Gdy z moją nauczycielką Moon udałam się na przechadzkę po watasze, aby nauczyć mnie żyć w tych dzikich warunkach jako człowiek
Nie szło mi zbyt dobrze, jednak odkryłam bardzo ciekawe gatunki ziół, i tam spotkałam jakiegoś basiora, który miał czerwoną sierść, słyszałam że to, alter ego któregoś z watahy, ukryłam się więc, bo nie wiedziałam czy, będzie chciał mi zrobić krzywdę, czy miałby dobre zamiary
-A kuku
Odwróciłam się, i to był ten alter ego, krzyknęłam cicho i zwaliłam się na ziemię, zadrżałam. Basior wyciągnął łapę w stronę mojego pyszczka, położył palec na moim podbrudku
-Jak ci na imię?-spytał basior i zbliżył się
-A..a..a.Amisza- za jąkałam się
Ale nagle zniknął, basior przeszedł nade mną i obejrzał się, uśmiechnął się do mnie zawadiacko i odszedł, odetchnęłam z ulgą.
Nagle wróciła Moon
-Co ty odpierd*lasz dzieciaku, kwiatkami się bawisz, czy brudzisz się w ziemi?
-Kto to był ten basior?...taki czerwony
-To jest Dijstra...alter ego, straszny pies na baby, a co zaczepił cię?
Już miałam powiedzieć "tak" ale z drugiej strony poprosił mnie tylko o moje imię
-Nie, nic mi nie zrobił
-No to masz szczęście
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Kilka dni później~~~~~~~~
Ciągle czułam wzrok tego basiora, Dijstry, jednak nigdzie go nie widziałam
albo mi się tylko zdawało, gdy siedziałam nad rzeką, nagle podszedł do mnie basior, to nie był Dijstra, tylko inny, miał inne futro i nie miał takiego obślizgłego uśmiechu jak tamten
-Em...cześć
<Jakiś basior?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!