Po tym, jak odwiedziłem swoje mieszkanie powędrowałem do centrum watahy.
Po kwadransie ciągłego biegu dotarłem do celu. Byłem tam jakieś pół
godziny, siedząc przez cały czas w ciemnym kącie jednej nie zamieszkanej
jaskini i rozmyślając. Przyglądałem się przechodzącym obok wilkom,
które co chwilę oglądały się za siebie, by ujrzeć siedzącego w cieniu,
ciemnoszarego wilka z obrożą, jak jakiś domowy piesio. Tak bynajmniej
skrytykował mnie jeden z przechodniów, choć to zupełnie zignorowałem.
W milczeniu obserwowałem każdego kolejnego członka watahy, aż
przypałętał się tam Zumi. Najprawdopodobniej nie zauważył mnie od razu,
gdyż był zapatrzony w przeciwną stronę, aby potem odwrócić się do mnie
tyłem.
- No cześć, widać, że się znowu spotykamy – mruknąłem chłodno, ale na
tyle głośno, by mnie usłyszał. Energicznie odwrócił się w moją stronę i
zlustrował mnie wzrokiem.
- Masz prawo zachować milczenie – warknął. Zerknąłem na niego i
odszedłem parę kroków, aby siąść w innym, zacienionym miejscu. Basior
zmierzył mnie jeszcze raz wzrokiem i zwrócił się w innym kierunku.
Westchnąłem głęboko. Nie miałem ochoty na kłótnie, albo jakiekolwiek
rozmowy. Po chwili jednak wilk przystanął i odwrócił się w moim
kierunku. Otworzył pysk, by coś jeszcze powiedzieć.
<Zumi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!