zaśmiałem się.
******
Kiedy przyszło do zapłaty Asuna zaczęła szukać w kieszeniach kasy, a ja ukradkiem zapłaciłem.
-Okej, znalazłam!-Powiedziała, ale kelner już dawno odszedł.-Mieliśmy umowę!
-Oj tam, oj tam.-Zaśmiałem się.
-Mimo to, dziękuję. W podziękowaniu postawię Ci...Kolację.-Zarumieniła się lekko.


<Asuna?>

30 gru 2015

Od Asuny - Cd. Kirito

Z powrotem zmieniłam się w ludzką postać. Bogom dzięki byłam normalnie ubrana, a u mojego boku wisiał miecz. Przeciągnęłam się lekko i z przyjemnością westchnęłam.
- Co ci się dzieje? - zapytał Kirito.
- Nic. Po prostu już nie czuję się jak dziwka. - odparłam. Usłyszałam parsknięcie śmiechem.
- Serio..?
- Nie lubię mieć odsłoniętego brzucha. I być w towarzystwie jakiegoś zielonego pedofila, który twierdzi, że jestem jego narzeczoną. - burknęłam, zakładając ręce na piersi.

< Kiritoo? >

Od Luny - Cd. Ryuu

- Nie chciałam cię urazić, przepraszam - powiedziałam szybko.
Wtedy Ryuu parsknął śmiechem.
- Żartowałem - rzekł nadal się śmiejąc.
Sama również zaczęłam się śmiać. Nagle wyczułam zwierzynę. Pobiegłam wraz z Ryuu w tamtą stronę. Udało nam się upolować sporego jelenia. Zjedliśmy go.
- Wiesz, robi się późno. Muszę już iść - westchnęłam.
- Dobrze. Więc do jutra!
~~~~~*~~~~~
Poszłam do jaskini. Usiadłam na jej progu, tak by móc patrzeć w gwiazdy.
- Witaj mamo. Wiele się działo od twojej śmierci. Wiem, że nade mną czuwasz i o wszystkim wiesz. Przepraszam, że wszyscy myślą, że mnie porzuciłaś. Tylko Rose zna prawdę. No właśnie. Rose to moja siostra. Opiekuje się mną. Jestem tu szczęśliwa. Dziękuję, że wtedy obroniłaś mnie przed ojcem za cenę własnego życia. Wiesz o wszystkim co się stało, prawda? Pomożesz mi przez to przejść? - spytałam.
Wtedy stało się coś niesamowitego. W mojej głowie odezwał się głos mojej mamy.
,,Luno, wiem o wszystkim. Cały czas byłam przy tobie. Mam dla ciebie prezent. Zobaczysz go jutro, ale pamiętaj, jego efekt trwa tylko przez jedną dobę. Zawsze będę przy tobie''.
To było niesamowite! Rozmawiałam z moją mamą! Po policzkach spłynęły mi łzy. Położyłam się na posłaniu. Po chwili zasnęłam.
~~~~~*~~~~~
Obudziłam się wcześnie rano. Od razu poczułam jakąś zmianę. Poszłam nad jezioro. Przejrzałam się w lodzie i... oniemiałam. Ja byłam... dorosła! A do tego miałam skrzydła! Wyglądałam tak:

Zdjęć ze znakiem wodnym nie można używać, ponieważ autor nie bez powodu umieścił go na arcie.
-Elizabeth-

Na początku nie wiedziałam co się stało, ale zaraz zrozumiałam. To ta niespodzianka od mamy! Pobiegłam do Ryuu. Na szczęście nie spał.
- Witam. Panienka tutaj nowa? Nie widziałem cię wcześniej - powiedział.
- Ryuu! To ja Luna! Na jeden dzień jestem dorosła! - krzyknęłam.
<Ryuu?>

Od Ray'a - Cd. Zay

-Więc będzie tak jak chcesz-Uśmiechnąłem się do dziewczyny.
-Ja pójdę wziąść prysznic-rzekła.
-Dobra.
Zay poszła do łazienki. Wyszła parę minut później w pidżamię. Na stole czekało na nią kakao.
-Kochany jesteś-podeszła do mnie i pocałowała.
-Kocham cię-szepnąłem jej do ucha.
-Ja ciebie też.
Wzięła kubek kakaa i zaczęła pić. Usiedliśmy na kanapie. Sobie również zrobiłem kakao. Powoli piliśmy ciepły napój. Byłem wpatrzony w piękną dziewczynę.
<Kochaniee?>

Od Kazuto Cd Asuny

Bandaż trochę szczypał, ale był znośny. Zerknąłem na martwe ciało Sugou. Wszędzie dookoła była krew. Nie było mi w żaden sposób z tym niekomfortowo. Lubię czasem zobaczyć trochę krwi. Wyjście z ciemnej sali nie było problemem. Przy jednej ze ścian był portal do normalnego świata. Wytarłem łapy w miękką trawę. Na pazurach miałem nadal trochę krwi. Spojrzałem na Asunę. Nadal była trochę roztrzęsiona po tym wszystkim.
-Chodź, pójdziemy do miasta. Rozerwijmy się trochę-Powiedziałem z uśmiechem.
-Oki-Odparła.


<Asuna?>

Od Lily - Cd. Savey

-Oki
Wyszłyśmy z jaskini. Złapałyśmy sobie po zającu. Szybko zjadłyśmy.
-Umiesz zamieniać się w człowieka?-zapytała mama.
-Tak,umiem-odparłam.
-To się zamieniamy!
Przytaknęłam. Zamieniłam się w wysoką jak na swój wiek brunetke. Mama była ode mnie wyższa.
-Idziemy-rzekła.
Poszłyśmy do miasta.
-Chcesz iść na lodowisko?-spytała.
-No jasne!
-No to idziemy
Ruszyłyśmy w kierunku lodowiska.
<Mamooo?>

Od Ryuu - Cd. Luny

Odpowiedziałem waderze przytaknięciem i ruszyłem za nią. Widziałem, że była mocno zamyślona, a ja nie chciałem jej przeszkadzać, więc byłem cicho.
- Czujesz coś? - przerwała ciszę.
- Śnieg. - odparłem. Luna zrobiła minę w stylu "No co ty nie powiesz?" - Aa, o to ci chodzi.. Nie, nie czuję żadnego zwierza. Wilczyca szybko odwróciła głowę, lecz zdążyłem zauważyć cień uśmiechu na jej pyszczku. Czyżby kpiła z mojej głupoty? Zrobiłem minę urażonego kota i prychnąłem cichutko.
- Nie śmiej się ze mnie. - powiedziałem, nadal udając wielce obrażonego, jednak z trudem panowałem nad tym, aby nie parsknąć śmiechem.

< Luna? Mówiłam :'D >

Od Asuny - Cd. Kirito

Chwyciłam bluzkę i natychmiast na siebie ją założyłam. Czułam rumieniec na twarzy. I było mi wstyd.
- Już? - zapytał Kirito.
- Tak. - powiedziałam cicho. Spojrzałam na chłopaka. Był ranny w wielu miejscach. Podeszłam do niego i wyplątałam z włosów coś, co zapewne miało być welonem (choć to bardziej serwetkę przypominało, ale ćśśś). Rozdarłam materiał na trzy części, w tym jedną szeroką.
- Może trochę szczypać. Choć tak czy siak trzeba będzie iść do specjalisty, bo kawałkiem serwetki ci tego nie naprawię. - powiedziałam. Związałam prowizoryczny bandaż na ranach chłopaka, uśmiechając się do niego pokrzepiająco.

< Kiritoo? >

Od Kirito CD Asuny

-Myślicie, że tak łatwo stąd wyjdziecie?-Zaśmiał się Zielony, po czym pstryknął palcami, a Asuna zniknęła.
-Gdzie ona!?-Wydarłem się do niego. W tym momencie on także zniknął. Po dwóch sekundach obudziłem się w czarnej sali. Dookoła czasem pojawiały się błyski czerwieni, zieleni i błękitu.
Asuna była przykuta do łańcuchów. Ręce miała nad głową. Łańcuchy były przymocowane do bransolet, które miała na nadgarstkach. Leżałem na zimnej, śliskiej podłodze. Zielony wyszedł z ciemności.
-Wiesz co, Kirito? Myślałem dużo o tym, czy powinienem Cię zabić, czy pozwolić Ci walczyć. Cóż, zabicie Cię z ukrycia, lub po prostu wbicie Ci miecza w serce byłoby bez honorowe, więc pozwolę Ci zginąć w walce.-Odezwał się raniąc lekko mieczem moją dłoń. Wstałem i wyciągnąłem Elucidator i drugi miecz, czyli Dark Repulser. Próbowałem rzucić się na niego, lecz ten natychmiast wbił mi miecz na wylot, w przedramię. Krzyknąłem z bólu i upadłem. Wbrew pozorom Zielony się oddalił. Wtedy dopiero zrozumiałem, że Zielony to król tej krainy. Czyli jest nim SUGOU. Próby podniesienia się były na nic. Sugou zaśmiał się i uśmiechnął obrzydliwie. W tym momencie polizał Asunę lekko w policzek. Kilka łez spłynęło jej po policzku. Ciągle próbowałem wstać. Sugou objął dziewczynę, a potem powiedział do mnie:
-Kirito, nie martw się. Znajdę ją po twojej śmierci w prawdziwym świecie. Teraz nagram wszystko, co się tu będzie działo i oglądając ten film będę zabawiał się z nią poza światem Alfheim-Zaśmiał się znów. Asuna załkała cicho. Wtedy Zielony wyszeptał do niej:
-Nie będziesz już tego potrzebowała-Po czym zdarł z niej skąpą sukienkę. Zrobiłem się cały czerwony i odwróciłem wzrok. W końcu się podniosłem. Korzystając z nieuwagi Sugou podszedłem do niego i wbiłem mu oba miecze w kręgosłup. Wyciągnąłem zakrwawiony Elucidator z jego pleców i poderżnąłem mu nim gardło. Asuna odezwała się:
-Nie patrz przez chwilę-Tym samym zdjęła sobie bransolety z nadgarstków. Odwróciłem się, żeby mogła się ubrać.

<Asuna?>

Od Kazuto CD Mady

-Aha-Mlasnąłem i zmieniłem się w człowieka. Wyciągnąłem Dark Repulsera i wbiłem go w przebiegającego nieopodal królika. Dla zabawy nabiłem go mocniej, a potem (za pomocą miecza) podrzuciłem go z całej siły w górę. W międzyczasie zmieniłem się w wilka i chwyciłem zębami gryzonia.
-Daj spróbować!-Powiedziała zachwycona wadera.
-Nie rozstaję się ze swoimi mieczami-Odparłem próbując złagodzić zażenowanie.

<Mady?>

Od Asuny - Cd. Kirito

- Asunę. - warknęłam, puszczając ciemnowłosego. Byłam mu niezmiernie wdzięczna za to, że tu był. Zielony chwycił mój nadgarstek i pociągnął do siebie. Wyrwałam się mu i zgromiłam go wzrokiem.
- Wyrywanie ci się nic nie da. Tak czy siak jesteś moją narzeczoną. - zaśmiał się. Nagle na jego nadgarstku zaczęła połyskiwać jakaś zielona słuchawka. Zielony się zawahał, po czym odrzucił "połączenie".
- Kirito.. - szepnęłam do chłopaka, podczas gdy Zielony bulwersował się tym, że jego elektryka się zacięła.
- Hmm?
- Jak my się stąd wydostaniemy?
- Przez bramę. - odszepnął.
- Przecież on przed nią stoi..
- Od czego mamy skrzydła?
Właśnie.. Skrzydła! Zielony w idealnym momencie oprzytomniał i popatrzył na Kirita tak, jakby chciał go ukatrupić. Wykonał dziwny ruch ręką. Następnie w jego dłoni pojawił się miecz i rzucił się na ciemnowłosego chłopaka. Mocno pociągnęłam go w swoją stronę, aby uniknął zranienia i jeszcze mocniej pociągnęłam w stronę otwartych drzwiczek klatki.

< Kirito? Miszjon Impasibl :'D >

Od Kirito CD Asuny

Droga na górę była długa. Po walce byłem bardzo zmęczony, ale nie wytrzymam już dłużej w niepewności. Droga do klatki zwisającej z gałęzi miała jakieś 2 kilometry. Pierwsze 700 metrów pokonałem bez problemu. Potem jednak na mojej drodze pojawił się spory..Konar? Chciałem go przeskoczyć, ale zapomniałem o ranie na lewym boku. Przy skoku rozciągnąłem się, a rana na nowo się otworzyła, tryskając krwią. Zignorowałem natarczywe swędzenie i ból i poszedłem dalej. W pewnym momencie po prostu się przewróciłem na lewy bok. Rana zostawiła po sobie krwawą smugę na gałęzi. Zdecydowałem się po prostu wlecieć na tyle, na ile mogę, a resztę drogi pokonam pieszo. Leciałem dokładnie 10 minut, a kiedy poczułem, że moje możliwości lotu kończą się tutaj, po prostu stanąłem na gałęzi. Zostało mi jakieś 200 metrów do pokonania. Wtedy coś spadło z góry. Chyba jakaś karteczka. Dostrzegłem dwie osoby. Wyglądały na martwe. To pewnie one upuściły kartkę z numerkami. To może kod? Nie wiem. Poszedłem w górę. Zobaczyłem klatkę! W środku była Asuna w dość skąpym ciuszku. Zerknąłem na karteczkę i kod z niej wpisałem do zamka elektrycznego. Nie poskutkowało. Asuna chyba płakała, ale była w dobrym stanie. Wyciągnąłem Elucidator i rozwaliłem zamek. Potem z całej siły walnąłem w bramę. Otworzyła się. Podbiegłem do Asuny.
-Kirito!-Ucieszyła się. Przytuliłem ją z całej siły. Ktoś wszedł do klatki. Był to dziwny koleś. Asuna na jego widok wyglądała na obrzydzoną nim nawet bardziej, niż mną.
-Oh, witaj. Przybyłeś po Titanię, szermierzu?-Zaśmiał się szyderczo.


