- O mój Boże zabiłem ją wiem że kiedyś była to codzienność ale NIEZNAJOMA PIĘKNOŚCI OBUDŹ SIĘ! – skrzydlata wadera właśnie zemdlała na moich oczach. Super, jestem mordercą, wiedziałem, że moje piękno potrafi zabić, albo to przez mój gorąc, wszyscy się pod nim topią.
- Za... Zanieś mnie do... ufmh – dobra, jednak może mówić. Nie pójdę do ciupy. Przynajmniej odzyskałem swoje siły, to chociaż mogę zmienić się w silniejszą postać. Najlepiej bedzie, jak przybiorę formę człowieka, tak.
Chwila, co ja robię. Nie pomagam nikomu, dlaczego się dla niej poświęcam? Ona emanuje czymś takim dziwnym, a nie są to wisienki. Dobra, walić to, przynajmniej wyćwiczę swoje bicki. Choć przysiągłbym, że ją znam. Momencik...
- Rose? – wymruczałem, mając na rękach ledwo żywą samicę.
- Skąd... skąd znasz moje imię? – szepnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem, powoli ruszając na przód. To Rosiczka, była w watasze, kiedy jeszcze do niej należałem!
- Nah, Kayuna nie poznajesz!? Pamiętam cię, kiedyś tutaj byłem! Niesamowicie przystojny, męski, miałem rogi... Ogółem byłem zajebisty, ale pewnie masz mnie w pamięci jako szczeniaka – wytłumaczyłem się. Najpierw popatrzyła się na mnie jak na wariata. Potem widocznie coś zaskoczyło, ponieważ wykrzywiła pysk w wesołym grymasie.
- Ten co ciągle przeklinał? Wyrosłeś i zmieniłeś się wręcz nie do poznania – oznajmiła pogodnie.
Okazało się również, że znajdujemy się na terenach watahy.
- Słuchaj, nie było mnie trochę, nie wiem jak z jaskiniami i w ogóle. Gdzie mam cię zanieść? Samej cię nie zostawię – co ty Kayun pierdzielisz?!
- Nie mogę ci zbytnio powiedzieć... – zamyśliła się głęboko, odwracając łeb w inną stronę. Zacząłem bawić się jej sierścią i uszami. Kiedy jest się człowiekiem, to tak fajniej się to robi. Tak samo mięciutkie...
- Dawaj Roseee, nie mam całego dniaaa... – przeciągnąłem.
< Rose? Przepraszam, że krótkie, ale weny brak >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!