Odwzajemniłam uśmiech dziewczyny, zmuszając się do wstania. Strzepnęłam z nóg kawałki runa, które przykleiły mi się do kolan i poprawiłam sukienkę.
- Więc.. Gdzie chciałabyś iść dalej? – zapytałam, lustrując wzrokiem mokrą Bel. – Choć.. Może na łąkę, albo na plażę?
- Masz rację. Muszę wyschnąć.. – odpowiedziała. Przytaknęłam więc i odwróciłam się w stronę, w którą mamy iść. Anabel miała szczęście, że dziś było ciepło. Wiatr i słońce szybko wysuszą jej ubranie, dzięki czemu może się nie przeziębi. Po jakiś pięciu minutach wyszłyśmy z lasu i dotarłyśmy na szeroko otwarty teren, na którym było kilka drzew i cała masa kwiatów i wysokiej trawy.
- To jedna ze wschodnich łąk. – oznajmiłam, siadając na jednym z pieńków.
< Ana? Wybacz, że tak długo i takie krótkie opowiadanie.. ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!