Wyszedłem z jaskini. Ufff, to stanowczo zbyt dużo towarzystwa, jak na jeden raz. W sumie, to ta dziewczyna, mimo, iż dużo starsza, wydawała się być całkiem spoko. Ciekawe, czy mam siostrę... A może brata? Czy w ogóle mam rodziców? A może było ze mną tak, jak z Yato - nie urodziłem się?
Te i inne pytania zadawałem sobie przez całą drogę na łąkę. Dzień był typowo zimowy, mimo, iż śnieg akurat wczoraj się roztopił. Wszędzie były kałuże błota. Po dziesięciu minutach przechadzki potknąłem się o korzeń, by następnie wylądować z pyskiem w błocie. Otrzepałem się, ale błoto wciąż nie schodziło. Rozejrzałem się, marszcząc brwi. Dostrzegłem niewielką sadzawkę, więc natychmiast do niej pobiegłem i wskoczyłem do wody. Była cholernie zimna, ale przynajmniej byłem czysty. Wyszedłem z wody i pobiegłem do jaskini. W środku siedział Yato, pisząc coś na kartce.
-Długo Cię nie było-wymruczał-ciągle bolał mnie kark. Wiesz coś o tym?
-Nie.-Odparłem krótko i poszedłem w głąb jaskini. Nagle usłyszałem trzask pioruna, a w tym samym momencie do jaskini wbiegła ta sama wadera, co przedtem. Zawarczałem, a Yato odpowiedział mi cichym mruknięciem. Skóra Yato na szyi, rękach i nogach była już prawie zupełnie splugawiona. Nie miałem zamiaru się tym przejmować.
-Czego?-Zawarczałem w stronę wadery.
-Przepraszam, ale nie przepadam za burzą, a do tego piorun uderzył w drzewo, które się przewróciło i zablokowało wejście do jaskini, a ta była najbliżej...-Odparła.
<Mizuko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!