Pseudonim: Ray
Wiek: 4,8 lat
Płeć: Basior ♀
Rasa: 50% Wilka Szczęścia, 50% Wilka Wojny
Charakter:
Rayan jest przeważnie spokojnym i miłym basiorem...czasem zdarzy mu się wejść w jakąś bójkę lub komuś dogryźć, ale jednak jest to spowodowane przez jego przeszłością. W młodości przeżył traumę i do niektórych wilków i rzeczy woli podchodzić z dystansem. Jeśli się w kimś zakocha pójdzie za nim na koniec świata. Bardzo lubi chodzić na polowania oraz na wyprawy. Kocha biegać, w ten sposób się rozluźnia i relaksuje. Uwielbia wycie do księżyca oraz oglądanie gwiazd z drugą połówką. Czasem w nocy wychodzi po kryjomu na spacery..robi to przeważnie, gdy chce zostać sam i coś przemyśleć. A! Nie zostało wspomniane, że jest odważny i silny.
Głos: K L I K
Konto: 300 KR
Zauroczenie: Spójrz na dół
Partner: Zayna <3
Jaskinia: Jaskinia Węża
Orientacja: Heteroseksualny
Moce:
~Potrafi sprawić, że smutny wilk staje się szczęśliwy~
~Umie rozmawiać z wszystkimi zwierzętami~
~Gdy poliże ranę ta znika na drugi dzień~
~Pozostałe moce związane z rasą~
Ulubiony kolor: Czarny i granatowy
Urodziny: 20.06
Lubi: Polowania, wyprawy, bieganie, wycie do księżyce wraz z ukochaną
Nie Lubi: Chamstwa, niepotrzebnych bójek
Historia:
Odkąd Rayan pamięta był sam. Nigdy nie poznał swojej rodziny. Całe życie myślał, że rodzice go nie kochali, że go porzucili. Był mały i bezbronny...chodził głodny i wyczerpany. Jednak jego życie zaczynało powoli nabierać barw...znalazła go wadera i zabrała ze sobą. Zaopiekowała się Ray'em. Maluch żył sobie spokojnie. Już nie chodził głodny, miał dach nad łepkiem oraz kochającą przybraną matkę...ale to wszystko znów zostało mu odebrane. Był wtedy zwyczajny dzień...Ray bawił się przed jaskinią, a jego mama razem z nim. Nagle samica zaczęła się dziwnie zachowywać. Wzięła młodego w pysk i schowała w norze, którą wykopała za ich ,,domem". Kazała mu siedzieć cicho i nie wychodzić dopóki mu nie pozwoli. Wilczek usłyszał wycie innych wilków...wielkiej watahy. Potem słyszał tylko skomlenie, piski, płacz...no i łamane kości. Nie wiedział co się dzieję, lecz siedział nadal tam gdzie mu matka kazała. Mijały godziny...zaczęła się burza. W końcu malec postanowił wyjść...stał przed jaskinią zamurowany. Łzy spływały mu po małym pyszczku...jego jedyna mamusia leżała połamana, martwa na ziemi. Podbiegł do niej z płaczem. Wtulił się ostatni raz w jej miękki futro...leżał przy niej cały czas. Coś kazało mu uciekać...uciekł. Minęło kilka lat. Ray był już silnym i dużym basiorem. Świetnie sobie radził, jednak nadal miał dziurę w sercu. Po kilku miesiącach trafił tu, do Watahy Niebieskiej Zorzy. Od tamtej pory to jest jego dom.
Kontakt: emkapi9
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!