Oparłam głowę o blat barku. Gdzieś w tle słychać było krzyki nawalonych facetów, choć sama nie byłam w lepszym stanie, niż oni. Ale za to próbowałam być grzeczna i nie robić awantur. Kieliszek śmignął mi tuż obok ucha, tylko po to, by rozbić się o ścianę. Co robiłam w takiej melinie, jak "Rudy kocur"? Użalałam się nad sobą, nad wszystkim co się ostatnio zdarzyło, nad utratą wizerunku tej, do której nie wolno podchodzić, bo gryzie, nad tym, kogo straciłam i ogólnie to chyba nad wszystkim. A, że tu alkohol był za półdarmo, to postanowiłam skorzystać z okazji. Jeff by mnie chyba zabił za to, do jakiego stanu się doprowadziłam...
- Moon?
Podniosłam głowę, szukając tego kogoś, kto śmiał wypowiedzieć moje imię. Obawiałam się zobaczyć Daniela, JtK albo (brońcie) Interfectorem, ale nie. To był jakiś blondas, który gapił się na mnie niebieskimi oczyma. Kojarzył mi się z kimś, ale...
- Roy...?- wydukałam imię mojej dawnej miłości- C... Co ty tutaj robisz...?
<Royal? Hyh... porażka ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!