Wtedy wszystko zrozumiałam. Dziwne stworki, obchodziły nas z każdej strony, a do tego zaczęło padać.
- Okazuje się, że to ty jesteś tutaj mądrzejszy - stwierdziłam.
Zimny, ulewny deszcz, zasłaniał widoczność. W pewnym momencie, jeden z misioludków, miał w planach zeskoczyć z głazu, prosto na Shina. Złapałam jedyny nóż jaki miałam w tym momencie, przy sobie i rzuciłam nim w stronę zwierzęcia. Upadło z hukiem na ziemię, dzięki czemu reszta drogi okazała się czysta. W biegu wyciągnęłam z niego broń, dziwiąc się, iż spływała po niej krew. To były żywe, myślące istoty.
- Sav! - usłyszałam głos Shina, będący parenaście metrów przede mną. Trzęsłam się z zimna i z przemęczenia. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
Biegłam jednak za nim na oślep, czując jak trace grunt pod nogami. Zaczęłam zsuwać się z jakieś skarpy, w dół. Nagle ktoś mnie złapał, obejmując silnymi rękoma. Po czym postawił na ziemię.
- Shin? - zapytałam, dotykając włosów osoby trzymającej mnie w ramionach.
- A no ja.
Jednym ruchem ręki, założyłam obronną tarczę na wejściu do groty.
- Wszystko dobrze?
- Tylko trochę zimno... - stwierdziłam - znowu mi życie ratujesz...
Objęłam mocniej chłopaka, wtulając się tym w niego. Drobny gest, podziękowanie za to co robił.
- Ja... Dziękuje.. - szepnęłam, mocniej przytulając bruneta.
< Shin? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!