- Hyhy, wiem, że jestem super poduszką – prychnąłem, biorąc chłopaka na ręce. Trzeba się stąd w końcu ulotnić, ludzie się na nas dziwnie patrzą z okien. A najbardziej te Haliny z miejskiej straży parapetów.
Zatem, ignorując wszystko i wszystkich zmierzyliśmy do jaskiń watahy. Co ja w ogóle robię, zachowuję się tak jakoś tak... ludzko. To niemożliwe, nienienie. Ale, ale w sumie jest okej. Mam kumpla, porypanego i zboczonego, ale mam.
Po godzinie - on jest na mnie za ciężki - człapania dotarłem do jaskini wody. Tam też zostawiłem go, układając na jakimś przypadkowym posłaniu. Z westchnięciem wyszedłem z groty, siadając na pobliskim kamieniu. Oparłem brodę o zaciśnięte pięści, obserwując otoczenie.
<En? Jakieś to suche>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!