Cóż, z pewnością pomieszczenie trzeba było jak najszybciej doprowadzić
do porządku. Zmarszczyłam nos, czując zapach... hm... najprawdopodobniej
zgnilizny. Sam Kahir, w takim stanie, w jakim się znajdował, nie byłby w
stanie ogarnąć tego wszystkiego. Moje przemyślenia przerwane zostały
przez słowa wcześniej wspomnianego osobnika. Odwróciłam się w jego
stronę i szybko pokonałam dystans pomiędzy mną, a nim. Położyłam dłoń,
na jego dłoni, którą z kolei trzymał na opatrunku. Delikatnie oddaliłam
ją od bandaży.
- Nie dotykaj, bo będzie jeszcze bardziej bolało.- powiedziałam, odruchowo wgapiając się w podłogę
Jakoś tak zawsze peszył mnie jakikolwiek kontakt z innymi stworzeniami. Ten fizyczny zwłaszcza, z werbalnym było nieco lepiej.
- I posprzątam tu.- oznajmiłam, jednocześnie przerywając basiorowi.
Odważyłam się unieść lekko głowę, by spojrzeć mu w twarz. Muszę
przyznać, że był... przystojny.- Idź odpoczywać, wszystkim się zajmę.
Odpowiedział mi jedynie lekkim skinieniem głowy. Zabrałam swoją dłoń. Ruszył do schodów. Zatrzymał się na pierwszym stopniu.
- Szmatki są na górze.- rzucił- Miska też.
- Dobrze.
Zaczął wspinać się po schodach. Uczyniłam to samo, by zabrać potrzebne
materiały. Całe to wchodzenie na górę było na swój sposób męczące.
Szybko znalazłam sporą miskę, jakieś wiadro i szmatki. Chwyciłam
wiaderko i wyszłam z nim na dwór. Zbiegłam po schodach, kierując się do
najbliższego punktu z wodą. Gdy przedmiot został już napełniony-
wróciłam do domku Kahira i zeszłam do spiżarni (oczywiście w
międzyczasie biorąc skrawki materiałów i misę). Rozejrzałam się po
chłodnym pomieszczeniu. Wszędzie widoczne były ślady krwi, a wokół mięsa
latały dziesiątki much, czasem można było zobaczyć jakieś inne
robactwo. Uch... Czemu się na to zgodziłam? Zabrałam się do pracy.
Najpierw usunęłam mięso (wylądowało ono w misce). Potem "walczyłam" z
plamami posoki i tłuszczu. Zadanie trudne, aczkolwiek jakoś udało mi
się"wygrać". Nie wiem ile czasu mi to zajęło, jednak pokój nareszcie
był czysty. Za to ja... Wyglądałam jak kupka nieszczęść. Musiałam
doprowadzić samą siebie do porządku, no i jeszcze coś załatwić.
Zostawiłam przedmioty w pomieszczeniu i wróciłam na piętro. Od razu
usłyszałam skargi Kahira na ranę.
- Gotowe.- oznajmiłam- Zaraz pół godzinki wrócę.
Wyszłam z budynku.
~~Jakieś pół godziny później~~
Ogarnęłam się, wpadłam na chwilę do Aberaty i czym prędzej wróciłam do
basiora. Zastukałam lekko w drzwi. Gestowi temu odpowiedziało
niezadowolone "Proszę". Weszłam do środka, uśmiechając się przy tym.
Samiec nadal był w postaci ludzkiej, może z powodu bólu nie chciał znów
użyć zmiennokształtności? Sama nie wiem.
- Aberata i Sauron niedługo powinni przynieść świeże, oprawione mięso.-
powiedziałam, siadając obok Hakiego.- Masz jeszcze jakieś prośby?
Potrzebujesz czegoś? I pokaż plecy, muszę sprawdzić opatrunek.
Wykonał moje polecenie z nikłym oporem. Ale co się dziwić, pewnie każdy
ruch sprawiał mu ból. Dotknęłam białego materiału, na którym powoli
zaczynała pojawiać się czerwona plama.
- No, już możesz się odwrócić.- zrobił to, co kazałam. Uśmiechnęłam się
znów- Więc ponownie zapytam. Potrzebujesz czegoś, pomóc w czymś? Masz
jakieś prośby?
<Kahir? Długo odpiski nie było, więc nadrabiam to długością xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!