<Asunaaa?>

Zakup przedmiotu!

Mady kupuje Eliksir Wieku, płacąc przy tym 100 Kr. Od tego momentu stan jej konta wynosi 200 Kr, a jej wiek to rok i jeden miesiąc.

Od Ejme - Cd. Phill'a

- Nie.. - powiedziałam cicho - nie chce nikogo innego !
Ten popatrzył na mnie zdziwiony.
- Jak to ?
- Kocham cię głupku i zawsze będę kochać, jesteś dla mnie najważniejszy na świecie i nie będę szukać nikogo innego !
Phill popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął mimo wszystko odwrócił się w stronę urwiska. Zablokowałam mu przejście i zaczęłam pchać w stronę lasu. Gdy byliśmy na jego brzegu usiadł.
- Kocham cię, ty też wiesz co to kochanie tylko boisz się tego nauczyć - powiedziałam i przytuliłam go.
- Przytul mnie, chociaż tyle proszę... Od tego się zaczyna..
< Phill ? Nie ma rzucania się urwiska ! >

Od Savey - Cd. Lily

- Te moce nie będą trwałe, mogą zaniknąć ale musimy potrenować twoje moce z serca, wrodzonych.
- Ale to jutro.
- Oczywiście - powiedziałam i pocałowałam ją.
Mała wtuliła się we mnie.
- Może chciałabyś pójść do miasta ? Jutro?- zapytałam.
- Tak ! 
- No to trzeba jutro rano wstać.
Zasnęliśmy bardzo szybko a wstaliśmy o ósmej.
- Jeszcze zjedzmy i pójdziemy.
< Córuś ? >

Od Phill'a - Cd. Ejme

Westchnąłem cicho.
- Nie okazuję tego, bo... nie potrafię. - powiedziałem.
Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, dalej płacząc.
- Umiem tylko polować i walczyć. Tylko tego mnie nauczono. Wiesz, jak nikt mnie nigdy naprawdę nie kochał, nie nauczyłem się jak to jest. Faktycznie... może lepiej poszukaj sobie innego partnera. Ty jesteś najmilszą i najpiękniejszą waderą jaką spotkałem, a ja... Jestem synem dawno nieżyjących alf z rozbitej watahy, który umie tylko pakować innych w kłopoty. - mruknąłem.

< Ejme? Teraz ty chyba musisz pocieszać Phill'a, bo to on zaraz rzuci się z tego urwiska  >

Od Zay - Cd. Ray'a

Uśmiechnęłam się do Ray'a kiedy wyniesiono mnie na SOR gdyż czekałam na wypis.
- Ma się tego farta - zaśmiałam się.
Chłopak pocałował mnie w policzek. 
- Kolejna blizna która będzie mnie oszpecać - powiedziałam cicho.
- Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza... I jak to kolejna...
- Kiedyś ci pokażę...
Po dziesięciu minutach wypisano mnie ze szpitala. Ray pomógł mi dojść do taksówki. Wprowadził mnie do mieszkania.
- Chcesz coś? 
- Kakao i spokojny wieczór - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
< Ray ? <33 >

Od Luny - Cd. Ryuu

Spojrzałam na Ryuu. Nie byłam pewna, czy to nadal będzie ta sama przyjaźń. Westchnęłam cicho. Może się jednak uda. Może wszystko się ułoży. 
- No to może... chodźmy na polowanie... - zaproponowałam cicho.
Otarłam łzy. Wiedziałam, że chociaż upadłam, muszę się podnieść i iść dalej. Przed siebie. Mimo, że jestem nadal smutna, to muszę iść na przód. Wtedy chciałam się zabić, ale teraz wiem, że choć będzie to trudne, nie mogę się tak po prostu poddać. Muszę walczyć. Walczyć o swoje szczęście. Życie wiele mnie nauczyło, ale przez to stałam się silniejsza.
<Ryuu?>

Od Ray'a cd Zay

Przytaknąłem i postrzeliłem drugiego mężczyznę w nogę. Upadł. Po chwili przyjechała policja. Wziąłem Zay na ręce i zadzwoniłem po taxi. Gdy przyjechała szybko pojechaliśmy do szpitala.
-Strasznie boli-odparła moja ukochana.
-Już skarbie jedziemy do szpitala
Wszedłem z dziewczyną na rękach do szpitala. Od razu ktoś się nią zajął.
-Musimy wyjąć kulę i zaszyć ranę-powiedział lekarz.
-Dobra- rzekłem - mogę być przy niej?
-Tak-popatrzył się na mnie krzywo.
Znajdowaliśmy się w jakieś sali. Lekarz obejrzał Zay ranę. Zaczął wyciągać kulę. Trzymałem dziewczynę za rękę.
-Wyjęta!-odezwał się lekarz.
Uśmiechnąłem się do Zay. Założyli jej opatrunek.
<Zay?>

Od Ryuu - Cd. Luny

- Po pierwsze - mów do mnie po imieniu. Nie jestem aż taki stary, żeby mówić do mnie pan. Po drugie, są trzy rzeczy, które się we mnie zmieniły. Głos, cyferka, która oznacza wiek i wygląd. Mój charakter pozostał taki sam. Nadal uwielbiam się wygłupiać. Nawet bardziej niż kiedyś. Poza tym tłumaczyłem ci już, co mnie zmusiło do podjęcia tej decyzji. Jeśli polubiłaś mój charakter, to znaczy, że nadal się przyjaźnimy. - zakończyłem monolog, uśmiechając się ciepło do wadery.
- Ale.. - zaczęła.
- Nie ma żadnego "ale". Sercem i duszą jestem szczeniakiem, a wyglądem i głosem - dorosłym. - powiedziałem w dużym skrócie.

< Luna? >

Od Luny - Cd. Ryuu

- Ja... Bardzo cię lubiłam, a ty teraz dorosłeś... straciłam przyjaciela... i przez to... powróciły wspomnienia... bardzo złe wspomnienia... straciłam wielu bliskich... w tym ciebie... bo byłeś moim przyjacielem... a teraz gdy cię widzę... to wszystko mi się przypomina... mi zależy na twojej przyjaźni, ale ty już jesteś dorosły... nie mogę się z tobą bawić, śmiać, rozmawiać tak jak do tej pory... tylko o to chodzi Ryuu, to znaczy panie Hakuryuu... że straciłam wiele bliskich... a teraz jeszcze przyjaciela... ja cię lubiłam... bardzo... - powiedziałam smutno. 
<Ryuu?>

Od Savey cd Alphonse'a

Oglądaliśmy jakąś komedię a ja siedziałam nie wzruszona. Po chwili Al to zauważył i odwrócił się do mnie.
- Co się dzieje ? - zapytał.
- Sama nie wiem...
Na prawdę nie wiedziałam co mi jest, dziwnie się czułam. Popatrzyłam na drugi koniec pokoju, stały tam dwie kobiety i wskazuwały na mnie rękoma, szepcząc coś cały czas. Czy ja im zawadzam ? Nie wiem o co chodzi. Patrzyłam na kobiety a one od razu przestały.
- Al o co im chodzi..? - zapytałam cicho.
< Al ? >

Od Moon - Cd. Daniela

Byłam mu wdzięczna, naprawdę. Ale też czułam skrępowanie i stare rany. Huh... Nie powiem, wyglądałam jak mozaika zdrowej skóry oraz blizn. Całe ciało poryte bruzdami- brzuch, nogi, ręce... Nawet na gardle miałam długą linię. Większość z nich zasłaniałam, bo nie było się czym chwalić. A teraz wszystkie na raz zaczynały pulsować. Zupełnie jakby ranka na podniebieniu była kluczem do mojej własnej puszki Pandory. Zignorowałam dziwne mrowienie z miejsca, gdzie dotknął mnie Dan. Wlokł się moim tempem, aż do skupiska strzeżonych bloków. Przy pomocy chłopaka otworzyłam ciemną bramkę kluczem i weszłam z nim na podwórko. Przy wejściu do środka budynku też mi musiał pomóc. Byłam taka żałosna... Winda zaniosła nas na szóste piętro,prosto pod mieszkanie 12. Tym razem drzwi same się otworzyły, a stojąca w nich blondynka aż pisnęła.
- Moon! Co ci się stało?!
- Zamknij się i daj nam przejść.- warknęłam
Pokiwała głową i wycofała się prosto do salonu. Daniel zaprowadził mnie do tego samego pomieszczenia. Usiadłam na skórzanej kanapie. Chłopak chciał się zmyć, ale mu nie pozwoliłam. Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w dół, aż usiadł obok mnie.
- Moon...- zdziwił się
- Zostajesz. Proszę...- powiedziałam, gapiąc się na niego jak głupia
- Bo, drogi panie- moja współlokatorka zabrała głos- nasza Moon nie może zostać sama. A ja zaraz zmywam się na dodatkowe zajęcia.- tu zwróciła się do mnie- Tabletki masz w szafce, a woda jest przegotowana. To bye wam, gołąbeczki!
Pff... Od razu gołąbeczki. Usiadłam po turecku, tuląc się do ciemnej poduszki.
- Może zabrać cię do lekarza...- zaproponował Daniel
- Lelarz nic nie pomoże na wady genetyczne.- odparłam- Muszę odpocząć i tyle. Przyniesiesz tamte leki co to o nich Nora mówiła? Są w kuchni... Chyba.

<Daniel? :')>

Od Alphonse'a cd Savey

- Dobrze dobrze - przytaknąłem.
Zabrałem Savey do mojego domu i posadziłem w miękkim fotelu.Zapomniałbym że za kilka tygodni ślub!Służba tak się zainteresowała przyjazdem dziewczyny że ciągle coś szepczą kiedy Savey przechodzi obok nich.
- Dobrze? - zapytałem dziewczyny.
- Tak - odpowiedziała.
Usiadłem na drugim fotelu i włączyłem telewizor.
<Savey?>

Od Amor cd Savey

Pobiegłam do jaskini po rzeczy.Torba miała ogromne rozmiary lecz Ono już był na to przygotowany.Wsiadłam na ogiera i powiedziałam do Savey:
- No to co ruszamy? -
- Jasne - odpowiedziała wadera.
Ruszyłyśmy cwałem.Raz po raz sprawdzałam na mapie nasze położenie.
- Daleko jeszcze do Gadziej Opoki? - zapytała Savey.
- Oj daleko kilka dni drogi - powiedziałam.
<Savey?>

Od Kalto - Cd. Miko

Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś beznadziejny horror. Podczas którego więcej się śmiałem niż płakałem. Gdy horror się skończył Miko była we mnie bardzo wtulona.
- Idziemy spać ? - zapytałem.
Ta potwierdziła skinieniem głowy, wziąłem ją delikatnie na ręcę i zaniosłem do sypialni. Położyłem się za nią i przyciągnąłem do siebie. Zatopiłem głowę w jej włosach i rozkoszowałem się jej zapachem. Dość szybko zasnąłem.
< Misiek ? >

Od Dantego - Cd. Idalii

Wszystkie moje myśli kończyły się jednym, wielkim "może". Słysząc cichutkie zapytanie Idalii- pokręciłem głową i usiadłem normalnie. Uśmiechnąłem się uspokajająco, po czym przysunąłem talerz z kanapkami bliżej dziewczyny. Podałem jej kubek jeszcze parującej kawy.
- Nie ma mleka i cukru.- wymruczałem
- I tym się martwiłeś? No coś mi się nie wydaje.- odparła
Westchnąłem jak skazaniec czekający na stryczek.
- Po prostu... Nie mam pojęcia, jak wrócimy do watahy... I... Nie możesz sama wychodzić z mieszkania. Dla twojego bezpieczeństwa. Miejscowi... hm... Nie tolerują osób czystych na ciele.

<Ido? Wybacz długość, telefon.>

Od Amor cd Hadesa

Dwa dni potem ruszyliśmy w dalszą drogę.Było nam ciężko jechać przez pustynię lecz nie opuszczała nas nadzieja.W nocy mogliśmy spokojnie cwałować ponieważ było o wiele chłodniej.Powoli kończyły się zapasy wody,nie było mowy by pojechać do Faszody ponieważ są tam wyznawcy Mahadiego i mogłoby się to nie za dobrze skończyć.Z dnia na dzień byliśmy coraz bliżej,dni nadrabialiśmy szybką jazdą w nocy,przystanki były krótsze.
- Jak tam? - zapytałam Hadesa.
- Dobrze jest - odpowiedział basior.
<Hades?>

Od Ryuu - Cd. Luny

Natychmiast wstałem i pobiegłem za Luną. Przestałem zwracać uwagę na ból i to, że pewnie wyglądam jak pedofil. W końcu dogoniłem waderę.
- Luno, możesz mi wytłumaczyć, o co tu chodzi? Zawsze gdy mnie widzisz, zaczynasz uciekać lub odwracasz wzrok. Jeśli masz mnie dość, albo nic chcesz się przyjaźnić, powiedz mi to prosto w twarz, a nie graj w podchody. Faceci są tacy, że jeśli im czegoś nie powiesz prosto z mostu, to się nie domyślą..

