- Kim jesteś? - warknęłam, ukazując śnieżnobiałe kiełki.
- K-Kayun! A teraz odejdź, bo... Bo mam okres! - odkrzyknął, wykrzywiając twarz w dziwnym grymasie, przypominającym uśmiech.
Spojrząłam na samca, przenosząc po chwili wzrok na jego bandaż. Wsstchnęłam cicho, robiąc typowego facepalma. Puściłam dziwnego osobnika, prosząc, aby jeszcze przez chwilę się nie ruszał. Odwinęłam bandaż z lekkim obrzydzeniem. Przymknęłam oczy, skupiając swoją energię na basiorze. Jego rana była już prawie zagojona, jednak ja straciłam sporo siły. Typowe przekazywanie energii życiowej. Jak miło, kiedy jesteś tak "dobroduszna", że oddajesz swoją energię jakiemuś zupełnie nieznanemu ci gostkowi, którego masz gdzieś, a potem nie masz siły, żeby ustać na nogach. Kayun spojrzał najpierw na ślad po "okresie", przenosząc następnie wzrok na mnie. Leżałam na ziemi, przyglądając się mu uważnie.
- Dzięki! - zawołał szczerząc się dziwnie.
- Spoko, a teraz weź mnie zanieś do domu, czy cooooo... - jęknęłam.
<Kayun?>
Miu, nie to, że się czepiam, czy co, tylko czemu te 'entery' przy dialogach zniknęły?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, Rose, nie mam pojęcia. Dodam opowiadanie jeszcze raz, tyle że z laptopa.
Usuń