24 cze 2016

Od Miu - Cd. Reik'a

Dzień zaczął się tragicznie. Na początku rozlałam w jaskini halucynogenny płyn, który był potrzebny Elandiel do eliksiru. Później, prawie zabiłabym się błądząc po zboczu. Wilgotna ziemia osunęła się pod moimi łapami, jednak zdążyłam wskoczyć na stabilny grunt. Gdy wracałam do groty, rozpętała się burza. A przy okazji ugryzł mnie komar.
- Miu.. - usłyszałam za sobą męski głos.
- Nawet. Mnie. Nie. Wkurwiaj, Shin. - warknęłam, po raz kolejny poprawiając chustkę na nosie i wycierając ciecz z podłoża.
- No ok, chciałem cię do baru wziąć, ale skoro nie.. - mruknął, wzruszając ramionami. Pokazałam jedynie bratu język i wróciłam do wykonywanej czynności. - Typowa kobieta.. - dodał.
- No już, daj mi skończyć, pokrako!
 I w ten sposób Miu znalazła się w barze. Pijana. Po raz pierwszy w życiu.

Nawet nie zauważyłam, kiedy białowłosy opuścił budynek. Pozostawił mnie samą sobie! Niech tylko mnie o coś poprosi.. Nie chcąc kwitnąć pod barem, z trudem zeszłam ze stołka i dotarłam do drzwi. Hm.. Wydawało mi się, że gdy wchodziłam, to były jedne.. I że świat nie kręcił się w kółko.. A, i że było o wiele chłodniej. Po chwili chodzenia w tę i we w tę, znalazłam się w jakiejś niepozornej uliczce, monitorowanej przez trzech Dresowych Panów.
- E, ty! Czerwona! - usłyszałam. Odwróciłam się w stronę głosu. Dochodził on od jednego z bezmózgiego tria. 
- No to chyba ja. - odparłam, rozkładając ręce. - Mam wskazać drogę? czy coś?
- Drogę w wiadome miejsce.. - odpowiedział kolejny, przypatrując mi się dziwnym wzrokiem.
- Ejże, wara ode mnie, uliczki państwo pomylili.
- No nie daj się prosić, skarbieeee.. - jęknął ten sam.
- Won ode mnie! - warknęłam, przywołując do siebie miecz. No przecież kosa byłaby lepsza! Miu, ty amebo intelektualna, ty..
- Ostra.. Lubię takie.. - powiedział cicho ten, który do tej pory milczał. W tym samym momencie usłyszałam jakiś dźwięk, dochodzący zza kosza. Zignorowałam go i podeszłam do jednego z chłopaków.
- Oj.. Żebyś się czasem na ostrej nie zaciął. - szepnęłam, dźgając go bronią w klatkę piersiową. Ten, skoncentrowany na ostrzu, nie zauważył mojej lewej dłoni, którą mocno uderzyłam go w skroń. Wyjęczał coś, po czym upadł bez ruchu. Odwróciłam się do pozostałej dwójki z promiennym uśmiechem, strzelając na palcach. Jednak coś mi nie pasowało.. Otóż, że nie było ich dwóch. Przede mną stał tylko jeden. Tamten, który nazwał mnie czerwoną, właśnie na mnie z impetem naskoczył. Odwzajemniłam mu się uderzeniem w splot słoneczny, po czym go z siebie zrzuciłam. Spojrzałam na tego ostatniego (tym razem) z mordem w oczach. On jeden był mądry i darował sobie bójkę ze mną.
- Ej, ty, odważny! Wyłaź zza tych koszów, bo śmierdzieć będziesz. - wymamrotałam, nawet się nie obracając.

< Reiku? >
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!