< Luna? >

Od Rose - Cd. Kody'ego

Pędziliśmy tak na Ksantosie przez jakiś czas. Było już późno. W ciemności bardzo trudno się jechało, więc Kody zarządził krótką przerwę. Zatrzymaliśmy się na łące. Obok był również strumyk. Ksantos odpoczywał pijąc wodę ze strumyka. Usiadłam na śniegu. Spojrzałam na nocne niebo. Widać na nim było miliardy gwiazd. Tyle razy widziałam już ten widok, a mimo tego, za każdym razem zachwyca mnie tak mocno. Czyli jednak po mnie przyjechał... Uratował mnie... Pewnie to tylko po to, żeby jego poddani nie uważali go za tchórza, ale trudno...
<Kody?>

Od Miu - Cd. Jeff'a

- Do ślubu pozostało jeszcze trochę czasu. Może pokażemy panience suknię na drugi dzień? - zaproponowała Gadis.
- Jeśli pani chce.. - odparłam. Kobieta zbliżyła się do szafy, z której uprzednio wyjęła moją ślubną kreację. Tym razem na wieszaku była ciemnogranatowa suknia, która przez kryształki przywodziła na myśl nocne niebo. Z przodu sięgała ciut powyżej kolan, zaś z tyłu ciągnęła się aż do kostek. W pasie była przewiązana czarną wstęgą.
- I jak się panience podoba? - zapytała Meleth.
- Jest.. niezwykła.. - zdołałam wypowiedzieć. -  Kto szyje takie cuda?
- Miło nam słyszeć to, że te suknie są dla panienki cudem. - odpowiedziała Belladonna.
- To panie szyją te suknie? - zapytałam oszołomiona.
- Tak. W pobliżu nie ma żadnego sklepu odzieżowego, więc musimy je szyć same.
- Macie niesamowity talent.. - wyszeptałam. Kobiety ciepło się do mnie uśmiechnęły i zaczęły między sobą rozmawiać. Ja za to podeszłam do okna. Oaza lśniła w blasku słońca, a wysokie wydmy rzucały ciekawe cienie.
- Dobrze, panienko.. - zaczęła Gadis. Nagle zrobiła minę, jakby była w szoku. - Już przygotowałyśmy cię do ślubu, a nie wiemy, jak masz na imię..
- Miu. - powiedziałam, z trudem powstrzymując śmiech.
- Tak więc panienko Miu.. Najwyższy czas zaprowadzić cię do ołtarza. - rzekła.

< Jeff? Uważaj, bo tobie odgryzie palce xD >

Od Daniela - Cd. Moon

Spojrzałem na dziewczyne,lekko zaniepokojony.
Moon ledwo trzymała się na nogach..Oparła się o moje ramię,ja natomiast lekko złapałem ją za ramię,zapobiegając upadkowi.
- Oczywiście..mieszkasz daleko?
- Niee..Parę przecznic dalej..
Przytaknąłem,puściłem jej ramię,a ta od razu oparła się o moje..nie wiedziałem co w tej sytuacji mógłbym poradzić,nie chciałbym aby dziewczyna czuła się niezręcznie co mógłbym spowodować złapaniem ją za rękę,lub objęciem ramieniem..Jednak delikatnie ją objąłem i tak szliśmy przez ulicę,nie pytajcie co ludzie se mogli pomyśleć.
<Moon? :')>

Od Miu - Cd. Savey

W ostatniej chwili zdołałam popchnąć Savey za siebie. Pocisk, zamiast trafić dziewczynę w głowę, trafił w moją dłoń. Syknęłam cicho i zgromiłam wzrokiem mężczyznę, który strzelił. Odbezpieczyłam broń i wydałam serię strzałów z magazynku, zabijając jednocześnie pozostałą trójkę.
- Savey? Jak się czujesz? - zapytałam.
- A ty?
- Dawno się tak świetnie nie bawiłam. - rzekłam po chwili, chowając lewą dłoń za siebie.

< Saaaaaav? >

Od Jeff'a - Cd. Miu

Po tym jak ten facet zmierzył mi rozmiary i wybrał strój.
Wyglądał jak suknia,a był koloru piaskowego,pomieszanym z czarnym kolorem.
Posadzili mnie na krzesło,i kazali zamknąć oczy,toteż to zrobiłem a oni wtedy
pomalowali mi lekko kredką do oczu powieki! Nie myślałem że dożyje tego dnia..pomalowali mnie..Nałożyli różne pierścionki na palce,a na uszy zawiesili kolczyki.
Wreszcie na głowie założyli coś w rodzaju hełmu,no lecz to była jakby taka no korona.Wstałem i przejrzałem się w lustrze,nie wyglądałem aż tak źle jak sobie wyobrażałem szczerze mówiąc mogło być gorzej,ale mogło być też lepiej.
Zastanawiało mnie na razie tylko jedno,skoro mnie tak odpucowali,to jak wyglądać będzie Miu? A tak w ogóle te panie mają szczęście,że ta nie odważy się ich uderzyć w przeciwnym razie,poodgryzała by im palce..
<Miu? Co tam u ciebie? :P>

Od Kody'ego - Cd. Rose

Walka była zaciekła,mój przeciwnik umiał dobrze
władać mieczem,ale ja też miałem nie małe doświadczenie.
W końcu,strąciłem z ręki rywala ostrze,a moje skierowałem w stronę jego
łba.Następnie wziąłem Rose za rękę i popędziłem w stronę drzewa,do którego
przywiązałem czarnego ogiera.Wsiadłem na niego,a dziewczynę posadziłem z tyłu,
w trakcie jazdy oparła swoją głowę o moje plecy,więc było mi trochę niezręcznie jednak dzielnie jechałem dalej.

Od Miko - Cd. Kalto

Wtuliłam się w chłopaka po czym odezwałam się :
- Komedia? Albo jakiś horror!
- Niech będzie horror.Poczekaj tu przyniosę resztkę popcornu!
Puściłam ramię chłopaka,po czym zaczęłam przełączać kanały : 100,101,102 itp.
Nie mogłam znaleźć żadnego dobrego filmu toteż dotarłam tak do numeru
249.Wkrótce przyszedł Kal z miską popcornu,wzięłam kawałem i ugryzłam,po czym znowu zaczęłam przełączać kanały,w końcu Kalto wyrwał mi z rąk pilota i sam znalazł jakiś horror.
<Kal?>

Od Lily cd Savey

Przytaknęłam mamie. Skupiłam się. Zaczęła boleć mnie głowa. Zaczynałam coś tam widzieć w umyśle Al'a, ale ból był za silny. Musiałam przerwać. A już byłam tak blisko!
-Auć-powiedziałam cicho.
-Głowa boli?-zapytała mama.
-Tak...
-Połóż się
Położyłam się na swoim posłaniu. Mama podała mi miskę z wodą. Napiłam się.
-Już byłam tak blisko-odparłam.
-Następnym razem ci się uda-pocieszała mnie mama.
Uśmiechnęłam się do niej.
<Mamo?>

Od Savey cd. Miu

Popatrzyłam na Miu.
- Oj dobra lala nie piekl się tak - powiedział jeden.
- Nie radzę - powiedziałam.
- Kto to ?
- Mój Anioł Stróż - odparła Miu.
Wychiliłam się zza ściany i rycelowałam w jednego z przeciwników.
- Co do?
Nie zdążył dokończyć bo strzeliłam mu w nogę a Miu dokończyła strzałem w głowę. Zauważyłam, że dziewczyna oblizuje się czując krew. Zaczęła powoli podchodzić do nich.
- Miu nie ! - krzyknęłam.
Wadera zatrzymała się ale mimo wszystko widziałam, że jest jej trudno.
- Nie ! - krzyknęłam i rzuciłam się na nią, broniąc przed strzałem.
<Miu ? >

29 gru 2015

Od Miu CD Decimate'a


- Żółty? - zdziwiłam się. - No nic, tyle rzeczy się już jadło, że żółty śnieg mi nie zaszkodzi.
- To co ty już jadłaś?
- Jabłko z robakami, mysz kiedyś zjadłam.. O, jeszcze kiedyś korę próbowałam zjeść, bo myślałam, że to czekolada.. Ale ja wtedy byłam głupia.. - odparłam i się zaśmiałam. - Ty jednak jesteś mądry. I wątpię, żebyś jadł drzewo.

< Decimatee? >

Od Kaai - Cd. Ejme

Odeszłam próbując nie płakać, ale nie dawałam rady z tym walczyć. Dalej płacząc odchodziłam od jaskini wolnym krokiem, nie zwracając uwagi na nic. Nagle przede mną ponownie pojawiła się Miresai.
- Co, opuściłaś towarzystwo? - powiedziała śmiejąc się. - Na pewno znowu się spróbujesz zabić.
- Zostaw mnie... proszę... - cicho powiedziałam do niej mając spuszczoną głowę.
- Co? - znowu się zaśmiała. - Czy ty mnie właśnie o coś poprosiłaś?! Chcę to usłyszeć jeszcze raz!
W tym momencie spróbowałam od niej uciec, ale wtedy mnie mocno szarpnęła łapą po grzbiecie, co było bardzo bolesne - wtedy zwinęłam się w kłębek z bólu.
- Chyba sobie żartujesz... Nie uciekniesz mi... A teraz powtórz to co powiedziałaś - warknęła. - Chyba że chcesz jeszcze gorzej cierpieć?
Nie powiedziałam nic - byłam bardzo przestraszona. Zaczęłam się mocno trząść ze strachu. Wtedy ponownie poczułam, jak mnie szarpnęła kolejny raz, ale mocniej. Wtedy tylko pisnęłam cicho z bólu, a w oczach miałam mnóstwo łez. W końcu zrobiłam co chciała, a wtedy ponownie się zaśmiała, po czym powiedziała, że mnie nie zostawi. Następnie zdenerwowana odeszła znikając i odgrażając się, że wróci.
Wstałam, po czym dalej poszłam w swoją stronę kompletnie zapominając o tym, w którym kierunku wrócić, ale nie chciałam wracać. Po kilkunastu metrach ktoś do mnie podszedł - ale nie był to tylko jeden wilk, a cztery - mianowicie same basiory. Poczułam coś wilgotnego na swoim uchu, co szybko po nim przejechało, więc natychmiast się odwróciłam w tamtą stronę. Jeden z basiorów polizał mnie za uchem.
- No, mała, może pójdziesz z nami? - zapytał jeden uśmiechając się zalotnie.
- Zabawimy się trochę - zaśmiał się drugi.
- Nie... ja nie chcę... - cicho powiedziałam do nich.
- Czemu? Dobrze ci to zrobi - czwarty podszedł bliżej, a ja natychmiast się odsunęłam. Wtedy podbiegł ktoś jeszcze.
- O, kolejna... Oddasz nam ją, czy chcesz się zabawić? - czwarty powiedział w stronę kolejnego wilka. Gdy na niego spojrzałam, okazało się, że była to Ejme.
- Najpierw spróbuj mnie pokonać, a potem pogadamy! - krzyknęła do niego, więc od razu się na nią rzucił - wadera od razu przegryzła mu krtań, więc z jego szyi wytrysnęła krew, która ubrudziła wszystko wokół, w tym nas wszystkich. Na chwilę zamarłam w miejscu i nawet nie płakałam. Wtedy przybiegł ktoś jeszcze. Była to Savey, która krzyknęła:
- Ona nie może tego widzieć!
W tym momencie wadera zastąpiła Ejme w walce, po czym ta druga odeszła ze mną w stronę jaskini. W tym momencie zaczęłam płakać kolejny raz.
- Spokojnie, nic ci nie zrobią... - cicho mówiła. Nie mogłam jej odpowiedzieć, tak bardzo byłam przestraszona. Przed oczami dalej miałam obraz, gdzie jeden z tych wilków się wykrwawia. Z drugiej strony wiedziałam, że chciała mnie obronić przed nimi.
- Dziękuję... - szepnęłam cicho do niej, nie mogąc przestać płakać.
- Nie dziękuj... Nie masz za co - powiedziała.
- Naprawdę...?
Wtedy przytaknęła. Nim się obejrzałam, byłyśmy z powrotem w jaskini. Kiedy chciała wejść ze mną do środka, zatrzymałam się.
- Nie wejdziesz? - spytała.
- Nie powinnam... - cicho powiedziałam. - Nie powinno mnie tutaj być... Ani tu, ani nigdzie indziej...

