Podczas tamtej podróży, tak szczerze, odwykłam od oglądania telewizji, czy używania innych "dóbr" współczesnej technologii. Ale co tam, może jednak coś ciekawego się trafi. Zwątpiłam w to, widząc na co leciało na pierwszym-lepszym z kanałów- romanse, czym od jakiegoś czasu po prostu rzygałam. Miałam po dziurki w nosie tego wszystkiego. Par. Romansów z niewłaściwymi osobami. Cierpienia. Przejęłam pilot, machinalnie wciskając jeden z guzików. Numery leciały w górę. Horrory. Opery mydlane. Romanse. Horrory. Horrory. Mówiłam już o horrorach? Ech... Przymknęłam na chwilę oczy, jednocześnie ziewając.
- Przepraszam- mruknęłam.
Numerek sto dwadzieścia trzy. KOMEDIA! Nareszcie coś sensownego. A widząc znanego wszystkim przygłupiego, cwaniackiego kapitana Jack'a Sparrow'a, mój entuzjazm... Chyba urósł. Chociaż może nie. Sama nie wiedziałam. Nie wiedziałam też, dlaczego widząc, jak facet biegnie po wielkim kole, przypomniałam sobie o straconej pizzy.
- Danny!- jęknęłam- Zrobimy kanapki? Jestem głodna...
<Dan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!