27 sty 2016

Od Haego - Cd. Nifenye

Cholerny patrol panoszył się po mieście od czasu mojego pojawienia się w tych okolicach. Najlepsze było to, że nie miałem zielonego pojęcia o co im tym razem chodziło. Co prawda byłem sprawcą wielu zniknięć przedstawicieli ich ukochanego gatunku- ludzi... Ale przecież Upadli też muszą coś jeść, by przeżyć. To naturalne. Chociaż może lepiej by było, gdybym zdechł z głodu i wreszcie uwolnił stróży od przymusu pilnowania jednego z wielu osobników względnie "niebezpiecznych". Prychnąłem pod nosem, po raz kolejny wyśmiewając cudzą oraz swoją głupotę. Przebiegłem wzrokiem po pomieszczeniu, w poszukiwaniu jakiegoś innego wyjścia. Niestety musiałem wybrać akurat wiekową kamienicę. Wraz z kobietą byliśmy w kropce, do mieszkania bym nikomu nie wbił z prośbą o pomoc, a nawet z groźbami. Miałem krztę kultury. Tak więc zacząłem gorączkowo myśleć o tym, jak mógłbym wyjść z tej chorej sytuacji bez szwanku. Wyjście było jedno, bardzo ryzykowne, ale do zrobienia. Z charakterystyczną dla mnie swobodą stworzyłem swoje nowe, ludzkie oblicze. Nadal miałem białe jak mleko włosy oraz szaleńczo czerwone oczy, lecz rysy twarzy zmieniły mi się kompletnie i wyglądałem na starszego niż w rzeczywistości byłem. Do tego pozmieniałem takie szczegóły jak woń, a nawet ubiór. Chyba powinno pomóc...
Spod bandaży na ustach, zmusiłem się do uśmiechu i oczu wyrażających jedno- wszystko będzie dobrze. Nifenye patrzyła na mnie dziwnie, jakby nie wiedziała co jest ogólnie grane.
- Archaniołowe.- zdążyłem powiedzieć
Podmuch zimnego powietrza otworzył z hukiem drzwi budynku. Odruchowo zasłoniłem dziewczynę samym sobą, stając twarzą w twarz z Białymi Aniołami. Ponownie prychnąłem, jak kot, jeden z nich odpowiedział mi tym samym.
- Niezłe przebieranki, Piąty.- stwierdził rosły blondyn
- Nie lubię, jak tak do mnie mówisz. To niegrzeczne.- odparłem obojętnie
Wokół mnie pojawiły się fioletowe kule, wcześniej przeze mnie zamaskowane. Emanowały mieszanką różnych energii. Zaczęły one łączyć się w jedną, spójną całość. Potem jakby wrosły w moją lewą rękę i to dosłownie. Złączyły się z nią w jedno, tworząc sporych rozmiarów tarczę.
- Wiej.- mruknąłem do mojej towarzyszki

<Nif? Akcjaaa~>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!