<Ejme? Wybacz, że tak długo...>

Od Zay Cd. Ray

- Oczywiście, chodź do mojej koleżanki - powiedziałam.
- Oki.
Chłopak objął mnie a ja prowadziłam go do kawiarni. Gdy weszłam do środka od razu przytuliła mnie jakaś dziewczyna.
- Zay, gdzieś ty była ?! - zapytała.
- Ja.. Mer.. Ile to lat...
Popatrzyła na Rayan'a i podała mu rękę.
- Mercindia, stara znajoma Zayny.
- Rayan, chłopak Zay - odpowiedział.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i podeszła do lady.
- Co dla was ?
- Dwie czekolady - powiedział Ray.
Usiedliśmy przy stoliku a koleżanka podała nam czekoladę. Rozmawialiśmy dość długo gdy nadle do kawiarni wpadli męźczyżni w kominiarkach. Trzymali pistolety i rzucili się na moją koleżankę. Pociągnęłam ukochanego za rękaw i schowałam się za krzesłem.
- Ja wychodzę, ty ubezpieczasz - powiedziałam.
- Dobrze - wiedział, że musze to zrobić.
Wyjęłam zza spodni jeden pistolet i podałam go partnerowi, drugi złapałam sama. Ray zadzwonił w tym czasie na policję. Wstałam i odbezpieczyłam pistolet. Zaczęłam powoli iść w stronę mężczyzn. Gdy jeden przystawił mojej koleżance broń do głowy. Strzeliłam, celując w jego dłoń. Pistolet wypadł mu z rąk a drugi z mężczyzn postrzelił mnie w ramię. Upadłam na ziemię, złapałam się za ramię. Odwróciłam głowę w kierunku Ray'a.
- Postrzel go w nogę - powiedziałam do ukochanego.
< Ray ? Trochę akcji >

Od Savey cd Alphonse


Uśmiechnęłam się do chłopaka. Po chwili przyszedł lekarz.
- Jak się pani czuje ?
- Lepiej dziękuję - powiedziałam.
- Możemy dzisiaj panią puścić pod paroma warunkami.
- Tak ?
Po chwili lekarz przeniósł wzrok na Al'a.
- Będzie jej pan kazał leżeć do końca tygodnia, proszę żeby pan był rozsądny.
- Oczywiście - powiedział Al.
Lekarz wyszedł a ja przytuliłam Al'a.
- Kocham cię - powiedziałam.
< Al ? >

Od Sav Cd Amor


Uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- A może przyda się nam uzdrowiciel ? - zapytałam.
Zmieniłam się w człowieka i pstryknęłam palcami. Z lasu wybiegł Cidern. Podeszłam do pegaza Amor i pogłaskałam go po pysku.
- Przepraszam cię, dzisiaj zostaniesz piękny - powiedziałam.
Ten zarżał i odbiegł w las. Dosiadłam swojego jednorożca.
- Ruszamy ? - zapytałam.
<?>

Od Idalii - Cd. Dantego

Obudziłam się, gdy zaczęło świtać. Chmury zabarwiły się na kolory wschodu słońca - pomarańczowy, różowy i złoty. Spojrzałam na prawą część łóżka. Dante już wstał? Z cichym westchnieniem się przeciągnęłam i zsunęłam z siebie pierzynę. Pomyślałam, że wyglądam jak czarownica. W końcu od jakiegoś czasu nie miałam kontaktu ze szczotką. W sumie nieważne.
Przeszły mnie ciarki po kontakcie z zimną podłogą. Powoli poczłapałam do salonu, starając się stłumić ziewnięcie. Pusto. Kichnęłam cicho sprawiając, że włosy opadły mi na oczy. Odgarnęłam je na drugi bok i zerknęłam do kuchni. Na krześle siedział Dante, podpierający głowę dłońmi.
- Stało się coś? - zapytałam cicho, siadając naprzeciw niego.

< Dan? >

Od Zera - Cd. Isabelli

Huh... Istny zbieg okoliczności. Choć samica pewnie miała do mnie jakąś sprawę, a nie kierowała się uczuciami. Mnie zaś zżerała tęsknota i miałem ochotę przytulić się do Isabell. Jednak to byłoby naprawdę nietaktowne, zwłaszcza tak przy wszystkich i z zaskoczenia. Bądź co bądź... nie widzieliśmy się przez naprawdę długi okres czasu. Sama wadera nabrała do mnie dystansu, to było widać.
- Wiesz... Może chodźmy gdzieś... gdzieś gdzie jest spokojniej.- zaproponowałem
- Spoko. To prowadź.
Jak powiedziała, tak też zrobiłem. Ruszyłem przed siebie, gdzieś w stronę morza. Droga była krótka, zwłaszcza jeśli szło się skrótami. Tak więc po kilku minutach staliśmy na plaży osłoniętej przez skały. Tu woda nie zamarzała. Szum niewielkich fal w niczym nie przeszkadzał. W tym akurat miejscu było sucho, bez śniegu. Już z przyzwyczajenia przybrałem ludzką postać i usiadłem na zimnym piasku. Poklepałem miejsce obok siebie i Isabella również usiadła (przybierając postać ludzkiej kobiety).
- Tęskniłem.- szepnąłem
Jednak nic więcej nie zrobiłem, nie chciałem być nachalny.

<Isi?>

Od Amor cd Hades

Położyłam się spać. Obok mnie leżał Hades. Basior objął mnie łapą.
~~~~~~~~~~~~Rano ~~~~~~~~~~~~
Gdy się obudziłam Hades już napoił konie. Właśnie miał wychodzić na polowanie.
-Obudziłaś się- rzekł zdumiony.- Myślałem, że będziesz spała jeszcze chwilę.
-Też tak myślałam- uśmiechnęłam się.- Ale jednak się obudziłam.
Poszłam z wilkiem na polowanie. Złapaliśmy dorodnego kojota. Hades upiekł zdobycz w jaskini. Pożywiliśmy się nią. Mieliśmy już ruszać, ale Hades zapytał:
-Czy chciałabyś mieć szczeniaki?
-Tak, chętnie- zarumieniłam się.
-A kiedy? I z kim?- spytał.
-Może nawet dzisiaj. Oczywiście, że z... Tobą- basior rozluźnił się.
<Hades? Pierwsze opowiadanie na +18 Ty>

Od Dantego - Cd. Idalii

Przysunąłem się nieco bliżej dziewczyny, dla własnej i jej wygody. Na dobranoc ucałowałem ją w czoło i spróbowałem zmusić swój organizm do ponownego zaśnięcia. O dziwo udało mi się to dość szybko. Pomimo wiatru szalejącego na zewnątrz, a także akompaniamentu powarkiwań oraz skowytów na ulicy.
~~*~~
A jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy- obudziłem się chyba godzinę później. Delikatnie wyplątałem się z uścisku śpiącej kobiety i poczłapałem do kuchni. Z tego co jeszcze zostało zrobiłem liche śniadanie. Kanapki z czegoś, co chyba było pieczywem. No w sumie... Tak smakowało i pachniało. Zjadłem jedną, wypiłem trochę herbaty i, siedząc na krześle, oparłem się czołem na otwartych dłoniach. Pewnie wyglądałem jak istny obraz nędzy i rozpaczy, ale to nic.
- Jak ja nas stąd wyciągnę?- zapytałem samego siebie
Bo to był największy z problemów.

<Idalio? Coś mi nie pykło xd>

Od Savey - Cd. Lily

- Jedna z najtrudniejszych mocy - powiedziałam.
- A jaka jest najtrudniejsza ?
- Zabijanie umysłu.
- To co ty umiesz ?
- Dokładnie - powiedziałam.
- Długo się uczyłaś?
- Nie gdyż jestem wilkiem Chaosu i bardzo szybko się uczymy. Ciebie też tego naucze.
Córka uśmiechnęła się do mnie.
- Al ? Pomożesz ? 
- A co się stało ? 
- Przez to, że jetem odporna na takie rzeczy musimy na tobie - zaśmiałam się.
- Oczywiście.
Usiadł i popatrzył na Lily.
- Staraj się spokojnie wkradać w jego umysł, uważaj może boleć cię głowa na początku ale musisz to pokonać - powiedziałam.
< Córeczko ? >

Od Ray'a - Cd. Zay

Dziewczyna pocałowała mnie namiętnie w usta. Odwzajemniłem. 
-Hmm, a może pójdziesz w rozpuszczonych?--zapytałem.
-Czemu nie?
Uśmiechnąłem się do niej. 
-Idziemy na spacer?-zaproponowałem.
-Jasne!-odparła.
Ubraliśmy się. Zamknąłem mieszkanie. Wyszliśmy z budynku. Złapałem Zay za rękę.
-Gdzie idziemy?-spytała.
-Może do pobliskiego parku?
-Ok
Ruszyliśmy w kierunku naszego celu. Gdy byliśmy na miejscu ulepiliśmy bałwana.
-Ładnie nam wyszedł!-rzekłem.
-Racja
-Zimno ci?
-Troszkę...
-Zabiorę cię na gorącą czekoladę, co ty na to?
<Kochanie?>

Od Hadesa cd Amor

-Nie dobrze mi- powiedziałem znużony.- Masz jakieś lekarstwa?
-Owszem. Masz- podała mi pigułkę.- Za parę minut będzie działać.
-Dziękuję- powiedziałem i połknąłem tabletkę.- Już czuje się lepiej.
-To dobrze- uśmiechnęła się do mnie.
Byliśmy na pustyni już 2 godziny. Pegazy były przemęczone. Na szczęście Amor miała bukłak (sakwa ze skóry wielbłąda), a w nim wodę. Nalała jej trochę do wiaderka i dała koniom. Sami napiliśmy się, bo było tu strasznie gorąco. Szliśmy jeszcze trochę. Zbliżała się noc. Doszliśmy do jakiejś jaskini.
-Pójdę pierwszy- powiedziałem nie chcąc narazić Amor na niebezpieczeństwo.
-Dobrze. Zajmę się końmi- odpowiedziała.
Wszedłem do jaskini.
-Halo! Jest tu kto?- usłyszałem swoje echo.- Halo.
Nie było nic słychać. Wydawało mi się, że nikogo nie ma i nie było.
-Nie ma tam nic- powiedziałem.
-To dobrze- Amorencja wprowadziła pegazy do jaskini.
<Amor?>

Od Amor cd Hadesa

Położyłam się spać.Następnego ranka ku mojemu zdumieniu konie były napojone,rzeczy spakowane,a przy ognisku stał Hades i robił śniadanie.
- I jak się spało? - zapytał basior.
- Aaa dobrze - odpowiedziałam ziewając.
Usiadłam obok wilka i zaczęłam pałaszować urodziwego jelenia przygryzając to bułką.Jak skończyliśmy udaliśmy się w dalszą podróż.Między Ścianą Totemów,a puszczą była pustynia.Żeby się wydostać musieliśmy przejechać przez Faszodę (Owszem niedawno przeczytałam W pustyni i w puszczy XD)Jak na nieszczęście łatwo można było dostać febrę..W dodatku pustynne słońce było naprawdę silne co utrudniało nam podróż.Na całe szczęście wzięłam ze sobą lekarstwa i inne tego typu rzeczy.
<Hades?>

Od Zay - Cd. Ray'a

Gdy zjedliśmy, poszłam się wykąpać. Ubrałam się i stałam z 10 minut przed lustrem myśląc jak się uczesać. Po chwili usłyszałam pukanie.
- Zay wszystko dobrze ? - zapytał.
- Tak ale mam dramat, pomożesz ?
- Moge wejść?
- Tak.
Ray wszedł do środka i ustał za mną.
- Chyba wiem o co chodzi - zaśmiał się.
Akurat męczyłam się wtedy z kucykiem a on złapał moje dłonie. Rozpuścił mi włosy i przezucił je do przodu.
- Tak ładnie - stwierdził.
Odwróciłam się do niego przodem i pocałowałam namiętnie w usta.
< Ray ? >

Od Elizabeth - Cd. Kahir'a

 Ostatnimi czasy miałam nieco luźniejsze dni. Wykorzystywałam je na zajmowanie się sobą i Kaltą. Choć mała raczej wolała spędzać czas w całkowitym odosobnieniu. Nie miałam zamiaru jej zmuszać do bycia w czyimś towarzystwie, to głupie. Kahir'em prawie w ogóle nie zaprzątałam sobie myśli. Bo po co? Miał co jeść, gdzie spać, szamani byli na każde wezwanie- normalnie jak w jakimś zamku. Tak więc moje wizyty były po prostu zbędne. Co prawda przez pierwsze dwa, może nawet trzy dni przychodziłam odwiedzić basiora. Potem jakoś przestałam, nawet nie wiem dlaczego. Od tamtego czasu, aż do teraz można powiedzieć, że zobojętniałam na skrzydlatego. Okrutne, ale prawdziwe. Już tyle o nim nie myślałam, częściej zajmowałam się innymi tematami niż tymi o nim.
 Słońce powoli (jak to zimą) wstawało. Doczekawszy się momentu jego górowania- wyszłam z jaskini, by choć przez chwilę pospacerować. W ciszy, spokoju, z dala od reszty watahy... Zimą wszyscy albo przesiadywali i grzali tyłki w jaskiniach, albo wychodzili na miasto, ewentualnie zjeżdżali na sankach i lepili bałwany. Jeziora ogółem były teraz mało uczęszczane, więc tam się udałam. Chwila marszu i w oddali zamajaczyła wielka tafla lodu, która jeszcze niedawno była płynna. Do tego znów zaczął prószyć śnieg. Zbiegłam w dół, od razu lądując na lodowej pokrywie. Była gruba- to można stwierdzić na pierwszy rzut oka. Mimo wszystko od razu zostałam zwalona z nóg. Dosłownie. Ktoś z całym impetem wpadł na mnie. Upadłam zadem na zimnym i od razu przeszył mnie chłód. Zatrzęsłam się lekko i popatrzyłam na winowajcę. Kahir jak gdyby nigdy nic rzucił "Co tam?".
- Widzę, że już ci lepiej.- mruknęłam, wstając- To dobrze, bardzo dobrze.
Byłam w swoistym "szoku powypadkowym". Nawet nie wiedziałam co sama mówiłam, chociaż... Aj, mniejsza o to.

<Kahir? Krótkie to to i sensu pozbawione. Wybacz xd>

Od Hadesa - Cd. Amortencji

Obudziłem się. Wiedziałem, że Amor teraz stoi na czatach. Wyszedłem z namiotu.
-Nie śpisz?- zapytała.
-Właśnie się obudziłem. Ty jesteś pewnie zmęczona- przeciągnąłem się.-Teraz ja będę stał na czatach. Idź do namiotu.
-Jak chcesz- odrzekła.
Stałem tak przez parę godzin. Zbliżał się ranek. Nagle wybiegł wielki dzik. Goniłem go
i złapałem. Amorencja wyszła z namiotu.
-Ledwo ranek, a ty już masz coś na śniadanie- zaśmiała się.
-To przypadkowy dzik, który tędy przebiegał- uśmiechnąłem się.
-Dzisiaj ja pójdę po wodę, a ty upiecz nam dzika- powiedziała.
-Ok.
Amor pobiegła nad jeziorko, a ja już rozpaliłem ogień. Włożyłem w niego mięso, żeby się upiekło. Amorencja właśnie dała pegazom wodę. Dzik już był gotowy. Ze smakiem zjedliśmy śniadanie.
-Ruszamy dalej- uśmiechnęła się Amor.
-No.
<Amor?>

Od Amor cd Hadesa

- Taaak jesteśmy coraz bliżej - rzekłam.
Z każdą chwilą byliśmy coraz bliżej.Kiedy dotarliśmy do Ściany Totemów było ciemno.Na szybkiego rozstawiliśmy namiot i zagrodę dla koni.Wieczorem zasiedliśmy przy wspólnej kolacji.Było naprawdę miło.
- Całkiem dobrze idzie nam droga,według mapy za klika dni powinniśmy być gdzieś w obrzeżach puszczy - powiedziałam.
- Hmm.. nieźle - stwierdził Hades.
- Tej nocy stanę na czatach.Nie jest tu bezpiecznie - dodałam.
Stałam do północy czatując.
<Hades?>

Od Mady - Do Kazuto

Był mroźny poranek. Szłam obok zamarzniętego jeziora, gdy nagle zauważyłam jakiegoś basiora. 
- Witaj - powiedziałam z uśmiechem 
- Hej - mruknął 
- Jestem Mady, a Ty?
- Kazuto
- Syn Alf?
- Ta, a Ty?
- Normalnych wilków 
<Kazuto? Brak weny xd>

Od Hadesa cd Amor

Wsiadłem na Ono i ruszyliśmy.
-Droga do Ściany Totemów jest bardzo długa. Będziemy mijać na początku pojedyncze totemy, a potem dojedziemy do wielkiej ściany- powiedziała Amor.
-To dobrze, że długo- cieszyłem się na długie przebywanie z Amor.- Konie stanął się bardziej wytrzymałe, a my będziemy długo razem.
Amor uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłem uśmiech.
~~~~~~~~~~~Godzinę później~~~~~~~~~~~
-No to mamy pierwszy totem- powiedziała.
-No- rzekłem krótko.
Totem mnie na początku trochę przeraził:
Był nawet ładny, ale i tak ominąłem go z daleka.
<Amor?>

