Pozostałe kilka dni żeglugi spędziłam na rozmowach z April i Amortencją,
studiowaniem map, pomocy przy żaglu i w końcu na zajmowaniu się
zabranymi z Long Island lamami. Jednak nasza morska podróż skończyła się
szybciej niż myślałam. Trzeciego, a może czwartego dnia od zabrania
innych zwierząt na pokład dotarłyśmy na miejsce. Pożegnałam się z
przyjaciółką i wskoczyłam za Amor do łodzi. Po kilku minutach dobiłyśmy
do brzegu. Moja znajoma z WNZ dosiadła Ashlin, a ja wskoczyłam na
grzbiet Surge.
Jak się po jakimś czasie okazało, byłyśmy w Sosnowcu, jakkolwiek się tam
znalazłyśmy. Dowiedziawszy się, że najlepsze, co mnie tu może spotkać
to autobus do Katowic, postanowiłam zadać Amortencji kilka równie… nie
najmądrzejszych pytań.
- Wiesz co jest żółte i dynda? – zapytałam.
- Gruszka? Żarówka? Kanarek? – zgadywała Amor, ale za każdym razem kręciłam przecząco głową.
- Dyndadełko – odparłam z uśmiechem. – A wiesz, co jest niebieskie i dynda?
- Niebieskie dyndadełko?
- Dyndadełko przemalowane na niebiesko – sprecyzowałam. – A co jest czarne i dynda?
- Dyndadełko przemalowane z niebieskiego na czarno?
- Cień dyndadełka – odparłam z uśmiechem. – A wiesz może, co jest brązowe i dynda?
- Zapewne dyndadełko przemalowane na brązowo, tak? – odparła Amortencja.
- Nie. Małpa.
Obie wybuchłyśmy śmiechem. Znałam więcej podobnych zagadek, ale postanowiłam zachować na trochę później. Zamiast tego zapytałam:
- Kiedy będziemy na miejscu?
<Amortencjo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!