Savey posłusznie wypięła się,jeszcze łapą przejechałem delikatnie po pachwinie, wspiąłem się na nią, a że byłem większy od niej, i plus do tego moje skrzydła to nie było Savey prawię widać.
Zacząłem po woli ruszać biodrami, Savey lekko dyszała i cicho jęczała, powstrzymując się od krzyknięcia aby nie obudzić Lili. Starałem się aby dać nam dużo rozkoszy i przyjemności, nie przerywając obróciłem łapą pyszczek Savey i namiętnie pocałowałem ją, przyspieszyłem ruchy, Sav krzyknęła cicho, naglę Lili się obudziła, przestałem na chwilę
- Mamo, coś się stało?-spytała z tamtego pokoju
- Nie, nic...ah...się nie stało, idź spać-powiedziała zdyszana Savey
- Nie musisz się nic martwić Lili, jesteś bezpieczna- dodałem od siebie-wracaj do swoich snów
Poszła dalej spać, uśmiechnęła się, zacząłem kontynuować
<Savey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!