Ból był nie do wytrzymania. Zacisnęłam zęby i próbowałam go wytrzymać. Po ok. 3min. Ból przeszedł a ja spojrzałam na łapę. Wyglądała w miarę normalnie, oczywiście nie licząc tego, że niemiłosiernie śmierdziała. Skrzywiłam się mimowolnie.
- natrzyj liśćmi bakary... - powiedział basior jakby czytał mi w myślach
- dzięki - mruknęłam ruszając przy tym łapą. Ból całkowicie zniknął. Raz jeszcze spojrzałam w stronę basiora i razem z Kahirem wyszliśmy z jaskini. Przypomniało mi się, że to Kahir mnie tam przyniósł.
- Dzięki... - powiedziałam patrząc zupełnie w inną stronę. Nie wiem czemu ale nagle zaczęłam inaczej patrzeć na Kahira. Teraz nie był to dla mnie byle jaki basior, na którym mogłam ćwiczyć swoje uroki. Był to w pewnym rodzaju.. przyjaciel... Kiedyś pewnie walnęłam by się w pysk za takie smęty.
- Nie ma za co - powiedział lekko masując ramię. Pewnie nie byłam taka lekka. Eh wypadało by się jakoś odwdzięczyć czy coś...
- Ee może chcesz jakiś masaż... - przypomniało mi się, że kiedyś widziałam jak pewna wadera to robiła..
( Kahir? ^^' )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!