Stałem na środku ciemnego, biurowego pokoju i patrzyłem jak metalowy pręt zaciska się wokół szyi "Tarczy", który był przyszpilony do ściany. Stałem tak dalej z uniesioną głową i z rękami skrzyżowanymi na piersi. To był drugi raz po mojej odsiadce, gdy mogłem dać upust swojej złości. Pierwszy raz natomiast był w więzieniu, ale tę historię (mam nadzieję, że) znacie. Nagle słyszałem jak wilk wydaje z siebie zduszony komunikat:
- Broń, czytałem gazety. Wiem co zrobiłeś w więzieniu.. Zabijanie mnie nie przywróci Ci tych 10 lat twojego życia..
Po usłyszeniu tego uniosłem inny metalowy pręt i szybkim ruchem łapy posłałem go w kierunku "Tarczy".
- Nie nazywam się już Broń.. - skomentowałem chłodno
Pręt wbił się kilka centymetrów z prawej strony obok głowy "Tarczy".
- Marceli?! Tak mam się do Ciebie zwracać?! - spytał przerażony basior
Nie odpowiedziałem, lecz postanowiłem zadać mu kilka bardzo nieprzyjemnych pytań.
- Z kim jeszcze pracujesz? Kim jest twój szef? I gdzie mogę ich znaleźć?
Każde pytanie wylatywało z mych ust jak pocisk z broni palnej, a on po każdym lekko się wzdrygnął.
- Nie mogę.. Za dużo wymagasz..
Użyłem trochę więcej mojej mocy, żeby pręt się mocniej zacisnął. Mogłem poczuć jak ze starego basiora zaczyna ulatywać życie. Nie lubię zabijać, ale nic mnie nie powstrzyma przed osiągnięciem mojego celu.
- Czyli nie masz mi nic do powiedzenia? - spytałem ironicznie
Jego twarz zaczęła już przybierać czerwony odcień, gdy udało mu się wystękać cicho: "Mam". Po tych słowach całkowicie odsunąłem pręty od jego ciała, a on upadł na ziemię. Zdyszany zaczął gorączkowo łapać powietrze ustami. Podszedłem do niego pewnie i powiedziałem spokojnie: "Zatem słucham." I tak oto z krótkimi przerwami na dotlenienie opowiedział mi o sytuacji politycznej w tym mieście. Dowiedziałem się jeszcze, że wszystkim rządzi tzw. "Szef" i ma 3 swoich sługusów. Pierwszym był wilk bezpieczeństwa "Tarcza" czyli wilk, z którym rozmawiam. Drugim był wilk finansów "Cash", który dnie i noce przesiadywał w domu publicznym. Trzecim natomiast był wilk intryg i knucia "Enigma". Całe dnie spędzał w swojej komnacie na wymyślaniu kolejnych intryg. Niestety nie zdradził mi miejsca "Szefa", ponieważ nawet on tego nie znał. Na koniec, gdy zamierzałem już skierować się w stronę wyjścia dodał:
- Rozsądny z Ciebie wilk Marceli.
Słysząc to podniosłem metalową kulkę z ziemi i podrzuciłem ją w łapie.
- Nie nazywam się już Marceli
Pstryknąłem palcami i posłałem kulkę z zawrotną prędkością w kierunku głowy uradowanego wilka.
- Nazywam się Magnum
Kula przebiła go na wylot poczynając od środka jego głowy. Padł martwy na ziemię, a ja wyszedłem gdyby nigdy nic. A więc zostało już tylko dwóch, a po nich oczywiście "Szef".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!