Nerwowo przestąpiłam z prawej przedniej łapy na lewą. Mały, puszysty
królik zastrzygł nerwowo uszami, wychwytując cichy dźwięk, wydawany
przez trawę stykającą się z moimi łapami. Uspokoiłam się, aby ukoić
nerwy mojego celu. Aberata odpowiedzialna była za przypomnienie mi o
tym, jak walczyć i polować. Ale już kilka dni wcześniej stwierdziła, że
sama powinnam już dać sobie radę. Tsa... Żeby to wszystko było takie
proste. Napięłam mięśnie i skoczyłam. Rozbrzmiał niezbyt przyjemny
odgłos łamanych kości. Królik wydał z siebie głośny pisk, by potem
zamilknąć na zawsze. Oddaliłam się o krok od martwego zwierzęcia i
złapałam je zębami za kark. Machnęłam kilka razy skrzydłami, unosząc się
coraz wyżej. Szybko nabrałam prędkości. Moim celem były góry, do
których nawiasem mówiąc nie miałam zbyt dalekiej drogi. Odległość
wynoszącą nieco ponad kilometr przebyłam w kilka minut. Niezbyt się
spieszyłam, bo po co? Wylądowałam na jednej z łąk, które pokrywały
niemal cały obszar skalnej formacji. Położyłam zdobycz na skrawku ziemi.
Mała, podobna do jaszczurki istota nie potrzebowała żadnego sygnału, by
wyjść z kryjówki. Już po chwili to ocierała się o moje łapy, to
próbowała bawić się ogonem. Nie denerwowało mnie to, Winny była jeszcze
mała, musiała się wyszaleć. Ponownie chwyciłam królika, tym razem
rozrywając jego delikatną skórę. Odsunęłam się, dając przedstawicielce
Idero znak, że mogła się posilić. Ja zaś położyłam się na trawie. Wiatr
wiał w iście ślimaczym tempie. Wokół panował spokój, dominowała cisza. Z
miejsca, w którym znajdowałam się, rozciągał się widok na większość
terenu zajmowanego przez watahę. Gdzieś w oddali czarne punkciki
przemieszczały się z jegnego miejsca na drugie. Mogłabym to porównać do
chaotycznego tańca. W odległości co najwyżej trzech kilometrów
szybowała Lithum Vane. Poznałam ją po skrzydłach, które zlewały się z
kolorem nieba. Moje myśli rozwiane zostały przez znajomy szum skrzydeł
tnących powietrze. Odwróciłam się w stronę dźwięku, a na mym pysku
pojawił się uśmiech. Wstałam, na sekundę tracąc skrzydlatego basiora z
oczu. Szybko uniosłam łeb, znów widząc osobnika.
- Witaj Kahirze.- powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język
- Skąd ty...
- Przypadkiem usłyszałam, jak Uraza tak do ciebie powiedziała.- odpowiedziałam nadzwyczaj spokojnie- Jestem Aveline.
<Kahir? Tsa... Krótkie opowiadanie wyszło.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!