Wyłoniłem łeb znad zarośli i mój wzrok natychmiast uchwycił odwracającą
się Rose. Przez chwilę na jej pysku dostrzec można było zdziwienie, ale
gdy mnie ujrzała przybrała normalny wyraz twarzy.
- Co tu robisz? – zapytała wadera niepewnie. Podniosłem głowę wyżej i
nic nie odpowiadając zawróciłem znikając samicy z pola widzenia. – Hej,
hej, hej... Dokąd to? – przekrzywiła łeb podążając za mną. Zignorowałem
ją idącym spokojnym tempem przed siebie. Po chwili dała sobie spokój i
przestała za mną łazić.
Obejrzałem się za siebie dla pewności. Westchnąłem głęboko i zwolniłem tępa, kierując się na wschód watahy.
~*~
Siadłem na wzgórzu, pozwalając, aby chłodny wiatr targał niezdarnie moje
szare futro. Spuściłem wzrok, a moim oczom ukazało się stado spokojnie
pasących się jeleni i łań. Wzniosłem powoli oczy w górę - i ujrzałem
lecący klucz ptaków. Przeniosłem wzrok ponownie przed siebie i
zobaczyłem nadciągające ciemne chmury. Kilka minut później zaczęło
porządnie padać, lecz nie ruszałem się z miejsca. Nabrałem powietrza do
nozdrzy i wypuściłem je. Westchnąłem, po czym podszedłem do stojącego
obok drzewa. Przysunąłem się jak najbliżej pnia i dalej obserwowałem
zjawisko atmosferyczne.
<Rose?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!