Przymknęłam powieki, kładąc się na grzbiecie na ziemi. Moje łapy miały
zdecydowanie dość i uznałam, że czas na chwilę odpoczynku. Otworzyłam
oczy, a mój wzrok padł na niebieskie niebo, miejscowo zasłonięte
chmurami. Wszystko to działo się w lecie, toteż i temperatura była dla
lata odpowiednia – 29 stopni Celsjusza. Nie piłam od dobrych dwóch
godzin, a aktualnie nie miałam nawet dostępu do wody. Dlaczego? Tkwiłam w
dziurze. I znów narzuca się to samo pytanie – dlaczego? Zaraz wyjaśnię.
Wstałam owego pięknego dnia jak zwykle po świcie, a z racji, iż byłam
głodna, wybrałam się na polowanie. Tym razem nie miałam ochoty na rybę,
więc postanowiłam zapolować na lądowe zwierzę. Zwęszyłam stadko saren.
Cicho podkradłam się do pasących się roślinożerców i nagle zaatakowałam.
Zaczęłam ścigać jedną sztukę, która wbiegła na łąkę. Przeskoczyłam
przez krzaki i poczułam, jak gałęzie łamią się pode mną. I tym oto
sposobem wpadłam do dziury.
Przez plus minus pięć minut siedziałam i zastanawiałam się, jak mogę
stąd wyjść. Potem zaczęłam kopać w ścianie, która na szczęście dość
łatwo się kruszyła. Próbowałam zrobić schody, tunel, cokolwiek, dzięki
czemu mogłabym wyjść. I tak dwie godziny. Potem, po krótkim odpoczynku,
zaczęłam na zmianę kopać i krążyć w kółku. Kolejna godzina. Następne
dziesięć minut wyłam, wrzeszczałam i uderzałam głową w ścianę jaskini.
Właśnie byłam zajęta przechodzeniem po raz setny pewnego odcinka, gdy
nagle coś na mnie spadło. Po chwili, wyginając szyję, dostrzegłam, że
leży na mnie jakiś zaskoczony wilk.
- Jak miło, że wpadłeś – syknęłam, a siedzący na mnie osobnik chyba dopiero wtedy przypomniał sobie o moim istnieniu.
<Ktoś?>
Klepię!
OdpowiedzUsuń