Zatrzymałem się wpół kroku, lustrując wzrokiem miejsce naszego pierwszego spotkania. Wspomnienia z tamtej magicznej zimy powróciły tak nagle, wyrywając się z szufladki zwanej zapomnieniem. Oto młodziak stał nocą na dachu jakiegoś budynku, by zaraz potem znaleźć się na ziemi, tuż przed piękną kobietą. Sytuacja iście oryginalna, która mogła zaistnieć tylko pomiędzy upadłym aniołem, a innym przedstawicielem nadprzyrodzonych. I to przez szaleństwo podrostka, jeszcze dziecka mającego pstro w głowie, poznałem kobietę mojego życia. Uratowałem ją, odwdzięczyła mi się tym samym. Walka z archaniołami, to, jak przymusiła mnie do posmakowania ludzkiej duszy i krwi, bym szybciej wrócił do zdrowia. Objąłem Nifenye ramieniem tak, jakby zaraz miała mi się wymknąć, czmychnąć gdzieś w ciemną uliczkę.
- Pamiętam- odpowiedziałem lekko zamyślonym tonem.- Wszystko się zmieniło. Miasto, ludzie, nawet my. Ale ta ulica dalej tu jest, lampa stoi w tym samym miejscu. Ono jako jedyne zostało takie, jakie było wcześniej.
Poczułem, jak poruszyła się, nadal kryjąc pod moim ramieniem, przytulona do masywnego ciała. Wszystko było tak, jak powinno. Choć może czasem potrzeba odstępstw od normy, może...
- Może...
- Hm? Co ty kombinujesz?- zaciekawiła się.
- Może wybralibyśmy się do tamtego hotelu... O ile jeszcze stoi. Tak, żeby powspominać. A nóż uda nam się upolować ten sam pokój, co wtedy. To jak, co ty na to? Oczywiście ja stawiam. Tak, jak tamtej nocy. I nie ma żadnego ,,ale''. Wiesz, męska duma i te sprawy- puściłem do niej oczko.
<Nif?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!