Czy ja jestem jakimś zagrożeniem, przez które jemu może się coś stać? Tak… Najpewniej tak jest, bo gdyby nie to, jego ojciec nie wspomniałby mojego imienia… Może powinnam się odsunąć od niego, po prostu nie chce żeby coś mu się stało. Popatrzyłam na chłopaka i pocałowałam go bardzo delikatnie. Nie… Ja nie dam rady go zostawić… Po prostu nie wytrzymam bez niego… Wiem, że to głupie ale tak już jest. Stojąc nadal w objęciach Haego zmieniłam się w wilczycę po czym mój ukochany postąpił tak samo. Ruszyliśmy powolnym krokiem w głębszy las, rozglądając się dookoła. Było dopiero południe a mimo wszystko czułam się jakby minęła od rana wieczność? Tak to właśnie takie uczucie wywołało u mnie spotkanie z tym największym Upadłym. Idąc powolnym krokiem, podeszłam bliżej Haego i wtuliłam się w jego aksamitne futro. Zerknęłam na niego by zobaczyć jego wyraz pyszczka. Co z niego odczytałam ? Jak zawsze spokój i wsparcie, najpewniej wiedział jak się czuję. Zatrzymaliśmy się dopiero nad strumieniem niedaleko jaskiń. Popatrzyłam na zamarzniętą taflę i oblizałam się. Woda była czymś czego mi potrzeba. W jednej sekundzie lód roztrzaskał się na kawałki, wtedy popatrzyłam się na Haego. Ten uśmiechnął się do mnie lekko.
- Pijesz czy nie ? – zapytał.
Włożyłam pyszczek do lodowatej toni i napiłam się. Basior obserwował mnie uważnie, co mnie może troszeczkę rozpraszało ? Było tutaj po prostu za poważnie. Nabrałam dużą ilość wody do pyszczka, po czym wyjęłam go z wody i oblałam Haego.
< Hae ? Tak ona wpadła na pomysł by trochę się pośmiać >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!