Piękna zimo, gdzieś ty się podziała? Zamiast ciebie, na te ziemie wkroczyło bezlitośnie gorące lato. A jest ono męczarnią dla mnie, bowiem choroba odwiedziła mnie.
Siedziałam sobie samiutka w jaskini, kiedy to postanowił odwiedzić mnie Raphael.
- Cześć Rae – odparłam, kichając przy tym.
- No cześć, cześć. Widzę, żeś się rozchorowała.
- Normalnie, za to odgadnięcie, puchar ci się należy – mruknęłam, uśmiechając się lekko pod nosem.
Basior usiadł obok mnie i objął ramieniem. Nagle odskoczył do przodu.
- Cutt... Prądem razisz?
- Nie, nie mam nawet koca... Przecież widzisz, że mam włączoną klimę i wiatrak, co nie? Boże, czy tobie są już potrzebne okulary?!
Rae zerwał się jak oparzony z miejsca i podbiegł do wiatraka i go wyłączył, a chwilę później klimatyzacja także przestała działać.
- Czekaj tu, a ja skoczę po koc i rosołek – odparł i kierował się w stronę wyjścia. – No, a ty poszukaj źródła tego prądu – rzucił na odchodne.
Przewróciłam oczyma. Doskonale wiedziałam czyją sprawką jest porażenie prądem Raphaela. Oprawcą był nie kto inny, jak mój elektryczny towarzysz - Lemon.
Postanowiłam włączyć klimatyzację oraz wiatrak, bo było mi cholernie gorąco. Kiedy już podchodziłam do wiatraka, niespodziewanie, przed jaskinią, pojawił się jakiś basior. Z początku myślałam, iż to Rae, ale po dłuższym przyjrzeniu się mu, stwierdziłam, że to kategorycznie nie on.
- Em... Dzień dobry... Nowy jestem, a ty, jak przypuszczam, jesteś tu jakiś czas...
- Gościu. Betą jestem. Długo to ja tutaj jestem.
- No. To mam prośbę: oprowadziłabyś mnie po terenach watahy? Bo na tę chwilę nie wiem nawet, gdzie mieszkam.
Już miałam mu odpowiedzieć, ale wyprzedziło mnie kichnięcie. Donośne.
Dlatego też pokazałam mu łapą, by poszedł za mną.
<Magnum? Musiałam Cię zaczepić, po prostu musiałam xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!