Chłód i rosa dawały niesamowite ukojenie podczas dusznej nocy. Nie było czym oddychać, a musiałam jeszcze wrócić do watahy. Darowałam sobie podróż za dnia - skwar byłby zbyt duży, aby móc wtedy iść. Sądziłam, że wieczorem będzie lepiej, jednak się przeliczyłam. Schowałam pyszczek w trawę, aby oddychać wilgotnym powietrzem. Odwróciłam się na plecy, zmieniając się przy okazji w człowieka, i zasłoniłam dłonią oczy, wzdychając cicho. Jak szybko się położyłam, tak szybko wstałam. Dźwięk dochodzący zza linii drzew zdecydowanie nie przypominał nocnego zwierzęcia, a raczej jakieś monstrum. Jak na zawołanie wyłonił się stamtąd łeb Minotaura. Potwór jednak mnie nie zauważył, i ruszył w stronę jakiegoś wąwozu. Uznałam, że lepiej będzie się nie zatrzymywać nocą i ruszyłam przed siebie, chowając sztylet za pazuchę. Podwinęłam rękawy ciemnej bluzy i zarzuciłam torbę na ramię. Było w niej parę eliksirów, strzały i trzy noże. Obejrzałam się ostatni raz za siebie, aby upewnić się, że Minotaur nie wrócił się w moją stronę, jednak ten zniknął. Chciałam przyspieszyć tempa, jednak powietrze nie dawało mi takiej możliwości. Myślałam, że miejsce, w którym byłam, było względnie spokojne. Jednak się przeliczyłam. Usłyszałam kamienie spadające z gór. Spojrzałam tam, jednak ciemność stanowczo mi to utrudniała. Po chwili doszła do mnie rozmowa dwóch znajomych person. Zdecydowanie były to osoby z watahy.
< Ktoś? ;n; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!