- I co ja mam niby zrobić!? Rzucić wszystko, wydrzeć wszystkim w pysk, że zostaję pedałem i być z tobą to tobie się serduszko złamało!? Nie ignoruj mnie i wracaj tutaj pogadać jak prawdziwy mężczyzna. Ajć zapomniałem, ty w ogóle nim nie jesteś, męskie dupy wolisz od tych damskich tyłeczków! Okropny jesteś, wiesz!? Pytałbyś się ludzi kim jestem, a nie od razu do mnie dobijasz! – wydarłem się, zmieniając w biegu formę na człowieczą – Nawet ci skarpet nie kupię na urodziny! – wrzasnąłem jeszcze, przestając za nim lecieć. Podparłem się rękami o kolana, łapiąc oddech. Taki krótki dystans, a wymiękam jakbym przez cztery dni maraton jakiś odwalał. Spojrzałem jeszcze ostatni raz w stronę odbiegającego En'a. Tak właściwie, czego on oczekiwał? Wszyscy raczej wiedzą o mojej orientacji i nie wyznaję niczego innego jak jędrne, puszyste... No, wiadomo o co chodzi. Ale ten rozpłakał się, jakbym mu kota kijem zabił. Nie rozumiem, dlaczego każdy ma teraz do mnie jakieś wąty!
- Zgiń przepadnij, nie będziesz mi życia rozpierdalał – warknąłem, odwracając głowę w inną stronę. Przecież ja jestem baaardzo tolerancyjny! Uh, nie chcę teraz nikogo widzieć.
Zaszyłem się gdzieś w mieście na ławce, nucąc dziwne melodie pod nosem.
- I knoł, du ju low mii, aj dont ker. Sak maj dik – mój palec podrygiwał w rytm, obijając się o deskę. Ludzie podchodzili do mnie i pytali, z jakiego psychiatryka spierdoliłem, co brałem, dlaczego ubieram się jak dziki ćpun. Jeden z nich rzucił mi nawet złotówkę pod nogi. Tylko złotówkę. Cebulak!
< Enokiii, przyjdź do mnieee, nie mam co robiiić >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!