Szybko parę wilków i ja
zabraliśmy Oriona do mojej jaskini, gdzie mogłam opatrzyć złamania i
rany Oriona. Zrobiłam to szybko i dobrze. Nasmarowałam bandaże maścią,
aby szybciej zagoiły się rany. Położyłam obok siebie nowe bandaże, różne
kremy na rany i opatrunek jakby coś go jeszcze bolało. Krążyłam w kółko
zastanawiając się czy z tego wyjdzie. Byłam przerażona. A jeśli go nie
uratuje? A jeśli zginie? Nie wybaczę sobie tego... Niedawno zyskałam
przyjaciela, który zaraz może umrzeć.. muszę mu pomóc, ale jeśli nie...
przerwało mi kaszlenie Oriona.
- Orion! - podbiegłam do niego - Nic ci nie jest? Jezu co ja gadam... przecież widzę... - uspokoiłam się i popatrzyłam na niego.
- C... Co się stało? - spytał.
- Załamała się ziemia pod tobą i upadłeś z dużej wysokości... cudem przeżyłeś. Ech... może jednak powinnam Ci przy...
- Nic mi nie jest... czuję się lepiej - odparł. Uspokoiłam się i powoli zaczęłam zmieniać mu jego bandaże.
<Orion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!