Wracając do swej jaskini postanowiłem przejść obok klifu. Będąc na dole musiałem odnaleźć jakąś prostszą drogę niż wspinaczka.
Odłożyłem na moment mięso i przyjrzałem się ścianie. Nie, nie było szans by się wdrapać. Jednak moje rozmyślenia przerwał znajomy głos. Czyżby ktoś mnie wołał? A może to tylko już schizy...? Nie przejmując się ruszyłem dalej. Trafiłem na... początek rzeki. W sumie wyglądało na to, że pode mną znajdował się jakiś strumień. Ciekawy tej sytuacji poszedłem wzdłuż wody brzegiem wykreowanym przez górę piasku.
Rozglądając się zauważyłem w górze, na klifie jakieś postacie. Jedna z nich trzymała w reku żywą istotę - niemalże poruszała się. Nagle nastąpiła w chwila, gdzie ofiara spadała w dół. Uderzyła w wodę z wielkim hukiem i rozpryskiem. Wraz z nurtem rzeki popłynęła dalej. Lekko wystraszony pobiegłem w tamta strunę. Spostrzegłem, ze zlatującą ofiara była Disapre. W tym momencie wadera zaczęła mknąć ku brzegu. Upadła bezsilnie. Zmieniłem się w człowieka. Zdjąłem z siebie górną warstwę ubrania. Chciałem ją przykryć, ogrzać. Ale niestety zdążyła zamknąć oczy. Upadłem przy niej na kolana. Ułożyłem swoje suche szmatki na niej i wtuliłem.
-Nie, wróć...dlaczego akurat Ty? Wróć do mnie Dis, wróć... - Mamrotałem pod nosem mając drobne łzy w oczach. Przecież właśnie teraz moglem stracić WSZYSTKO. Dlaczego wcześniej jej nie dostrzegałem?
Moje myśli krążyły wokół moich uczuć, bezsensu życia i tym jaki jestem. Jednak nie moglem marnować czasu. W pospiechu, bezmyślnie wezwałem Dante'go. Nieco osłabiony rozkazałem mu zabrać nas do Rose. Wskoczyłem na niego, a Disapre chwycił delikatnie szponami.
Będąc blisko siedliska medyczki zeskoczylem z smoka. Wleciałem do jaskini jak nawiedzony, a po mnie Dante. Ułożył waderę na podłodze.
-Co jej jest, wyjdzie z tego?! - Zacząłem zamęczać skrzydlatą.
-Spokojnie, oddycha?
-Nie...nie sprawdzałem. - Rose spojrzała na mnie cala zirytowana. Powolnym ruchem sprawdziła tętno i oddech.
-Ma płytki oddech... - Stwierdziła ze wzrokiem, którym wypraszała mnie z jaskini. - Ale będzie dobrze.
Cały poddenerwowany wyszedlem z jaskini. Przemieniając się w wilka krążyłem wokół wejścia nie wiedząc co będzie dalej. Nagle usłyszałem głos skierowany ku mnie.
-Ojcze?
-Ekko...? - Odwróciłem się i warknąłem w jego stronę. Ujrzałem szarego basiora, z diamentowym odcieniem uszu. Jego pojawienie się, skomplikowało tą sytuację jeszcze bardziej
________________________________
Disapre? Otwarte zakończenie XDDD
Eh, jakość opowiadań coraz gorszaaa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!