Przypuszczaliście kiedyś, że spacery po lesie są niebezpieczne? Nie, nie
mam na myśli kleszczy, tylko… coś większego. Coś dużo większego. Coś
białego, skrzydlatego, z futrem i jak najbardziej z wilczej rodziny.
Coś, dzięki czemu lądujecie na ziemi i uderzacie się w głowę.
Przypuszczaliście kiedyś, że możecie spotkać coś takiego? Nie? Ja też.
Ładna pogoda, delikatny wiaterek, kilka chmur na niebie i upał. Idealne
warunki na spacer w cieniu drzew. Szłam leśną ścieżką, od pół godziny
włócząc się bez celu po terenach watahy. Sama nie wiem, dlaczego w tym
czasie nie oddałam się jednemu z moich ulubionych zajęć – pływaniu. W
tamtej chwili nie miało to jednak większego znaczenia. Przymknęłam oczy,
wyłączając niektóre części mózgu i myśląc, jak cudownie jest odbyć
przechadzkę w chłodnym cieniu lasu…
I nagle ŁUP! Upadłam na ziemię, uderzając głową w jakiś kamień,
przygnieciona skrzydlatym wilkiem, na oko jeszcze szczeniakiem. Ten
zerwał się szybko na równe nogi i zaczął gadać jak najęty i przepraszać.
Słowa nie dochodziły do mnie zbytnio; wstałam tylko chwiejnie,
trzymając się za głowę.
- Skończ ten monolog – powiedziałam. – Łeb mi pęka i bez tego.
- Przepraszam – powtórzyła jeszcze raz, jak stwierdziłam, młoda wilczyca i po chwili dodała: - Może zaprowadzić cię do lekarza?
- Nie trzeba, wystarczy zimna woda.
Mała nie sprawiała wrażenia przekonanej, ale zaprowadziła mnie do
najbliższego strumienia. Przez chwilę szłam wzdłuż brzegu, aż w końcu
znalazłam głębsze miejsce. Wskoczyłam do wody i przez chwilę pływałam
pod powierzchnią. Ból ustąpił, a umysł zaczął normalnie pracować.
Wyszłam na brzeg, gdzie czekała ta młoda wadera.
- Dzięki za pomoc, Bandera jestem – przedstawiłam się.
- Anabel – odpowiedziała skrzydlata.
- Skoro już na mnie wpadłaś, to może zrobimy coś razem?
<Anabel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!