Zamknęłam samochód, tak na wszelki wypadek. Bo i tak, i tak w razie wykrycia kogoś innego niż ja (osoby nieposiadającej kluczy), alarm zacząłby drzeć się na całą okolicę. Wraz z Danielem weszliśmy do budynku miejscowego szpitala. W środku nie było prawie nikogo, tym lepiej. Jedna z pielęgniarek, kiedy podałam jej dane personalne mojego bohatera, zabrała go na szycie ręki. Druga z pań w białym podeszła do mnie zaraz po wkroczeniu tamtej dwójki na salę. Stałam, oparta o brudnobiałą ścianę, obserwując blondynkę.
- Nie musi pani tak stać, proszę usiąść.- powiedziała przesłodzonym tonem- Ściany są zimne i...
- Postoję.- odparłam stanowczo
- Zszywanie ręki pani partnera...- znów próbowała mnie przekonać do swojej racji
- Nie jestem jego dziewczyną...- tym razem zmiękłam wewnętrznie, sama nie wiem dlaczego- Ja i Daniel to przyjaciele, tylko tyle... I dziękuję, ale postoję. Już zbyt dużo czasu zmarnowałam na siedzenie.
- Dobrze.
Uf... Odpuściła. Weszła do jakiegoś pokoiku, pewnie przeznaczonego dla panien w bieli. Uparta, irytująca..., zaczęłam wymieniać w myślach cechy tamtej kobiety. Jej słowa o moim niby byciu z Danem huczały mi w głowie, dodatkowo przyprawiając o pieczenie policzków. Byłam na nią zła za to, że doprowadziła mnie do takiego stanu. Zakryłam twarz dłońmi, a cała irytacja zeszła ze mnie, wraz z wydobyciem się z moich ust długiego, głośnego "Yyaaa!". Tak, może podchodziło to pod dziwne zachowanie, ale lepsze to niż wyżywanie się fizycznie na kimś lub czymś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!