Od Amortencji cd Hadesa

Usiadłam na trawie.Chwilę potem zaczęliśmy zajadać śniadanie.
- Pyszne - powiedziałam.
Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy w dalszą drogę.Wiedziałam z doświadczenia ze wcześniejszej wyprawy iż droga do Ściany Totemów będzie bardzo długa.Chodź i to ma swoje plusy,konie wzmocnią sobie mięśnie,a ja spędzę dużo czasu z Hadesem.
- Gotowa? - zapytał Hades.
- Owszem.Możemy ruszać - rzekłam po czym wsiadłam na Onchao.
<Hades?>

Od Hadesa cd Amor

-Dobranoc- uśmiechnąłem się do niej.
~~~~~~~~~~~~~Rano~~~~~~~~~~~~~
Wstałem i pobiegłem do pobliskiego lasku. Amor jeszcze spała. Zdziwiłem się trochę, bo zobaczyłem łosie. Upolowałem najsłabszego i niewielkiego samca. Zawlokłem go do obozu. Amor już wstała.
-Ładny okaz- przyjrzała się łosiowi.
Amorencja rozpaliła ogień, więc ja pokroiłem pazurami zdobycz. Razem z Amor położyliśmy łosia na chruście w ogniu, żeby się upiekł.
-Masz jakieś wiaderko?- zapytałem.
-Tak mam jedno- odrzekła.
-Mogę?- poprosiłem.
-Masz- dała mi wiaderko.- Po co ci ono?
-Chcę napoić pegazy- rzekłem.
-Ok.
Pobiegłem do lasu. Było tam małe jeziorko, z którego piły teraz jelenie i sarny. Odgoniłem je. Naprałem wody do wiaderka i ostrożnie -żeby nie rozlać wody- wróciłem do obozu. Zaniosłem wiaderko na padok, a chwile później pegazy zaczęły z niego pić.
<Amor?>

Od Amor cd Hadesa

- No to idziemy dalej.. Konie są zmęczone więc pojedźmy stępem - rzekł Hades.
- Jasne.Za pół godziny rozbijemy gdzieś obóz - odrzekłam.
Jechaliśmy jednak godzinę.Zeszłam z konia,i zabrałam się do rozstawiania namiotów.Alicornom zrobiłam zagrodę w której się pasły.Hades pobiegł po chrust na rozpałkę,ja natomiast wyciągałam prowiant.
- No to jak rozpalamy? -zapytałam Hadesa.
- Tak  - odpowiedział.
Po zjedzonej kolacji położyłam się spać.
- Dobranoc - powiedziałam.
<Hades?>

Od Hadesa cd Amor

-Translacator to ten artefakt?- zapytałem.
-Tak- uśmiechnęła się do mnie.
Lecieliśmy przez dłuższą chwilę bez słowa. Nagle Amor odezwała się:
-Jesteśmy już przy Wietrznych Klifach.
-To dobrze- odrzekłem.
Wiatr zaczął spychać nasze pegazy. Był tak silny, że mógłby nas zepchnąć z powrotem do watahy.
-Musimy wylądować, żeby się przedostać- zarządziła Amorencja.
-Ok- odpowiedziałem krótko.
Zlecieliśmy na ziemię. Amor zsiadła z Onchao, więc ja zsiadłem z Ono. Szliśmy obok klifów, a za nami szły pegazy. Nadal wiatr wiał dość mocno, ale nie tak mocno, żeby mógł nas zepchnąć. Gdy przeszliśmy już obok klifów, wsiedliśmy na pegazy. One wyleciały w górę, a resztki silnych wiatrów popchnęły nas trochę.
-No to Wietrzne Klify zaliczone- uśmiechnęła się Amor.
<Amorencja?>

Od Amor cd Hades

- Czekaj musimy na chwilę do mojej jaskini zawrócić ponieważ trzeba mapy,jedzenie,namiot Vasilis i inne przydatne rzeczy zabrać - powiedziałam.
Chwilę potem już zbierałam swoje rzeczy z jaskini.Miecz Vasilis wsadziłam do pochwy i ruszyliśmy w drogę.
- Jaka jest droga do Gadziej Opoki? - zapytał Hades.
- Wietrzne Klify,Ściana Totemów i sto kilometrów potem gęsta puszcza - odparłam.
- Sporo tego no nie? - powiedział basior.
- Tak ale zdobycie Translacatora jest równie niebezpieczne - odpowiedziałam basiorowi.
<Hades?>

Od Hadesa cd Amor

-Jak tylko z tobą to chętnie- uśmiechnąłem się.
-Tak, miałam zamiar jechać sama, ale jak jesteś- puściła do mnie oczko.
-No to w drogę- rzekłem.
-Wsiadaj na Ono. Ja wezmę Onchao- zaproponowała.
-Okey.
Wsiadłem na pięknego pegazo- jednorożca. Ruszyliśmy. Ono tak pędził jak szalony, a za nim jego syn, Onchao. Ogier wzbił się w powietrze. Młody jeszcze galopował po ziemi, ale też zaczął lecieć. Lecieliśmy nad watahą, a wilki patrzyły się na nas. Polecieliśmy w miejsce, którego nie znałem.
-Gdzie jesteśmy?- zapytałem patrząc w dół.
-Nie wiem- popatrzyła tam gdzie ja.- Nie znam tych terenów.
<Amorencja?>

Od Amor cd Hadesa

- Wiesz.. jest już zima bardzo długo,myślę.. lubisz smoki? - zapytałam.
- Hmm..Tak,a czemu pytasz? - zapytał Hades.
- Myślałam nad ekspedycją do Gadziej Opoki po artefakt.Idziesz ze mną? - zapytałam.
Po chwili z krzaków wyszedł Onchao i Ono.
- A transport?Długość wędrówki? - zapytał basior.
- Ono i Onchao są wytrwali.Mam Vasilis więc nic nam nie grozi.A długość?Hm.. coś około 7 dni - rzekłam.
<Hades?>

Od Hadesa cd Amor

-Fajnie jest- powiedziałem.- Też ją lubię.
Pobiegłem w krzaki i ulepiłem kulkę, żeby Amor się nie dowiedziała. Zajrzała za drzewo, a ja rzuciłem kulką w jej nos.
-Myślałam, że już skończyliśmy- zaczęła mnie obrzucać śnieżkami.
-No dobra, dobra- próbowałem zakończyć bitwę.
Bitwa się zakończyła. Dałem jej różowe pudełeczko. 

-Jaki śliczny!- powiedziała jak zobaczyła pierścionek.
-Czy zostaniesz moją dziewczyną?- zapytałem.
-Hmmm...- byłem zaniepokojony- Jasne że tak!
<Amor?>

Od Jack'a - Cd. Ray'a

Nagle lód zaczął pękać. Obydwaj wpadliśmy do lodowatej wody.
- Oooo... jak miło - uśmiechnąłem się czując przenikliwe zimno.
- Miło?! Zaraz tu zamarznę, a ty mi tu mówisz, że jest MIŁO?!
Wypłynęliśmy z wody. Ray dygotał z zimna. Zaśmiałem się. 
- Chodźmy do miasta. W ciele człowieka będzie ci cieplej.
Ray przytaknął. Zmienił się w człowieka. Miał na sobie grube buty, ocieplane spodnie, ciepłą kurtkę i szalik. Wybuchnąłem śmiechem. Również przybrałem ludzką postać. Ja miałem bose stopy, zwykłe jeansy oraz granatową bluzę z kapturem, którego nie zakładałem. Ray spojrzał na mnie z takim zdumieniem, że ponownie wybuchnąłem śmiechem. 
<Ray?>

Od Ifuss - Cd. Jack'a

- Wszystko jest okej. I nie przepraszaj. Było fajnie. - odpowiedziałam, uśmiechając się do chłopaka. Usłyszałam westchnienie ulgi.
- Ale jakby nie było, skoczyłaś z najwyższej.
- Właśnie. Zawsze znajdzie się pozytyw.
Jack lekko się uśmiechnął.
- To gdzie idziemy teraz? - zapytał.
- Możemy coś zjeść. Znam fajną kawiarnię, w której można zjeść szarlotkę. - odparłam.

< Jack? >

Od Jack'a - Cd. Ifuss

Zastanowiłem się przez chwilę.
- Możemy pójść pojeździć na nartach, lub na desce snowboard'owej. 
- Czemu nie. 
Wypożyczyliśmy deski. Od razu skierowałem się na jedną z najtrudniejszych tras. 
- A ty umiesz jeździć?
- No... nie za bardzo...
- Spoko, to łatwe, dasz radę.
Stanąłem na początku trasy. Przede mną było wiele wyskoczni. Zacząłem zjeżdżać w dół z ogromną prędkością. Na wszystkich wyskoczniach robiłem różne triki, typu salta w powietrzu, obroty itp. Dojechałem do końca trasy. Ci którzy stali z boku lub czekali w kolejce zaczęli bić brawo. Ukłoniłem się lekko.
- Teraz twoja kolej, If!
Dziewczyna patrzyła na trasę przed sobą. W końcu zaczęła jechać. Ona tym wogóle nie umiała kierować! Pobiegłem na początek trasy i zjechałem za nią. Dogoniłem ją, gdy była przy pierwszej, a zarazem największej wyskoczni. Nie mogła wyhamować, więc wyskoczyła. Złapałem ją w locie i szybko zjechałem na bok trasy.
- Nic ci nie jest? Przepraszam... - powiedziałem.
<Ifuss?>

Od Ray'a - Cd. Jack'a

-Nie wiem-powiedziałem.
-Może się poślizgamy?
-No niech będzie
Poszliśmy nad jeziorko. Zamarzło. Wszedłem na nie. Zacząłem się ślizgać. 
-Jack chodz!
-Już idę!
Basior wszedł na lód. Ślizgaliśmy się godzinę. <Jack? :')>

Od Lily - Cd. Savey

Al podsadził mnie abym mogła sięgnąć po bandaże. Wzięłam do pyszczka to co potrzebne i podbiegłam do mamy. Zdjęłam stary bandaż i założyłam nowy.
-Gotowe!-krzyknęłam.
-Super-mama posłała do mnie ciepły uśmiech.
Wtuliłam się w nią. 
-Co dziś będziemy robić?-zapytałam.
-Może nauczysz się nowej umiejętności?-zaproponowała mama.
-Dobrze
-To jakiej chcesz?
-Bardzo chciałabym czytania w myślach....
<Mamo? Dziś brak weny>

Od Ray'a - Cd. Zay

-Zay, już dobrze - przytuliłem partnerkę - jestem przy tobie-pocałowałem dziewczynę.
Uśmiechnęła się lekko. Zay znów się położyła. Przytuliłem ją mocno. Rano gdy się obudziłem moja ukochana jeszcze spała. Wstałem z łóżka i poszedłem się ubrać. Zrobiłem śniadanie. Usłyszałem kroki. Zay się obudziła. -Śniadanie czeka skarbie-powiedziałem.
-Kochany jesteś-przytuliła się do mnie.
-Wyspałaś się?-zapytałem.
-Tak.
-To dobrze.
Zaczęliśmy jeść.
<Skarbie? Brak weny :c >

Od Alphonse'a cd Savey

- Będzie dobrze - powtarzałem sobie w duchu.
Po około godzinie siedzieliśmy już na sali.
