Biedny Daniel... Martwiłam się o niego... W końcu był dla mnie jak taki przyszywany brat albo "tatuś". Położyłam na stoliku dwa kubki z parującą herbatą owocową. Może to utrata kochanej przez niego osoby tak zadziałała... Przysięgam, że w tamtej chwili miałam ochotę jakoś przyciągnąć tu tamtą blondynę, byleby tylko wszystko znów było ok, tak, jak przed jej zniknięciem. By Dan znów uśmiechał się i nie zamykał w swoim świecie. Westchnęłam cicho, spoglądając na chłopaka. Jeszcze jakiś czas temu wmawiałam mu, że specjalnie go zostawiła, a teraz sama chciałam, żeby wróciła. Żałosne. Ktoś szybko zastukał w drzwi, głuchy dźwięk rozniósł się po całym mieszkaniu. Podreptałam korytarzem do wejścia i nacisnęłam na klamkę. Wrota otworzyły się, a ja stanęłam twarzą w twarz z...
- Tenebris...- wyszeptałam, patrząc z niedowierzaniem na pokiereszowaną blondynkę
- Moon, oni n...- kaszlnęła, a z jej ust wyleciała stróżka krwi
Drobna dziewczyna runęła w dół, zdążyłam ją złapać w ostatnim momencie. Całą w posoce zaschniętej lub dalej lecącej, poranioną. Jakby ktoś znęcał się nad nią przez dłuższy czas.
- Daniel!- wrzasnęłam szczerze przerażona- Daniel, chodź tu!
<Dan? Dam dam daaaam...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!