- Nie powiesz mi, że by ci to przeszkadzało, prawda Słoneczko? Tylko sobie wyobraź, co dzień rano budzony przez miliony słodkich pocałunków, czy to nie piękne? - zacząłem go przedrzeźniać, wiedząc, że prawdopodobnie przestanie się do mnie odzywać, ale nic się nie stanie, kiedy nie możesz się temu oprzeć, co nie? - Poza tym, jestem stuprocentowo pewny, że mam większe doświadczenie i to TY byłbyś na dole - wymruczałem i z chytrym uśmiechem zszedłem z niego. Odszedłem kołysząc tyłkiem na boki. Zerknąłem na chwilę w tył, żeby zostać spiorunowanym przez wzrok basiora, więc wytknąłem na niego język. Dosłownie w ułamku sekundy zostałem powalony na ziemię, czując starte pazury wbijające się w moją klatkę piersiową.
- Już się stęskniłeś, Słoneczko? - posłałem mu fałszywe, czułe spojrzenie.
- Zamknij się, bo...
- Też cię kocham - przerwałem mu bezczelnie, po raz kolejny tego dnia. Poczułem przechodzące po mnie ciarki, kiedy ujrzałem jego rozwścieczone spojrzenie i mocno zaciśniętą szczękę, ale nie dałem po sobie poznać, że jednak w jakimś stopniu obawiałem się teraz o własne życie. Podnoszę się do góry na skrzydłach i tym razem liżę go po nosie, szybko uciekając.
- Dobra to co mam zrobić z tym ustrojstwem? - zapytałem, teraz już nie wiadomo z czego się śmiejąc.
< KayKay? xD To najdłuższe opowiadanie, jakie kiedykolwiek w moim życiu na tej watasze udało mi się napisać :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!