- No widzisz?Mówiłem że będzie dobrze - rzekłem Khali po operacji.
- Tak,tak - odpowiedziała.
Pocałowałem dziewczynę.Bardzo ją kochałem.
<Savey?Sorka że taka krótka lecz The Lost sam się nie odblokuje XD>

Od Amor cd Hadesa

- A masz! - zawołałam rzucając śnieżką w twarz Hadesa.
Ten natomiast nie został mi dłużny.Rzucił mi kulką w tors.
- Pff nie złapiesz mnie! - zawołał.
Pobiegł przed siebie,a ja ruszyłam za nim w pogoń.Po chwili dobiegłam do niego.
- Lubisz zimę? - zapytał basior.
- Jasne - odpowiedziałam.
<Hades?>

Od Cutt CD Rae'a

Kur... Czy ta lawina nie mogła spaść sobie z drugiej strony?! Noo... Mi to nie przeszkadza, bo w zimnej atmosferze się wychowałam, ale co z moim przyjacielem?
Nagle poczułam czyiś dotyk (Wtf!? To ja coś jeszcze czuję!?) na kostce tylnej łapy.
- Rae... Idioto.
Coś mnie wyciągnęło. Zobaczyłam przed sobą grupkę jakichś "szlachciców".
- O, wielka Księżniczko Sedesso! - zawołał jeden z nich.
- CO KURWA?
- Księżniczko, czy to ten pomyleniec Cię porwał? - wskazali na wystające ze śniegu tylne łapy Rae'a.
- Coo...? Ja... Ale... Niee..
- Nie musisz nic mówić. TO ON.
Nie wiem o co im chodziło, ale... Plusem jest to, że odkopali Raphael'a.
- Dzięki Bogu! Już myślałem, że umieram! - zawołał basior. Wtedy  ci ze szlachty chwycili go pod ręce i zakuli w kajdany.
- Nie umarłeś. Ale zgnijesz w więzieniu!
- O co... Chodzi? - spytał zdezorientowany.
- Sama nie wiem... - westchnęłam.
- Na rozkaz Księżniczki Sedessy, jesteś zatrzymany, porywaczu!
- Se... Sede... Sedes... SEDESSY!? HAHHAHAHAHAH! Nie no, po prostu jesteście megaaa. A teraz puśćcie. Serio.
- Puszczać go. - odparłam surowo.
- Wsiadaj do karocy, o Pani.
- Yyy... Ale pod warunkiem, że on jedzie ze mną.
- Dobrze... - odparli niezadowoleni.
***
Ci karłowaci szlachcice zawieźli nas do zamku. Rae'a zamknęli w więzieniu, a ja miałam jakąś ceremonię powrotu.
- Zebraliśmy się tutaj, by ogłosić powrót naszej ukochanek Księżniczki, Sedessy!
Z dołu słychać było wiwaty.
- Teraz nasza Księżniczka wykona swój słynny rytułał!
Ja pierdole... Jaki kurwa rytułał? I O CO IM DO HUJA PANA CHODZI Z TĄ JEBANĄ SEDESSĄ?!
Szlachcic dał mi mikrofon. Ja kompletnie nie wiedziałam o co im chodzi.
- Psst...  Jaki był ten rytułał? - spytałam.
- Księżniczko... Nie wiesz?!
- No, boo... Mi... Wyczyścili... Pamięć...? Tak! I teraz niccccc nie pamiętam!
- Oh, bidulka!
<Raeeeee? Kompletnie nie wiem o co im chodziiii xD A jak tam u Ciebie? xD>

Od Amor cd Savey

- Gdzie teraz? - zapytałam.
- Nie wiem..
-Lubisz smoki? - zapytałam.
- A co?Lubię... - odpowiedziała Savey.
- Myślałam żebyśmy wybrały się do Gadziej Opoki po artefakt - rzekłam.
Z krzaków na zawołanie wybiegł Ono i Onchao.Lekko parsknął.
- No to jak?Wiesz.. cóż wtedy mogłabyś pojechać ze mną i byłaby świetna zabawa..Nie martw się o transport,możesz pojechać na Onchao - powiedziałam.
<Savey?>

Od Miu - Cd. Savey

- Możecie stąd łaskawie wyjść, czy trzeba będzie was zabić, zanim złożycie jaja? - warknęłam. Jeden z mężczyzn głupio się zaśmiał i sięgnął do kieszeni. Już wcześniej zauważyłam, że trzyma tam broń. Zanim w ogóle zdążył przeładować, strzała tkwiła w jego sercu. Łuk jest zbyt wolny. Potrzebuję coś innego.. - pomyślałam. Rzuciłam moją dotychczasową broń na ziemię i wyciągnęłam rękę przed siebie.
- Będziesz czarować? - zapytał kolejny i się zaśmiał. Zawtórowało mu parę innych głosów.
- Widać, na jakim poziome jest wasza inteligencja.. - mruknęła Savey. Skończywszy przysłuchiwać się dialogowi, rzekłam:
- M5.
Po chwili w mojej dłoni pojawiła się broń palna.
- Teraz zaczynamy na poważnie, co? - zaśmiałam się cierpko.

< Sav? >

Od Sav cd Amor

Patrzyłam raz na waderę a raz na basiora. Próbowałam zauważyć jakieś podobieństwo, no dobra są podobni.
- Nie mówił, że jesteś jego siostrą.
- To teraz już wiesz - powiedział.
- Tak - odpowiedziałam.
Przytuliłam oboję.
- Miło, że dowiedziałam się teraz iż to ona jest twoją wybranką - powiedziała Amor.
- Lepiej późno niż wcale - zaśmiałam się.
- Racja.
Popatrzyłam na oboje i pomerdałam długim ogonem.
- Co robimy ? - zapytałam.
<?>

Od Ifuss - Cd. Jack'a

Uśmiechnęłam się i zmieniłam w człowieka. Zrównałam krok z Jack'iem i ruszyliśmy w stronę miasta. Dawno w nim nie byłam. Ostatnie tygodnie poświęciłam na treningi, a odkąd Pazzo odeszła - musiałam robić to sama.
~*~
Odkąd w Fransokyo spadł śnieg, miasto zmieniło się nie do poznania. Na witrynach sklepów połyskiwały światełka i inne ozdoby świąteczne. Gdzieniegdzie stał bałwan, lub ślad po śnieżnej bitwie. Na rynku stała ogromna choinka, pod którą znajdowały się prezenty.
- To gdzie idziemy? - zapytałam chłopaka.

< Jack? >

Od Jack'a - Cd. Ray'a

- Ups, chyba przegoniłem ci śniadanie - zaśmiałem się. - Czekaj, pomogę ci złapać tamtego jelenia.
- Oki.
Ray już chciał się rzucić na tego jelenia, ale zatrzymałem go. Zamroziłem zwierzę. Podbiegłem do niego i gdy czar przestał działać, szybko go zabiłem. 
- Tak jest po prostu łatwiej.
- Mhm.
Ray zaczął jeść.
- A ty nie chcesz? - zapytał.
- Nie dzięki. Jadłem przed chwilą- powiedziałem. - To co teraz robimy?
<Ray?>

Od Rose - Cd. Venus

- No pewnie - uśmiechnęłam się. 
Wyszłam z jaskini. Było mi trochę szkoda, że nie mogłam zostać, ale Luna pewnie bardzo by się bała. Wróciłam do jaskini. Przy okazji upolowałam dla Luny jelenia. Później po prostu poszłam spać. 
~~~~~*~~~~~
Następnego dnia Lu poszła do szkoły, a ja razem z Neptunem udaliśmy się odwiedzić Venus. Veni bardzo się ucieszyła na nasz widok. 
- Później przyjdzie jeszcze Luna. Uzgodniliśmy z Jack'iem, że będziemy u niego mieszkać przez te kilka dni - uśmiechnęłam się.
Po chwili przyszła Lun z wiewiórką w pyszczku. Położyła ją przed Venus.
- To dla ciebie. Sama ją upolowałam - powiedziała.
<Venus?>

Od Zay - Cd. Ray'a

Przytuliłam go i powiedziałam:
- Nigdzie nie idziesz, oboje zostajemy tutaj - powiedziałam cicho.
- Na pewno ?
- Tak.
Chłopak nie wstając z łóżka zgasił światło i objął mnie delikatnie. Leżałam do niego tyłem więc obruciłam się tak by być przodem. Ray pocałował mnie delikatnie i przyciągnął do siebie. Zarzuciłam rękę pod jego ramię i mocno przytuliłam. Basior pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się. Wtuliłam się w jego tors i zamknęłam oczy.
- Przy mnie nic ci nie grozi, obiecuje - powiedział cicho.
Przytiliłam go wtedy mocniej i po chwili zasnęłam. Śnił mi się koszmar, szkolenie bo co innego niby. Pierwsze starcia i nie radzenie sobie z własną psychiką. Obudziłam się z krzykiem, niestety zbudziłam Rayan'a.
- Przepraszam -powiedziałam cicho łapiąc się za głowę.
< Ray ? Miłość >

Od Idalii - Cd. Dantego

Mężczyzna ułożył się po chwili obok mnie. Ja zaś zrobiłam to samo, co wcześniej - wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową. Przez ten dzień poczułam więcej szczęścia, niż przez całe dotychczasowe życie. Dante nakrył nas pierzyną sprawiając, że zrobiło mi się jeszcze cieplej. Chciałam jednak, aby spokojnie zasnął. W końcu to ja go wcześniej obudziłam. Przygryzłam wargę i, uśmiechnięta, lekko objęłam mężczyznę.

< Dantee? >

Od Asuny - Cd. Kazuto

Zielony nie wrócił zbulwersowany? Dzięki Bogu. Nie chciałam widzieć jego szpetnego ryja. Zaryzykowałabym kolejną ucieczkę, tyle, że Fioletowi zmienili kod dostępu. Próbowałam parę razy wpisać jakikolwiek. Po nieudanych próbach zaczęłam nawet bić mechanizm krzesłem. Miałam dość tej klatki. Najchętniej wyskoczyłabym przez kraty. Może przy okazji bym si zabiła. Asuno, o czym ty myślisz?! - skarciłam się w myślach. Nagle dziwnie się poczułam. Skręcanie w żołądku i ból głowy. Czy te fioletowe ślimaki mnie czymś otruły? A może to przez to, że ugryzłam jednego z nich? Poczułam się tak słabo, że położyłam się na łóżku. To, co w nocy uznałam za świetliki, tak naprawdę było maleńkimi wózkami. Obecnie w klatce siedziała ze mną jedna. Miała granarowe włosy i oczy tego samego koloru. Jej skrzydła były czarne, podobnie jak buciki i sukienka. Apropo's czarnego.. W oddali dostrzegłam postać. Ciemną, jakby zrodzoną z cienia.
- Mam już zwidy.. - jęknęłam i odwróciłam się na drugi bok. Jedynym, co widziałam, było niebo i chmury.

