A to zbok...pomyślałam. Uśmiechnęłam się miło, pocałowałam go prosto w ten jego głupi pyskal.
-No dobrze, dobrze...chcesz się gdzieś przejść-spytałam
Kayun jednak nie usłyszał pytania, bo był zajęty przepędzaniem motyla z jego ramienia
-Coś mówiłaś?
-Chcesz iść gdzieś ze mną?-spytałam ponownie
Kayun uśmiechnął się
-Oj tak, pójdziemy gdzieś, gdzie nie będzie nam przeszkadzał
-Okey-burknęłam z dziwną miną. Gdy doszliśmy na miejsce, gdzie zmierzaliśmy na południe. Tam Kayun delikatnie objął mnie, odwróciłam się do niego, przytuliłam go. Naglę jakiś list przyfrunął jak samolocik i rozwinął się
-Amisza...GDZIE TY...do kur*y nędzy jesteś, od dwóch godzin czekam na ciebie, na polanie...Moon
Zrobiłam się cała czerwona i przestraszyłam się
-Kayun wybacz, nie mogę z tobą zostać, Moon mnie wzywa-wyjęczałam, spojrzałam mu w oczy
-Serio-burknął samiec, najwyraźniej zawiedziony
Teraz mam do niego jedno pytanie
-Kayun? czy ty coś kombinujesz?-spytałam
-Niby co?-zdziwił się
-Na przykład...tak,em podobam ci się... a z tym zaliczaniem, to ty mówiłeś serio?
Kayun chyba najwyraźniej zastanawiał się nad odpowiedzią
<Kayun?> Co ty kombinujesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!