- Cuttle, czekaj żesz! – co tej kobiecie odbiło?! Po tym wszystkim, co dla niej zrobiłem, ona tak po prostu wybiega z płaczem, wyzywając się od suk!? Nie na to pracowałem tyle lat, miesięcy, cokolwiek!
Wybiegłem za nią w pośpiechu z jaskini, usiłując znaleźć jej trop. Tak, pachniało śmiercią i smutkiem, to z całą pewnością ona. Podążyłem za śladami, nie myśląc o tym, co sobie może zrobić. Jest zdolna do wszystkiego, no! Zawsze znajdzie jakiś sposób, żeby się uśmiercić, jej to nawet kostka masła wystarczy. Po piętnastu minutach szukania, wreszcie zobaczyłem znajomą, niebieską kitę. Szlochając, odwróciła się w moim kierunku. No tak, sapiesz jak popaprany, jakby miała cię nie usłyszeć.
- Dlaczego za mną biegasz, co!? Dlaczego nie dajesz mi umrzeć, tak po prostu. Mam dość życia, udawania, że jestem normalna. Nie chcę być tym pieprzonym Diabłem, chcę mieć spokój. Ale pojawiłeś się ty, zmieniłeś wszystko. Potem jednak dopadła mnie szara rzeczywistość. Co mi po tym, że jesteś przy mnie, skoro złe wspomnienia zostały? Nie mam zamiaru cię na nic narażać, rozumiesz?! Dla własnego dobra, odejdź ode mnie. Jestem zwykłym przegrywem, porażką. Odmieńcem. Przepełnia mnie złość, jeszcze coś ci się stanie, nie chcę tego... – warknęła, zalewając się łzami. To mnie bardzo poruszyło.
- Co ty wygadujesz!? Że mi się coś niby stanie!? Cutt, ja za tobą do Piekła poszedłem, miałem w dupie, że jesteś Diabłem i co? Udało mi się ciebie pokochać, a nawet przypomnieć na nowo. Czy ty nie widzisz, że wokół są ludzie, którym cholernie na tobie zależy? – jęknąłem przez ściśnięte gardło, opierając łeb o pierś... mojej ukochanej. Tak, ona właśnie nią dla mnie była.
- Raphael, dość, musisz się og... – zaczęła, ale przerwałem jej, kilkakrotnie uderzając czołem o jej klatkę piersiową.
- Cuttle, wal wszystko kuźwa, wyjedźmy do Danii, załóżmy farmę kóz... Miejmy dom i chomika, Cutt, ja cię kocham, rozumiesz?! Nie chcę widzieć, jak płaczesz, bo widzisz że od razu świra dostaję. Nie cierpię patrzeć na smutki i doły, uwielbiam twój śmiech. Chcę cię mieć przy sobie codziennie, obserwować jak nabierasz radości do życia, każdego ranka witać cię przytulaniem lub pocałunkiem w nos. Ja... ja nie mam pierścioneka, majątku ani Lamborghini, ale... ale... – zaciąłem się, całkowicie rozklejając. Szybkim ruchem zmieniłem się w człowieka, klękając w charakterystycznym geście. Wyciągnąłem ku zdezorientowanej rękę, mając Niagarę w oczach – Wyjdź za mnie, wyjdź! Tyle razem jakimś cudem przeżyliśmy, ja nadal mam cię w moim sercu! Jestem głupi, głupi jak Kayun, ale proszę, bądź mą lubą... – zaśmiałem się przez łzy, schylając głowę. Od tego wszystkiego dostałem dreszczy. Boję się jej odpowiedzi, boję się, że odmówi.
< Kutl? BUM HEDSZOT MÓZG NA ŚCIANIE>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!