11 lip 2016

Od Zumi'ego: Quest 2 - Bitwa

Teraz dopiero zrozumiałem, że kradzież jednak nie popłaca
Ciągle teraz mam przed oczami drobnego złodziejaszka, co miał w pysku, tego nie wiedziałem, ale wiem jedno. To chyba BYŁO! najcenniejszą rzeczą dla alfy. Akurat na kilkudziesięciu osób przypadło to mi, tak. Wysłany, mianowany jako poseł alfy, odziany w białą szatę, w towarzystwie Moon zbliżałem się do watahy kryształowej perły, tak. Demoniczna Moon rzekła
-Bądź ostrożny i bacz na słowa
Kiwnąłem głową, jednak miała racje, to że, mam szatę posła, nie oznacza że, przy zwykłej rozmowie mogę zachować swoje życie, jednak jakąś linię bezpieczeństwa mam zagwarantowaną, bo raczej nie będę się spodziewał że, nagle z krzaków wystrzeli ktoś, i skończę ze strzałą w czole. Byłem pewien jednak i czułem to, że alfa się nie cacka.
Już jako człowiek, miałem jednak przewagę, i mając w towarzystwie Moon mógłbym zrobić tu niezłą masakrę, ale nie po to przyszedłem.

*****
Byłem już w drodze do jaskini alfy, Moon jednak została na zewnątrz, przypominałem sobie słowa i ostrzeżenia Moon i powtarzałem sobie je w pamięci "Bądź ostrożny i bacz na słowa"
Jej mroźny głos powtarzał się w mojej głowie bez końca. Miałem miecz, ale miałem go też w pogotowiu. W pogotowiu jednak trzymałem mocno za rękojeść, nadal miałem przed oczami tron alfy, ale zdawało mi się, że idę bez końca, jak przez niekończący się tunel. W końcu, instynkt powiedział, abym się zatrzymał, uklęknąłem na jedno kolano.
-Jestem Zumi z watahy niebieskiej zorzy, alfa mnie przysyła...
Alfa jednak nic nie powiedział, tylko wpatrywał się srogo we mnie, wstał
-I wy złodzieje, macie czelność jeszcze tu przychodzić!...ciesz się, że masz tą białą szatę, inaczej ty i ta twoja..."towarzyszka" skończylibyście w lochu, bez chleba i wody...!
-Panie, radziłbym się uspokoić i pogadać-powiedziałem tak spokojnie jak mogłem- ja w sprawie waszej zguby nieszczęsnej
-Tu nie ma co gadać, wyrżniemy was do ostatniego, wadery weźmiemy w harem!! a co do ciebie, dopilnuję żeby, ty i twoja alfa myśleli że umieracie, takie cierpienie wam zagwarantuję!!!
Zdenerwowało mnie takie groźby, wstałem... nerwowo podszedłem, straż znikąd stanęła przed alfą, gotowi do ataku i obrony swojego pana
-Leżeć!!- warknęła Moon za mną, jakieś cienie otoczyły wilki i zmusiły ich do siedzenia spokojnie na tyłku, zadając im bólu
-Chciałem pogadać spokojnie, jednak z panem nie można spokojnie pogadać, a chciałem pomóc
-Chcę jednego, zwróćcie mi moją własność, a wycofam wojska!
-Jak ta własność wygląda?
-To jest długi miecz, nazywa się miecz Asilini, jest to dla nas bardzo drogocenna rzecz i aktualnie znajduje się na terenie waszej watahy, masz na to dwa dni, inaczej spełnię swoje groźby!
Ukłoniłem się jeszcze raz i wyszedłem z groty alfy wraz Moon.
****

Zastanawiałem się co bym zrobił i gdzie bym ukrył taki miecz jakbym był złodziejem, gdzie bym to schował.
Byłem w czymś takim bez sił, nie wiedziałem dokładnie co zrobić. Wtedy przyszło mi do głowy jeden pomysł, a raczej jedna postać, za którą raczej nie przepadałem...jednak nie miałem wyjścia. Night Hunter.
Zmierzyłem w stronę jego jaskini, jednak nie było go tam. Wytworzyłem ognistą chichotkę i kazałem jej odnaleźć Night Huntera, ta z chichotem pomknęła przez pole zostawiając po sobie przepalone ślady na trawie, pobiegłem za nią. Okazało się, że był w lesie, na polowaniu, chichotka odnalazła Night Huntera i uderzyła go w zad. Night podskoczył z krzykiem
-Witaj
-To jest twoja sprawka?-spytał zdyszany
-Niestety, nie sądziłem że, to powiem, ale potrzebuję twojej pomocy-oznajmiłem nie co ze skrępowaniem
-Przypaliłem mi tyłek, mówisz mi, żebym się od ciebie odczepił, a ty prosisz mnie o pomoc-burknął
-Wybacz, to sprawa życia i śmierci
-Rozumiem-rzekł- jednak daj mi zjeść
Postanowiłem zjeść wraz z nim, bo sam byłem głodny, po czym poszliśmy na poszukiwania, potrzebowałem jego pomocy... bo tylko on ma takie umiejętności tropienia, "tak jest z mojej perspektywy" Hunter zamknąłem oczy, pociągnął nosem dwa razy. Otworzył oczy, gwałtownie
-Coś czuję, ale nie wyraźnie
-Dzięki, odwdzięczę ci się jakoś, co tylko będziesz chciał
-Pomyślimy, trzymaj się-burknął i odszedł
****

