Sasanka i mizuna rosły w dużych skupiskach w szklarni. Ciepłe, słodkie powietrze aż wdzierało się w nozdrza. Choć ten zapach był nieporównywalnie lepszy niż ten, który czułam przez jakiś czas swojego życia. Przykucnęłam, aby móc zerwać zioła. Jednak nie przemyślałam tego ruchu. Rana na plecach dotkliwie zaczęła szczypać. Jęknęłam cicho, w duchu dziękując za to, że nikogo tu nie ma. Oprócz mnie oczywiście. Oj, pomyliłam się. Usłyszałam szelest krzaków przed drzwiami szklarni.
- Jeff, nie czaj się tak. - mruknęłam, nawet się nie odwracając.
- Huh? Skąd wiesz, że to ja? - padła odpowiedź. Spojrzałam przez ramię na chłopaka, wyraźnie zdziwionego. Zapewne chciał stanąć przed wejściem, jednak coś mu przeszkodziło. Dosłownie wpadł do szklanego budynku. - Nie..!
Chwilę po dokończeniu ów słowa, drzwi się zamknęły.
- Co się stało? - zapytałam, prostując się. Jeff zaczął nierówną walkę z potworem zwanym klamką, jednak po chwili ją przegrał, wyrywając metalowy przedmiot.
- Zamknęli nas. - odparł.
- Zaebiście.. - burknęłam, ponownie siadając na drewnianej, wysokiej części rabatki, odpowiedzialnej za odpowiednie nawodnienie.
< Jeff? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!