Budzisz się i cholernie boli cię twój piękny łeb. Co myślisz? Pewnie zostałem zgwałcony przez swoją cudną twarz. Ale to nie tak, po prostu zaryłeś o półkę podczas wstawania z łóżka. W dodatku widzisz, że dostałeś okresu. Wróć. Dorodny mężczyzna jak ja dostaje okresu. Nie, Kayun, wątpisz w swoją męskość, tak być nie może! Przyjrzyj się temu dokładniej. Masz bandaż, zakrwawiony i śmierdzący. Twój mózg podpowiada ci, że jest stary. Czyli musisz leżeć tutaj od paru dni. Tylko, co się tobie stało, że leżysz na zakurzonej sofie. Kay, musisz to sprawdzić, myśl jak nigdy dotąd! Dobra, jest tak. Mały pokój, oblepiony plakatami jakiś zespołów. Przez jedno, wielkie okno wpada tutaj światło. Nad głową sprawca twojego niemiłego poranka. W kącie widać gazety, na których stoi miska z wodą. Koło nich siedzi szary kot. W dodatku, drzwi są gdzieś rypnięte, bo w wejściu są tylko zawiasy. Dookoła butelki i opakowania po chrupkach z Laysów. Kot ucieka, kiedy próbujesz wstać, potem zostajesz sam. Na deser, jesteś w formie człowieka.
Sprezentowałem półce srogie spojrzenie, po czym z syknięciem stanąłem na dwóch nogach. Przeciągnąłem się powoli, próbując nie zapiszczeć z bólu. To coś na moim brzuchu jest niewygodne.
- Impreza musiała posunąć się za daleko – mruknąłem, łapiąc się za kark. Wtedy też przypomniałem sobie o zdolności regeneracji. Chociaż nie czuję się na siłach, żebym mógł ją wykorzystać. Trzeba to przeboleć. Ponownie zignorowałem kota, który przebiegł mi przed nosem i ruszyłem sprawdzić teren. Wszędzie zapach alkoholu, tytoniu i marychy. Nieźle. Trafiłem do jakiejś ćpuńskiej meliny. Takie słowo w ogóle istnieje?
- Tak, dostałeś kwiatuszka od swojej narzeczonej – odezwał się jakiś głos zza moich pleców. Pisnąłem mimowolnie, patrząc za siebie przez bark. Za mną stała jakaś starsza kobieta, trzymająca tego łysego szczura na rękach. Głaskała pieszczotliwie zwierzę, gdy te pomrukiwało cicho.
Sprezentowałem półce srogie spojrzenie, po czym z syknięciem stanąłem na dwóch nogach. Przeciągnąłem się powoli, próbując nie zapiszczeć z bólu. To coś na moim brzuchu jest niewygodne.
- Impreza musiała posunąć się za daleko – mruknąłem, łapiąc się za kark. Wtedy też przypomniałem sobie o zdolności regeneracji. Chociaż nie czuję się na siłach, żebym mógł ją wykorzystać. Trzeba to przeboleć. Ponownie zignorowałem kota, który przebiegł mi przed nosem i ruszyłem sprawdzić teren. Wszędzie zapach alkoholu, tytoniu i marychy. Nieźle. Trafiłem do jakiejś ćpuńskiej meliny. Takie słowo w ogóle istnieje?
- Tak, dostałeś kwiatuszka od swojej narzeczonej – odezwał się jakiś głos zza moich pleców. Pisnąłem mimowolnie, patrząc za siebie przez bark. Za mną stała jakaś starsza kobieta, trzymająca tego łysego szczura na rękach. Głaskała pieszczotliwie zwierzę, gdy te pomrukiwało cicho.
- Tulipanek, mój drogi. Powiedziałeś jej coś nie tak, przez co zbiła butelkę i wbiła ci ją tam, gdzie nie trzeba – na jej pomarszczonej twarzy zagościł lekki uśmiech – Wilczku, musisz uważać, jak bawisz się uczuciami innych. Teraz pewnie będziesz chciał wiedzieć, co się wydarzyło, skąd wiem, kim jesteś i skąd się tu wziąłeś. Nie odpowiem na to pytanie, nie warto o tym wspominać – staruszka zmieniła się w szarą, podstarzałą waderę ze srebrnymi wzorami. Pupil usiadł jej na grzbiecie, bacznie mnie obserwując. Jezu, wygląda, jakby chciał mnie pożreć. HA, NIE DAM SIĘ
- Założyłam ci opatrunek. Nie musisz dziękować. Hm, musisz... Musisz mi wybaczyć, ale mam pilne sprawy do załatwienia. Dwieście metrów stąd jest wataha, do której przedtem przynależałeś. Idź tam, zostań i próbuj nie wpakować się znowu w kłopoty – wytłumaczyła ze stoickim spokojem. Chwilę później, tak po prostu wyszła oknem. Wybiegłem za nią, ale ta zniknęła. Jakieś stare wiedźmy mnie maltretują, Boże! Jestem taki rozchwytywany. Lecz to jest dziwne. Bardzo. Dziwne.
Przybrałem wilczą postać, będąc nadal zmieszanym. Ledwo co wybiegłem z tego domku, czy czym to było, a tu tak z dupy pojawił się jakiś... Coś. Ktoś. Mój refleks jest po prostu super.
- Kim jesteś? – warknął, przyciskając mnie do ziemi. Jak się okazało, był to wilk. Nie wiem jaki, nie wiem kto, ale wilk. Szkoda tylko, że nie mogę go rozpoznać.
- K-Kayun! A teraz odejdź, bo... Bo mam okres! – parsknąłem, szczerząc się dziwnie. Bandaż nadal tam był i krwawił. Współczuję kobietom.
- Założyłam ci opatrunek. Nie musisz dziękować. Hm, musisz... Musisz mi wybaczyć, ale mam pilne sprawy do załatwienia. Dwieście metrów stąd jest wataha, do której przedtem przynależałeś. Idź tam, zostań i próbuj nie wpakować się znowu w kłopoty – wytłumaczyła ze stoickim spokojem. Chwilę później, tak po prostu wyszła oknem. Wybiegłem za nią, ale ta zniknęła. Jakieś stare wiedźmy mnie maltretują, Boże! Jestem taki rozchwytywany. Lecz to jest dziwne. Bardzo. Dziwne.
Przybrałem wilczą postać, będąc nadal zmieszanym. Ledwo co wybiegłem z tego domku, czy czym to było, a tu tak z dupy pojawił się jakiś... Coś. Ktoś. Mój refleks jest po prostu super.
- Kim jesteś? – warknął, przyciskając mnie do ziemi. Jak się okazało, był to wilk. Nie wiem jaki, nie wiem kto, ale wilk. Szkoda tylko, że nie mogę go rozpoznać.
- K-Kayun! A teraz odejdź, bo... Bo mam okres! – parsknąłem, szczerząc się dziwnie. Bandaż nadal tam był i krwawił. Współczuję kobietom.
Cokolwiek, ktokolwiek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!