15 lip 2015

Od Aveline

Nerwowo przestąpiłam z prawej przedniej łapy na lewą. Mały, puszysty królik zastrzygł nerwowo uszami, wychwytując cichy dźwięk, wydawany przez trawę stykającą się z moimi łapami. Uspokoiłam się, aby ukoić nerwy mojego celu. Aberata odpowiedzialna była za przypomnienie mi o tym, jak walczyć i polować. Ale już kilka dni wcześniej stwierdziła, że sama powinnam już dać sobie radę. Tsa... Żeby to wszystko było takie proste. Napięłam mięśnie i skoczyłam. Rozbrzmiał niezbyt przyjemny odgłos łamanych kości. Królik wydał z siebie głośny pisk, by potem zamilknąć na zawsze. Oddaliłam się o krok od martwego zwierzęcia i złapałam je zębami za kark. Machnęłam kilka razy skrzydłami, unosząc się coraz wyżej. Szybko nabrałam prędkości. Moim celem były góry, do których nawiasem mówiąc nie miałam zbyt dalekiej drogi. Odległość wynoszącą nieco ponad kilometr przebyłam w kilka minut. Niezbyt się spieszyłam, bo po co? Wylądowałam na jednej z łąk, które pokrywały niemal cały obszar skalnej formacji. Położyłam zdobycz na skrawku ziemi. Mała, podobna do jaszczurki istota nie potrzebowała żadnego sygnału, by wyjść z kryjówki. Już po chwili to ocierała się o moje łapy, to próbowała bawić się ogonem. Nie denerwowało mnie to, Winny była jeszcze mała, musiała się wyszaleć. Ponownie chwyciłam królika, tym razem rozrywając jego delikatną skórę. Odsunęłam się, dając przedstawicielce Idero znak, że mogła się posilić. Ja zaś położyłam się na trawie. Wiatr wiał w iście ślimaczym tempie. Wokół panował spokój, dominowała cisza. Z miejsca, w którym znajdowałam się, rozciągał się widok na większość terenu zajmowanego przez watahę. Gdzieś w oddali czarne punkciki przemieszczały się z jegnego miejsca na drugie. Mogłabym to porównać do chaotycznego tańca. W odległości co najwyżej trzech kilometrów szybowała Lithum Vane. Poznałam ją po skrzydłach, które zlewały się z kolorem nieba. Moje myśli rozwiane zostały przez znajomy szum skrzydeł tnących powietrze. Odwróciłam się w stronę dźwięku, a na mym pysku pojawił się uśmiech. Wstałam, na sekundę tracąc skrzydlatego basiora z oczu. Szybko uniosłam łeb, znów widząc osobnika.
- Witaj Kahirze.- powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język
- Skąd ty...
- Przypadkiem usłyszałam, jak Uraza tak do ciebie powiedziała.- odpowiedziałam nadzwyczaj spokojnie- Jestem Aveline.

<Kahir? Tsa... Krótkie opowiadanie wyszło.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!