< Kiritooo? To ty tam kroczysz, czy Asuna ma serio problemy ze wzrokiem? xD >

Od Dantego - Cd. Idalii

Do tej chwili byłem święcie przekonany, że większego szczęścia już osiągnąć nie można. Wraz z wypowiedzeniem przez ukochaną słów "Też cię kocham." Tak, teraz mogłem nazywać ją w myślach ukochaną, słońcem, obiektem westchnień bez uczucia nieznośnej krępacji. Nie wiedziałem co miałbym powiedzieć w tej akurat sytuacji. Więc przyszło mi tylko improwizować, a raczej obrać zbędne słowa w czyste czyny. Nieco mocniej chwyciłem dziewczynę w talii i uniosłem ją centymetr, może dwa w górę. Pisnęła cichutko i zachichotała, kiedy ułożyłem ją na poduszce. Cały ten artystyczny występ zakończyłem pocałunkiem. I chyba na nim powinienem poprzestać.
<Idalio? Huh... długością to to nie grzeszy ;-;>

Od Kirito CD Asuna

Po paru godzinach smętnego kręcenia się po mieście znalazłem jakiś sklep z eliksirami. Przejrzałem oferty i byłem bardzo zaskoczony. Gościu miał RZUCANE trucizny! Różne rodzaje. Jedną bezpośrednio wyniszczającą, drugą unieruchamiającą, trzecią sprawiającą, że ofiara stawała się dużo wolniejsza...Burżuazja. Kupiłem po jednej z każdego rodzaju, ale też siedem takich wyniszczających. Zapłaciłem dość dużo, ale może to pomoże. Pobiegłem pod komnatę potwora i bezceremonialnie do niej wszedłem. Tym razem wilków było więcej. Około 120. Jeden rzut trucizną i zginęło 10. To jest naprawdę takie silne? Vertical Square'm zabiłem kolejną piętnastkę. Paroma uderzeniami Elucidatora zgładziłem kolejne trzydzieści. Byłem mocno zaskoczony tym, jak dobrze mi idzie. Zostało 65, o ile się nie mylę. Znów parę sword skilli i zostało 22. Teraz jak po maśle. Postanowiłem domęczyć je mieczem i użyłem do tego Elucidatora. Pojawił się antropomorficzny jaszczur. Z grubsza wiedziałem już, czym i jak atakuje, więc przewidziałem parę jego pierwszych ataków. Potem zmienił broń na Talwar i zaczął miotać nim jak wariat. Nie uniknąłem wielu ataków, ale jakimś cudem trafiłem mu którąś trucizną prosto w ryja. Zaczął ryczeć i się przewróciłem. Wbiłem mu Elucidator w łapę i docisnąłem. Zasyczał głośno i wstał. Jego łapa była już praktycznie bezużyteczna. Widać było, że nie zostało mu zbyt wiele życia. Zaatakowałem znów Vertical Square'm, a potem użyłem umiejętności dwóch mieczy. Zabiłem go! ZABIŁEM! Nareszcie! Upadłem na kolana i odsapnąłem. Na suficie się coś otworzyło. Podleciałem tam. Duża komnata była..Pusta? Rozejrzałem się. Nic? Pusto. Tylko dziwne znaki na ziemi. Co do jasnej...W tym momencie coś się otworzyło. Jest, kurwa!


<Asuna?>

28 gru 2015

Od Savey - Cd. Lily

Po chwili do jaskini wbiegł Al z jeleniem. Wszyscy go zjedliśmy aż do kości. Po chwili przyszedł czas na zmianę opatrunku.
- Lil ?
- Tak ?
- Zmienisz mi opatrunek ? - zapytałam.
- Oczywiście !
Córeczka zaczęła szukać opatrunków ale były za wysoko.
- Al ..?? Pomożesz? - zapytała.
- Tak.
Alphonse podsadził waderkę by ta mogła ściągnąć bandaże.
< Lil ? >

Od Ray'a - Do Jack'a

Rano wyszedłem z jaskini na spacer. Poczułem głód. Ruszyłem na polanę, na której dotąd polowałem. Wyczułem jelenie. Gdy wyszedłem zza krzaków ujrzałem jelenie, dziki i żubry. No i co tu wybrać? Postanowiłem upolować rannego, młodego jelenia. Po drugiej stronie krzaków zauważyłem ślepia. Zacząłem się skradać. Już miałem rzucać się na zwierzę, ale wyprzedził mnie inny wilk. Zwierzęta się spłoszyły i żaden z nas nic nie upolował. Zacząłem warczeć. Wilk podszedł do mnie i powiedział:
-Jack jestem
-Ja Rayan, w skrócie Ray
<Jack?>

Od Ray'a - Cd. Zay

-Skarbie spokojnie- pocałowałem ją - teraz już jest dobrze, jestem tu z tobą.
Uśmiechnęła się przez łzy.
-Kocham cię-wyszeptala.
-Ja ciebie też-przytuliłem ją.
Leżeliśmy wtuleni w siebie przez dłuższy czas. Nagle zapytałem:
-Chcesz kakao?
-Chętnie
Wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę kuchni. Zrobiłem dwa kubki kakaa i wróciłem do ukochanej. Podałem jej jeden kubek i położyłem się obok. Zacząłem powili pić.
-Jesteś zmęczona?-spytałem.
-Troszkę
-Idź spać-pocałowałem ją w czoło. Zabrałem od niej pusty kubek i odniosłem go razem z moim do kuchni. Znów znalazłem się na łóżku obok Zay. Zadałem jej pytanie:
-Możemy spać w jednym łóżku? Jak nie to pójdę na kanapę...
<Zay? Skarbie?>

Od Venus - Cd. Rose

Nie wiedziałam już co mam o tym myśleć. Z jednej strony Rose miała rację. Ja też nigdy bym nikogo nie zabiła. Ale z drugiej strony on na to zasłużył!
- Może masz rację... - rzekłam po chwili.
- Nie myśl już o tym - powiedziała pogodnym głosem - Boli cię? - zapytała.
- Tak - odparłam z jękiem.
Leżałam na posłaniu. Wszystko mnie bolało. Rozmawiałam z Rose. Cieszyłam się, że jest przy mnie. Po chwili przyszedł do nas Jack.
- Jack? Kiedy będę mogła wrócić do domu? - zapytałam.
- Venus, nie wiem kiedy dokładnie. Pewnie za parę dni, gdy będziesz się już lepiej czuła.
- Za parę dni?! - krzyknęłam zdziwiona.
- No tak... Będziesz musiała cierpliwie czekać - rzekł z uśmiechem.
- No dobrze...
Basior skierował się w głąb jaskini. Leżałam jeszcze chwilę rozmawiając z siedzącą obok mnie Rose. Po dłuższej chwili powiedziała:
- Będę się już zbierać. Przyjdę jutro.
- Acha... No dobrze - rzekłam smutno, ponieważ w głębi duszy pragnęłam, aby jeszcze chwilkę została - To do jutra siostrzyczko - powiedziałam, a ona przytuliła mnie.
- Do jutra Venus!
- Do jutra... A! Rose, mam taką prośbę. Powiedziałabyś no... Neptunowi, żeby mnie odwiedził? - zapytałam trochę nieśmiało.
< Rose? >

Od Asuny - Cd. Kazuto

Po dokładniejszym przyglądnięciu się tubom, okazało się, że znajdują się w nich mózgi. Jednakże w plazmowym stanie skupienia. Co chwila wyskakiwało z nich okienko z napisem "ból", "szok", "cierpienie" i inne takie. Zielony wspominał coś o jakimś projekcie, który umożliwiał zmianę uczuć ludzi. A nawet ich wspomnień.
- Przecież to.. nieludzkie.. - wyszeptałam, przypominając sobie o tym, że nie jestem tu sama. Chwilę później dostrzegłam to, co wcześniej usłyszałam. Dwa potwory, przypominające wielkie, fioletowe ślimaki przyglądały się jednemu z "mózgów".
- Zobaczymy jak poszło. - usłyszałam jednego z nich.
- Znowu o niej śni.. - odezwał się kolejny.
- B-13 i B-14 są poza skalą. 16 też ma bardzo wysoki poziom, co oznacza silne podniecenie.
- Reaguje tak dopiero trzeci raz, więc może to czysty przypadek.
- Według mnie reaguje tak szybko przez zbyt wysoką częstotliwość obwodu wymuszania emocji.
- Na razie wpiszmy go na listę obiektów do obserwacji.
Nic nie rozumiałam z tego, co mówią. O co chodziło z tym B-13 i B-14? Zbyt wysoka częstotliwość obwodu wymuszania emocji? Wstrzymałam oddech widząc, że zbliżają się do stanowiska, za którym się kryłam. Zdążyłam schować się parę metrów dalej.
- Reair, kogóż my tu mamy? - zapytał ten, który mówił o tych cyferkach.
- Czy to nie jest Królowa Tytania? - dopytał drugi. - Król nie będzie zbyt zadowolony..
Otworzyłam szerzej oczy. Przecież nie mieli szans mnie zobaczyć! Cofnęłam się jeszcze trochę. Fioletowi byli jednak (ku mojemu zdziwieniu) szybsi. Macki wysunęły się w moją stronę i chwyciły mnie za nogi oraz ręce, utrzymując mnie w pozycji głową do dołu.
- Macie mnie natychmiast puścić. Sugou pozwolił mi się tu rozejrzeć, a teraz chcę stąd wyjść. - warknęłam.
- Szef pogrywa niesprawiedliwie, chowając przed nami taki smaczny kąsek.. Nieważne. Zapytaj się go, co mamy zrobić.
- Jasne. Tylko nie zabawiaj się z nią pod moją nieobecność.
- Tak, tak. Idź już.
- Puszczaj mnie! - krzyknęłam.
- Nie mogę. Szef by mnie zabił.. Może chcesz się pobawić elektrosymulantami? - zapytał, wykrzywiając się zapewne w uśmiechu. Jego macki zaczęły owijać się wokół moich nóg, talii oraz szyi. Już chciał mi włożyć ją do ust, gdy zacisnęłam na niej szczęki.
- Puszczaj! Dobra, przestanę, przestanęęę! - krzyczał. Pojawił się ten drugi. - I co powiedział szef? - zapytał, z powrotem owijając się wokół moich nadgarstków i kostek.
- Kazał zmienić hasło dostępu i stale ją monitorować. Ponadto nieźle się wkurwił.
- Eh, już myślałem, że się zabawię.. Odnieśmy ją chociaż, chcę się nacieszyć.
- Polubiłeś ją, cooo?
Pan Elektrosymulant posadził mnie na swój grzbiet, oczywiście nadal trzymając. I znowu klatka, co?

< Kazuto? >

Od Kirito CD Asuny

Nastał ranek. W Alfheim czas mijał inaczej. Kiedy wybiła godzina 09:00 pobiegłem do portalu do Alfheim. Przeszedłem bez problemu do rzeczonej krainy. Pojawiłem się w tym samym miejscu, co wczoraj. Nieopodal była Leafa.
-Jak się tam dostać?-Zapytałem bezceremonialnie i wskazałem na dużą klatkę.
-Trzeba pokonać pewnego bossa.-Odparła.-Wiem, gdzie jest, ale nie dasz rady.
-A nie można po prostu wlecieć?-Odpowiedź dziewczyny nieco mnie zdziwiła.
-Limit lotu to 10 minut. Ktoś nawet próbował niedawno zrobić ludzką piramidę, 120 osób ustawiło się na sobie, ale nic z tego.
-Gdzie ten boss?
-Nie dasz rady! Jego styl walki jest za każdym razem inny i bez przerwy zmienia broń. Jak z nim walczyłam to miał najpierw topór, potem miecz, a potem talwar. Nie dasz rady.-Warknęła.-Ale możesz spróbować. Jest na zachód od tamtego wielkiego drzewa.
Bez podziękowania pobiegłem w rzeczone miejsce. Był tam wielki portal (nie magiczny, portal jako wejście) kojarzyłem go z lekcji historii. Portal był charakterystycznym elementem zabudowy w stylu gotyckim. Dookoła ozdobionego wejścia były czaszki. Przynajmniej dwieście czaszek wilków, ludzi i innych zwierząt. Nawet była czaszka smoka. Wszedłem do środka. Dość szybko zaatakowała mnie grupa (około 100 osobników) wilków. Łatwizna..Jednym uderzeniem Elucidatora pozbyłem się pięciu, a potem użyłem umiejętności Vertical Square zabijając kolejne szesnaście zwierząt. Potem użyłem Horizontal Square i zabiłem aż dwadzieścia z nich. Zostało 59. Kolejnymi uderzeniami zabiłem ich jakieś 99%. Zostało dosłownie kilka. Te jednak poddały się i uciekły. Stanął przede mną Lizardman Lord. Był jednak ogromny. Miał jakieś 6m wysokości. Próbowałem natarcia Elucidatorem. Bezowocnie. Zrobił unik i zadał mi nienaturalny dla swojej rasy cios. A mianowicie przebił mi nadgarstek mieczem. Od kiedy to one tak atakują? Może o czymś nie wiem? Spróbowałem Vertical Square. Nadal nic. Co jest, co cholery?! Dostałem totalnego wkurwu i rzuciłem się z mieczem na potwora. Zadałem mu niewiele obrażeń. Po bezsensownej serii uderzeń udało mi się wbić miecz w jego nogę. Ten wściekł się i odrzucił mnie na drugi koniec sali. Leafa miała rację. Nie dam rady. Spróbuję za parę godzin. Kupię jakąś truciznę, może to pomoże. Może.




