Wzruszyłam ramionami, pokazując w ten sposób, że wszystko było mi względnie obojętne. Przyszłam tu tylko po to, żeby nie zrobić mu przykrości odmową. Idąc obok ogrodzenia, lawirując w tłumie zerwałam kartkę z listem gończym, na którym widniała moja podobizna. Cholera, wszędzie było tego pełno. Naciągnęłam mocniej kaptur na głowę, wyrzucając papierową kulkę gdzieś w bok. I właśnie wtedy poczułam czyjąś lodowatą dłoń zatrzaskującą się na moim ramieniu.
- Panienka pójdzie z nami.- rzekł znany mi głos
- Tak jest, Panie Wielki Policjancie.- odparłam ironicznie- Już idę. Jeffi, wracaj do domu...
- Jego zabieramy ze sobą, Szkarłatna Damo.
- Jak tam chcesz, tylko nie zwracaj się do mnie tą cholerną ksywką. Wiesz, że jej nie lubię.
Odwróciłam się przodem do wielkiego faceta, zapewne pochodzenia indiańskiego. Grzecznie zaczęłam obok niego iść, co chwilkę spoglądając na zdziwionego JtK. Hyh... A miało być tak miło.
~*~
Położyłam nogi na idealnie wypolerowanym stole z mahoniu. Co jak co, ale wnętrze w tym posterunku było śliczne, aż żal go nie splamić swą skazą. Powoli huśtałam się na krześle, bezczelnie wpatrując się we wcześniej wspomnianego mundurowego.
- Ja zabiłam, ja zadźgałam, ja postrzeliłam, ja udusiłam. A wiesz dlaczego? Bo wszyscy byli skażeni. Grzech. Ich trzeba eliminować, inaczej będą sprawiać zagrożenie.- powoli oblizałam wargi, jakbym czymś się delektowałam- Jestem łowcą. Bawi mnie strach i cierpienie.- już otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak mu przerwałam- Czyli znowu mnie zamkniecie, znowu spróbujecie resocjalizacji i znowu to nie wypali. Znowu zagrozisz mi karą za bycie bezczelną, ale mam to w dupie, rozumiesz? To co? Mogę już wrócić do mojej ukochanej celi i czekać na rozprawę, czy jeszcze czegoś ode mnie chcesz? Szybko, nie mam czasu.
- Idź.- machnął ręką- Wyprowadzić.
Wstałam, odtrącając śmiałego policjanta.
- Nie dotykaj mnie. Nie skazisz mnie swoim grzechem.- warknęłam
Kilka drzwi dalej znajdował się blok przystosowany do przetrzymywania tych z zarzutami. Jak służka weszłam do okratowanego pomieszczenia, od razu kładąc się na pryczy, a głowę położyłam na kolanach mojego wspólnika w niewoli. Jeff już wcześniej został przesłuchany, więc teraz trzeba było czekać. Powoli przejechałam palcem po jego rozciętych policzkach, uśmiechając się przy tym niewinnie.
- Musimy być grzeczni.- powiedziałam cicho- Inaczej wściekną się i powiedzą Egzorcystom, by nas wyeliminowali. A Egzorcyści są potężni, lepsi nawet od nas, wiesz? Bo to nie jest zwykła policja...
<Jeff? Matulu, wena poniosła :') Ale masz słodką Moon xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!