Sam czułem ten sam wstrętny zapach złodziejstwa, pociągnąłem nosem, (tym razem jestem w postaci wilka, żeby nie było, że człowiek chodzi przez watahę z nosem w górze XD) Była to jedna wielka jaskinia, była dość wilgotna, w ciemności było można zobaczyć świecące ślepia nietoperzy.
-Co ty robisz?
Odwróciłem się, to była Miu
-Emmm.... nic takiego-rzekłem cicho
-Coś ukrywasz- uniosła brew
-Alfa mi zakazała mówić-opuściłem pysk
Nagle usłyszałem czyiś głos, moje uszy wystrzeliły w górę, były one bardzo wyraźne, jak żaden inny. Miu poszła ze mną, gdy zagłębiałem się w jaskinię, mogłem zauważyć małe światło. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest mała jaskinia, z każdym krokiem, światło się powiększało, a Miu zadawała coraz natarczywsze pytania
-O co chodzi, co się stało?
Ignorowałem jej pytania. Gdy byłem w oświetlonym pomieszczeniu, zauważyłem kilka wilków, jeden trzymał ów miecz, wilk klęczał nad jakimś wilkiem który leżał związany jak prosie przed zarżnięciem, chyba odmawiał jakieś modły, po czym wstał i przebił go. Przeistoczyłem się w mężczyznę i oparłem się o wejście
-Hej oddajcie miecz!
-Yhh intruz, to na pewno z watahy diamentowej perły, uciekajcie!!-krzyknął wilk-a ty, bierz miecz!
Wyjąłem swój oręż, i rzuciłem w niego. Miecz przebił jego udo, upadł, Miu biegiem zabrała miecz, przywołałem dwie strzelby...nakierowałem na jednego z przeciwników, miał łuk. Wystrzeliłem i czym prędzej pognałem za Miu.
******

-Zumi, po co ci to?-spytała kolejny raz Miu, i raczej nie zamierzała odpuścić
-Potrzebuję tego, aby powstrzymać bitwę, naszej watahy z diamentową perłą-wyjaśniłem to z jak najspokojniejszym tonem.
-Ale...
-Słuchaj, im dłużej będę ci opowiadał, tym bardziej będę to przedłużał...
-W takim razie ci tego nie oddam-burknęła i schowała za plecami miecz
Starałem się o to, aby wytłumaczyć jej to w prosty sposób, kiedy zajarzyła w końcu oddała mi oręż
-Dziękuję ci, a teraz leć i zostań przy alfie-burknąłem spokojnie
Miu poszła więc, a mi nie pozostało nic innego jak zanieść zgubę alfie


***********

Znowu w białej szacie, (oczywiście w ludzkiej postaci) niosłem w ręku miecz do alfy, tym razem zbliżyłem się bez problemu do alfy, ukłoniłem się i oddałem miecz
-Jeśli to jakaś podróbka, jeśli mnie oszukałeś...pożałujesz, że w ogóle się narodziłeś, będziesz żałował, że twoja matka cię urodziła!!!
Zabrał miecz, przejrzał go... rzucił okiem na miecz bardzo dokładnie, czy nie ma żadnego śladu fałszu. Oderwał wzrok z miecza i spojrzał na mnie
-W porządku!.... oczywiście że, nic za to nie dostaniesz, za kradzież się nie nagradza, ale podziękowania ci się należą, i oczywiście odwołam wojska...wasze wadery będą bezpieczne, a alfa zachowa życie, możesz odejść, zanim się rozmyślę!!
Kiwnąłem, odwróciłem się i odszedłem z ulgą i z satysfakcją że, odwaliłem największą robotę i mogę odejść w spokoju

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!