Wstawszy z legowiska przeciągnąłem się. Spałem do późna - w końcu na zewnątrz było już ciemno, a niebo było zachmurzone. Chciałem jeszcze zostać w jaskini, jednak bycie Magiem niesie z sobą pewne obowiązki. W zamku Uamuzi były Magiczne Księgi, które na polecenie Alf miałem przestudiować. Wybyłem więc leniwie z groty i przeskoczyłem przez pojedyncze kamienie w rzece. Co było po rzece? Las Sharar. Gęste konary drzew jeszcze bardziej ograniczały widoczność, więc musiałem iść "na czuja". Zignorowałem ciche powarkiwanie, uznałem je za burczenie w brzuchu. Jednak coś miękkiego pod łapą, a następnie cholernie głośny pisk natychmiast przekonało mnie, że było to jakieś zwierzę. Lub stwór. Chwilę później poczułem, że coś jedzie rybą. Czyli nastąpiłem na hydrę? Być może. Nim się zorientowałem, uderzyłem karkiem o drzewo i poczułem na brzuchu coś śliskiego. Zmieniłem się w człowieka i wyjąłem miecz z pochwy - mimo wszystko zawsze mam go przy sobie. Już miałem atakować monstrum, gdy usłyszałem coś w stylu wojennego okrzyku. Zza drzewa o które się opierałem wybiegła różowowłosa persona.
- Uważaj! - krzyknąłem, łapiąc ją za nadgarstek.
- Puść mnie, idioto! - warknęła, próbując się wyrwać. Pociągnąłem ją mocno w swoją stronę i odciąłem kończynę hydry, niebezpiecznie zbliżającą się do głowy dziewczyny.
< Mor? :') >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!