<Asuna?>

Od Asuny - Cd. Kazuto

Zrobiło się ciemno. Klatkę rozjaśniały jedynie świetliki i niektóre kwiaty, które świeciły. Bogom dzięki, że Zielony miał zjawić się dopiero pojutrze.. Choć nadal w głowie miałam ostatnie zdanie, które wypowiedział, i które napawało mnie grozą - "Wrócę dopiero za dwa dni. Ale zrekompensuję ci to pewną zabawą, kochanie." Mówiąc to, na jego twarzy pojawił się obleśny uśmiech, a on sam zmierzył mnie od stóp do głów. Doskonale wiedziałam, o co mu chodzi z tą zabawą. Przypomniałam sobie to, gdy Zielony wychodził. Wpisywał kod. 5407. Podeszłam do elektronicznego zamka i wprowadziłam dokładnie te same cyfry. Szlachetny metal cicho szczęknął i delikatnie się otworzył. Uchyliłam lekko drzwiczki aby sprawdzić, czy nikt mnie nie obserwuje z bardziej odległych gałęzi. Na szczęście nie było tu nikogo. Zeszłam po jasnych schodkach na ogromną gałąź, która bez trudu pomieściłaby małą osobówkę. Krawędzie nie były niczym zabezpieczone, co napawało grozą. Może i miałam skrzydła, lecz zupełnie nie potrafiłam z nich korzystać. Właśnie temu dotarcie do końca gałęzi zajęło mi tak długo czasu. Co chwilę przelatywał obok mnie świetlik.

~*~

Zmusiłam się do biegu. Dotarłam w końcu do czegoś, co każdy gracz uzna za tajemne przejście. Przycisnęłam do tego dłonie. Kawałek kory się odsunął, ukazując sterylne laboratorium. W środku były tuby wielkości człowieka, a w każdej z nich jakiś ciemnozielony płyn. Chwilę później usłyszałam charczące głosy, które między sobą rozmawiały. Posuwisty dźwięk oznajmiał, że się do mnie zbliżają. Rozejrzałam się zaniepokojona i wpadłam między naczynia. 

< Kirito? Kurwen machen, chciałam o stworkach przeczytać :< >

Od Zay - Cd. Ray'a

Odwróciłam się do chłopaka a on objął mnie ramieniem.
- Bardzo trudno mi z tym żyć... - powiedziałam.
- Z tym szkolenkem na sumieniu ?
- Tak..
- Opowiesz ? - zapytał.
- Zaczęło się od sprawdzania naszych umiejętności, każdy musiał walczyć między sobą i się zabijać. Następnie zostałam tylko ja. Zmuszano mnie do wszystkiego, jak tego nie robiłeś to bito cie i torturowano...
- A ciebie ?
- Tak, wiele razy.. I nie tylko.. Musiałam zabijać innych.. Nigdy sobie tego nie wybacze.. Niczym mi nie zawinili.. - powiedziałam cicho i się rozpłakałam.
< Rayan ? >

Od Kazuto CD Asuny

Zwiedziłem miasto Caith Sith i nikt nie miał nic przeciwko. Cóż, może to Leafy nikt nie lubi. Robiło się ciemno. Postanowiłem wrócić do WNZ i poszukać Asuny jutro. Nikt raczej nie chciałby jej zrobić krzywdy, nie zauważyłem tu też żadnych potworów, a ten kolo wyglądał na niezbyt niebezpiecznego przeciwnika. Kiedy wróciłem na tereny WNZ napadł na mnie jakiś wilk. Stoczyłem z nim krótką i niezbyt niebezpieczną walkę. Nawet nie użyłem miecza.
-Hak w ryju?-Zdziwiłem się widząc znajomego wilka.
-Kazuto?-Zdziwił się.
-O, hejka-Uśmiechnąłem się głupio.
-Gdzie byłeś? Jest już po 18, jest ciemno jak w dupie.-Zapytał lekko zmieszany.
-Mówisz? Byłem w jakimś dziwnym świecie, zwanym Alfeim, czy jakoś tak.-Odparłem.
-Alfheim!? Byłeś tam?!-Zdziwił się.
-Tak, przed chwilą.
-Ja tam byłem parę godzin temu, a tak w ogóle, to mam dla Ciebie nowinkę.-Podsunął mi zdjęcie przedstawiające dużą klatkę, a w niej dziewczynę. Zdjęcie było bardzo niewyraźne.
-Ktoś zrobił to zdjęcie niedawno. Czy to nie ta laska, z którą niedawno się poznałeś?-Zdziwił się. Wtedy optrzytomniałem.
Na zdjęciu była Asuna.


<Asuna?>

Od Hadesa - Cd. Amortencji

-Nie wiem, może do Lasu Miłości? Tam jest tak romantycznie- zaproponowałem.
-Okey. Bardzo lubię tam chodzić- odpowiedziała.
-No to ruszamy- powiedziałem jakby to było bardzo daleko.
Doszliśmy tam w pięć minut. Zobaczyłem tam dużo śniegu. Zrobiłem jedną kulkę. Rzuciłem nią w Amor.
-Ej!- krzyknęła.
Zrobiła wielką kulę i rzuciła we mnie. Trafiła. Zrobiliśmy bitwę na śnieżki. Potem ulepiliśmy bałwana.
<Amor? Sorki, że krótkie. To wina Mori>

Od Asuny - Cd. Kirita

- Nie przytulisz się do swojego męża? - zapytał, udając smutek.
- Nie jesteś moim mężem. Nawet cię nie znam!
Tym razem trafiłam. Zielony stanął w miejscu wyraźnie zszokowany.
- A-ale j-jak to?
- Tak to. Porwałeś pewnie nie tą, co trzeba. - odparłam. Mężczyzna cierpko się zaśmiał.
- Titianio.. Ja zawsze znajduję tę, której szukam.
- Jestem Asuna. Nie Titania.
- Jeszcze zobaczymy. Poza tym, jestem szczerze zaskoczony tym, że nie znasz mojego imienia. Jestem Oberon, kochana. - powiedział przesłodzonym tonem, zbliżając się do mnie.
- Nie podchodź! - krzyknęłam. Zielony wyszczerzył zęby w uśmiechu, nadal idąc w moją stronę. Zdołałam umknąć pod jego ręką. Spojrzał na mnie z mordem w oczach, wycedził przez zęby coś w stylu "pożałujesz" i wyszedł. Wcześniej jednak wpisał kod 5407. Nie zwrócił uwagi na to, że go obserwuję, co prędzej czy później miało się okazać błędem.

< Kirito? >

Od Kirito CD Asuny

-Może nauczyłbyś się najpierw używać tego, co masz na plecach, ciołku?-Powiedziała mając na myśli skrzydła.
-No, a jak niby?-Zapytałem.
-Musisz po prostu pomyśleć, że latasz. Proste-Odparła. Spróbowałem, ale bezowocnie. Skupiłem całe swoje myśli na skrzydłach. Już po chwili udało mi się unieść pół metra nad ziemią.
-JESSS!-Zawołałem i lekko przechyliłem się w lewo, tym samym przyspieszając i uderzając łbem w drzewo. Zakręciło mi się w głowie, ale wstałem. Leafa pokładała się ze śmiechu. Prychnąłem i znó spróbowałem; tym razem opanowałem prędkość i poleciałem w stronę jakiegoś miasta,
-Tam nie będą Cię chcieli, młotku!-Krzyknęła Leafa.
-Czemu?!-Odkrzyknąłem.
-Bo tam jest miasto Caith Sith, a ty jesteś Sprigganem!-Odparła.
-Trudno!-Odparłem i poleciałem tam. Caith Sith byli specyficzną rasą. Wyglądali jak ludzie, ale mieli ogony i uszy zwierząt. Stanąłem przed bramą do miasta. Przejrzałem się w pobliskiej kałuży.
http://orig04.deviantart.net/760c/f/2014/202/a/f/alo_kirito_w__background_by_danearchangel-d7rqgwp.jpg
-Co z moimi włosami?-Próbowałem naprawić swoje nieszczęsne włosy, ale nic z tego. Przecież to nie jest moje największe zmartwienie. Wszedłem do miasta Caith Sith.


<Asuna?>

Zakup przedmiotu!

Mori kupuje Eliksir Złotego Głosu, płacąc przy tym 60 Kr. Od tego momentu stan jej konta wynosi 240 Kr.

Od Asuny - Cd. Kirita

Odkąd Zielony zniknął, czułam nieznośne pieczenie na ramieniu. Jego dotyk bolał. Usiadłam na kanapie, z której widziałam błękitne niebo. Gdzieniegdzie były chmury. Wydawały się na wyciągnięcie ręki, jednak jednocześnie tak daleko.. Spojrzałam na delikatne kwiaty w obszernych, białych donicach. Zerwałam parę i zrobiłam z nich pastelowy wianek. Poczułam czyiś uścisk. Stanowczo zbyt mocny.
- Puść mnie! - wydusiłam, przez przypadek upuszczając kwiatowy splot. Wyleciał poza klatkę. Miałam ochotę dotkliwie skrzywdzić Zielonego. Wiedziałam jednak, że jeśli choćby go tknę, ucierpi na tym Kirito. Jedynym, na co się zdecydowałam, było odepchnięcie mężczyzny i oddalenie się od niego.

< Kirito? Tym razem króciutko ;p >

Od Kazuto CD Asuny

Po krótkiej rozmowie z Leafą zrozumiałem, że z tego czegoś jest wyjście. Lecz nie mam zamiaru zostawić tu Asuny.
-Wiesz może, gdzie jest ten cały Sugou?
-Sugou? Nie znam kogoś takiego-Stwierdziła dziewczyna.
-To nie on tu rządzi?-Zdziwiłem się.
-Szczerze to nie wiem. Jestem tu od dawna i nadal niewiele wiem. Po prostu żyję chwilą i niezbyt mnie interesuje, skąd wziąłeś jakiegoś Sugou.-Leafa wyglądała na zmieszaną.
-Chyba mi nie pomożesz.
-A jaki masz problem? Jestem tu już od dwóch lat. Nie bez przerwy, oczywiście.-Odparła.
-Ktoś, na kim mi bardzo zależy został porwany i szukam tej osoby-Odparłem.



<Asuna?>

Od Lily - Cd. Savey

Ucieszyłam się. Sav jest najwspanialszą mamą na świecie...Nie...Ona jest najwspanialszą waderą na świecie!
-Mamo idę ci coś upolować-rzekłam.
-Skarbie sama nie pójdziesz
Nagle Al się obudził. Najwyraźniej słyszał naszą rozmowę.
-Ja pójdę, wy zostańcie-powiedział.
-No dobrze-zgodziła się mama.
Basior wyszedł z jaskini.
-Mamo czy nie trzeba ci zmienić opatrunku?-zapytałam
-Jeszcze nie-przytuliła mnie.
Wtuliłam się w nią. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
<Mamciu kochana?>

Od Ray'a - Cd. Zay

-Dobrze skarbie-powiedziałem.
-Dziękuję
-Może zaniosę cię do sypialni?-zapytałem.
-Dobrze
Wziąłem dziewczynę na ręce i wszedłem do sypialni, która wyglądała tak:
Położyłem Zay na łóżku.
-Pójdę się umyć, zaraz wracam
Przytaknęła. Gdy byłem w łazience wziąłem szybki prysznic i wróciłem do ukochanej.
-Już jestem-odparłem.
Uśmiechnęła się. Położyłem się obok niej.
<Zay?>

Od Asuny - Cd. Kirita

Od czasu, gdy Zielony zniknął z klatki, krążyłam po niej. Co lepszego miałam do roboty? Podeszłam do złotych drzwiczek. Prowadziła od nich jakaś dróżka. Walić to, że prawie na szczycie drzewa, z którego nie mogłam dojrzeć ziemi. Problem tkwił w tym, że nie dało się ich otworzyć. Westchnęłam cicho. Załamana położyłam się na łóżku. Od szczytu pozłacanej klatki biegł szeroki baldachim, a łoże wyglądało na małżeńskie. Chwilę później doznałam szoku. Zielony mówił, że to co mam na sobie, jest moim strojem ślubnym. Ukryłam twarz w dłoniach. Moje policzki zrobiły się wilgotne od łez. Wzięłam głębszy oddech. Nie chciałam pokazać Zielonemu, że jestem załamana i bezsilna. Starłam ciecz z oczu. Idealnie wyczułam moment na wzięcie się w garść. Usłyszałam czyjeś głośne kroki, pojedyncze piknięcia i szczęk metalu. Zielony wkroczył do klatki z szerokim uśmiechem, od którego zrobiło mi się niedobrze.
- Jak się czujesz, królowo? - zapytał, podchodząc do mnie. Gdy poczułam dotyk jego ręki na policzku, stanowczym ruchem ją odtrąciłam.
- Nie masz prawa mnie dotykać. - warknęłam.
- A to niby czemu? - uniósł brew w rozbawieniu. - Przecież nie jesteś już groźna.
- Pozory mylą. - powiedziałam niby od niechcenia. Zielony parsknął śmiechem. - Mogę cię skrzywdzić, nawet nie mając jako takiej broni.
Elf natychmiast spoważniał.
- Jeśli coś mi zrobisz, twój chłoptaś będzie martwy. - zagroził.
- Mój chłoptaś? - zapytałam. Chwilę później zrozumiałam, że chodzi mu o Kirito. - Co ty chcesz mu zrobić?!
- Nic. - odparł i się zaśmiał. Pogładził mnie po ramieniu i zniknął.

< Kiritooo? >