Zamiast oczu miałem spodki, serce było niespokojnym młotem, a ręce dostały padaczki. Tak, tak, kuźwa tak!
Cuttle złożyła na moich ustach czuły, nieśmiały pocałunek. Odwzajemniłem go, jak najbardziej. Nie mogłem po prostu zejść na ziemię, jestem w niebie czy w niebie?!
Na nieszczęście, Cutt z delikatnym i zarazem słodkim uśmiechem zakończyła go, patrząc na mnie załzawiona.
- Było aż tak źle?
- Gorszych zaręczyn nie mogłeś wymyślić, prawda? – zaśmiała się, nadgarstkiem ocierając kryształową łezkę, splywajacą po zarumienionym policzku.
- Jesteś okropna – westchnąłem, obejmując ją w biodrach. Uniosłem ją ku górze, przez co wydała cichy krzyk zdumienia. Obkręciłem się wokół własnej osi, śmiejąc jak jakiś porypany. Czułem się jak małe dziecko, byłem w cholerę szczęśliwy, że się zgodziła.
Postawiłem dziewczynę na ziemi, nadal będąc rozklejonym do granic możliwości.
- Dziękuję Cutt, naprawdę – wyszeptałem, drapiąc się niezręcznie po ramieniu.
- Za co? – zrobiła jeden krok do przodu, zakładając ręce wokół mojej szyi. Oparła czoło na mostku, oddychając miarowo.
- Że się zgodziłaś. Nie wiem, co bym zrobił, gdybyś odmówiła. Może nawet zniósł bym to. Nie, nie zniósł. Wskoczyłbym pod najbliższy pociąg – parsknąłem, układając podbródek na czubku głowy rudowłosej.
< Cutt? Takie fluffy, trzeba to przerwać xD >
Awwww
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń