Lepiłam ze śniegu bałwany,bardzo to lubiłam.Po dwóch godzinach zrobiłam wielką rodzinkę bałwanów. Gdy tak lepiłam, nuciłam pod nosem
wesołą melodyjkę,co w jej rytmie przyspieszyłam lepienie.
i każdemu na koniec walnęłam każdemu za nos wielką marchewkę.
Z przyzwyczajenia wywaliłam język i badałam otoczenie do bałwanów, brakowało tylko jednego, pruszącego śniegu.
Z magii lodu nauczyłam się jednej sztuczki, zabrałam kilka płatek śniegu i dmukchnęłam, po dziesięciu sekundach pojawił się pruszący śnieg
-pięknie-powiedziałam do siebie i spojrzałam na całą rodzinkę bałwanów.
Nagle poczułam czyiś oddech na karku, zesztywniałam i po woli odwróciłam się
<jakiś chętny basior?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!