Kayun, coś robi się z tobą nie tak. Ty masz serce? Bo właśnie zaczyna ci bić szybciej i robi ci się ciepło. Mam chyba jakąś chorobę, chyba raka, tętniaka?! Nie, nie, to niemożliwe, ale... Ale zignoruję to, czego się nie robi dla... Przyjaciół? Kayun ma przyjaciół, jakaś czarna magia. Już sam fakt, że Amisza się mnie nie boi i mówi mi to prosto w dziób, sprawił, że zmiękłeś.
Odwzajemniłem uścisk najmocniej jak potrafiłem, byleby było nam wygodnie.
- Wiem, też siebie uwielbiam – walnąłem, uśmiechając się pod nosem. Pod wpływem ciepła, bijącego od towarzyszki, przymknąłem oczy. Wadera klepnęła mnie ostrzegawczo po plecach.
- Kay! Psujesz moment – mruknęła przez cichy śmiech, chcąc już się oderwać.
- Aj no wiem, a teraz postójmy tak jeszcze sekundkę – wymruczałem. Było mi naprawdę miło. Ktoś z własnej, nie przymuszonej woli tak po prostu przylepił się do mnie. A może ten alkohol jeszcze na nią działa, dlatego bredzi coś w stylu Małego Kucyka? Samica w końcu się otrzepała i odlepiła, wywołując u mnie jakieś takie westchnięcie w ramach protestu.
- To, co teraz robimy? Samochodziki zaliczone, jeszcze tylko ty zostałaś – rzuciłem szyderczym tonem. Am zrobiła wielkie oczy i odsunęła się na parę kroków.
- Do czego? – szepnęła zbita z tropu.
- Do zaliczenia – parsknąłem
- Zbok
- Też cię kocham – powiedziałem, posyłając jej całusa
< Amisza? Mryryry hmhm >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!