Pomogłem waderze wstać, ruszając dalej.
- Gdzie my właściwie idziemy? - spytała po chwili wadera, idąc za mną.
- Zobaczysz - odpowiedziałem, nieco tajemniczym tonem.
Dalej szliśmy w milczeniu. Savey zastanawiała się gdzie ją prowadzę, a
ja - czy mogę to zrobić. Nawet się nie obejrzałem, kiedy dotarliśmy na
miejsce. Naszym oczom ukazał się klif, a z niego widok, na całą okolicę.
Stanęliśmy blisko krawędzi. Słońce właśnie chyliło się ku zachodowi,
malując niebo na różnorodne barwy, od pomarańczu, przez czerwień, aż po
blady róż. Savey stała, wpatrując się w dal, oczarowana cudownym
widokiem.
- Sav... - zacząłem, zwracając tym samym wzrok wadery na siebie. -
Wiem, że w przeszłości nie mieliśmy za dobrych relacji, ale teraz
wszystko się zmieniło, prawda? Nie wiem, jak mogłem wtedy robić to z
czystym sumieniem, gdyż teraz nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, nie
potrafiłbym. Obiecuję, że już nigdy Cię nie opuszczę, będę Cię chronił
do końca życia. Savey... Czy... Czy zostaniesz moją partnerką? -
zapytałem w końcu.
Była to chyba jedna z najtrudniejszych rzeczy, jaką przyszło mi zrobić w
życiu. Słowa plątały mi się, nie dając ułożyć odpowiedniego zdania.
Jednak udało mi się, spytałem. Stałem teraz, bez słowa wpatrując się w
jej oczy.
< Savciu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!